ISSN 2657-9596

Zakonnice i prałaci

Adele Stan
18/10/2012

Członkinie Konferencji Przywództwa Zakonnic (Leadership Conference of Women Religious, LCWR) ogłosiły, że będą kontynuować rozmowy z dostojnikami Kościoła, ale „mogą zmienić zdanie”, jeśli „będą zmuszane do narażenia na szwank swojej misji”.

Watykan ma problem z zakonnicami. Ale nie spotkasz kościelnych dostojników, skaczących dookoła w rytm piosenki „How Do You Solve a Problem Like Maria?” (Jak rozwiązać problem Marii?). Oni nie mają wątpliwości, jak go rozwiązać: trzeba wyprężyć muskuły i wepchnąć krnąbrne siostry pod kanoniczny pantofel.

Chodzi o członkinie Konferencji Przywództwa Zakonnic, konfederacji skupiającej większość zakonów kobiecych w USA, która właśnie [na pocz. sierpnia – przyp. red.] zakończyła swój doroczny zjazd w St. Louis. Postawione przed koniecznością zareagowania na upomnienie ze strony Watykanu, który stara się przejąć kontrolę nad LWCR, uczestniczki zagłosowały za tym, by ich przedstawicielki kontynuowały rozmowy ze Stolicą Apostolską, ale „zrewidowały swoje stanowisko, w razie gdyby Konferencja była zmuszana do narażania na szwank swojej misji”.

Nie jest to do końca oczekiwane przez niektórych dramatyczne zerwanie. Jedną z rozważanych propozycji było rozwiązanie grupy i ponowne jej ukonstytuowanie jako organizacji pozarządowej non-profit, poza jurysdykcją Watykanu. Byłoby to ostentacyjne porzucenie wyznaczonego miejsca w zdominowanej przez mężczyzn hierarchii, czego członkinie Konferencji nie chciały jednak uczynić. Ale nie oznacza to, że kornie pochylają się właśnie nad pierścieniem papieża.

Decyzja sióstr została podjęta w buntowniczym duchu. Zarezerwowały sobie także prawo do jej zmiany. W świecie poza Kościołem może się to wydawać drobną sprawą, ale mówimy tutaj o Stolicy Apostolskiej, a te kobiety – najbardziej widoczne kobiety w Kościele – mówią do papieża Benedykta XVI „Zaraz, zaraz…”.

W kwietniu Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła zamiar „zreformowania” – a tak naprawdę przejęcia – grupy, która w oczach hierarchów okazała się niewystarczająco zainteresowana zwalczaniem aborcji i homoseksualizmu oraz winna podejmowania „wątków radykalnie feministycznych”.

Trzech dostojników kościelnych otrzymało zadanie pilnowania grupy, przy czym bezpośredni nadzór nad nią objął na najbliższe 5 lat arcybiskup Seattle Peter Sartain. Jak pisałam w czerwcu, mandat Sartaina daje mu „ostatnie słowo w kwestii tego, kto będzie przemawiał na zjeździe, a także w kwestii wszelkich publicznych wypowiedzi w imieniu grupy”. Co więcej:

Przejrzy on również statut Konferencji i będzie nadzorował rewizję podręcznika, który, jak pisze „The New York Times”, był „używany do prowadzenia dialogu w kwestiach, w których zdaniem Watykanu obowiązuje sztywna doktryna”. Zbadane będą także związki Konferencji z dwiema grupami liberalnych katolików.

Nieco wcześniej siostra Pat Farrell, odchodząca przewodnicząca Konferencji, wygłosiła znamienną przemowę do sióstr, które przygotowywały się do decyzji, jak odpowiedzieć na watykańskie fiat. „National Catholic Reporter” opisał to następująco:

Przywitana owacją na stojąco, siostra Farrell powiedziała, że „pewien szerszy ruch w obrębie Kościoła […] ukształtował się w formie LCWR”. Za najważniejsze zadanie stojące przed Konferencją uznała odpowiedź na pytanie: „Jak będzie wyglądać profetyczna odpowiedź na doktrynalną ocenę?”.
“Sądzę, że będzie pokorna, ale nie poddańcza” – wyjaśniła. „Oparta na mocnej świadomości samych siebie, ale nie zadufana w sobie, prawdziwa, ale delikatna i całkowicie wolna od lęku”.
„Ważne będą pytania kontrolne. Czy chce się nas przyciąć według jakiegoś jedynie słusznego wzoru i czy jesteśmy gotowe się na to zgodzić? Czy ten proces doktrynalny jest wyrazem troski, czy raczej próbą kontroli? Troska opiera się na miłości i zaprasza do jedności. Kontrola na drodze wzbudzania lęku i zastraszania stanowiłaby nadużycie władzy”.

W oświadczeniu dla prasy przywódczynie Konferencji delikatnie pomniejszyły znaczenie działań Watykanu:

Członkinie Konferencji wielokrotnie podkreślały, jakie znaczenie i wartość ma dla nich jej misja oraz jaką rolę grupa ta odgrywa jako głos w kwestii sprawiedliwości na świecie. Zaleciły swoim przedstawicielkom, żeby pracując z Kongregacją Nauki Wiary, nie trwoniły czasu, energii i zasobów Konferencji, i by nie pozwoliły, aby odciągnęło to Konferencję od pracy, jakiej wymaga jej misja.

Wiele spośród zakonnic przybyłych na zjazd pracuje bezpośrednio z biednymi. Siostra Simone Campbell, która prowadzi grupę Network, uczestniczyła w spotkaniu w charakterze obserwatorki, bez prawa głosu. Jedną z rzeczy, które napędzały gniew Watykanu, są związki Konferencji z grupą siostry Campbell. W rozmowie z Michelle Boorstein z „The Washington Post” wyjaśniła ona:

„Mówią, że chodzi jedynie o doktrynę. Ale dla nas dialog polega na badaniu swojego życia w świetle Ewangelii. Teologia oznacza dla nas poszukiwanie i odkrywanie. Oni uważają, że to źle. To jak pozbawianie nas sensu naszego istnienia – powiedziała siostra Simone Campbell, prawniczka i waszyngtońska lobbystka, która tego lata poprowadziła głośną kampanię „Nuns on the Bus”, nastawioną na udzielenie Watykanowi wyrazistej odpowiedzi.
Zapytana o to, czy różnice dotyczą wolności słowa czy też poruszano bardziej gorące tematy, takie jak antykoncepcja, Campbell odpowiedziała: „Oczywiście! Myśl teologiczna ulegała przez dwa tysiąclecia wielu zmianom. W czasach Jezusa nic nie było jeszcze ustalone”.

W tekście na łamach „Religious Dispatches” Anthea Butler, profesorka religioznawstwa na Uniwersytecie Pensylwanii, zasugerowała, że zaangażowanie sióstr w bieżące „dyskusje” z dostojnikami mogą stanowić całkiem chytrą strategię:

Jako historyczka Kościoła, popieram ten ruch. Każdy, kto ma jakieś pojęcie o historii Kościoła, wie, że czasami można rozmawiać z Watykanem w nieskończoność, trzymając go na dystans – o ile tylko nikogo nie zaciąga się siłą na salę sądową lub do więzienia.

Rozciągnięty w czasie dialog jest tym, co Watykan robi najlepiej. Jeśli siostry będą podsycać to męskie gadanie, istnieje szansa, że dostojnicy tak zaplączą się w swoim pragnieniu stworzenia doktryny idealnej, że członkinie konferencji będą mogły kontynuować swoją cenną pracę.

Ów dramat rozgrywający się między biskupami i zakonnicami przeplata się z walką polityczną. Amerykańscy biskupi wystąpili przeciw prezydentowi Barackowi Obamie, oskarżając go o naruszanie „wolności wyznania”, gdy w ramach reformy ochrony zdrowia zmusił ich większe instytucje do zapewniania kontroli urodzeń na ogólnych zasadach, czyli bez współpłatności ze strony pacjentek.

Biskupi sprzeciwili się także Affordable Care Act [ustawie wprowadzającej reformę ochrony zdrowia w USA, znanej także pod nazwą Obamacare – przyp. tłum.], gdyż zakłada ona pokrycie kosztów aborcji z ubezpieczenia (mimo iż kobiety muszą opłacić to ubezpieczenie z własnej kieszeni). Sprzeciwiając się stanowisku biskupów, około 55 znanych katolickich sióstr zakonnych podpisało list popierający reformę ochrony zdrowia, dając Obamie alibi wobec zarzutów, że jego reforma jest „antykatolicka”. Wiele spośród sygnatariuszek listu należy do zakonów, które biorą udział w LCWR.

Na zjeździe siostry przyjrzały się też innym sprawom. Opowiedziały się m.in. za przyjęciem DREAM Act – prezydenckiego projektu ustawy, która otworzyłaby drogę do obywatelstwa imigrantom, którzy jako dzieci zostali nielegalnie przywiezieni do USA przez rodziców.

Odkąd Watykan wypowiedział świętą wojnę Konferencji, siostry zyskują coraz większą sympatię opinii publicznej. Przed budynkiem, w którym odbywał sięich zjazd, ustawiły się grupy świeckich katolików z wyrazami poparcia. To samo działo się, gdy usłyszeli o upomnieniu Konferencji przez Watykan. Przywódczynie Konferencji mówią, że otrzymały tysiące listów poparcia.

Artykuł ukazał się pierwotnie na witrynie Alternet w sierpniu 2012 r. Przeł. Katarzyna Sosnowska.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.