Kochamy Psy
Tak, psy mają niezwykłą terapeutyczną moc. Jest na pewno mnóstwo badań naukowych, potwierdzających zbawienny wpływ psio-ludzkiej, symbiotycznej przyjaźni na nasze zdrowie.
Dwugłos o przyrodzie i miłości
Monika Kostera i Joanna Średnicka
J: Za każdym razem, gdy patrzę na zwiniętą w kłębek na łóżku Zwrotkę (psicę, która mieszka z nami)i patrzę w jej sarnie oczy, nie mogę nadziwić się jak długą drogę, jako gatunki odbyliśmy, by tak się zbliżyć. Jest przecież coś mocno nieoczywistego w fakcie, że ona nie rzuca mi się do gardła, a cała scena rozgrywa się w centrum dużego miasta, na moim łóżku. Wyobrażam sobie, że zajęło to psim stadom całe dekady, stulecia, tysiąclecia by szukając pożywienia zbliżyć się do ludzkich domostw, zbudować zaufanie, wcisnąć się przez drzwi i wreszcie trafić na kanapy. Pewnie tak to przebiegało? Kocham psy, bezwarunkowo, dużo uczę się obserwując je, to jak budują relacje, zaufanie, jak odwzajemniają emocje. A Ty czego ostatnio nauczyłaś się od psa?
M: Uczę się od psów na moim osiedlu swobodnej towarzyskości, bez zobowiązań. Idę dróżką i podbiega do mnie pies, kręcąc ogonek i podnosząc z sympatią głowę. Głaszczę psa. Zaraz za nim pojawia się człowiek. Bez oporu i bez zmiany wyrazu twarzy przenoszę wzrok na twarz, która na wejściu nie wyraża zbyt wielkiego entuzjazmu, ale skoro już spojrzałam, i skoro mam na twarzy uśmiech między mną a psem to zostawiam go tam i mówię „Dzień dobry”. Człowiek odpowiada i uśmiecha się. Pies wije się z radości, że znów udało mu się wprowadzić troszkę pokoju na świecie. Pies jest szczęśliwy i ciągnie swojego człowieka dalej. Jego celem nie jest sprawianie, że ludzie zaczną prowadzić nudne konwersacje, przy których trzeba będzie niecierpliwie pociągać za smyczkę. Tym niech się ludzie zajmują sami, jeśli chcą. Rolą psa jest iść przez świat towarzysko – tu pomerdać, tam poszczekać, gdzie indziej znów poniuchać. Pies zdaje się mówić całym swoim ciałem: „człowieku! Pamiętaj, że nie jesteś sam!”.
W czasie pandemii wiele studentek i studentów opowiadało mi, że tylko dzięki swojemu psu nie oszalało z samotności. Jak to wtedy było ze Zwrotką?
J: Zwrotka przede wszystkim była tym przywilejem, dzięki któremu przez kilka restrykcyjnych dni czy tygodni można było wychodzić na dłuższy spacer…Tak, psy mają niezwykłą terapeutyczną moc. Jest na pewno mnóstwo badań naukowych, potwierdzających zbawienny wpływ psio-ludzkiej, symbiotycznej przyjaźni na nasze zdrowie. Począwszy od uodparniania dzieci na alergeny (jest ponoć jakaś silna korelacja między domem z psią sierścią, a niższym poziomem uczuleń), przez pobudzający krążenie spacerowy ruch, aż do kojącej mocy głaskania i tarmoszenia. Lubię też myśleć o psach, czy raczej stosunku do nich, jak o świetnej soczewce, przez którą można zajrzeć do ludzkiej duszy. Jest tu absolutnie wszystko – od ogromnej troski o inną istotę, bezbronne zwierzę, przez symbiotyczny układ, aż do okrucieństwa trudnego do wyobrażenia. Ta psio-ludzka relacja jest pełna paradoksów. Jedni je kupują za duże pieniądze ( i kochają) inni nie wyobrażają sobie transakcji zakupu przyjaciela. Bardzo rozsądna polityka sterylizacji psów nie rodowodowych, jako walki z bezdomnością, w pełni zrealizowana przyniosłaby brak bezdomności, ale w dystopijnym świecie bez kundelków. Wyobrażasz sobie świat bez kundelków??? Mnóstwo w tych psich historiach odcieni szarości, nie tylko sierściowej.
M: O, nie!! To byłby świat okropny, pozbawiony radości! Kundelek jest kwintesencją psa, psem najbardziej psim, samym w sobie. Kundelek jest wolnością, taką prawdziwą, o jakiej ludzie nie śmieją nawet marzyć. Pewien mój kolega opowiedział mi dawno temu taką oto historię i natychmiast bardzo go polubiłam i jest moim przyjaciele do tej pory (jeśli to czytasz Andrzeju, to pozdrawiam serdecznie!). Otóż szedł sobie ulicą małego miasteczka i zobaczył wywrócony śmietnik, a z niego wystawał kosmaty ogon który obracał się energicznie na wszystkie strony. Kiedy podszedł bliżej, wyjrzał na niego na chwilkę szpiczasty psi pysk, po czym znów zniknął w środku, a ogon wywijał jak dyrygent jakiejś zaczarowanej orkiestry. Kundelek ma w nosie, co sobie ludzik o nim pomyśli, ale jednocześnie w jakiś sposób w głębi serca wie, że nie da się go nie lubić.
Ale nie powiem, żebym nie lubiła też rasowych piesków. Spotkałam wiele sympatycznych labciów i bokserków, a w dzieciństwie byłam wielka fanką filmowych gwiazd – Szarika i Cywila. Nie powiem, i dziś zdarza mi się oglądać jakiś serial tylko ze względu na występującego w nim psa. A Ty, masz jakieś swoje psie gwiazdy, psich bohaterów filmów i opowieści?
J: No ba! Całe mnóstwo z bohaterów z dzieciństwa to właśnie psy. Lassie, czyli zjawiskowa, długowłosa Collie, czy ekipa dalmatyńczyków z bajki Disneya, też w wersji książkowej, którą rytualnie czytałam podczas każdej choroby; a że byłam dość chorowita to pamiętam, że przestałam liczyć przy czternastym razie. Uwielbiałam szczególnie te książki i bajki, w których świat opowiadany jest z perspektywy psa. Te wszystkie zadziwienia na różne nasze ludzkie oczywistości. Do dziś włącza mi się czasem ten tryb, nie wiem czemu, szczególnie w metrze. Obserwuję sobie sytuację oczami rozciągniętej pod siedzeniem Zwrotki. Ona i my, korzystamy z tej samej przestrzeni, w jakiejś sporej części nasze fizyczne, emocjonalne potrzeby są podobne. Ale te wszystkie wyrafinowane wytwory ludzkiego świata: dziwne ubrania, dodatki, cała warstwa mody. Zwrotka by pewnie ograniczyła ubiór do ciepłego wdzianka, jeśli już. Buty. Zupełna aberracja, po co chować łapy w coś takiego? Obcasy, sznurowadła, torba taka, owaka. No i wszyscy skupieni na telefonach, nikt się nie rozgląda, nie bada terenu, nie wącha. Cóż za uśpiona czujność, odłączenie od zmysłów! Mnóstwo warstw naszej kultury i cywilizacyjnych oczywistości musi wydawać się, z perspektywy psa, zupełnym absurdem. Lubię tak czasem popatrzeć na świat, po wyjściu z podziemi odetchnąć głębiej i spojrzeć w niebo, poczuć ziemię pod stopami, poczuć wilgoć na twarzy. Nie wiem, może w tym zatłoczonym miejskim zgiełku, ta psia optyka podłącza mnie jakoś pod system Ziemi, wyrywa na chwilę z kołowrotka?
M: Tak, dokładnie też tak to widzę! Pies jako uziemiacz energetyczny, w sensie że taki łącznik między poziomem ludzi i zwierząt a poziomem traw i stokrotek. Jest taki fantastyczny obraz jednego z moich ulubionych malarzy post-impresjonistów, Pierre’a Bonnarda pod tytułem „Kobieta w sukni w białe kropki”. Przedstawia tytułową postać kobiecą w czerwonej sukience, faktycznie w duże białe grochy. Postać sprawia wrażenie, jakby lekko wznosiła się do góry – być może jest to odzwierciedlenie nastroju bohaterki, albo może atmosfery spaceru i zabawy z wielkim wyczuciem przedstawionej przez artystę. Nad głową kobiety, strojnej w duży kwiecisty kapelusz, wznoszą się gałęzie drzewa, tworząc jakby aureolę. Natomiast źródło tej dobrej energii znajduje się u boku kobiety – to jasno-beżowy pies, kundelek, z pyskiem ekstatycznie wzniesionym w górę. Wszystko w psie jest wysokoenergetyczne: powiewające uszy, przednie łapy, puszysty ogon skierowany w dół, ale entuzjastycznie falujący. Pies jest wcieloną medytacją radości, nie jest to żadna poza, pies nie myśli, jak go widzą ani nie interesuje go żadna gra pozorów. Dosłownie łączy ze sobą „to co w górze” i „to co w dole”. Wiadomo, że hermetyczna zasada powiązania głosi: „jak na górze, tak i na dole”. Zasada ta definiuje więź między sferą ducha a płaszczyzną fizyczną. Patrząc na obraz Bonnarda rozumiemy, co sprawia, że te dwie sfery w ludzkiej rzeczywistości czasami łączą się ze sobą. Zawdzięczamy to psom – psy są przewodnikami dla ludzi więcej niż w jednym sensie.
J: No tak, wszak nie kto inny jak Cerber, trzygłowy pies, strzeże wejścia do Hadesu. Zastanawiam się tylko, jak udało się nam dobrnąć do końca rozmowy o psach, nie wspominając o kotach! Cudowne wyzwolenie z odwiecznej dychotomii.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.