Kręte ścieżki celtyckiego tygrysa (część II)
Jak to się stało, że niegdyś kwitnąca irlandzka gospodarka popadła w tarapaty? Druga część rozmowy o polityce gospodarczej Irlandii i jej skutkach.
Czytaj też pierwszą część wywiadu
Bartłomiej Kozek: Irlandia w ostatnich latach przeszła przesz szereg cięć budżetowych. Które z nich miały największy wpływ na jakość życia w kraju?
Michelle Murphy: Decyzja o tym, jak duży udział w procesie naprawczym będą miały cięcia wydatków publicznych i podwyżki podatków. Decyzja, by na każde euro w podwyżce opodatkowania przypadały dwa euro cięć, oznaczała że najbiedniejsze 10% gospodarstw domowych straciło 12,2% swojego dochodu rozporządzalnego (tj. po odjęciu podatków i otrzymaniu świadczeń socjalnych), podczas gdy najbogatsze 10% – niemal 15%. Tak duże straty w budżetach najuboższych są świadectwem kiepskich wyborów politycznych, dokonywanych przez ówczesny rząd.
Decyzja o tym, by cięcia wydatków traktowane były bardziej priorytetowo niż podwyżki podatków, sprawiła, że usługi publiczne są dziś w Irlandii pod dużą presją, a osoby z niepełnosprawnościami, starsze, dzieci czy bezrobotni zostali nieproporcjonalnie dotknięci tą polityką. W tym samym czasie sektor korporacyjny właściwie nie pomógł w procesie odbudowy irlandzkiej gospodarki, co powoduje pewien dyskomfort, gdy pamięta się o roli sektora finansowego w rozpętaniu tego kryzysu. Nie spowodowały go przecież osoby o najniższych dochodach – a to one zmuszone zostały do poniesienia jego kosztów.
BK: Jaka była rola instytucji europejskich w trakcie spowolnienia gospodarczego? Jak oceniasz ich działania względem Irlandii? Czy nadal obwiniane są one za pogorszenie warunków życia i demontaż państwa dobrobytu?
MM: Program cięć i zaciskania pasa został narzucony przez Trojkę – Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny (EBC) oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Uzasadniały swoje podejście tym, że ich zdaniem rządy państw członkowskich prowadziły luźną politykę budżetową i bezmyślnie się zadłużały. Dane nie potwierdzają jednak tych twierdzeń. Cięcia były wymuszane fałszywymi przesłankami i utrudniły wychodzenie gospodarki na prostą. Etycznie niedopuszczalne jest to, że ich ciężar padł przede wszystkim na osoby biedne i najbardziej narażone na ubóstwo.
Finanse publiczne państw członkowskich UE (z wyjątkiem Grecji) do 2008 r. trzymały się w ryzach kryteriów konwergencji Paktu Stabilności i Wzrostu. W 2007 r. średnia deficytów budżetowych 27 państw członkowskich wynosiła 0,9% PKB – znacznie mniej niż maksymalny limit 3%. Pozycja fiskalna Hiszpanii czy Irlandii drastycznie pogorszyła się w 20 08 r.z powodu pęknięcia bańki w sektorze nieruchomości, nadymanej przez słabe regulacje sektora bankowego oraz niezrównoważony rozwój budownictwa komercyjnego.
BK: Jak powinna była wyglądać alternatywna polityka?
MM: Trafna analiza sytuacji przyznałaby, że kryzys roku 2008 został spowodowany przez sektor finansowy oraz sposoby, na jakie wpływał on na realną gospodarkę. Powinna ona wiązać się ze stworzeniem i wdrożeniem na szczeblu unijnym regulacji tegoż sektora I zapewnienie jego odpowiedzialnego działania. Wśród nich można wymienić między innymi wprowadzenie opodatkowania transakcji finansowych, likwidację rajów podatkowych, walka z fałszerstwami oraz unikaniem opodatkowania czy też oddzielenie od siebie bankowości detalicznej oraz inwestycyjnej. W kwestiach tych zrobiono jednak niewiele.
Zamiast tego – szczególnie od r. 2010 – mogliśmy zaobserwować rosnące skupianie się na fałszywym twierdzeniu, jakoby kryzys spowodowało nieodpowiedzialne zarządzanie finansami publicznymi.
UE skupiła się zatem przede wszystkim na wzmocnieniu nadzoru nad finansami publicznymi I wprowadzeniu drakońskich mechanizmów sankcji na wypadek niezrealizowania postawionych przed krajem celów. Pakt fiskalny, który stał się częścią unijnych traktatów, znacząco ograniczył możliwości wychodzenia z kryzysów oraz osiągnięcia wysokiej stopy zatrudnienia siły roboczej. EBC, KE oraz rada ds. ekonomicznych i finansowych (ECOFIN) twierdziły, że nadrzędnym priorytetem musi być “odzyskanie zaufania rynków”.
W efekcie społeczne cele polityk publicznych stały się głównym przedmiotem zainteresowania w trakcie kryzysu zadłużenia. Usługi publiczne oraz wspierająca je infrastruktura miały zostać drastycznie ograniczone, a zaoszczędzone środki wesprzeć dalszą dominację sektora finansowego, którego działania nierzadko były na granicy prawa i któremu udało się odzyskać (czasem nawet w całości) środki, którymi spekulował.
Europejscy przywódcy zawiedli, jeśli chodzi o wspieranie krajów w najgorszej sytuacji ekonomicznej. Zostały one zmuszone do tzw. wewnętrznej dewaluacji – sektor finansowy był chroniony, ale usługi takie jak ochrona zdrowia czy emerytury padały ofiarą cięć, pozwalano na gwałtowny wzrost bezrobocia czy wręcz zachęcano do emigracji osób w wieku produkcyjnym – choć rzecz jasna żaden rząd do tego się nie przyzna.
BK: Jedną z kwestii, którą poruszyłaś, jest niski poziom opodatkowania korporacji – zarówno niska stawka bazowa, jak i możliwości dalszych ulg, z którego Irlandia zresztą słynie. Dlaczego kolejne rządy tak bardzo upierają się przy zachowaniu status quo i jakie są jego skutki gospodarcze oraz społeczne?
MM: Jako Social Justice Ireland stoimy na stanowisku, że opodatkowanie firm to przede wszystkim kwestia sprawiedliwego system podatkowego. Rozdźwięk między utrzymującymi się na niskim poziomie stawkami korporacyjnymi a wzrostem opodatkowania, obserwowanym w czasie kryzysu w niemal wszystkich pozostałych dziedzinach był widoczny gołym okiem. Z perspektywy społecznej jest niezwykle ważne, by firmy wnosiły swój wkład finansowy do skarbca państwa, w którym działają i z inwestycji którego korzystają.
Uważamy również, że sprzeciw wobec podnoszenia efektywnej stawki podatku CIT ma istotne skutki społeczne i ekonomiczne – przyczynia się np. do wzrostu opodatkowania pośredniego (takiego jak VAT), które ma charakter regresywny, czyli mocniej uderza w osoby słabsze.
Sugerowanie, że podatki w jakimś kraju powinny wzrosnąć, nie budzi z reguły pozytywnych odczuć. Ludzie myślą przede wszystkim o własnych dochodach i ewentualnych wzrostach stawek PIT, nie zaś o szerszej bazie podatkowej. Propozycje tego typu bywają również odrzucane jako rzekomo wpływające negatywnie na wzrost gospodarczy czy konkurencyjność danego kraju.
Tezy te nie znajdują jednak potwierdzenia w międzynarodowych badaniach porównawczych. Okazuje się, że na konkurencyjność – przynajmniej zdaniem Światowego Forum Ekonomicznego – wpływają za to niedostateczne inwestycje publiczne w sektorach takich jak edukacja, badania i rozwój czy dostęp do szerokopasmowego Internetu. Niskie podatki nie są tu istotną kwestią – w przeciwieństwie do efektywnych inwestycji publicznych.
BK: Znów zatem muszę spytać o alternatywę, jaką proponujecie…
MM: Uważamy, że w ramach Unii Europejskiej powinno dojść do porozumienia w sprawie minimalnej efektywnej stawki podatku CIT – jego zalążkiem mogą się stać dyskusje wokół wspólnej, skonsolidowanej bazy podatków korporacyjnych (CCCTB). Uważamy, że powinna ona zostać ustawiona znacznie poniżej aktualnej średniej stawki dla 28 państw członkowskich (22,9% w roku 2014), ale powyżej aktualnej stawki irlandzkiej (12,5%). Stawka bazowa 17,5% i minimalna stawka efektywna na poziomie 10% powinny być odpowiednie.
Reforma tego typu umożliwi zachowanie konkurencyjności naszemu krajowi, a jednocześnie przyniesie dodatkowe przychody do publicznego skarbca. Gdyby taka stawka obowiązywała już w roku 2014, przychody z CITu byłyby wyższe o 1-1,8 mld euro, co biorąc pod uwagę sytuację społeczno-ekonomiczną kraju byłoby znaczącą kwotą.
Choć Irlandia powinna zostać krajem o niskich podatkach, nie może nie być w stanie ponosić wydatków niezbędnych dla społeczeństwa, jego spójności oraz utrzymywania się w europejskiej normie inwestycji ekonomicznych, społecznych oraz infrastrukturalnych. Aktualne potrzeby (finansowanie samorządów, naprawa i utrzymanie infrastruktury kanalizacyjnej, potrzeby zdrowotne i emerytalne starzejącego się społeczeństwa), a także te przyszłe (obsługa zadłużenia oraz przyszłych zobowiązań emerytalnych) wskazują na to, że ogólny poziom opodatkowania w naszym kraju będzie musiał wzrosnąć w najbliższych latach – to fakt, z którego powinni sobie zdawać sprawę tak politycy, jak i całe społeczeństwo.
BK: Obecny chadecko-socjaldemokratyczny rząd wprowadza opłaty za korzystanie z wody. Dlaczego sprawa ta budzi tak wiele emocji i jakie będą skutki wdrożenia tej polityki – szczególnie dla najsłabszych grup społecznych?
MM: Wprowadzenie tego system nie może pogarszać sytuacji najuboższych gospodarstw domowych. Niestety, aktualnie wdrażany system nie uwzględnia uwag, jakie podnoszono w trakcie konsultacji społecznych, w których również uczestniczyliśmy. Płaska stawka za użytkowanie nie wspiera działań na rzecz oszczędzania wody, nie uwzględnia dodatkowych potrzeb osób z niepełnosprawnościami, nie wiemy też, jak wysokie będą opłaty w przyszłości.
Nie mamy również powodów sądzić, że powołana do życia instytucja Irish Water będzie miała dostatecznie dużo środków, by utrzymać wodociągi w odpowiedniej kondycji, czekamy też na to, czy zda test Eurostatu na wiarygodną korporację rynkową.
Nasze stanowisko jest następujące – osoby z ubogich gospodarstw domowych muszą mieć darmowy dostęp do wody, umożliwiający zaspokojenie ich potrzeb. Powinny liczyć na wsparcie i na określoną ilość wody przyznawaną im bez opłat. Każde gospodarstwo domowe powinno otrzymywać minimalne dzienne przydziały wody na każdego domownika oraz być poddane systemowi rosnących opłat wraz z przekroczeniem wspomnianego limitu. Przydziały powinny być zwiększone dla osób o niskich dochodach, pracujących biednych oraz osób starszych – grupy te powinny móc liczyć na łagodniejsze wzrosty opłat wraz z rosnącym zużyciem wody.
Opłaty za wodę mogą być wprowadzone dopiero wtedy, gdy Irlandia będzie mieć system wodociągowy odpowiedni do stojących przed nim zadań, a nie tracący niemal 50% transportowanej wody z powodu przecieków, w sytuacji, gdy jakość zarządzania tym zasobem jest nierówna. Zanim wprowadzone zostaną opłaty, potrzebne są inwestycje w naprawę i modernizację całego systemu.
Poza wspomnianym powyżej zabezpieczeniem środków na rzecz wspierania niezamożnych gospodarstw domowych musimy pamiętać, że woda to dobro publiczne. Instytucje publiczne powinny zapewniać środki finansowe, umożliwiające inwestowanie w efektywne użytkowanie wody. Przychody z wprowadzenia opłat powinny być zabezpieczone na rzecz wspierania uboższych gospodarstw domowych oraz trwałego, zrównoważonego rozwoju z poszanowaniem środowiska.
BK: Innym budzącym emocje tematem jest opodatkowanie nieruchomości. Wiele organizacji społecznych w Irlandii twierdzi, że w obecnej formie nie jest ono sprawiedliwe i preferuje podatek od wartości gruntu. Czym różną się te dwie formy opodatkowania i dlaczego ta druga opcja miałaby być bardziej sprawiedliwa?
MM: Choć cieszymy się, że doszło do poszerzenia bazy podatkowej o opodatkowanie własności, sądzimy, że ta druga opcja byłaby lepsza. Prowadziłaby ona do bardziej efektywnego użytkowania gruntów i wspierała np. bardziej racjonalne planowanie przestrzenne.
Podatek gruntowy jest dobrym rozwiązaniem zarówno z punktu widzenia efektywności, jak i sprawiedliwości – nie dałoby się bowiem przenieść do innego miejsca, by uniknąć jego płacenia. Byłoby to rozwiązanie bardziej stabilne niż chociażby opłata skarbowa, zależna od utrzymania oraz poszerzania skali transakcji finansowych – przenosiłoby bowiem ciężar opodatkowania na nieruchomości. Miałby również inne skutki, jeśli chodzi o efektywność działania – zapewniałby rozwój dziś opuszczonych terenów i zniechęcał do spekulacji na gruntach.
Podatek tego typu jest również bardziej sprawiedliwy. Wysoka wartość gruntów w irlandzkich miastach jest przede wszystkim skutkiem aktywności społecznej i ekonomicznej ich mieszkanek i mieszkańców. Co więcej, ich wysoka wartość jest ściśle powiązana z inwestycjami infrastrukturalnymi, które realizowane były w ich otoczeniu. Spora część z nich była opłacana z kieszeni podatników. Można zatem uznać, że istotna część korzyści z tej wysokiej wartości powinna służyć całemu społeczeństwu, a nie tylko właścicielom gruntów za pomocą odpowiedniego system podatkowego – wszak mogli oni w niewielkim lub zgoła żadnym stopniu finansować działania, które przyczyniły się do takiej a nie innej wartości posiadanego przez nich majątku.
BK: Jakie reformy na rzecz poprawy spójności społecznej oraz zmniejszania poziomu wykluczenia społecznego Social Justice Ireland rekomendowałaby irlandzkiemu rządowi? Czy ich realizacja w świetle ograniczonych dochodów budżetowych jest w ogóle możliwa?
MM: Reformą, na którą byłoby miejsce już w przyszłorocznym budżecie i która mogłaby się przyczynić tak do zwiększenia przychodów nawet do poziomu 34,9% PKB, jak i zwiększenia sprawiedliwości systemu podatkowego, byłby przegląd systemu ulg podatkowych.
Najnowsze, pochodzące z 2012 r. dane mówią o 62 ulgach nakierowanych na różne grupy – od zwykłych zarobkujących aż po inwestorów kapitałowych i produkcję filmową. Ich istnienie skutkuje 15,8 mld euro rocznie niewykorzystanych przychodów.
Mimo to w ostatnich latach wprowadzano kolejne ulgi, tym razem skierowane do wysoko zarabiających menadżerów w międzynarodowych korporacjach, ale również mające wspierać badania i rozwój, produkcję filmową czy termorenowację starszych budynków na terenach miejskich. Co do większości z nich brak nam danych (lub jest ich bardzo mało) szacujących ich koszt, efekty redystrybucyjne czy sensowność wcielania ich w życie. Proponujemy zatem, by rząd monitorował koszy i korzyści ze wszystkich aktualnych oraz nowych propozycji tego typu.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.