Szkoła powinna dawać szanse na lepsze życie
Samorząd nie może zrzec się swoich obowiązków, przekazując działalność oświatową w ręce spółek prawa handlowego. Ze Sławomirem Broniarzem, prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego, rozmawia Bartłomiej Kozek.
Bartłomiej Kozek: Po wakacjach pracę ma stracić 7 tysięcy nauczycieli. To nieuchronna konsekwencja niżu demograficznego czy raczej skutek decyzji politycznych?
Sławomir Broniarz: Sytuacja, z którą teraz mamy do czynienia, wynika poniekąd z zaniechania polityków, bo przecież o tym, że zbliża się niż demograficzny, wiadomo od dawna. To druga kadencja tego rządu, a dopiero kilka dni temu ministerstwo edukacji ogłosiło, że zamierza uruchomić program wsparcia dla zwalnianych nauczycieli. Taki program powinien być już na etapie realizacji, a nie planowania.
BK: Kto odpowiada za zwolnienia nauczycieli: samorządy, które zamykają szkoły czy rząd, który skąpi na oświatę? A może Karta Nauczyciela?
SB: Niż demograficzny jest bezlitosny dla nauczycieli. Uczniów jest mniej, ale paradoksalnie, klasy nie pustoszeją. Jest wręcz przeciwnie, bo w wielu szkołach samorządy zagęszczają liczebność oddziałów. Powodem są oszczędności. A naszym zdaniem niż demograficzny może mieć też dobre strony: namawiamy samorządy i ministerstwo edukacji do zmniejszenia liczby uczniów w klasie oraz do wydłużenia opieki na świetlicy. To rozwiązanie projakościowe, poprawiające jakość nauczania, ale i warunki pracy. Natomiast Karta Nauczyciela stanowi element stabilizacji zawodowej.
BK: Kartę Nauczyciela obwinia się za wszelkie zło polskiego systemu edukacyjnego i od dawna wieszczy konieczność jej likwidacji. Czy rzeczywiście pogrzebią ją rosnące koszty dla samorządów? Czy kraje, które chwalą się lepszymi od Polski osiągnięciami w dziedzinie edukacji, np. Finlandia, traktują nauczycieli jak każdą inną grupę zawodową?
SB: W większości krajów nauczyciele objęci są specjalnymi uregulowaniami prawnymi. Taka jest po prostu specyfika tego zawodu! Na przykład we Francji urlop nauczyciela odpowiada okresowi trwania wakacji szkolnych. I też jest pełnopłatny, to znaczy nauczyciel otrzymuje podstawowe wynagrodzenie oraz wszystkie przysługujące mu dodatki. Większość krajów europejskich określa także w specjalnych ustawach pensum, czyli liczbę godzin dydaktycznych, a tylko trzy kraje tego nie robią – Szwecja, Holandia i Anglia. Życzyłbym natomiast polskim nauczycielom, by mieli taki status, jak ich fińscy koledzy i koleżanki. W Finlandii zawód nauczyciela cieszy się ogromnym prestiżem społecznym i należy do grupy najlepiej opłacanych profesji. Zapominamy, że Karta Nauczyciela określa nie tylko prawa, ale i obowiązki pedagogów. I kiedy samorządy mówią o niej wyłącznie w kontekście kosztów, my podkreślamy, że również dzięki tej ustawie polscy uczniowie wypadają coraz lepiej w międzynarodowych badaniach umiejętności. Karta ma swoje dobre strony!
BK: Czy związki zawodowe robią coś, żeby powstrzymać falę zwolnień?
SB: Oczywiście. Przypomnę tylko, że na początku roku mówiło się, że zwolnienia mogą dotyczyć kilkunastu tysięcy nauczycieli. Od wielu miesięcy członkowie ZNP starają się zachować jak najwięcej miejsc pracy w oświacie i nie dopuścić do zwolnień. Bronimy pracowników przed wypowiedzeniem, proponując różne rozwiązania dotyczące zatrudniania nauczycieli w pełnym, a także w niepełnym wymiarze czasu pracy. Namawiamy pedagogów do solidarności zawodowej i „podzielenia się” godzinami, a dyrektorów do rezygnacji z przydzielania godzin ponadwymiarowych, by zapewnić pełne zatrudnienie większej liczbie pracowników. Pomagamy w poszukiwaniu pracy, choć to nie jest proste, bo oferty pracy w szkolnictwie można zliczyć na przysłowiowych palcach jednej ręki. Związkowcy w tym zakresie współpracują z samorządowcami, a także z lokalnymi instytucjami zajmującymi się problematyką zatrudnienia i przeciwdziałania bezrobociu. Od lat, m.in. w „Pakcie dla edukacji”, proponujemy także rozwiązania w skali makro jak np. utworzenie ogólnopolskiego programu wspierania nauczycieli zwalnianych lub zagrożonych utratą pracy. Zaproponowaliśmy, by część zadań związanych z szeroko rozumianymi usługami społecznymi mogli wykonywać nauczyciele, np. jako asystenci rodziny.
BK: Nie wszędzie szkoły się zamyka. W niektórych miastach ich prowadzenie przejmują spółki komunalne. Jak to oceniacie?
SB: Negatywnie, bo takie działanie samorządów ma tylko jeden cel: oszczędności. Gmina wyzbywa się odpowiedzialności za edukację na swoim terenie, a to moim zdaniem, kłóci się z ideą samorządności i tak popularnymi dziś „potrzebami lokalnej społeczności”. Poza tym jest to niezgodne z prawem. Mówiliśmy o tym od początku! Dopiero teraz, po roku naszych protestów w sprawie Cieszanowa, ministerstwo orzekło, że spółka komunalna należąca do samorządu nie może prowadzić szkoły. Mamy czarno na białym: działalność oświatowa nie może być rozumiana jako działalność gospodarcza, a samorząd nie może zrzec się swoich obowiązków, przekazując działalność oświatową w ręce powoływanych przez siebie spółek prawa handlowego. Prawo nie zezwala na przekazanie szkoły publicznej do prowadzenia spółce powołanej przez gminę!
BK: Spotyka się czasem narzekania na poziom przygotowania nauczycieli. Z drugiej strony nauczyciele skarżą się na uciążliwą biurokrację i mnóstwo papierów, które muszą zgromadzić w ramach awansu zawodowego. Czy obecny system kształcenia i awansu nauczycieli jest zasadniczo dobry, czy należałoby go zmienić?
SB: Nauczycieli nic tak nie frustruje, jak stosy papierów do wypełnienia. Niestety, ten stos rośnie z każdą nową reformą edukacji, a te są nieustannie wprowadzane od 1999 r. Do awansu zawodowego mamy wiele zastrzeżeń, ale trudno obwiniać nauczycieli, że wykorzystują ścieżkę, którą przecież ktoś tak a nie inaczej skonstruował. Niepokoją nas natomiast zmiany przygotowywane przez resort edukacji w tym zakresie. Mianowicie MEN proponuje, by postępowanie kwalifikacyjne odbywało się na poziomie organu prowadzącego szkoły. Czyli to samorząd miałby decydować o tym, czy nauczyciel awansuje. Niestety, obawiamy się, że nie zawsze może kierować się przesłankami merytorycznymi. Decydujące mogą okazać się te finansowe: bo nauczyciel mianowany zarabia mniej niż dyplomowany.
BK: W ostatnich latach polskie szkoły w coraz mniejszym stopniu zdają się pełnić funkcje pozaedukacyjne – znikają z nich pielęgniarki, dentyści, prywatyzowane są stołówki. W jaki sposób proces ten wpływa na utrwalanie się już od najmłodszych lat nierówności społecznych i w jaki sposób mu przeciwdziałać?
SB: Od wielu lat polityka cięć w oświacie uderza w najmłodszych, a podział na lepszych i gorszych jest coraz bardziej widoczny. Dostrzegają go sami uczniowie, rozpoznając, kto do jakiej grupy należy. Dlatego tak bardzo – oprócz kampanii edukacyjnych, programów i zwykłej codziennej rozmowy na lekcjach wychowawczych o równości i współpracy – są potrzebne nie selektywne, ale powszechne świadczenia, jak np. stypendia, opieka medyczna i stomatologiczna w szkołach podstawowych. Niepokojące jest to, co się dzieje w ostatnim czasie ze szkolnymi stołówkami, kiedy coraz więcej tych placówek jest likwidowanych po to, by na ich miejsce wprowadzić catering. Jakość takiego wyżywienia jest na ogół gorsza, a ceny wyższe. Pracownicy stołówek tracą pracę, a uczniowie, którzy z przyczyn formalnych nie zakwalifikowali się na darmowe posiłki, możliwość otrzymania obiadu, który wyda zaprzyjaźniona kucharka. W takim modelu szkoła przestaje być wspólnotą, na rzecz której pracuje cała społeczność, a staje się kontrahentem, zamawiającym usługi na zewnątrz.
BK: W jaki sposób możemy przejść od niezbyt różowej teraźniejszości do szkoły i systemu edukacyjnego naszych marzeń? W jaki sposób – przy ograniczonych środkach – budować bardziej egalitarną szkołę, przygotowującą dzieci i młodzież do wyzwań współczesności?
SB: Musimy szczególną opieką otaczać publiczne szkoły samorządowe, budować nowe publiczne przedszkola i żłobki. Niestety to, że szkoła ma być prowadzona przez samorząd, przestaje być dziś oczywiste. Kładę też nacisk na publiczne, czyli dostępne dla wszystkich, niezależnie od tego, czy urodziłem się w „pogórniczym” Bytomiu czy na warszawskim Żoliborzu. Takie, gdzie w jednej ławce spotka się syn pracownika supermarketu z synem menadżera. Znam wielu absolwentów prywatnych szkół, którzy dopiero na studiach odkrywają, że są ludzie mniej zamożni. Dowiadują się o tym, kiedy okazuje się, że ich kolegów nie stać na drogie wakacje za granicą. Ale szkołę egalitarną trzeba także budować w oparciu o jakość kształcenia. I to jest zadanie dla nauczycieli i nauczycielek.
BK: Jeśli już mamy budować szkołę marzeń, to skąd mamy czerpać wzorce – z systemów edukacyjnych innych krajów, a może naszych własnych tradycji i doświadczeń? Jakie doświadczenia spoza Polski warto przenieść na nasz grunt i jak sprawić, by działały one dobrze w naszym kontekście społecznym i kulturowym?
SB: Współpracujemy z wieloma oświatowymi związkami zawodowymi, bo ZNP należy do Międzynarodówki Edukacyjnej (Education International). Na jej forum wymieniamy się opiniami i pomysłami. Lada chwila rozpocznie się wielka kampania EI w obronie publicznej edukacji, bo niestety w wielu krajach – niezależnie od dzielących nas różnic kulturowych i społecznych – oświata pada ofiarą kryzysu i cięć budżetowych. Tymczasem na ostatnim seminarium EI zgodziliśmy się co do tego, że dobra edukacja jest nie tylko podstawą rozwoju, ale także oparciem dla sprawiedliwego i równego społeczeństwa. Dlatego 5 października, w Międzynarodowym Dniu Nauczycieli, ruszy projekt „Mobilizacja dla Edukacji Publicznej Wysokiej Jakości”. Będziemy mówić o „dobrych rzeczach”, niezbędnych do zbudowania szkoły marzeń – quality teaching, quality tools, quality environment. Dla mnie szkoła marzeń to szkoła, która daje wszystkim szanse na lepsze życie.
BK: Kto może być sojusznikiem nauczycielek i nauczycieli w tworzeniu takiej lepszej szkoły?
SB: Przede wszystkim rodzice, którzy naturalnie są najbardziej zainteresowani edukacją. Ubolewam nad faktem, że nie udało się ich przekonać do korzyści wynikających z obniżenia wieku obowiązku szkolnego. Energia wielu rodziców – szczególnie tych działających w ramach akcji Ratuj Maluchy – została skierowana przeciw szkole. Żałuję, że zamiast razem zastanawiać się nad tym, jaka powinna być edukacja przyszłych pokoleń, niektórzy rodzice angażują się do walki z sześciolatkami.
BK: Dziękuję za rozmowę.
7 września 2013 r. odbędzie się w Warszawie Kongres Europa Społeczna, współorganizowany przez Partię Zieloni, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych oraz Związek Nauczycielstwa Polskiego. Więcej informacji i rejestracja: www.europa-spoleczna.pl
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.