ISSN 2657-9596

Matki małolatki

Małgorzata Dziewanowska
28/03/2013

Sytuacja prawna dziewcząt przed 18 rokiem życia, które decydują się urodzić dziecko, jest wyjątkowo skomplikowana. Nie tylko odmawia się im prawa do samodecydowania, ale również ponoszenia odpowiedzialności za potomstwo czy korzystania z systemu opieki społecznej. Jednak ustawodawca zdaje się nie zauważać problemu. Albo świadomie go ignoruje.

Matka Polka uregulowana

Przez wieki macierzyństwo definiowane było zawsze w odniesieniu do potrzeb społecznych. Początkowo wystarczały zwyczaje i tradycja, obecnie istnieje potrzeba prawnej regulacji, w niektórych przypadkach tak drobiazgowej, że można odnieść wrażenie, iż ustawodawcy nic tak nie leży na sercu, jak los matek. Kiedy powinna pójść do lekarza, jakie badania wykonać, jakie świadczenia otrzymać, jakie przywileje czerpać – wszystko, aby matkom było łatwiej. Czyżby?

Widoczny jest ciągły wpływ ugruntowanych społecznie wzorców, które przekuwane są na idee prawne, drobiazgowo realizowane przez większość parlamentarną, narzucającą swój punkt widzenia bez pytania o zdanie większości społeczeństwa. Stąd zmiany w prawie rodzinnym pozornie zakazujące surogacji, która przecież mimo wszystko może być realizowana na podstawie umowy stron w przypadku adopcji ze wskazaniem, plany zakazu zapłodnienia in vitro czy odrzucanie raz za razem projektów ustaw dotyczących praw reprodukcyjnych czy związków partnerskich.

Działania fasadowe, jak zmiany w obrębie prawa pracy wydłużające urlopy macierzyńskie czy ograniczające godziny pracy kobiet, nie zamaskują faktu, że wizja macierzyństwa prezentowana przez system prawa i ta występująca w życiu realnym znacznie się różnią. Nikt nie myśli bowiem o tym, iż długotrwała obecność poza rynkiem pracy wpływa na zmniejszenie się kwalifikacji kobiet, co na pewno zauważy pracodawca, a wszelkie dodatkowo przyznane przywileje są największym argumentem za niezatrudnianiem młodych kobiet na umowy o pracę. Pozorne działania na korzyść matek obracają się więc przeciwko nim jeśli chcą one realizować odmienny schemat macierzyństwa. Za te różnice, między prawem a praktyką, cenę płacą matki, szczególnie jeśli są małoletnie.

Kiedy dzieci rodzą dzieci

Każdego roku w Polsce przychodzi na świat kilka tysięcy dzieci, których matki nie ukończyły 18 roku życia (w 2000 r. zanotowano 5807 urodzeń żywych u nastolatek do 18 roku życia). Dzieje się tak mimo, a może właśnie dlatego, że ustawodawca uznał zajęcia z edukacji seksualnej za mniej ważne niż lekcje muzyki czy plastyki, wpisując je na listę przedmiotów nieobowiązkowych i uzależniając uczestnictwo dzieci od braku sprzeciwu rodziców. Dzieje się tak również mimo utrzymywania się od prawie 50 lat przepisów dotyczących podlegania aż do pełnoletniości bezwzględnej władzy rodzicielskiej, która pozwalać powinna na sprawowanie całkowitej kontroli nad zachowaniem dziecka, a także mimo ograniczenia zdolności do czynności prawnej do ukończenia 18 roku życia. Okazuje się, że upilnowanie dzieci, żeby nie uprawiały seksu, jest znacznie trudniejsze, niż wyobrażają sobie twórcy kodeksów.

Skoro jednak istnieją „dziewczynki”, które wyłamały się ze sztywnych ram pojęcia „dziecko”, od wieków utożsamianego z czystością, niewinnością, nieświadomością, to należy znaleźć dla nich inne, odpowiednie określenie, odzwierciedlające stan, w jakim się znalazły. Mogą więc stać się „pokrzywdzonymi”, jeśli mają mniej niż 15 lat, gdyż dopiero od tego wieku ustawodawca zaczyna przyznawać im prawo do wyrażenia zgody na stosunek seksualny. Mogą być nazywane „uczennicami”, gdy rozważana jest możliwość indywidualnego toku nauczania. Pozostają „dziećmi”, gdy ich rodzice lub opiekunowie przejmują prawa do nowo narodzonego dziecka. Zgodnie z prawem nie mają szans na uzyskanie statusu pełnoprawnej pacjentki w trakcie ciąży, czy matki po porodzie. Przestają być modelowymi dziećmi, jednak nie otrzymują szansy na stanie się modelowymi matkami.

W polskim prawie charakterystyczne jest traktowanie macierzyństwa jako okresu następującego po osiągnięciu przez jednostkę dojrzałości zarówno fizycznej, psychicznej, jak i prawnej. Wszelkie odstępstwa od tej preferowanej formy są kontrowersyjne, prawnie zakazywane lub moralnie potępiane, co wpływa również na publiczny wizerunek „tych innych” matek. Niezmiennie zadziwia protekcjonizm, prawdopodobnie podszyty również ignorancją, z jakim politycy traktują małoletnie matki, a także brak rozpoznania ich indywidualnych potrzeb.

Przychodzi dziewczyna do lekarza, a lekarz…

Mimo przyjęcia założenia, iż w wieku 15 lat każdy ma prawo do samodzielnego decydowania o swoim życiu seksualnym (art. 200 kodeksu karnego), ustawodawca nie uznał za konieczne wyposażyć młodych ludzi w narzędzia służące ochronie własnej seksualności. Jeszcze przez rok bowiem nie będą mieli dostępu do pełnej, rzetelnej informacji na temat swojego stanu zdrowia (art. 31 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty), w tym również przykładowo odnośnie nosicielstwa wirusa HIV, a do 18 roku życia nie będą mogli samodzielnie wyrażać zgody na żadne świadczenia medyczne (art. 32). Dotyczy to również porad, jak się zabezpieczać przed ciążą czy chorobami przenoszonymi drogą płciową.

Przekazując te uprawnienia w ręce opiekunów, ustawodawca kieruje się skostniałą wizją patriarchalnej rodziny, w której każdy aspekt życia młodego człowieka podlega ścisłej kontroli jego właścicieli, czyli rodziców. W tym wyidealizowanym układzie rodzic każe – dziecko słucha. Co więcej, rodzic uświadamia w dogodnym momencie, a dziecko do tego czasu pozostaje nieświadome. Rodzic ma czas rozmawiać – dziecko szanuje jego zdanie. No i oczywiście nie ma żadnego internetu.

Istnieją w prawie możliwości naprawienia, chociażby częściowo, niekorzystnej sytuacji małoletniej matki. Jeśli zaszła ona w ciążę i jednocześnie ukończyła 16 rok życia, może samodzielnie wystąpić do sądu rodzinnego w celu uzyskania zgody na wcześniejsze zawarcie związku małżeńskiego. Tutaj już władza rodzicielska nic zrobić nie może – ani zabronić, ani wyręczyć.

Oczywiście dziewczyna musi mieć pełnoletniego kandydata na męża, na dodatek gotowego przejąć na siebie dotychczasowe uprawnienia jej rodziców, gdyż uzyskanie wcześniejszej pełnoletniości w chwili zawarcia małżeństwa faktycznie stanowi jedynie fikcję prawną. Gdy brak kandydata lub brak woli po jednej ze stron – nie pozostaje nic więcej, jak tylko poddać się władzy rodziców. Samodzielnie nie można ani zażądać przeprowadzenia obowiązkowych badań, ani wypisać siebie i dziecko ze szpitala po porodzie czy odebrać przysługujące becikowe.

Między rodzicielstwem a dzieciństwem

Zawieszenie małoletniej matki między okresem dzieciństwa, który skończył się w momencie utraty niewinności, a dorosłością, którą symbolizuje możliwość prawnego decydowania o sobie, jest ciągle politycznie marginalizowane. Ustawodawca zdaje się nie zauważać, iż materia, którą nieustannie poddaje drobiazgowej regulacji, wykracza poza założone ramy. Rozwiązaniem natomiast nie są dłuższe urlopy macierzyńskie czy dodatkowe zapomogi, ale przekonstruowanie modelu macierzyństwa, oderwanie się od skostniałych wzorców i reagowanie na faktyczne potrzeby społeczeństwa. W przypadku małoletnich matek niezbędne jest więc wprowadzenie zmian w zakresie prawa medycznego, prawa rodzinnego, a także przedefiniowanie takich pojęć jak dziecko czy dzieciństwo i nadanie im bardziej naukowych, a mniej stereotypowych ram.

Od lat prof. Izdebski wskazuje w swoich badania, iż wiek inicjacji seksualnej systematycznie ulega obniżeniu. Od lat postuluje się konieczność edukowania młodzieży jako najlepszej formy przeciwdziałania wczesnemu macierzyństwu. Od zawsze kobiety poniżej 18 roku życia rodzą dzieci. Pozostaje jednak otwarte pytanie, kiedy ustawodawcy uda się poskładać wszystkie elementy układanki w całość i zobaczyć to, co widzi już znaczna część polskiego społeczeństwa: że prawo nie kreuje rzeczywistości, ale powinno stanowić odpowiedź na potrzeby wynikające z codziennej ludzkiej egzystencji.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.