ISSN 2657-9596

Stacja Wolimierz

Szymon Surmacz
31/03/2014

Krótka opowieść o kulturze, która zmienia czas w przestrzeń, a indywidua we wspólnotę.

Eko-utopia

Kiedy na początku lat 90. do maleńkiej wsi Wolimierz na Pogórzu Izerskim, przyjechali nowi osadnicy, dla mieszkańców wsi było to wydarzenie porównywalne z lądowaniem UFO.

Wolimierz_1995Zderzenie kulturowe, między „zulusami” (jak do dziś nazywają przybyszów niektórzy „tubylcy”) a mieszkańcami wsi, mimo otwartości przybyszów wydawało się przez lata barierą nie do przebicia. „Nowi”, którzy z opuszczonego budynku stacji kolejowej zrobili siedzibę Teatru Klinika Lalek, byli zbyt kolorowi, zbyt głośni, zbyt widoczni, zbyt inni, żeby nie wywoływać niechęci lub często źle maskowanej wrogości. Jednak z czasem eko-artyści stali się stałym „elementem krajobrazu”. Od niechęci, przez ciekawość, bierną obserwację i stopniowe współuczestniczenie, krok po kroku pękały kolejne mity, bariery i nieufność.

„Trudno jest w kilku zdaniach scharakteryzować specyfikę tego miejsca, ludzi i idei, ponieważ przedsięwzięcie to jest w nieustającym ruchu, poszukując wciąż nowych form aktywności. Można jednak powiedzieć, że nadrzędna idea polega na uczynieniu z kultury sprawy wspólnej, wiążącej ludzi, prospołecznej i niejako – «naturalnej»” – pisała w 2011 r. Olga Tokarczuk w liście rekomendacyjnym do ministra Zdrojewskiego.

Na więzach kulturowych, otwartości i życzliwości ufundowany jest wyjątkowy kapitał społeczny ludzi związanych ze Stacją, który promieniuje i przenika nie tylko do Wolimierza, ale również okolicznych wsi. Po 20 latach trudno mówić o pełnej integracji, ale stopień współdziałania rośnie z każdym rokiem. To już nie tylko wspólne biesiadowanie i działania kulturalne, ale też coraz więcej inicjatyw o charakterze edukacyjnym i ekonomicznym.

– Bez Was już dawno byśmy przymierali głodem – mówi szczerze pani sklepowa, której najłatwiej jest ocenić zwiększony ruch w wiejskim sklepie w okresie letniego festiwalu lub innych większych zjazdów. W ostatnich latach, praktycznie nie było imprezy, na której nie pojawiliby się „normalni” mieszkańcy okolicznych wsi. Paroletnią tradycję mają wspólne występy ludowego zespołu Łużyczanki z młodzieżowymi kapelami podczas letnich festiwali. Zwyczajna stała się obecność pań ze wsi, które karmią uczestników imprez własnoręcznie robionymi pierogami, chlebem czy zupą.

Ożywiamy ginące zawody, pomagamy sprzedawać rękodzieło, organizujemy warsztaty, zachęcamy do budowania prostych maszyn wykorzystujących energię odnawialną jak kolektory słoneczne z puszek po piwie czy żarna do mielenia zboża podpięte do stacjonarnego roweru. Eko-utopia zainicjowana przez ludzi mocno wierzących, że świat może być lepszy, zaczyna wchodzić w nową fazę.

Kooperatywa

Kooperatywa Izerska jest niesformalizowaną grupą ludzi chcących razem zmieniać swoją małą ojczyznę i przy okazji pracować w celu poprawiania swojego bytu materialnego. W idei nawiązuje do przedwojennych wzorców spółdzielczych. Rozciąga się od Wolimierza po Jelenią Górę, wprowadzając na Pogórze Izerskie nową jakość w myśleniu o aktywności społeczno-gospodarczej.

Pierwsze zebranie kooperatystów odbyło się oczywiście na Stacji. Bo to tam, podczas imprez kulturalnych dochodziło do spotkań, wymiany idei, burz mózgów i wzajemnego inspirowania się.

A ludzi i pomysłów jest coraz więcej. Zwabieni magią miejsca co roku pojawiają się kolejni osadnicy. Każdy z nich ma jakiś pomysł na życie. Otwierają agroturystyki, zakładają warsztaty rzemieślnicze. W samym Wolimierzu, liczącym niewiele ponad 300 mieszkańców jest obecnie 11 agroturystyk. Razem prawie 200 miejsc noclegowych. Doliczmy do tego mieszkających w promieniu 20 kilometrów ekorolników, rzemieślników, artystów, specjalistów od wszystkich masaży świata, medytacji i medycyny naturalnej. Potencjał, który aż prosi się o zjednoczenie i współdziałanie – również w celach ekonomicznych.

W 2013 r. do Wolimierza zawitała gospodarka społeczna. Właściwie to była tu „od zawsze”, ale dopiero teraz ktoś to nazwał, opisał i podjął próbę uporządkowania. Założone przy Stacji, Laboratorium Aktywności Społecznej (filia łódzkiego Stowarzyszenia „Obywatele Obywatelom”) zainicjowało projekt „Kooperatywa Izerska. Szkoła Gospodarki Lokalnej”. Przez pół roku wspierani dotacją z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich, szkoliliśmy z podstaw przedsiębiorczości społecznej, budowania zespołu, ekonomizacji NGO, zakładania spółdzielni socjalnych, współpracy z samorządem.

Najwięcej skorzystał Wolimierz. Zmotywowani i przeszkoleni mieszkańcy zdecydowali się na sformalizowaną kooperację. Zawiązało się wiejskie stowarzyszenie, które ma być „operatorem” na lokalnych zasobach. Wspólną ofertę noclegową wsi można już zobaczyć na stronie sztuka-wypoczynku.pl – to pierwsza marka kooperatywnego „biznesu społecznego”. Traf chciał, że to wszystko zbiegło się z konkursem w Odnowie Wsi Dolnośląskiej. Wolimierz dostał w nim nagrodę specjalną „za zachowania krajobrazu kulturowego, ładu przestrzennego i aktywność społeczną”. To już zasługa „zwykłych” mieszkańców.

Kultura łączy pokolenia

Zwieńczeniem zeszłorocznych, kooperatywnych spotkań była impreza andrzejkowa. Siła młodych osadników i ich dzieci połączyła się z wiedzą i talentami starszych mieszkańców okolicy. Kiermasz żywności i ozdób choinkowych, pokazy ginących zawodów – tkania na krośnie, przędzenia na kołowrotku, pieczenia chleba, a nawet robienia mioteł z witek brzozowych, fascynowały nie tylko kilkuletnie dzieci, ale też ich rodziców. Występy lokalnych artystów ludowych i Grupy Warsztatowej Laboratorium Strażników Tradycji przypomniały wszystkim o kresowych korzeniach znacznej większości uczestników spotkania. Zgromadzeni na sali seniorzy ze wzruszeniem słuchali jak młodzież ożywia zapomniany folklor.

To już więcej niż „kooperatywa”. Nawiązując do terminologii zapomnianych mistrzów, nasza inicjatywa coraz bardziej przypomina to, co Edward Abramowski nazywał „związkiem przyjaźni”. SPOTKANIA z innymi ludźmi są czymś, co rozwija nas najbardziej. Bo to, jak daleko zajdziemy, liczy się znacznie mniej, niż ci, których spotykamy na naszej drodze i to, czego się od nich nauczymy.

„Pracując na głębokiej dolnośląskiej prowincji, w środowisku wyjątkowo trudnym, pozbawionym ciągłości kulturowej i słabo zintegrowanym, nie tylko udało się zaznaczyć Wolimierz na mapie Europy, ale także zatrzeć potocznie rozumiane granice między artystą i tzw. zwyczajnym człowiekiem, między centrum a prowincją, miedzy sztuką wysoką a taką, która niosąc radość i poczucie wspólnoty, jest potrzebna na co dzień”. Te słowa Olgi Tokarczuk z cytowanego już listu z 2011 r. dziś są jeszcze bardziej aktualne. A mamy nadzieję, że dopiero się rozkręcamy, Stacja Wolimierz po 20 latach wchodzi w wiek dojrzały, ale nadal przepełniony młodzieńczym entuzjazmem.

Instytut zamiany czasu w przestrzeń

Czas izerski płynie specyficznym, niemierzalnym tempem, a jednak wszystko tu świetnie funkcjonuje. Bez zegarków, dedlajnów, tabel i napiętych harmonogramów. Jeśli mamy czas, który możemy swobodnie zagospodarować, to mądre wykorzystanie tego bezcennego zasobu zwiększa nam życiową przestrzeń. Poszerza horyzonty, pozwala patrzeć daleko w przyszłość, otrząsnąć się z cywilizacyjnego szumu i natłoku bezużytecznych informacji.

Wolimierz i okolice to miejsce dla wszystkich, którzy żyją aktywnie, ale choć na chwilę chcą uciec od zgiełku i obowiązków. Dla tych, dla których ważne jest odkrywanie i spotykanie. Dla dzieci, rodziców, osób starszych. Dla pragnących odpoczynku mieszczuchów i dla szukających nowych inspiracji mieszkańców wsi.

Wolimierz_solaryNasz model gospodarki ma taką cechę, że nie poddaje się presji maksymalizacji zysku. Maksymalizujemy uśmiech, intensywność relacji społecznych, etyczne podejście do każdego aspektu życia. Don’t suffer – takie credo przyjęła grupa młodzieży, która kontynuuje pracę swoich rodziców, osadników z lat 90. Nie chcą stąd wyjeżdżać „za chlebem”. Wierzą, że tylko od nich samych zależy to, co możemy osiągnąć i kim się staniemy. Wierzą, że można pracować, nie narażając na opresję innych i bez poddawania się bezlitosnym kuksańcom widzialnych łokci rynku. Równie utopijne jak kulturowe odjazdy ich rodziców? Zobaczymy za 20 lat…

Zadanie na najbliższe lata? W Wolimierzu nie ma wiejskiej świetlicy. Zamiast tego chcemy wybudować Dom Kultury Łużyckiej. Jego funkcje uzupełnią się z działaniami Stacji, która rok po roku ewoluuje w kierunku specyficznego Uniwersytetu Ludowego. Powoli wieś wchodzi w kolejną fazę rozwoju. Chcemy stać się ogniskiem zapalnym, z którego wyjadą kolejne pokolenia idealistów, którzy będą zmieniali świat w swoich mikro-ojczyznach. Taki jest plan. Możecie trzymać kciuki albo przyjechać do nas i pomóc w jego realizacji.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.