ISSN 2657-9596

Kultura (bez) przemocy

Marcelina Zawisza
03/03/2014

Co 40 sekund kobieta w Polsce doznaje przemocy. Co trzecia z nas choć raz w ciągu swojego życia jej doświadczyła – najczęściej dotyka tej fizycznej. Często – również seksualnej.

Dane na temat przemocy domowej są mocno niedoszacowane. Przyznają to sami policjanci. Z danych Rady Europy wynika, że 45% kobiet cierpi z powodu jakiegoś rodzaju przemocy, której doznała przynajmniej raz w życiu, a 1 na 5 kobiet pada jej ofiarą. Rada Europy postanowiła ujednolicić standardy dotyczące tej kwestii. Do tej pory Konwencję Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej popisały 32 państwa, w tym Polska. Dokument wciąż jednak czeka na ratyfikację w polskim Sejmie.

Obrońcy złych tradycji

Konwencja ma chronić kobiety przed wszelkimi formami przemocy oraz dyskryminacji. Ma również pokazać, że przemoc ma płeć, że istnieje związek pomiędzy dyskryminacją kobiet a przemocą stosowaną wobec nich. Jej zapisy definiują, czym jest oraz mówią, jak skutecznie jej przeciwdziałać, także na arenie międzynarodowej. Twórcy konwencji uznali, że jeżeli chcemy walczyć z przemocą wobec kobiet – powinniśmy walczyć również ze stereotypami na temat płci i dyskryminacją.

To nie spodobało się środowiskom kościelnym, które protestować zaczęły już wtedy, gdy Polska podpisanie konwencji dopiero rozważała. To, co zaczęło się po jej podpisaniu, przechodzi wszelkie granice. Zdaniem jej przeciwników konwencja uderza w małżeństwo i rodzinę i stanowi zagrożenie dla naszej kultury.

„Jeśli dziś oburza nas program Równościowe Przedszkole, jeśli sprzeciwiamy się ustawom o mowie nienawiści czy korekcie płci, to musimy pamiętać, że wszystkie te rzeczy zwarte są w konwencji. Ta konwencja to konstytucja gender” – mówił wiceprezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia Antoni Szymański, na konferencji „Ratyfikacja konwencji Rady Europy o przemocy wobec kobiet – następstwa dla jednostki, społeczeństwa i państwa” zorganizowanej przez parlamentarny zespół na rzecz ochrony życia i rodziny.

Nasi biskupi również nie pozostali obojętni: „Konwencja o zapobieganiu przemocy wobec kobiet, choć poświęcona istotnemu problemowi, zbudowana jest na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, że przemoc wobec kobiet jest systemowa, a jej źródłem są religia, tradycja i kultura” – pisali, po raz kolejny udowadniając, że to nie rodziny bronią, a jedynie tradycji, która przemoc wobec kobiet usprawiedliwia.

Co zmienia konwencja?

Protesty przeciwników przyniosły również pozytywny skutek. Dzięki nim wielu Polaków i wiele Polek mogło usłyszeć, że przemoc wobec kobiet to kwestia patriarchalnej, seksistowskiej kultury, w której panuje powszechne przyzwolenie na krzywdzenie kobiet, a temat przemocy wobec kobiet wrócił do debaty publicznej.

Według badań, które przeprowadziła prof. Beata Gruszczyńska z Katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej Uniwersytetu Warszawskiego, co trzecia kobieta doświadczyła jakiejś formy przemocy. Statystycznie co 40 sekund krzywdzona jest kolejna. Skala problemu pokazuje, że nie są to pojedyncze przypadki, że kobiet nie biją tylko psychopaci i socjopaci.

Konwencja wychodzi statystykom naprzeciw i mówi, że ci, którzy stosują przemoc, są wytworem określonej kultury – tak samo jak wszyscy. Skoro istnieje niepisana zgoda na przemoc, istnieje też zgoda na to, aby do niej wychowywać. To problem całego systemu i kultury, na której ten system został zbudowany. Ale mówi również, że żadna kultura nie usprawiedliwia przemocy.

Co tak naprawdę zmienia konwencja, przeciwko której protestują środowiska kościelne, zarzucając jej, że jest „konstytucją gender”? Przede wszystkim zmienia podejście do problemu przemocy wobec kobiet. Stwarza ramy dla prawnego przeciwdziałania wszelkim jej formom wobec kobiet na poziomie europejskim, a także zapobiegania, ścigania i likwidowania przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej.

Nakłada na państwo takie obowiązki, jak: zapewnienie oficjalnej, działającej 24 godziny na dobę infolinii dla jej ofiar oraz portalu z informacjami, a także odpowiedniej liczby schronisk oraz ośrodków wsparcia; przygotowanie procedur przesłuchań policyjnych chroniących przed wtórną wiktymizacją; monitorowanie, zbieranie danych na temat przestępstw z uwzględnieniem płci; prowadzenie akcji informacyjnych w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, w tym szkoleń i informacji dla chłopców i mężczyzn.

W Polsce w procesie dostosowywaniu naszego prawa do założeń konwencji osiągnięto już pierwszy sukces. Od 28 stycznia 2014 r. gwałt ścigany jest z urzędu – a nie, jak było do tej pory, na wniosek ofiary. To duża zmiana, szczególnie wobec kobiet ubezwłasnowolnionych.

Czy uda się w Polsce przeprowadzić merytoryczną dyskusję na temat źródeł przemocy wobec kobiet? Wątpię. Środowiska kościelne nie chcą o tym rozmawiać, wolą krzyczeć o „konstytucji gender” i pisać listy do wiernych pełne kłamstw i przeinaczeń. Ale jedno jest pewne – dzięki ratyfikacji konwencji kobiety będą miały świadomość, że jeżeli stanie im się krzywda, łatwiej będzie im dochodzić sprawiedliwości.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.