ISSN 2657-9596

Polskie miasta poza Europą

Andreas Billert
05/12/2010

Warszawa to miasto Trzeciego Świata – tak zdiagnozował stolicę wybitny socjolog miasta, prof. Bohdan Jałowiecki. W Poznaniu doprowadzono – mimo coraz głośniejszych protestów obywateli – do galopującej degradacji śródmieścia. W ekspertyzie unijnej organizacji URBACT stwierdzono, że peryferia miasta puchną, śródmieście upada, a struktury administracji miejskiej nie są dostosowane do nowoczesnego zarządzania rozwojem Poznania.

Nie inaczej sytuacja wygląda w innych dużych i średnich miastach w Polsce. Ich śródmieścia doświadczają degradacji przestrzennej i społeczno-gospodarczej. W latach 60. i 70. ub. wieku polskie miasta rozlewały się na zewnątrz wielkimi osiedlami wielkopłytowymi, dzisiaj pączkuje na ich peryferiach deweloperskie mieszkalnictwo. Kiedyś było to uzasadnione uprzemysłowieniem, wzrostem demograficznym i koniecznością zaspokojenia gigantycznego głodu mieszkań. Dzisiaj stanowi to zaprzeczenie europejskiej polityki zrównoważonego rozwoju miast.
Karta Lipska: nowe myślenie o mieście
W roku 2007 ogłoszono „Kartę Lipską na rzecz zrównoważonego rozwoju miast europejskich”. Ten dokument, podpisany również przez Polskę, wyrasta z nowego myślenia o polityce rozwoju miejskiego. Większy nacisk kładzie się na ochronę środowiska, zrównoważony rozwoju, ochronę gleb przed zabudową. Jest to dostosowane do ogólnoeuropejskiej sytuacji demograficznej. W krajach Europy Zachodniej, a jeszcze bardziej w Europie Środkowej i Wschodniej gwałtownie spada liczba ludności miast. W najlepszym wypadku miasta europejskie liczyć mogą na stabilizację lub niewielki tylko wzrost liczby mieszkańców. Konieczne jest koncentrowanie działań na obszarach już zurbanizowanych. Ich odnowa i konsolidacja oraz działanie na rzecz uspokojenia transportu, np. przez wspieranie transportu publicznego, pieszych i rowerzystów. Równocześnie trzeba przeciwdziałać negatywnym zjawiskom społeczno-gospodarczym, w szczególności zagrożeniom ubóstwem i bezrobociem oraz segregacją i marginalizacją społeczną. Innymi słowy, chodzi o realizację jakościowego rozwoju miejskiego.

Za podstawowe cechy europejskiego miasta uznaje się wielowarstwowość historycznych struktur miejskich, ich zwartość, istnienie klarownych granic między miastem a krajobrazem przyrodniczym, jasny podział na śródmieście i peryferie oraz współudział społeczności lokalnej w planowaniu rozwoju miejskiego. Rozwój takiego miasta wymaga uruchomienia procesów reurbanizacji opartych o zasadę recyklingu zasobów przestrzennych i budowlanych. Realizacji tych celów służyć ma system zintegrowanego uspołecznionego planowania rozwoju miejskiego, łączącego planowanie przestrzenne z budowaniem polityk rozwoju społeczno-gospodarczego i strategii ich finansowania. Ten system planowania ma charakter pozaustawowy i wyprzedzający ustawowe akty prawno-planistyczne (plany miejscowe). Realizowany jest procesualnie i krocząco oraz umocowany społecznie i zabezpieczany politycznie. Akty prawa miejscowego (plany miejscowe) rozumiane są jako prawne zabezpieczenie ustaleń zintegrowanego planowania rozwoju miejskiego. Zabezpieczają one z reguły wyprowadzone z tego planowania konkretne projekty przestrzenne, realizujące sformułowane w tym planie cele i zadania służące interesom rozwoju przestrzennego i społeczno-gospodarczemu miasta. Takie procesy planistyczne wymagają ścisłej, negocjacyjnej współpracy takich aktorów rozwoju miasta jak administracja, podmioty gospodarcze i społeczność lokalna.

Polska nie tylko zignorowała postulaty Karty Lipskiej, ale systematycznie przekształcała swój system planowania miast tak, że służy on obecnie w pierwszym rzędzie zabudowywaniu nowych terenów w interesie deweloperów. Dzięki wparciu polityków udało im się zmonopolizować polski rynek mieszkaniowy i lukratywne inwestycje handlowo-usługowe (biura i centra handlowe). Rzuca się w oczy służebność polityki polskich rządów po roku 1989 wobec grup interesów ekonomicznych, a także brak dostatecznej wiedzy o funkcjonowaniu kapitału i inwestycji w przestrzeni miasta w warunkach gospodarki rynkowej. Ma to dramatyczne konsekwencje dla życia w polskich miastach.

Bałagan w interesie deweloperów
Ustawa o planowaniu przestrzennym z jednej strony tworzy możliwości nieograniczonej, nadmiernej zabudowy gruntów w interesie prywatnym. Z drugiej strony przyczyniła się do wzrostu chaosu przestrzennego w polskich miastach, a także do galopującej degradacji przestrzennej i społeczno-ekonomicznej obszarów śródmiejskich i starych zasobów budownictwa.

deweloperzy i gentryfikacjaZwiązek między rozwojem nowych obszarów budownictwa mieszkaniowego i handlowo-usługowego na peryferiach i degradacją obszarów śródmiejskich jest od dawna znany. Wywołuje go proces „transferu” kapitałów prywatnych i publicznych (infrastruktura) na obszary peryferyjne. Przenoszą się tam zarówno „śródmiejskie” funkcje, jak i mieszkańcy. Procesy te są szczególnie dramatyczne, jeśli nowe zasoby peryferyjnego mieszkalnictwa adresowane są do grup zamożniejszych. W śródmieściach dochodzi do powstania pustostanów i koncentracji ludność o niskich dochodach. W efekcie gwałtownie spada wartość nieruchomości. Nie są one zdolne do wygenerowania kapitału (kredytów) na odnowę, a mieszkańcy nie są w stanie ponieść jej kosztów. Jeżeli deweloperzy dostrzegają na niektórych takich obszarach szanse ich gentryfikacji, następuje proces wypierania z nich biednych lokatorów. Ostatecznym efektem – i wynikiem braku zarządzania publicznego rozwojem przestrzeni miasta – staje się przestrzenna, funkcjonalna i społeczno-ekonomiczna dezintegracja miasta, w którym sąsiadują ze sobą obszary dobrze prosperujące i zdegradowane. Miasta takie coraz bardziej oddalają się od europejskiego modelu.

Te negatywne zjawiska nie interesują w Polsce polityków odpowiedzialnych za rozwój miast. Ich przaśno-archaiczne wyobrażenia o mechanizmach gospodarki rynkowej oraz ignorowanie zapisu polskiej Konstytucji o społecznej gospodarce rynkowej wiążą się z przekonaniem, że problemy rozwoju miejskiego oddać należy „niewidzialnej ręce rynku”. Nie dostrzegają więc potrzeby publicznej polityki mieszkaniowej czy zarządzania ruchem kapitału i lokalizacjami inwestycji w przestrzeni miejskiej. Dlatego właśnie Polska ma dziś najgorsze, najbardziej antyekologiczne i antyspołeczne regulacje prawno-planistyczne w Europie.

Miasto to uczestnictwo obywateli w decyzjach
Jednym z podstawowych składników europejskich standardów społeczno-politycznych jest zasada partycypacji społecznej, a więc czynnego i skutecznego udziału społeczeństwa obywatelskiego w planowaniu i realizacji polityki rozwoju miejskiego. Jest to możliwe tylko wówczas, gdy kształtowanie kierunków polityki miejskiej odbywa się w sposób oddolny, a ponadto wyprzedza proces uchwalania planów miejscowych. W ramach tych ostatnich decydującą rolę odgrywają bowiem interesy prawne obywateli, a nie ich interesy rzeczywiste. Ponieważ w Polsce nie ma wyprzedzającego planowania społeczno-politycznego, w którym społeczeństwo miałoby realny wpływ na politykę miejską, a realizowane są jedynie procedury prawno-planistyczne, rzeczywista partycypacja społeczna pozostaje dla mieszkańców polskich miast jedynie marzeniem.

plac budowyPrzestrzeń polskich miast nie jest kształtowana w oparciu o zintegrowane planowanie podporządkowane regułom zrównoważonego rozwoju. Podporządkowana jest potrzebom inwestorów – deweloperów, Uchwalane plany miejscowe powstają z reguły w oparciu o nieformalne porozumienia między inwestorami a lokalną administracją. W ten sposób planowanie rozwoju miast zostało faktycznie wyjęte z obszaru realnego wpływu społecznego i kontroli społeczności obywatelskiej.

Polscy specjaliści od planowania przestrzennego i urbanistyki nieustannie ubolewają nad wszechwładnie królującym chaosem przestrzennym. Narastają też protesty społeczne. Społeczeństwo, posiadające naturalne prawo do przestrzeni swych miast, w których żyje, mieszka i pracuje, domaga się również realnego wpływu na jej kształt. Wszystko to odbija się spływa po kolejnych rządzących Polską ekipach jak woda po kaczce. Skutkiem tego, polskie miasta dawno już utraciły swą konkurencyjność wobec miast europejskich. Ich jakość mierzyć się nie może, w najmniejszym nawet stopniu, z jakością miast wschodnioniemieckich, posiadających przed 20 laty, u początków transformacji, taką samą pozycję wyjściową jak miasta polskie. Trzeba przy tym podkreślić, że obecna jakość  szczególnie dużych miast wschodnioniemieckich, którym to udało się ustabilizować liczbę mieszkańców, a nawet uzyskać ich wzrost, jak i pozyskać wysokiej jakości nowoczesne inwestycje, jest przede wszystkim wynikiem sprawnego, nowoczesnego planowania i zarządzania. Właśnie te czynniki decydują dzisiaj o tym, czy do miast płyną nowoczesne inwestycje – a więc pieniądze – i dobrze wykształceni ludzie. O nowym życiu i nowoczesnym rozwoju tych miast zadecydował kapitał prywatny, ale poddawany – w odróżnieniu od Polski – nowoczesnemu zarządzaniu publicznemu i kierowany tam, gdzie mógł w najlepszy sposób realizować prócz zysku również interes i dobro mieszkańców miast.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.