ISSN 2657-9596
Ziemia widziana z Apollo 17

Wzmocnić to, co wspólne

Redakcja
22/02/2012

Własność wspólna może pomóc nam w przezwyciężeniu kryzysu, ale potrzebuje systemowego wsparcia. Chcemy przyczynić się do tego, by dać głos temu, co wspólne. Manifest.
 
 
 
 
          „Własność wspólna jest przestrzenią instytucjonalną, w której jesteśmy wolni”
                                                  – Yochai Benkler

Kryzys ujawnia tkankę tego, co wspólne

W ciągu ostatnich 200 lat eksplozja wiedzy, technologii i produktywności umożliwiła bezprecedensowy wzrost prywatnego bogactwa. Pod wieloma względami poprawiła ona naszą jakość życia. Zarazem jednak pozwoliliśmy na zużywanie się zasobów i zmniejszanie się bogactwa społecznego. Przypominają o tym dziś wzajemnie ze sobą powiązane kryzysy, dotykające dziedziny finansów, gospodarki, żywności, energii i systemów podtrzymywania życia na naszej planecie.

Kryzys wyostrza naszą świadomość istnienia i znaczenia tego, co wspólne (commons). Wspólne zasoby naturalne są niezbędne dla naszego przetrwania, wspólne dobra społeczne zapewniają spójność społeczną, zaś to, co wspólne w kulturze pozwala na rozwój naszych osobowości. Dlatego musimy zaangażować naszą indywidualną kreatywność, talenty i entuzjazm w ochronę i powiększanie bogactwa naszych społeczności i zasobów przyrodniczych. Wymagać to będzie zmiany w podstawowych strukturach polityki, gospodarki i społeczeństwa.

Więcej społecznej pomyślności zamiast wzrostu PKB! Wydaje nam się, że gdy spada wskaźnik wzrostu gospodarczego, to dzieje się coś groźnego. Jednak pozory mylą. PKB rejestruje tylko wskaźniki produkcji i przepływy pieniężna, nie uwzględnia ich wartości społecznej i ekologicznej. Takie wskaźniki nie obejmują rzeczy, których naprawdę potrzebujemy do przeżycia, a nawet mogą rosnąć wskutek ich niszczenia. Nie nadają się więc do tego, by mierzyć nimi społeczny dobrobyt. Zmniejszenie poziomu PKB nie musi oznaczać spadku realnego bogactwa danego społeczeństwa. Uznanie tego faktu poszerza nasze horyzonty i toruje drogę nowego typu rozwiązaniom.

Własność wspólna może pomóc nam w przezwyciężeniu kryzysu, ale potrzebuje systemowego wsparcia. Chcemy przyczynić się do tego, by dać głos temu, co wspólne.

Czym jest własność wspólna i czemu jest tak ważna?

Własność wspólna jest zróżnicowana. Stanowi ona podstawowy budulec i warunek naszego istnienia i społecznego bogactwa. W jej obręb wchodzi wiedza i woda, nasiona i programy komputerowe, dzieła kultury i atmosfera. To, co wspólne nie jest po prostu „rzeczą”. To dynamiczne systemy życia. Tworzą one społeczną tkankę wolnego społeczeństwa.

Własność wspólna nie jest ani indywidualna, ani niczyja. Rozmaite społeczności – od rodziny po społeczeństwo globalne – zawsze tworzą, podtrzymują, kultywują i redefiniują to, co wspólne. Gdy tak się nie dzieje, własność ta zanika, wraz z naszym osobistym i społecznym bezpieczeństwem. Własność wspólna umożliwia ludziom życie i rozwój. Jej zróżnicowanie pozwala na zabezpieczenie naszej przyszłości.

Własność wspólna jest podstawą wszelkiej aktywności ekonomicznej. Musi być zatem efektem tego, co robimy. Musimy stale odnawiać to, co wspólne, bowiem wszystko, co produkujemy, opiera się na odziedziczonej przez nas wiedzy, na zasobach naturalnych, jakie daje nam Ziemia, a także na współpracy z innymi obywatelkami i obywatelami. Działalność, znana jako „gospodarka” zakotwiczona jest w żywej tkance społecznej. Wyczerpywanie się surowców, porażki w edukacji, zbędne bariery dla kreatywności, a także słabe więzi społeczne obniżają poziom możliwości życiowych nas wszystkich. Bez żywotnej własności wspólnej niemożliwa jest jakakolwiek produkcja. Bez własności wspólnej firmy nie mogą zarabiać.

Własność wspólna jest często niszczona i znika z naszej świadomości. To, co wspólne jest zagrożone m.in. dlatego, że wiele jednostek rości sobie nieograniczone prawo do używania rzeczy. Tam jednak, gdzie prawo uczciwego korzystania z wody czy nasion zagrożone jest przez rachunek ekonomiczny bądź politykę rządu, gdzie zużycie zasobów zagraża podstawom naszego istnienia, gdzie trwa napór na przestrzeń publiczną, gdzie patentowanie oprogramowania ogranicza kreatywność i spowalnia postęp ekonomiczny, gdzie brak odpowiednich sieci społecznych – wszędzie tam zwiększa się poziom zależności i niepewności.

Ruch na rzecz tego, co wspólne

Istnieje dziś ruch, który przypomina nam o tym, co warte zachowania. Ruch, który dąży do odzyskania tego, co należy do nas, podkreśla ludzką godność i tworzy coś nowego. Ruch na rzecz tworzenia i ochrony wspólnej własności rozszerza horyzont tego, co możliwe.

To, co wspólne jest na nowo odkrywane i bronione. Ludzie na całym świecie bronią się przed atakami na podtrzymującą nas sieć życia. Występują przeciwko hydrologicznym i wydobywczym projektom, które niszczą życie i ziemię. Przeciwko marnotrawnej gospodarce, napędzającej zmiany klimatyczne. Przeciwko próbom zmiany edukacji i zdrowia w sektory nastawione na zysk. Przeciwko inżynierii dokonywanej na naszym dziedzictwie genetycznym i przesadnym restrykcjom ograniczającym nasz dostęp do kultury i wiedzy. Zwolennicy dobra wspólnego dążą jedynie do odzyskania tego, co do nich należy, niezależnie od tego, czy chodzi o odzyskanie kontroli nad dostępem do wody, o rdzenne wspólnoty chroniące swą ziemię w Amazonii czy o światowe ruchy na rzecz sprawiedliwości klimatycznej i otwartego internetu.

To, co wspólne jest na nowo tworzone i rozbudowywane. Niezliczone rzesze ludzi tworzą nowe rzeczy dla wszystkich oraz budują dla siebie obdarzone znaczeniem przestrzenie społeczne i fizyczne. Inwestują swój czas w społeczne ogrody, zrównoważone rolnictwo organiczne, w tworzenie międzygeneracyjnych przestrzeni do życia i pracy. Tworzą wolne oprogramowanie i wolną wiedzę, a także filmy, muzykę i obrazy przeznaczone do tego, by się nimi dzielić. Pojawia się zatem skarbiec wolnej, dostępnej dla wszystkich kultury. Jest on podtrzymywany i wzbogacany przez wiele osób, stając się równie niezbędny jak Wikipedia. Na całym świecie naukowcy i aktywiści, obywatele i politycy wspólnymi siłami rozwijają bujny i innowacyjny obszar wspólny.

To, co wspólne jest podtrzymywane i pielęgnowane. Ludzie rozwijają instytucje sąsiedzkie, dbają o place zabaw, prowadzą fundacje obywatelskie, tworzą i dzielą się opowieściami, kulturą i zbiorową pamięcią. Osobiście i bezpośrednio angażują się w tworzenie wspólnego bogactwa i domagają się od państwa, by spełniało swój obowiązek ochrony tego, co wspólne. Zyskują coś w zamian, bowiem życie w kulturze wspólnej własności polega na dawaniu i braniu. Kultura ta równo dzieli prawa i obowiązki. Przywiązanie do wspólnego bogactwa bierze się ze świadomości faktu, że obecny model ekonomiczny zagraża podstawom naszego życia, a przy tym jest niezdolny do dania nam głębszej satysfakcji. Zaangażowanie to wiąże się z naszym marzeniem o kreatywności i inspiracji. Wzmacniają je nasze pasje, pragnienie społecznej towarzyskości, a także wzajemna wrażliwość i empatia. Wszystko to opiera się na prostej idei: potrzebujemy uczyć się od siebie nawzajem i tworzyć wspaniałe rzeczy dla nich samych.

To, co wspólne inspiruje i łączy. Wzięcie go pod uwagę oznacza radykalną zmianę podejścia w naszym postrzeganiu rzeczywistości i działaniu. Własność wspólna opiera się na społecznościach, które samodzielnie ustalają swoje reguły i kultywują własne wartości i umiejętności. Opierając się na tych zawsze ewoluujących, opartych na konflikcie procesach, wspólnoty włączają się w szerszy obraz. W kulturze tego, co wspólne wkluczanie jest zawsze ważniejsze od wykluczania, współpraca od konkurencji, autonomia od kontroli. Odrzucając monopolizację informacji, bogactwa i władzy, dajemy szansę nieustannego rozwoju różnorodności. Przyroda jawi się jako wspólne dobro , które powinno być troskliwie pielęgnowane, nie zaś jako wiecznie dostępna własność do eksploatacji.

Żyć w kulturze tego, co wspólne to przyjąć założenie o współdzielonej, długofalowej odpowiedzialności zamiast kierowania się etyką dominacji. Kultura wspólnego dobra ceni sobie raczej uczciwość niż jednostronną optymalizację korzyści, raczej współzależność niż skrajny indywidualizm.

To, co wspólne, pozwala nam skonfrontować się z jedną z najważniejszych kwestii dotyczących sprawiedliwości społecznej w naszych czasach: nikt nie może czerpać ze wspólnego dobra więcej, niż w nie wkłada. Dotyczy to zarówno graczy rynkowych, jak i państwa. Ktokolwiek odnawia i rozszerza zasób tego, co wspólne, zamiast jedynie z niego korzystać, zasługuje na społeczne uznanie. W interesie tego i przyszłych pokoleń gracze rynkowi, państwo oraz każda i każdy z nas musi nastawić swoje zachowanie i myślenie na to, co wspólne. Wspólne dobro musi stać się podstawowym elementem jakiegokolwiek rachunku sukcesu – ekonomicznego, politycznego czy osobistego.

Ani ziemia niczyja, ani prywatny folwark

To, co wspólne nie polega jedynie na prawnej formie własności. Najbardziej liczy się to, czy i w jaki sposób prawa społeczności do korzystania z własności wspólnej są egzekwowane i zabezpieczane. Niemiecka Ustawa Zasadnicza (Art. 14, pkt 2) mówi: „Własność pociąga za sobą zobowiązania. Jej użytkowanie ma służyć również dobru publicznemu”. To konstytucyjne ograniczenie wyznacza granice akumulacji zasobów przez jednostki. Zasada ta pomaga nam w uzmysłowieniu sobie, że każda pojedyncza czynność ma również wpływ na zasoby należące do nas wszystkich. Kiedy dzwonię do kogoś, przekazuję swoją wiadomość przez ograniczone pole elektromagnetyczne. Mój samochód zanieczyszcza nasze wspólne powietrze. Moja praca może zawierać nowatorski pomysł, ale opieram się w niej na dziedzictwie kulturowym i dostępnym we wspólnej domenie zasobie wiedzy. Prawa użytkowania innych członkiń i członków wspólnoty są granicami indywidualnych praw użytkowania.

Dlatego w odniesieniu do wspólnego dobra nie ma miejsca na absolutne i wyłączne prawa własności prywatnej. Zasada ta stosuje się ta samo do dóbr materialnych i niematerialnych, niezależnie od tego, czy mają one charakter przyrodniczy, kulturowy czy społeczny. Musimy unikać zarówno ich nadmiernej eksploatacji, jak i niedostatecznego wykorzystania, np. dramatycznego przetrzebienia populacji ryb albo „osierocenia” pracy kreatywnej. Dlatego wszelka forma własności (będąca ze swej strony wytworem państwa) musi spełniać dwa kryteria:

  • korzystanie z tego, co wspólne musi respektować warunek, że pula dostępnych dla wszystkich zasobów nie będzie przez nie zniszczona bądź wyeksploatowana;
  • z dostępu i użycia współdzielonych zasobów nie można wykluczyć nikogo, kto ma do nich uprawnienie, a także osób, którym są one potrzebne do zaspokojenia podstawowych potrzeb.
  • Prawo dostępu i użytkowania trzeba zaprojektować tak, aby zapewnić utrzymanie i rozwój własności wspólnej. Takie są zasady sprawiedliwego uczestnictwa i zrównoważonego rozwoju.

    Co jest publiczne lub sfinansowane z publicznych pieniędzy, musi pozostać powszechnie dostępne. Chodzi np. o wyniki badań naukowych. Nie ma powodu, by przyznawać wydawcom i korporacjom farmaceutycznym nadmierne i wyłączne prawa autorskie i patentowe do treści wytworzonych dzięki badaniom finansowanym ze środków publicznych. Niestety prawo było często tworzone pod dyktando wielkiego biznesu, co sprawiło, że dostęp do czasopism naukowych jest ograniczone, a podstawowe lekarstwa nieprzyzwoicie drogie. Ruch na rzecz dobra wspólnego proponuje alternatywne rozwiązania. Dowodzą tego liczne projekty uczciwszych umów licencyjnych czy alternatywne modele zachęcania do pracy w nauce i kulturze.

    To, co wspólne pomaga nam przemyśleć na nowo dominującą koncepcję praw własności. Eksploatacja naszej wspólnej własności ma niebezpieczne konsekwencje dla większości żyjących dziś i w przyszłości ludzi. Dowodzą tego zjawiska takie jak zmiany klimatu czy wyczerpywanie się wielu zasobów naturalnych. A także sektor finansowy, dla którego egoistyczne dążenie do zysku stało się celem samym w sobie, ze szkodą dla społeczeństwa. Na naszą jakość życia szkodliwie wpływa również nadmierna komercjalizacja wiedzy i ograniczanie jej dostępności. Nasze dziedzictwo kulturowe staje się w takiej sytuacji zbiorem pozbawionych życia towarów, a przestrzeń publiczna zostaje zdominowana przez reklamę.

    To, co wspólne jest podstawą życia, w podwójnym znaczeniu. Bez wspólnego dobra, jakim jest przyroda, nie ma przeżycia. Bez wspólnego dobra, jakim jest kultura, nie ma ludzkiego rozwoju. Te kwestie dotykają każdego i każdej z nas. Nawet biznes potrzebuje tego, co wspólne, by zarabiać pieniądze dziś i jutro. Wszyscy potrzebujemy własności wspólnej, by przetrwać i rozwijać się. To podstawowe założenie, pokazujące, dlaczego prawo użytkowania tej własności przez ludzi musi zawsze mieć pierwszeństwo wobec praw własności korporacji. Państwa ma obowiązek ochrony własności wspólnej, z którego nie może zrezygnować. Nie oznacza to, że państwo zawsze musi być najlepszym opiekunem naszych interesów. Wyzwanie polega na tym, by to same użytkowniczki i użytkownicy stworzyli ramy instytucjonalne i formy organizacyjne, jak również innowacyjne zasady dostępu i użytkowania, by ochronić wspólną własność. Musi powstać własny sektor społeczności, poza dziedziną rynku i państwa, służący dobru publicznemu na swój własny sposób.

    W stronę społeczeństwa przyjaznego wspólnej własności

    Tak jak różne są wspólne dobra i różni są ludzie, tak też różne są formy organizacyjne społeczności użytkowników. Napotykamy je wszędzie i mają one wiele twarzy: grupy samoorganizacji, organizacje społeczeństwa obywatelskiego, prywatne agencje i sieci, kooperatywy czy organizacje opiekuńcze, małe wspólnoty sąsiedzkie i międzynarodowy ruch wolnego oprogramowania… Reguły i etyka każdej własności wspólnej wywodzą się z potrzeb i działań podejmowanych przez bezpośrednio zaangażowanych ludzi. Ktokolwiek ma udział w jakimś wspólnym dobru, musi uczestniczyć w debacie i wdrażaniu tych reguł.

    Osoby działające na rzecz własności wspólnej nie skupiają się wokół jednego, lecz wielu ośrodków. Potrzebujemy ich na poziomie lokalnym, regionalnym i globalnym. W obrębie dobrze zorganizowanych społeczności konflikty mogą być rozwiązywane bezpośrednio. Jednak globalne dobro wspólne stanowi niemal nierozwiązywalne wyzwanie. Czy jest bowiem jakieś miejsce, gdzie „społeczność światowa” faktycznie spotyka się i postrzega się jako taka? Jak osiągnąć zgodę w kwestii zrównoważonego użytkowania wspólnych zasobów? Im bardziej złożony system, tym ważniejsze staje się stworzenie przejrzystych ram instytucjonalnych dla rozważnego zarządzania tym, co wspólne. Jeśli rządom uda się to osiągnąć i chronić własność wspólnotową, wtedy ich działania zyskają społeczne wsparcie.

    Wspólna własność potrzebuje nie tylko reguł. Musimy zdać sobie sprawę, że reguły wymagają również odpowiedniego wdrożenia. Własność wspólna kieruje się specyficznym etosem, jak również dążeniem do zdobywania i przekazywania innym niezliczonych umiejętności. Nasze społeczeństwo powinno docenić specjalne zdolności i wartości, które umożliwiają dobre działanie tego, co wspólne. Kultura tego, co wspólne obdarza publicznym uznaniem każdą inicjatywę czy projekt, służący wzmocnieniu wspólnego dobra, dostarczając aktywnej pomocy finansowej i instytucjonalnej.

    Konflikty są elementem różnorodności i stałego procesu odnawiania się tego, co wspólne. Poza zasadą rządów prawa, własność wspólna w przyszłości wymagać będzie innowacyjnych struktur instytucjonalnych, ciał rozjemczych i mediacyjnych, sieci i interdyscyplinarnych opiekunek tego, co wspólne. Instytucje te będą stale rekonstruowane w oparciu o ludzkie potrzeby i konflikty. Każda z nich ma wspólny cel – podniesienie silnego głosu na rzecz tego, co wspólne!

    Świadomość tego, co wspólne oznacza uprzytomnienie sobie naszych warunków życia i badanie wszystkich poziomów, na których nasza produktywność i dobrobyt czerpią bezpośrednio z wspólnego dobra. Wymaga ona fundamentalnej zmiany w sposobie myślenia o podstawach społeczeństwa. Chodzi o używanie, dzielenie się i pomnażanie naszego wspólnego dobra w wolny i autonomiczny sposób. Wyzwanie to wymaga wiele pracy, ale jest również wspaniałym źródłem osobistej satysfakcji i poczucia spełnienia.

    Nasze społeczeństwo potrzebuje szerokiej debaty i światowego ruchu na rzecz tego, co wspólne. Natychmiast!

     

    Frank Augsten, Petra Buhr, Hans-Joachim Döring, Ulrich Duchrow, Fritjof Finkbeiner, Lili Fuhr, Andrea Goetzke, Franz-Theo Gottwald, Jörg Haas, Benedikt Härlin, Hermann Graf Hatzfeldt, Silke Helfrich, Kathrin Henneberger, Gregor Kaiser, Wolfgang Kessler, Rainer Kuhlen, Julio Lambing, Berthold Lange, Bernd Lutterbeck, Annette Mühlberg, Rainer Rehak, Wolfgang Sachs, Jill Scherneck, Christoph Schlee, Christian Siefkes, Malte Spitz, Ulrich Steinvorth, Antje Tönnis, Barbara Unmüßig

    Manifest przygotowany przez dwadzieścioro dziewięcioro autorów, po raz pierwszy opublikowany po niemiecku na CommonsBlog. Okazją do stworzenia manifestu był interdyscyplinarny salon polityczny Fundacji im. Heinricha Bölla „Time for commons“ (2008/2009). Tekst opublikowany na licencji CC-BY-SA. Gorąco zachęcamy do kopiowania, linkowania i twórczego przetwarzania tego manifestu! Na polski przełożył Bartłomiej Kozek na podstawie angielskiego tłumaczenia Michelle Thorne, Silke Helfrich i Davida Bolliera.

    Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.