ISSN 2657-9596
Fot. Pixabay

Śmierć ze „statystycznego” paragrafu

Piotr Tubelewicz
23/03/2015

Gdyby 19-letni Rafał z Legionowa został zatrzymany z gramem marihuany w Portugalii, nie musiałby obawiać się policji i więzienia. Dlaczego polską politykę narkotykową tak trudno zmienić?

19-letni Rafał z Legionowa jest kolejną ofiarą prowadzonej w Polsce wojny z narkotykami. Udusił się torebką z gramem marihuany, gdy policja próbowała go złapać na gorącym uczynku. Dwa lata temu na seminarium o polityce narkotykowej przyszedł doktorant z UW przyłapany na tym, jak podawał końcówkę jointa koledze. Doktorant ma od tej pory ksywkę 007, bo w skręcie było 0,07 grama marihuany, co policja w Warszawie uznała za 7 porcji dilerskich. W efekcie został oskarżony o posiadanie i udzielanie narkotyków. Inny chłopak został aresztowany z okruszkami marihuany w plecaku. W akcie oskarżenia podano, że miał przy sobie ponad kilogram marihuany, ponieważ policja liczy wagę narkotyku razem z opakowaniem. A to dopiero szczyt góry lodowej…

Władza „statystyki”

Umowny początek wojny z narkotykami datowany jest na lata 70. w USA. Pochłonęła ona miliony istnień na całym świecie. W Polsce jej początek datowany jest na rok 1998, kiedy to wprowadzono zakaz posiadania nawet drobnych ilości narkotyku na własny użytek.

W 1998 r. mieliśmy w więzieniach 40 tys. więźniów, aktualnie mamy prawie 90 tys. – dla porównania w całej UE ludzi zamkniętych w więzieniach jest około 600 tys. Warunki w więzieniach z powodu przeludnienia są gorsze niż standardy wyznaczone dla Trzeciego Świata (nie mówiąc już o fantastycznej atmosferze!), więc każdy mający świadomość, co go czeka, wolałby połknąć plastikową torebkę niż spędzić tam choć parę dni.

Większość zatrzymań w naszym kraju to właśnie sprawy związane z posiadaniem drobnych ilości (głównie marihuany), a paragraf – przez który zginął Rafał w Legionowie – nazywany jest przez policję „statystycznym”. Policjanci po prostu muszą wyrobić statystki i złapać określoną liczbę przestępców, a najłatwiejszymi „przestępcami” do złapania są ubodzy użytkownicy marihuany – łapiąc Rafała policjant miałby jednocześnie dowód przestępstwa i sprawcę w jednym. Jedynym przepisem mogącym równie skutecznie i szybko poprawiać statystyki policji jest paragraf dotyczący prowadzenia pojazdów pod wpływem alkoholu.

Policja łapie z marihuaną głównie ludzi ubogich. Dlaczego? Bo ubogiego człowieka nie stać będzie na porządnego prawnika, nie będzie wiedział, że nie powinien przyznawać się do winy, łatwiej go zgnoić, bo prawie nikt się za ubogim w Polsce nie ujmie. Gdyby policjant pobił 19-letniego syna kogoś bogatego albo celebryty, to wtedy byłaby dopiero afera!

A policjant, który gonił Rafała, musi przecież wyrobić statystyki. Inaczej nie będzie dodatkowych pieniędzy, awansów, prestiżu. Kto zostanie uznany za skuteczniejszego policjanta – ten kto złapie 50 ludzi z drobnymi ilościami czy ten, który złapie 2 morderców miesięcznie? Suche liczby: 50 do 2, wiadomo kto zostanie awansowany. Na dodatek morderca czy inny groźny przestępca może się bronić, więc jest niebezpieczny. Dlatego policja łapie ludzi mających przy sobie narkotyki, a nie ludzi, którzy mogą stanowić dla społeczeństwa realne zagrożenie czy grube ryby narkobiznesu, w które obecne prawo miało być wymierzone.

Czy prawo może być jeszcze gorsze?

W Sejmie prowadzona jest dyskusja nad nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Nowelizacja zawiera wiele błędów prawnych, dlatego Agnieszka Sieniawska z Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej zabrała głos i zaczęła punktować te mankamenty.

Na Sali sejmowej, poza przedstawicielami organizacji pozarządowych, wydawało się, że nikt nie był specjalnie zainteresowany fachowymi uwagami. Okazało się jednak, że dwie posłanki PiS bardzo starały się zrozumieć, co mówi ekspertka. Olśnienie jednak nie nadeszło i jedyną reakcją, na jaką stać było obie posłanki, był okrzyk: „Pani jest za legalizacją marihuany!”.

Obecnie w Sejmie jest grupka posłów opowiadających się za legalizacją marihuany, nikt jednak nie jest zainteresowany tam przedstawieniem postulatów eksperckich. Nie mówiąc już o zainteresowaniu się potrzebnymi zmianami w systemie leczenia, profilaktyki i edukacji.

Nowelizacja w dużej mierze sprowadza się do zakazania ok. 120 kolejnych substancji psychoaktywnych potocznie nazywanych dopalaczami. Tymczasem, jak podaje Europejskie Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA), od 2010 do 2013 r. wynaleziono co najmniej 268 nowych narkotyków. Przypominam, że mamy rok 2015, więc nowych „designed drugs” jest jeszcze więcej. A 120-268 nie jest równe 0. Wiele z tych nowych wymyślonych dopalaczy powoduje większe zniszczenia niż heroina, zarówno medycznie jak i społecznie. A spożycie narkotyków jest o wiele wyższe, niż gdy wprowadzano prohibicję w 1998 r.

Represyjna polityka promuje dopalacze

Dwa lata temu obserwowałem politykę narkotykową w Rumunii. Wprowadzono tam coś tamtejsze Ministerstwo Zdrowia nazwało „polskim modelem radzenia sobie z dopalaczami” – czyli po prostu wpisywanie kolejnych pozycji na listę substancji zakazanych. Rumunia weszła do UE i została uznana przez organizacje międzynarodowe za kraj cywilizowany, który sam może finansować system opieki nad uzależnionymi (tzw. w języku fachowym „serwisy harm reduction”). Tamtejsze serwisy redukcji szkód utraciły finansowanie międzynarodowe i były po kolei zamykane.

Gdy byłem na miejscu, zachowany był ostatni punkt testowania na HIV i wymiany igieł dla uzależnionych. Trzy lata wcześniej w tym punkcie procent użytkowników, którzy mieli HIV, wynosił 5%; podczas mojego pobytu wynosił 50%. Tamtejsi użytkownicy iniekcyjnych narkotyków przerzucili się z drogiej heroiny na tanie dopalacze – za heroinę byli ścigani, za dopalacze nie. Heroiny używa się do paru razy dziennie. Dopalacze wstrzykuje się często ponad 50 razy dziennie. Nie muszę mówić, że poziom HIV oraz żółtaczki przekłada się na całą populację, ale badań nie ma.

W Polsce użytkownicy heroiny również przerzucili się na dopalacze, a z 12 działających serwisów redukcji szkód wymieniających igły działających jeszcze 3 lata temu pozostały trzy. Ale nie znamy tak naprawdę zjawiska – badań nie ma.

Dlaczego użytkownicy narkotyków w Polsce przerzucają się na dopalacze? W Holandii liczba sklepów z dopalaczami jest stała, tymczasem w Polsce ofert przybywa w kosmicznym tempie i nie można nad nimi zapanować. Przed zamknięciem sklepów w 2010 r. można było kupić dopalacze na każdym rogu. By kupić dopalacze w Warszawie, wystarczy uruchomić internet i wpisać w wyszukiwarkę nazwę substancji i dzielnicę; dajmy na to 3mmc i Śródmieście. Okazuje się, że można zamówić dostawę kurierem do domu 24 h na dobę nawet ze stron miasta oznaczonych syrenką.

Gdyby to było w Portugalii…

Większa część krajów UE dąży do pełnego modelu redukcji szkód. Gdyby Rafał został aresztowany z gramem marihuany w Portugalii, nie musiałby się obawiać pobicia przez policjantów oraz wyroku skazującego na pozbawienie wolności, tylko trafiłby przed komisję złożoną z pracownika społecznego, psychologa i lekarza. Po godzinnym badaniu zostałby puszczony do domu. Resort ds. walki z narkotykami mieści się w Portugalii w Ministerstwie Zdrowia, a nie w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Możemy iść w stronę modelu praw człowieka, gdzie będziemy szanować godność każdego człowieka tak samo, w tym użytkowników narkotyków, bądź w stronę modelu chińskiego, gdzie za narkotyki grozi kara śmierci, a „leczy” się przy pomocy wsadzenia człowieka do celi.

Zdrowie publiczne jest bardzo skomplikowaną dziedziną, którą powinni zajmować się eksperci. Polityka państwa polskiego w dziedzinie zdrowia publicznego nie istnieje. Polacy są jednym z najszybciej tyjących narodów świata, niebawem dogonimy USA. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznaje choroby związane z otyłością za najczęstszą przyczynę zgonów na świecie. Drugim największym zabójcą na świecie od niedawna stało się zanieczyszczenie powietrza, a 6 na 10 najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie to miasta polskie. Świat nie jest czarno-biały; nie składa się z tych złych, co chcą legalizacji marihuany, związków partnerskich i tych dobrych wspierających tradycyjne katolickie rodziny. Tu na szali waży się zdrowie ludzkie, które niszczone jest przez sposób myślenia naszych polityków.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.