Wyobraź sobie… świat bez żywności
„Każdy 10% wzrost globalnych cen żywności jest równoznaczny ze 100% wzrostem antyrządowych wystąpień” – czytamy w jednym z ostatnich raportów Międzynarodowego Funduszu Walutowego. A zatem rewolucja? Ba! Nawet nie jedna, a kilka rewolucji. Przede wszystkim rewolucja w naszych wyobrażeniach o świecie, w którym żyjemy: zasoby planety kurczą się w zastraszającym tempie. Rewolucja w podziale na bogatą Północ i biedne Południe. Wynikające w dużej mierze ze zmian klimatu klęski żywiołowe pustoszące wiele krajów globalnej Północy w niedalekiej przyszłości doprowadzą do sytuacji, w której dostęp do podstawowych artykułów spożywczych będzie utrudniony. To pociągnie za sobą kolejne rewolucje, np. rewolucję w subwencjach rolniczych i pomocy humanitarnej. Na scenie pojawi się więcej aktorów, którzy będą wyciągać rękę po pomoc, choć jeszcze niedawno sami tej pomocy udzielali.
Kwestia żywnościowa była jednym z głównych czynników rewolucji egipskiej z 2011 r.: aż 60% mieszkańców Egiptu na zakup żywności przeznacza ok. 70% dochodów (dla porównania w Europie jest to nadal mniej niż 20%). Choć zapewne nie słyszeliście o tym w telewizji.
Między 2002 a 2008 r. światowe ceny żywności wzrosły łącznie o 140%, za wzrostem cen podążał wzrost liczby głodujących. Według szacunków ONZ w r. 2011 liczba głodujących na świecie przekroczyła miliard. Ów miliard jest wciąż za słaby, aby wzniecić skuteczną rewolucję światową, która w końcu wpłynie na zmianę polityki w parlamentach, międzynarodowych korporacjach i bankach. Ten chronicznie niedożywiony miliard nie ma ani siły, aby walczyć o swoje prawa, ani często świadomości, że zmiana losu jest możliwa.
Międzynarodowe organizacje niosące pomoc humanitarną od lat ostrzegają przed grożącym światu kryzysem żywnościowym. Jeśli prześledzić nagłówki agencyjnych newsów, można odnieść wrażenie, że tkwimy w permanentnym kryzysie, pobudzanym jedynie przez pojawiające się co chwilę w innym regionie kuli ziemskiej katastrofy naturalne. Aby dziś dokonać zmian, trzeba będzie niemałego wysiłku i energii, bowiem skala wyzwań jest bezprecedensowa. Nienowe już dziś hasła, jak zrównoważony rozwój, suwerenność żywnościowa czy sprawiedliwy handel wciąż pozostają jakby mrzonką pasjonatów, a każdego dnia 25 tys. osób umiera z głodu, niedożywienia i powikłań z nimi związanych.
Pojęcie „suwerenności żywnościowej” pojawiło się w trakcie Światowego Szczytu Żywności FAO w 1996 r., zaproponowane przez sieć organizacji rolniczych Via Campesina. Chodzi o prawo poszczególnych państw lub grup państw do prowadzenia polityki w zakresie rolnictwa i żywności, jak najlepiej dostosowanej do potrzeb miejscowej ludności, ale też niemającej negatywnego wpływu na mieszkańców innych krajów. Suwerenność żywnościowa stawia na rolnictwo rodzinne, na ekologiczne metody produkcji i na sprawiedliwy podział jej środków.
Banalne? Dlaczego więc tak trudne w realizacji?
Światowe zjawisko głodu nie jest wywołane brakiem żywności. Żywności nam pod dostatkiem, ba, wciąż produkujemy więcej, niż nam potrzeba. Problemem jest brak dostępu do żywności: niesprawiedliwa dystrybucja żywności, niesprawiedliwy podział ziemi, niekorzystna dla rolników organizacja rynków rolnych, niesprawiedliwe subwencje rolnicze. Oraz fakt, że 40% produkowanej żywności marnujemy. Czy nie jest skandalem to, że największą grupę wśród głodujących stanowią właśnie wytwórcy żywności, w tym rolnicy?
Wystarczy poszukać w zasobach światowego internetu, aby dotrzeć do kolejnych szokujących informacji:
Przykro mi, to nie są cytaty z thrillera politycznego. To tylko krótki wypis z otaczającej nas rzeczywistości. Świat oszalał. Smacznego!
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.