EUROACTIV.pl: Sejm reaguje na słowa Manfreda Webera. Będzie zwalczał „obcą ingerencję”
Autor Sonia Otfinowska | EURACTIV.pl
Pierwsze kontrowersyjne słowa Manfreda Webera, które stały się przyczynkiem do oskarżeń o ingerencję w polską politykę, padły w lipcowym wywiadzie dla „Frankurter Allgemezine Zeitung”.
– Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić kraj z powrotem do Europy – stwierdził niemiecki polityk. Słowa te odnosiły się do Europejskiej Partii Ludowej, czyli frakcji, w której znajduje się polska delegacja PO i PSL, jednak przez PiS zostały zinterpretowane jako próba wpływania na politykę naszego kraju.
Przedstawiciele PiS zaczęli przekonywać, że istnieje „Grupa Webera”, która miałaby zrzeszać polityków powiązanych z szefem Europejskiej Partii Ludowej. W pierwszej kolejności zaliczono do niej Donalda Tuska, poprzednika Webera, a obecnie szefa PO.
W tamtym wywiadzie Weber postawił też trzy warunki, które pozwalają ludowcom na współpracę z innymi ugrupowaniami – to opowiedzenie się „za Europą”, „za Ukrainą” i „za praworządnością”.
Mniej więcej to samo szef EPL powtórzył jeszcze raz w sierpniowej rozmowie z telewizją ZDF, dodając, że każda partia, które akceptuje te zasady, może być partnerem tej frakcji. „Wszyscy inni, którzy tego nie przestrzegają, jak niemiecka AfD, Le Pen we Francji czy PiS w Polsce, są dla nas przeciwnikami i będą przez nas zwalczani”, wskazał.
Apel o debatę i uchwała w Sejmie
Tym razem politycy PiS nie poprzestali na krytyce Webera w mediach społecznościowych. Premier Mateusz Morawiecki wezwał go do debaty, proponując nawet datę – 2 października. „Chcę powiedzieć, że miarka się przebrała. Jako premier polskiego rządu, który reprezentuje większość sejmową wybraną w demokratycznych wyborach, nie pozwolę, by wybory Polaków były tak szkalowane”, stwierdził.
W ten wtorek (15 sierpnia) klub PiS złożył natomiast projekt uchwały dotyczącej walki z obcą ingerencją w proces wyborczy. Za taką uznano „militarny język deklaracji polityków mieniących się wzorem europejskości” i „uzurpatorski charakter wszelkich ambicji kształtowania polskiej sceny politycznej przez czynniki i wpływy zewnętrzne”.
W dokumencie przytoczono wypowiedzi Webera, podkreślając, że począwszy od roku 2015 rząd PiS jest przedmiotem „nieustających ataków ze strony ugrupowań dominujących na unijnej scenie politycznej”, a „istotną rolę w tej akcji odgrywają politycy niemieccy”.
– Rzeczpospolita Polska wszelką obcą ingerencję w polski proces wyborczy uznaje za akt wrogi wobec państwa polskiego i będzie ją zdecydowanie zwalczać – stwierdzono.
– Ta uchwała jest tak durna, że głupszej próby odwracania uwagi od realnych problemów Polaków – od drożyzny, kryzysu mieszkaniowego, problemów z edukacją i ochroną zdrowia – nie było chyba od czasu, kiedy PiS próbował wmówić Polakom, że UE zmusi nas do jedzenia robaków – mówił podczas czwartkowej debaty poseł Lewicy Maciej Konieczny.
Zapisy uchwały krytykowali też inni parlamentarzyści, wskazując m.in., że jej przyjęcie obniża rangę Sejmu oraz nie bierze pod uwagę konsekwencji, jakie niosą ze sobą padające w niej stwierdzenia. I tak w dokumencie części państw wytknięto, że są „młodymi demokracjami” o „silnych tradycjach autorytarnych i totalitarnych”. „Zastanówcie się, co pomyślą Niemcy, Francuzi czy Hiszpanie”, mówił poseł KO Sławomir Nitras.
– Mówienie, że będzie się budowało zaporę ogniową, że się będzie kogoś zwalczać (…) to jest przekroczenie granic – argumentował jednak sprawozdawca projektu poseł PiS Radosław Fogiel. W wieczornym bloku głosowań głosami Prawa i Sprawiedliwości Sejm najpierw odrzucił wniosek o odrzucenie uchwały, a potem przyjął cały dokument. Poparło go 234 posłów, przeciw było 175, a 10 osób wstrzymało się od głosu.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.