Zieloni, czytajcie Marksa!
Świat znów dyskutuje o nierównościach. Książka francuskiego ekonomisty Thomasa Piketty’ego „Kapitał w XXI wieku” sprawiła, że temat znów znalazł się na tapecie. To dobra wiadomość. Zielone i lewicowe partie rozpływają się w zachwytach nad tą książką. Niewiele jest jednak pomysłów na to, jak ukrócić nierówności u ich źródła. Aby to uczynić, potrzebujemy idei z zupełnie innego świata.
Większość lewicowych partii w dzisiejszej Europie albo za bardzo pogodziła się z rzeczywistością, albo zbyt kurczowo trzyma się znikającego już świata, by samodzielnie wypracować taką ideę. Imponujący zbiór danych empirycznych zgromadzonych przez Piketty’ego też za bardzo w tym nie pomaga.
Tym, czego potrzebujemy, jest głębsza analiza okoliczności, w których żyjemy. Pora na odnowę lewicowego myślenia. W tym celu najlepiej wrócić do źródeł: dzieła Karola Marksa. Zielone i lewicowe partie muszą ponownie zinterpretować obecny porządek ekonomiczno-polityczny, jeśli naprawdę chcą go zmienić. Dobrze by było zatem ponownie odczytać Marksowski „Kapitał”. Ćwierć wieku po upadku muru berlińskiego powinno być możliwe świeże spojrzenie na dzieło Marksa, bez wikłania go w geopolityczne i ideologiczne potyczki zimnej wojny.
W sukurs zielonym politykom i polityczkom może przyjść nowa generacja europejskich ekonomistek i filozofów, używających dziś Marksa do rozwikłania logiki dzisiejszej globalnej gospodarki. Trochę czasu może minąć, nim przyzwyczaimy się do tego, żeby słów takich jak „kapitalizm” używać nie jako politycznego emblematu, lecz po prostu naukowego pojęcia, opisującego porządek gospodarczy, w którym kapitał jest naczelną zasadą organizacji: wszelka wartość wyraża się w pieniądzu bądź w ten czy inny sposób się do niego odnosi.
Marks klarownie wyjaśnił, że kapitalizm może przetrwać jedynie wówczas, gdy gospodarka nieustannie rośnie. Znajdujemy coraz nowe metody, by to umożliwić, takie jak handel produktami finansowymi, w oderwaniu od rzeczywistej produkcji. To była jedna z przyczyn rozpoczętego w 2008 r. kryzysu, z którego wciąż nie możemy się wydobyć.
Marks był jednym z pierwszych, którzy wniknęli w naturę kryzysów w kapitalizmie, a jego spostrzeżenia pozostają aktualne. Przyjrzyjmy się na przykład jego słynnej teorii „fetyszyzmu towarowego”. Zgodnie z tą teorią relacja między pracownikami a kapitalistami leżąca u źródeł powstania danego produktu wydaje się być obiektywną właściwością tegoż produktu. Dobra wytworzone w ramach relacji społecznych mylnie jawią się jako naturalne i obiektywne. Weźmy choćby przemysł odzieżowy. Doskonale wiemy, ile para dżinsów kosztuje i gdzie ją można najtaniej kupić. Jak wielu jest jednak świadomych tego, kto wytworzył ich nowe dżinsy, i w jakich warunkach ten ktoś pracował?
To samo tyczy się gospodarki jako całości. Wydaje się czymś obiektywnym i niezmiennym, czymś, co po prostu istnieje, stanowiąc jeden z głównych czynników określających ramy naszego życia. Marks pomaga nam zrozumieć, że gospodarka jest tak naprawdę wytworem człowieka. Stała się tym, czy jest, pod wpływem historycznych okoliczności, a zartem i w przyszłości będzie się zmieniać.
Już to byłoby dostatecznym powodem, by zielone i lewicowe partie czytały Marksa. Marks przypomina, że obecny porządek może i musi się zmienić, tak więc nie powinniśmy postrzegać go jako naturalnego systemu, do którego musimy się dostosować. Czytając Marksa, znajdujemy energię i odwagę niezbędne, aby wyobrazić sobie świat inny niż ten, w którym rzadzą pieniądze, wzrost i gospodarka miotająca się od kryzysu do kryzysu.
Artykuł Green and Left-wing parties should re-read Marx przedrukowujemy za „Zielonym Magazynem Europejskim” (Green European Journal). Pierwotnie ukazał się po niderlandzku w internetowym wydaniu gazety „De Volkskrant” i na stronie kwartalnika „De Helling” wydawanego przez fundację polityczną holenderskiej Zielonej Lewicy.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.