Europę stać na ambitniejszą ochronę klimatu
Zielony europoseł Bas Eickhout wyjaśnia, dlaczego w głosowaniu 5 lipca odrzucił własny raport w sprawie redukcji emisji CO2.
Bas Eickhout inaczej wyobrażał sobie drugi rok pracy w Parlamencie Europejskim. Z zawodu chemik, wcześniej prowadzący badania nad zmianami klimatu w holenderskim Królewskim Instytucie Zdrowia Publicznego i Środowiska, przez ponad pół roku pracował w PE nad propozycją zwiększenia unijnych celów redukcji emisji CO2. Ale poprawka przyjęta przez komisję ds. środowiska na wniosek konserwatystów zniweczyła jego pomysły na ambitniejszą walkę ze zmianami klimatu.
Aby uzyskać większe poparcie dla swoich propozycji, Eickhout przeniósł główny nacisk ze zwiększenia celów redukcji emisji CO2 na zyski, jakich przyjazna dla klimatu produkcja może przysporzyć europejskim firmom. Przekonywał, że gospodarka, która jako pierwsza zdecyduje się na podobną zmianę, stanie się międzynarodowym liderem w dziedzinie zielonych technologii.
To podejście zaczęło przynosić owoce. Gdy pod koniec maja Komisja ds. Środowiska głosowała nad propozycją zwiększenia unijnych celów redukcji emisji CO2 z 20 do 30%, z czego przynajmniej 25% miałoby być realizowane na terytorium UE, poparły ją trzy czwarte członków i członkiń komisji.
Dlaczego dodał pan te 25%?
Zdawałem sobie sprawę, że frakcja konserwatywna może mieć kłopot z zaakceptowaniem celu na poziomie 30%. Pomyślałem więc, że jeśli się z nich wycofamy, to zostanie chociaż te 25%. A 25% w granicach UE będzie oznaczać jeszcze wyższą redukcję globalnie.
Ale ten scenariusz został powstrzymany, i to w komisji ds. środowiska…
Na tydzień przed planowanym walnym głosowaniem, początkowo ustalonym na 23 czerwca, konserwatyści dodali poprawkę, która zupełnie zmieniła ton pierwotnej propozycji. Nagle okazało się, że te 25% odnosi się do całkowitego poziomu redukcji emisji. Poprawka nie wzywała do ustanowienia nowego prawodawstwa w tej kwestii, ale skupiała się na istniejących zasadach oszczędzania energii, które ciągle jeszcze nie są wiążące. Jeśli chodzi o kwestię handlu emisjami, komisja – wbrew mojej propozycji – nie chciała zmienić obecnej sytuacji, mim, że handel emisjami nie sprawdza się w ogóle jako bodziec dla innowacji. Wtedy właśnie powiedziałem, że jeśli poprawka zostanie przyjęta, zagłosuję przeciwko mojemu raportowi.
Dlaczego przeciwko? Czy przyjęcie raportu z poprawkami byłoby gorsze niż jego nieprzyjęcie?
Tak. Formalnie zachowano w nim apel skierowany przez Parlament Europejski do przywódców rządów przed rozpoczynającymi się negocjacjami w Cancún, aby niezależnie od międzynarodowych ustaleń Europa zobowiązała się do redukcji na poziomie 30%. Chcieliśmy jednak nadać temu wezwaniu moc prawną. Ale poprawiony tekst uzależnił przyjęcie europejskiej legislacji od przyszłego traktatu międzynarodowego, co znacznie osłabia siłę tego apelu.
Poprawka została przyjęta większością trzech głosów, ale raport został odrzucony. Kto prócz pana głosował przeciwko?
Do odrzucenia raportu udało mi się przekonać własną frakcję, czyli Zielonych, a także naszych socjaldemokratycznych przyjaciół i małe partie lewicowe. Mniejsze partie prawicowe już i tak były przeciw, a liberałowie wstrzymali się od głosu. Tak więc Parlament odrzucił propozycję zdecydowaną większością.
Czy to nie pyrrusowe zwycięstwo?
Przyjęcie przez komisję ds. środowiska poprawki konserwatystów było dla nas ogromnym rozczarowaniem. Ale odrzucenie całej propozycji było z kolei nauczką dla chadeków. Przekonali się, że wprowadzanie poprawek w ostatniej chwili to nie jest dobry sposób, aby narzucać swoją wolę całemu parlamentowi. Bo inne frakcje mogą się wtedy wycofać.
Czy jest jeszcze szansa na ambitniejszą politykę klimatyczną w UE?
W ciągu ostatniego pół roku zauważyłem zdecydowany ruch w tej dziedzinie. Przedsiębiorstwa energochłonne, takie jak Tata Steel, są ciągle przeciw, ale coraz więcej firm popiera ambitniejszą politykę klimatyczną. Chodzi o takie firmy jak np.: Philips, Unilever i Eneco, Carrefour, CAP Gemini, Coca Cola, Google, Crédit Agricole, H&M, IKEA, Kingfisher, Nestlé, Sony Europe, Vestas, Vodafone czy Nokia Siemens Network.
To właśnie tu zdobywamy poparcie i dlatego jestem optymistą. Jeśli uda nam się utrzymać ten nacisk, jesteśmy w stanie osiągnąć wyższe standardy.
W jaki sposób? Raport został już odrzucony.
Ale dyskusja trwa. Jest Mapa Drogowa 2050, której będzie dotyczył nowy raport, zaplanowany na jesień. Pracuje nad nim obecnie Chris Davis z brytyjskich Liberalnych Demokratów. W debacie powróci najistotniejsze pytanie: jaki będzie punkt startowy na rok 2020? Rosnące poparcie biznesu będzie także brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji.
Jakie są konsekwencje odrzucenia pańskiej propozycji dla zaangażowania UE podczas listopadowego szczytu klimatycznego ONZ w Durbanie?
Formalnie nie ma żadnych konsekwencji. Ta debata dotyczyła wewnętrznej polityki UE, która toczy się niezależnie od negocjacji międzynarodowych. Co więcej, Durban koncentruje się wokół Chin i USA, a więc krajów, które nie zmieniły znacznie swojego stanowiska. Tym, co ma obecnie duże znaczenie, jest polska prezydencja w UE. W Radzie ds. Środowiska Polska blokowała przyjęcie każdej propozycji zwiększenia celów klimatycznych. Podobnie było w trakcie rozpatrywania mojego raportu. Wszyscy polscy europarlamentarzyści głosowali tak, jak chadecy. Biorąc pod uwagę, że Polska będzie twarzą UE w międzynarodowej debacie klimatycznej, może się to stać problemem dla Unii.
Z Basem Eickhoutem rozmawiała Lynn Tabak. Wywiad pochodzi z portalu Greenyourope.net. Tłumaczył Mateusz Urban.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.