ISSN 2657-9596

Kobiece odcienie pracy

Bartłomiej Kozek
06/03/2011

Kobiety doświadczają na własnej skórze skutków deregulacji rynku pracy, ograniczania praw pracowniczych i świadczeń socjalnych. Od pracowników wymaga się elastyczności i dostosowania do rynku, ale nie zapewnia się im poczucia bezpieczeństwa.

Rząd Tuska nie dostrzega tego problemu. Strategie takie jak Polska 2030 wskazują na wolę zachowania status quo, a nawet na umacnianie negatywnych tendencji. Np. samozatrudnienie promuje się jako formę pracy idealną dla młodej, kreatywnej awangardy „społeczeństwa opartego na wiedzy”. Tymczasem wystarczy spojrzeć na liczby. Marta Trawińska w artykule o samozatrudnieniu w raporcie Fundacji Feminoteka Kobiety na zielonej wyspie. Kryzys w Polsce a kwestie gender (2010) podaje, że 64% osób samozatrudnionych dotyka niestabilność zatrudnienia, otrzymują dochody nieregularnie, pracują nawet 50,8 godzin w tygodniu, co mocno przekracza standardowy, 40-godzinny wymiar czasu pracy. 29% samozatrudnionych pracuje w handlu, 21% w innych usługach, 13% w transporcie, a po 10% w pośrednictwie finansowym i nieruchomościach.

Obecności kobiet na rynku pracy nie sprzyjają działania sprzeczne z kodeksem pracy. Już na etapie rozmów kwalifikacyjnych kobiety pyta się o szczegóły z życia osobistego. Jak podaje raport I Kongresu Kobiet (2009), 17% kobiet pytanych jest o plany małżeńskie, a 12,3% o plany prokreacyjne. Mężczyznom w zasadzie nikt takich pytań nie zadaje: tylko 3,8% z nich zostało zapytanych o plany małżeńskie. Dla pracodawców życie osobiste mężczyzny nie jest problemem, ponieważ kulturowo nie jest on obciążony obowiązkami domowymi. W Polsce to wciąż kobieta postrzegana jest jako ta, która zajmuje się domem i dzieckiem. Sytuację tę mogłoby zmienić wprowadzenie – np. wzorem Szwecji – rozwiązań, które zwiększałyby udział mężczyzn w pracy opiekuńczej. Wprowadzony w 2010 r. tygodniowy, a od 2012 r. dwutygodniowy urlop ojcowski to wciąż za mało, aby zrównoważyć sytuację kobiet i mężczyzn na rynku pracy.

W retoryce rządu (choćby w raporcie Polska 2030) podkreśla się potrzebę dalszego zwiększania elastyczności, mimo że polski rynek pracy nie odbiega znacząco od przeciętnej w krajach OECD. Zarazem dezawuuje się rolę świadczeń społecznych. Pomija się dwa sprawdzone w praktyce modele flexicurity (elastyczności na rynku pracy): duński i holenderski. W tym pierwszym pracownica/pracownik, choć łatwo może być zwolniony przez pracodawcę, nabywa jednocześnie prawo do zasiłku w wysokości 90% swojej dotychczasowej pensji z okresu ostatnich tygodni przed zwolnieniem, wypłacanego przez 4 lata. Przysługują mu również finansowane przez państwo szkolenia, na które trzeba uczęszczać po roku od utraty pracy. W ten sposób zachowana jest równowaga pomiędzy pracownicą/pracownikiem a pracodawcą. Co roku 25-35% osób pracujących zmienia miejsce zatrudnienia, a poziom zatrudnienia kobiet w 2008 r. osiągnął wskaźnik najwyższy w Unii Europejskiej – 74,3% (dla mężczyzn – 81,9%). W Holandii z kolei zdecydowano się na poprawę poziomu zabezpieczenia społecznego dla pracownic i pracowników nieetatowych. W 2008 r., jak donosi Eurostat, poziom zatrudnienia kobiet wyniósł tam 71,1% (trzeci, najwyższy po Szwecji, wskaźnik w UE), podczas gdy mężczyzn – 83,2%. Polski rząd znacznie chętniej powołuje się na przeżywającą kryzys Irlandię…

*****

Niniejszy tekst jest fragmentem artykułu, który ukazał się w raporcie Fundacji Feminoteka pt. 20 lat, 20 zmian. Kobiety w Polsce w okresie transformacji 1989-2009 (2009).

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading