Dylemat wyceny
Propozycje przypisania emisjom CO2, Puszczy Białowieskiej, Puszczy Amazońskiej czy mokradłom wartości wyrażonej w złotówkach u wielu osób może budzić niesmak. Zwolennicy metod wyceny środowiska przekonują, że nie ma w tym nic złego. Jednak część badaczy twierdzi, że takie podejście do środowiska naturalnego to dalszy etap urynkowienia naszego życia i stanowi wart uwagi dylemat moralny.
Często unikamy określania wartości ekonomicznej środowiska naturalnego, choć piękna, zadrzewiona działka nad jeziorem zwykle kosztuje więcej niż plac przy szosie. Inaczej jest w przypadku elementów natury, które mają charakter nierynkowy lub są szczególnie ważne dla funkcjonowania całych ekosystemów. Środowisko naturalne zwykle nie jest bowiem dobrem dostępnym na rynku, nie ma przypisanej ceny i z tego powodu niełatwo jest uwzględnić jego wartość w procesach decyzyjnych podejmowanych na zasadzie prostego porównania kosztów i zysków. Trudno oszacować więc negatywny wpływ działalności gospodarczej na środowisko, tzw. efekty zewnętrzne, przez co nierzadko oddziaływanie to bywa po prostu pomijane. Dzięki wycenie łatwiej wybrać szczególnie wartościowe obszary, ustalić szkody środowiskowe i wymierzyć kary. Poza względami praktycznymi, ogromne kwoty przypisywane całym ekosystemom lub wybranym jego elementom mają uświadomić opinii publicznej wartość środowiska, jego rolę, i być może nakłonić ludzi do wsparcia działań ochronnych.
Stosuje się różne sposoby wyceny. W przypadku miejsc odwiedzanych przez turystów najpopularniejsza jest metoda kosztów podróży, która zakłada, że wydatek poniesiony na wycieczkę dobrze oddaje wartość rekreacyjną miejsca. W skrócie: im więcej odwiedzających i im więcej kosztowała ich podróż, tym wyższa będzie wartość miejsca. Przy zastosowaniu innych metod badacze czasem wprost pytają ludzi o to, ile byliby w stanie zapłacić za zachowanie danego „zasobu przyrodniczego”. Istnieją też bardziej wyrafinowane techniki, użyteczne, gdy wyceniany obszar nie jest odwiedzany przez turystów. I tak korzystając z dużej bazy danych na temat cen nieruchomości, można ustalić, jaki wpływ na wartość domu ma sąsiadujący z nim las lub rzeka.
Wyceny dokonuje się też na podstawie wartości użytkowej, na przykład wartości rynkowej dostarczanego przez ekosystem drewna (metoda stosowana przez Ministerstwo Środowiska w odpowiedzi domagającej się miliardów złotych zabezpieczenia na wypadek wstrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej [1,2]) czy kosztów wyprodukowania tego zasobu (np. tlenu) przy użyciu dostępnej technologii. Słynny artykuł Roberta Costanzy (i in.) z 1997 roku [3] dowodził, że globalna wartość tzw. usług środowiska jest prawie dwa razy większa niż cała aktywność gospodarcza ujęta w światowym PKB. Może dzięki przedstawieniu natury jako dostawcy drogich świadczeń rzeczywiście łatwiej będzie przekonać ludzi do ochrony środowiska?
Badacze krytycznie podchodzący do tematu ekonomicznej wyceny środowiska zwracają jednak uwagę na jej negatywne konsekwencje w postaci umacniania instrumentalnego podejścia do natury. Wraz z popularyzacją metod wyceny opowiadanie o środowisku przy użyciu języka wartości ekonomicznej zaczyna dominować nad innymi sposobami postrzegania i traktowania natury. Przyjęcie takiej logiki oznacza włączenie przyrody do kategorii, którymi zarządza się według zasad maksymalizacji wartości ekonomicznej.
Nie brakuje zresztą przykładów świadczących o pewnym stopniu urynkowienia natury, które przyspieszyło właśnie dzięki możliwości określenia wartości zasobów środowiska. Ostatnio coraz popularniejsza staje się koncepcja „kapitału naturalnego” (natural capital), która zachęca do postrzegania środowiska jako kolejnej formy kapitału. W wielu krajach od lat funkcjonują już tzw. „banki bioróżnorodności”, które pośredniczą w obrocie certyfikatami pozwalającymi na offsetowanie, tj. kompensację szkód środowiskowych dokonanych wskutek działań gospodarczych, np. nowej inwestycji, czy generowanych emisji CO2. Dzięki temu podmiot realizujący swoje szkodliwe dla środowiska przedsięwzięcie może odkupić swoje winy – nabywając certyfikat, finansuje organizacje podejmujące działania ochronne na innym obszarze.[4] Stosunkowo niedawno pojawiły się też obligacje i fundusze inwestycyjne wyspecjalizowane w projektach takich, jak na przykład zakup lasów, które przynoszą zyski dzięki świadczeniom wypłacanym z REDD+, inicjatywy ONZ mającej powstrzymać deforestację i emisje CO2 w krajach Globalnego Południa.
Koncepcja wyceny zasobów przyrodniczych jest kontrowersyjna i choć powstała w dobrej wierze, to należy pilnować, by nie pociągnęła za sobą negatywnych skutków dla środowiska i społeczeństwa. Wydaje się, że dopóki określenie wartości natury faktycznie sprzyja jej ochronie, nie prowadzi do dominacji wartości ekonomicznej jako głównej kategorii jej opisywania ani nie grozi jej urynkowieniem, dopóty nie ma większych powodów do zmartwień. Czy jednak gdy rozpatrujemy to zjawisko w szerszym kontekście, uwzględniając słabnącą akumulację kapitału i apetyt kapitalizmu na nowe przestrzenie do finansowej ekspansji, nie powinniśmy zacząć się obawiać o przyszłe formy ochrony środowiska i relacji człowieka z naturą?
Zastanawia się nad tym także Michael Sandel, jeden z najbardziej popularnych współczesnych filozofów polityki. W swojej książce pt. Czego nie można kupić za pieniądze przyjrzał się m.in. mechanizmowi kompensacji CO2 i opłatom licencyjnym za możliwość polowania na chronione gatunki zwierząt. Sandel pyta: czy angażować się na wątpliwych moralnie rynkach, jeśli jest nadzieja na osiągnięcie wartościowych celów? Zauważa też, że porównywany przez wielu do odpustów religijnych offset w wielu przypadkach (szczególnie gdy kogoś stać na taki wydatek) może zwiększyć niepożądane działania. To warte rozważenia kwestie, szczególnie gdy zamiast głębszej refleksji na temat wpływu gospodarki na klimat i środowisko coraz częściej słyszymy o „kapitale naturalnym” i „zielonym wzroście”.
1. http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/186743,rachunek-za-puszcze.html
3. Costanza R. et al. (1997), The value of the world’s ecosystem services and natural capital, Nature,vol. 387, s. 253–260 (15 Maja 1997)
4. http://dzikiezycie.pl/archiwum/2015/maj-2015/offsetowanie-strat-w-bioroznorodnosci
5. Sandel M. (2013) Czego nie można kupić za pieniądze, wyd. Kurhaus Publishing, Warszawa
Jeśli podoba Ci się to, co robimy, prosimy, rozważ możliwość wsparcia Zielonych Wiadomości. Tylko dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie nadal prowadzić stronę i wydawać papierową wersję naszego pisma.
Jeżeli /chciałabyś/chciałbyś nam pomóc, kliknij tutaj: Chcę wesprzeć Zielone Wiadomości.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.