ISSN 2657-9596
Wall Street – grafiti

Czas na demokrację ekonomiczną

Peter Tatchell
07/11/2011

Cokolwiek myśleć o obecnym systemie ekonomicznym, jedno jest bezdyskusyjne: system ten cechuje się brakiem demokracji, partycypacji, przejrzystości oraz odpowiedzialności. Czas najwyższy, aby upomnieć się o demokrację ekonomiczną.

Deficyt demokracji

Wielka Brytania jest ekonomiczną dyktaturą. Istnieje ostry rozdźwięk między tym, w jaki sposób wybieramy nasz rząd a tym, jak zarządzana jest nasza gospodarka. Rząd wybierany jest mniej lub bardziej demokratycznie, podczas gdy zarządzanie gospodarką bardziej zbliżone jest do tyranii. Bogata i wpływowa elita gospodarcza sama podejmuje wszystkie najważniejsze decyzje ekonomiczne, pozbawiając głosu miliony pracowników.

Demokratyzacja brytyjskiej polityki w ciągu ostatnich 400 lat, popychana do przodu przez ruchy takie jak czartyści czy sufrażystki, nigdy nie doczekała się odpowiednika w demokratyzacji ekonomicznej. Zasada „jedna osoba – jeden głos” obowiązuje w sferze politycznej, ale nie w dziedzinie ekonomii. Menadżerowie, dyrektorzy oraz główni akcjonariusze trzymają wszystkie głosy, a masa pracowników nie ma żadnego głosu, żadnego udziału w decyzjach dotyczących części życia, którą spędzają w pracy.

Czas najwyższy, aby upomnieć się o demokrację ekonomiczną. Poszerzenie głosu ludzi w sprawach gospodarki jest kwestią demokracji i sprawiedliwości. Może pomóc w stworzeniu bardziej sprawiedliwszego społeczeństwa, rozproszyć władzę ekonomiczną oraz ustanowić między pracodawcami i pracownikami bardziej partnerskie i konstruktywne stosunki, oparte na współpracy i sprawiedliwości.

Cokolwiek myśleć o obecnym systemie ekonomicznym, jedno jest bezdyskusyjne: system ten cechuje się brakiem demokracji, partycypacji, przejrzystości oraz odpowiedzialności. Pracownicy oraz organizacje ich reprezentujące – związki zawodowe – trzymane są z dala od władzy decyzyjnej i nie posiadają wpływu na kwestie ekonomiczne.

Władzę ma wielki biznes. Kapitanowie przemysłu, handlu i finansów posiadają władzę prawie absolutną. Zarządzają swoimi przedsiębiorstwami w sposób totalitarny. Cała władza decyzyjna skoncentrowana jest w rękach małej, uprzywilejowanej kliki głównych akcjonariuszy, dyrektorów i menedżerów. Oni sami decydują, jak mają funkcjonować ich firmy. Pracownicy, bez których żadne bogactwo nie zostałoby wypracowane i nie funkcjonowałaby żadna instytucja, są bezsilni i pozbawieni głosu. Są jedynie służbą bogatych klas.

W ciągu dwóch wieków kapitalizmu niewiele się zmieniło. Nie doszło do istotnych demokratycznych reform w gospodarce. Mimo że miliony ludzi zakupiły udziały w sprywatyzowanych przedsiębiorstwach państwowych, takich jak BT (British Telecom), ich indywidualne udziały są bardzo niewielkie i marginalne. Nie mają oni rzeczywistego wpływu. Interesy wielkich korporacji mają nadal w gospodarce rozstrzygające znaczenie. Władza ta jest tak scentralizowana i autokratyczna, jak nigdy. Niewielu decyduje o losie wielu.

Deficyt demokracji jest powszechny, w każdym sektorze gospodarki. Pojawienie się państwowego przemysłu i usług nic tu nie zmieniło. Są one zarządzane dokładnie w ten sam scentralizowany, dyktatorski sposób, jak ich prywatne odpowiedniki. Demokracja ekonomiczna nigdy nie wkroczyła do państwowych kolei czy kopalń. Zmienił się system własności, ale nie system zarządzania. Pracownicy znacjonalizowanego przemysłu pozostają wykluczeni z procesu decyzyjnego.

To samo dotyczy dzisiaj NHS [National Health Service – brytyjska służba zdrowia] i innych służb publicznych. Są one zarządzane według klasycznego kapitalistycznego modelu opartego na odgórnych rozporządzeniach i kontroli. Szefowie NHS mają podobną władzę do tej, którą posiadają szefowie placówek medycyny prywatnej. Lekarze, pielęgniarki i kadry pomocnicze są wykluczeni z tworzenia polityki, zarówno w placówkach medycyny prywatnej, jak i publicznej.

Znacjonalizowany przemysł i służby publiczne są w istocie kapitalistycznymi przedsiębiorstwami zarządzanymi przez państwo. Cała władza skoncentrowana jest na górze. Mimo że własność przeszła z prywatnej na publiczną, sposób zarządzania się nie zmienił.

Ekonomiczne prawo głosu

Demokratyczna, partycypacyjna gospodarka jest w stanie upodmiotowić i zwiększyć znaczenie ludzi pracy. Moglibyśmy dokonać przejścia w stronę nowego ekonomicznego prawa głosu opartego na przemysłowej demokracji, kontroli związków zawodowych nad funduszami emerytalnymi oraz transferze własności akcji do pracowniczego funduszu akcji.

System demokracji przemysłowej oparty na Raporcie Bullocka z 1973 r. oraz programie Partii Pracy z 1976 r. wymagałby od zarządów publicznych i prywatnych przedsiębiorstw z 50 lub więcej pracownikami ustanowienia równej reprezentacji oraz wspólnej kontroli zarządu i wybranych przedstawicieli załogi. Zarządem kierowałby niezależny przewodniczący zaakceptowany przez obie strony. Zarząd miałby pełny dostęp do wszystkich informacji przedsiębiorstwa oraz ostateczną moc decyzyjną, wliczając kwestie inwestycji, technologii, zatrudnienia, pensji, emerytur itd. Taki system współstanowienia spowodowałby ogromne zwiększenie demokracji w miejscu pracy. Zmieniłby równowagę władzy ekonomicznej, ograniczając transfer kapitału i zwiększając władzę pracowników.

Kontrola związków zawodowych nad funduszami emerytalnymi jest innym sposobem decentralizacji, dywersyfikacji i demokratyzacji gospodarki. Można to osiągnąć w drodze ustawowego przyznania administracji aktywów funduszy emerytalnych albo poszczególnym związkom zawodowym, które działałyby jako powiernicy funduszu w imieniu swoich członków, albo ponadzwiązkowemu konsorcjum działającemu w imieniu wszystkich związków i ich członków. Taki projekt dałby pracownikom bezpośrednią władzę nad ogromnymi zasobami kapitału, który mógłby być zainwestowany tak, aby służyć interesom członków związku oraz szeroko pojętym potrzebom społecznym i środowiskowym, takim jak rozwój energii z fal morskich, energii pływowej czy przestawieniu przemysłu zbrojeniowego na cywilną produkcję użyteczną społecznie.

Najbardziej radykalna propozycja demokracji ekonomicznej zakłada progresywny transfer własności akcji do zarządzanych przez związek pracowniczych funduszy akcji. Zmusiłoby to wszystkie firmy posiadające prywatny kapitał zakładowy do przekazania do funduszu kontrolowanego przez związek części rocznego dochodu w formie nowych udziałów. To zaś w ciągu kilka dekad dałoby pracownikom, za pośrednictwem związków, kontrolne udziały w ich zakładach pracy – przekształcając je w samozarządzające się spółdzielnie pracownicze.

Ogromną zaletą tego projektu jest to, że promuje on i nagradza prawników za sukces ekonomiczny. Im większa produktywność i zyskowność, tym większą ilość udziałów firma będzie zobowiązana przekazać do funduszu własności pracowniczej i tym wcześniej pracownicy osiągną udział kontrolny.

Pod rządami Tony’ego Blaira i Gordona Browna przepaść między bogatymi a biednymi powiększyła się, co jest dodatkowym powodem, aby rzucić wyzwanie systemowi ekonomicznej dyktatury, która to umożliwiła. Najwyższa pora na powszechne prawo udziału w zarządzaniu gospodarką.

Jak zapobiec powtórzeniu się krachu

Żadna z głównych partii nie ma programu, który pozwoliłby zapobiec powtórzeniu się upadku systemu bankowego, który doprowadził Wielką Brytanię, jak i większość świata, do największej od dekad recesji. Liderzy laburzystów, torysów i liberalnych demokratów wspierają scentralizowany, przed nikim nie odpowiedzialny neoliberalny system ekonomiczny. Niezdolność uzdrowienia przyczyn kryzysu ekonomicznego sprawia, że Wielka Brytania narażona jest w przyszłości na jeszcze większy chaos.

Główna przyczyną niemal katastrofalnej sytuacji ekonomicznej ostatnich dwóch lat jest sposób, w jaki zorganizowana jest władza ekonomiczna i procesy decyzyjne. Aby zapobiec powtórce, potrzebujemy większej ekonomicznej decentralizacji, partycypacji i odpowiedzialności.

* Korporacyjne zaniedbania i lekkomyślności należy jednoznacznie traktować jako przestępstwo karne, aby utrzymać w cuglach kowbojów wielkiego biznesu oraz zapewnić bardziej odpowiedzialne zarządzanie. Bankierzy i szefowie firm nie powinni być w stanie rujnować całych gospodarek i bezkarnie szafować pracą ludzi, ich emeryturami i oszczędnościami. Powinni być osobiście pociągani do odpowiedzialności za szkodliwe decyzje jakie podejmują w ramach korporacji. Groźba kar prawnych zaowocuje najprawdopodobniej bardziej rozważnym zarządzaniem.

* Istnieje potrzeba, aby średnie i duże przedsiębiorstwa posiadające rady dyrektorów powinni odpowiadać przed swoimi pracownikami oraz przed społeczeństwem poprzez włączenie do tychże rad dyrektorów wybieranych przez pracowników, a także niezależnych dyrektorów reprezentujących interesy konsumentów. Dyrektorzy wybierani przez pracowników i konsumentów mogliby działać przeciw korporacyjnemu brakowi odpowiedzialności jako organ nadzorczy i informacyjny. Nie kierując się motywem zysku, mogliby oni forsować taką politykę firmy, która byłaby bardziej społecznie inkluzywna i bezpieczniejsza dla środowiska naturalnego.

* Należy dać związkom zawodowym większościowe udziały w zarządzaniu funduszami emerytalnymi ich członków, zdecentralizować i zdemokratyzować inwestycyjny proces decyzyjny oraz nadać mu wymiar społeczny i etyczny. Zainwestowane w fundusze emerytalne 900 mld funtów stanowi pokaźną przeciwwagę dla ekonomicznej siły wielkiego biznesu. Mogłyby być one zainwestowane na różne sposoby, które wsparłyby gospodarkę bardziej nastawioną na człowieka. Związki zawodowe ze znacznie mniejszym prawdopodobieństwem inwestować będą w handel bronią czy przedsiębiorstwa wyzyskujące robotników. Byłyby natomiast bardziej otwarte na inwestycje, które zaspokajają oczekiwania ludzi, jak na przykład energia odnawialna, przystępne mieszkania czy wysokiej jakości transport publiczny.

* Należy zachować obecną całkowitą lub częściową własność banków uratowanych przez rząd i zapewnić, aby pracowały one w interesie publicznym i wykorzystywały swoje przyszłe zyski dla dobra publicznego. Dlaczego banki te miałyby być zwrócone sektorowi prywatnemu, skoro to on właśnie zarządzając nimi doprowadził do takich kłopotów? Banki publicznie kontrolowane albo przekształcone w banki spółdzielcze mogłyby stać się środkiem do finansowania budownictwa komunalnego czy nisko oprocentowanych pożyczek dla biedniejszych rodzin.

* Trzeba dać pracownikom prawo wykupu ich przedsiębiorstw i przekształcenia ich w spółdzielnie pracownicze. Osłabiłoby to siłę dużych korporacji, przeniosło proces podejmowania decyzji ekonomicznych na niższy poziom oraz dało pracownikom zachętę do zwiększenia produktywności. Są dowody na to, że osoby zatrudnione w spółdzielniach pracowniczych mają na ogół lepsze wyniki, większą satysfakcję z pracy i przejawiają większą solidarność społeczną.

* Należy ograniczyć premie w firmach do pewnego procenta zysków oraz odroczyć ich płatność na 10 lat. To zniechęciłoby do krótkoterminowych inwestycji obarczonych wysokim ryzykiem. Wypłata premii byłaby uzależniona od długoterminowego sukcesu firmy. Nagradzani by więc byli tylko ludzie, którzy podjęli udane decyzje, zdolne przetrwać próbę czasu.

Artykuł ukazał się na stronie pisma Green World. Przeł. Paweł Bernat.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.