Milczenie królików
Zaproponowany przez PiS projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt wywołał skrajne emocje. Organizacje prozwierzęce oraz „miłośnicy zwierząt” podeszli do tematu entuzjastycznie. Lobby futrzarskie i rolnicy poczerwienieli z wściekłości. Lubimy skrajności. Dla nas, ludzi, wszystko musi być czarne albo białe. Dobre lub złe.
Przy okazji debaty nad zaproponowanym projektem zapytano mnie przewrotnie: jak myślisz, co o tym projekcie myślą króliki?
Stajnia Augiasza
Małgorzata Tracz, przewodnicząca Partii Zieloni, podsumowała projekt jako „idący w dobrym kierunku”. Rzeczywiście tak jest. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem, że PiS szykuje nowelizację ustawy o ochronie zwierząt, zamarłem. Spodziewałem się przepisów ograniczających działalność organizacji pozarządowych i absurdalnych pomysłów na reorganizację schronisk. Tymczasem do Sejmu trafia projekt, który… I tu zaczynają się komplikacje. Chciałbym napisać, że zakazuje chowu zwierząt na futra, ale muszę uzupełnić, że z zakazu wyłączono hodowlę królików. Dodałbym, że zabroniono wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Owszem, ale przy okazji rozdano wysokie odszkodowania ludziom, którzy przez lata zarabiali na cierpieniu zwierząt. To projekt, który mógłby rozwiązać problem schronisk – wprost przekazuje gminom zarówno obowiązek jak i odpowiedzialność za jego wykonanie w tym zakresie. Ale nikt nie wziął pod uwagę, że powstanie ponad 3000 niedofinansowanych, marnej jakości schronisk gminnych, ponieważ w projekcie nie wskazano źródeł dodatkowego finansowania tego rozwiązania. Wspomniano jedynie o „pewnych” kosztach, jakie samorządy poniosą przy okazji reformy.
I tak wygląda cały projekt. Zaproponowane zmiany są bardzo dobre, ale już widać, że na etapie ich realizacji pojawi się jakiś absurdalny, zły element, który zupełnie wypaczy stojącą za nim ideę. Jak w przypadku zakazu trzymania psa na uwięzi: projektodawca usunął część dotychczasowego przepisu, który mówił o maksymalnie 12 godzinach na uwięzi w ciągu doby i zamienił na termin „tymczasowo”. Jaki będzie efekt takiej zamiany?
Gdybym dziś nagrał psa przywiązanego na łańcuchu przez 12 godzin i jedną minutę, mógłbym wykazać, że złamano przepisy. Po nowelizacji opiekun psa może powiedzieć, że choć dla mnie „tymczasowo” oznacza godzinę, dla niego to miesiąc. I nic nie będę mógł zrobić.
Sądzę jednak, że króliki nie są tym wszystkim zainteresowane. A to właśnie one są największą ofiarą reformy.
Zabawa w Boga
Króliki wyłączono z zakazu chowu zwierząt na futra. Tak po prostu. Vacatio legis wydaje się rozsądnie krótkie – na zamknięcie ferm przewidziano zaledwie rok. Zakazuje się hodowli zwierząt futerkowych. Ale króliki pominięto.
Nie przepadam za królikami. Opiekowałem się kiedyś jednym – sikał pod biurko, załatwiał się, gdzie popadnie i gryzł jak opętany. Ale nie życzę w związku z tym królikom śmierci! Zacząłem więc słuchać i dowiedziałem się, że objęcie nowelizacją również królików byłoby bez sensu, bo UE pracuje nad zakazem chowu klatkowego i lepiej poczekać na tę regulację. Oraz, że w Polsce mamy 30 tysięcy gospodarstw, które hodują króliki i ciężko stwierdzić, które zwierzęta przeznaczone są na mięso, a które na futra. A poza tym, króliki to nie drapieżniki i lepiej znoszą niewolę w klatce.
Ludzie to uwielbiają. Bawią się Boga i władcę, który daje i zabiera. To MY decydujemy, które zwierzę ma prawo nie być trzymane w klatce i obdzierane ze skóry, a które nie. Możemy tak działać – bo co niby zrobią nam króliki?
Czyste lenistwo autorów projektu, którym nie chciało się usiąść i spokojnie pomyśleć nad rozwiązaniem, jest wystarczającym powodem, żeby dla zysku zabijać tysiące niewinnych stworzeń.
Pozorny progres
Przykład królików pokazuje, jak wciąż daleko jesteśmy od tak często przytaczanych „praw zwierząt”. Jak bardzo ludzie powołujący się na „ochronę praw zwierząt” nie mają pojęcia, o czym mówią. Gdybyśmy choć w części na poważnie myśleli o prawach zwierząt, nikt nie śmiałby wyłączać królików z zakazu chowu na futra. Zastanawiałby się raczej, jak przekonać ludzi do nie zabijania zwierząt w ogóle.
Tymczasem wciąż znajdujemy się w miejscu, w którym to człowiek – arbitralnie i często bezmyślnie – decyduje o życiu i śmierci, o losie zwierzęcia. Nie rozważa zlikwidowania łańcucha przy budzie, bo to kłopot dla właściciela. Nie myśli o wprowadzeniu zakazu transportu zwierząt na duże odległości, bo to zabije biznes. Nawet, gdy zakazuje wykorzystywania zwierząt w cyrkach, to wciąż pozwala na ich „pokazywanie”, a cyrkowcom oferuje odszkodowania.
Prawa zwierząt to przede wszystkim ich prawna podmiotowość. To uznanie, że są podmiotem praw. Dziś nie ma o tym mowy. Pokazuje to projekt ustawy, która tak bardzo ucieszyła wszystkich „zwierzolubów”.
Wiedzcie zatem, że żadne prawa zwierząt nie są w tym projekcie realizowane. To wciąż tylko człowiek arbitralnie wskazuje, jaką prawną ochronę zwierzętom przydzieli. Nie ma miejsca dla praw zwierząt w antropocentrycznej perspektywie. Dopóki człowiek nie nauczy się, że nie jest pępkiem świata, nie będzie żadnych praw dla zwierząt. Będą wyłącznie rozdawane przez nas przywileje.
Króliki najlepiej o tym wiedzą. Kiedy więc następnym razem ktokolwiek będzie chciał użyć hasła „prawa zwierząt”, niech pomyśli o królikach i ugryzie się w język.
Tym artykułem zaczynamy cykl: „Przepisy zwierzęce” – komentarze do rzeczywistości prawnej ochronie zwierząt.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.