Co socjaldemokraci naprawdę myślą o TTIP?
Grupa Socjalistów i Demokratów jest drugą co do wielkości frakcją w Parlamencie Europejskim. Od ich głosów sporo zależy. Jakie będzie ich stanowisko w kluczowych kwestiach związanych z TTIP?
W środę 21 stycznia na posiedzeniu Komisji Handlu Międzynarodowego w Parlamencie Europejskim omawiano „dokument roboczy” na temat TTIP przygotowany przez Bernda Langego, szefa komisji i sprawozdawcy TTIP. Lange jest europosłem wybranym z listy niemieckiej SPD i ma niemal zupełną swobodę w nadawaniu kształtu temu dokumentowi. Wczytanie się w ten tekst daje więc pewien wgląd w stanowisko drugiej pod względem wielkości frakcji w Europarlamencie.
Dokument ten przygotowuje również grunt pod rezolucję Parlamentu w sprawie TTIP. Komisja Handlu Międzynarodowego będzie zawiadywać pracami nad tekstem aż do zaplanowanego na maj plenarnego głosowania.
Co dalej z arbitrażem
Kontrowersyjny mechanizm arbitrażu inwestycyjnego (ISDS) wysunął się w ostatnich miesiącach na pierwszy plan w debacie o TTIP. Najświeższym tego przejawem były wyniki przeprowadzonych przez Komisję Europejską konsultacji, w których 97% uczestników opowiedziało się przeciw takiemu zapisowi.
Grupa Socjalistów i Demokratów deklarowała przez cały miniony rok stanowczy sprzeciw wobec arbitrażu inwestycyjnego, zapewniając, że jest to dla nich punkt nienegocjowalny. Jednak w „dokumencie roboczym” ten sprzeciw nie jest już tak wyraźny. Tekst zaproponowany przez Langego w żadnym punkcie nie zawiera odrzucenia ISDS, choć zauważa, że inwestorzy mogą obecnie dochodzić swoich praw i bez tego mechanizmu. Rozważa się w nim natomiast otwarcie szanse włączenia klauzuli o arbitrażu w TTIP:
W sytuacji, gdyby klauzula dotycząca arbitrażu (ISDS) miała być uwzględniona w TTIP, wydaje się jasne, że rozstrzygające znaczenie mieć będą dalsze reformy obecnego modelu w celu uniknięcia problemów, jakie obserwujemy w przypadku obowiązujących dziś porozumień o wolnym handlu i dwustronnych umów inwestycyjnych.
Idea, że system arbitrażu inwestycyjnego daje się zreformować, została zdyskredytowana przez grupy społeczeństwa obywatelskiego. Wciąż brak odpowiedzi na podstawowe pytanie, po co w ogóle wpisywać rozwiązanie uniemożliwiające sprawiedliwy i równy dostęp do wymiaru sprawiedliwości w porozumienie o tak dalekosiężnym znaczeniu. W przeciwieństwie do przytłaczającej większości obywatelek i obywateli, którzy w niedawnych konsultacjach opowiedzieli się za usunięciem arbitrażu z TTIP, Lange staje po stronie Komisji, sugerując potrzebę „procesu refleksji” między unijnymi instytucjami w kwestii tego, jak najlepiej poprawić mechanizm ISDS – nie zaś usunąć go.
Jakby tego było mało, pojawiają się głosy, aby zagadnienie arbitrażu wyłączyć z planowanej na maj rezolucji w sprawie TTIP i głosować nad nim osobno już w marcu.
„Nowe otwarcie”
Kwestia arbitrażu to niejedyny temat, w którym dokument Langego odzwierciedla stanowisko zbliżone do Komisji. Niektórzy podejrzewają wręcz, że nadrzędnym celem tego tekstu jest wsparcie dla strategii „nowego otwarcia”, lansowanej w nowym roku przez komisarz Cecilię Malmström i Dyrekcję Generalną ds. Handlu.
(Na marginesie warto odnotować, że w dorocznym orędziu o stanie państwa wygłoszonym 20 stycznia 2015 r. prezydent Barack Obama przyznał, iż „w przeszłości umowy handlowe nie zawsze spełniały towarzyszące im oczekiwania”. Był to ukłon w stronę wielu członków jego partii sprzeciwiających się TTIP. Stany Zjednoczone dają dyskretne sygnały, żeby nie spodziewać się wielkich postępów w negocjacjach przed jesienią, zważywszy na to, że nie jest zbyt prawdopodobne, by Kongres zatwierdził szybką ścieżkę prędzej niż latem tego roku. Tak więc podczas gdy Komisja forsuje w Europie przekaz o „nowym otwarciu”, zaś Lange wzywa Amerykanów do „większej ambicji” – mając w istocie na myśli trudne punkty w rodzaju zamówień publicznych – jest t faktycznie raczej niewykonalne. Oznacza to również, że finalizacja rozmów TTIP w roku 2015 jest już niemal na pewno niemożliwa).
Co z kwestią sektora finansowego? Amerykanie nie chcą włączać tego tematu do negocjacji w obawie, że europejskie lobby finansowe wykorzysta TTIP do osłabienia ustawy Dodda-Franka. W „dokumencie roboczym” czytamy: „negocjacjom w kwestii dostępu do rynku usług finansowych powinna towarzyszyć konwergencja w regulacjach tego sektora”. To jest właśnie stanowisko Komisji, i kluczowa stawka, o którą walczy europejski świat finansów, na przekór dobrze uzasadnionym obawom Amerykanów, że oznaczałoby to erozję osiągnięć w regulacji sektora finansowego w USA.
Z przemówienia komisarza ds. handlu mogłyby równie dobrze pochodzić też inne sformułowania tekstu, choćby zapewnienia, że TTIP „mógłby stworzyć ramy regulacyjne poprzez wzmocnienie regulacji do najwyższego poziomu na szczeblu globalnym”. Miejmy jasność: nie ma prawie żadnych oznak tego, że standardy czy to w Europie, czy w Ameryce będą podwyższone, aby dostosować się do swojego bardziej ambitnego odpowiednika po drugiej stronie Atlantyku. Wiele za to wskazuje, że usunięcie barier pozataryfowych „wyrówna” standardy na niższym poziomie. Niemal każdy tydzień przynosi świeże dowody na rzecz tezy o presji na równanie w dół.
Co z przepisami sanitarnymi i fitosanitarnymi, chroniącymi bezpieczeństwo żywności oraz zdrowie zwierząt i roślin? Dokument powtarza tu znaną śpiewkę Komisji, że „negocjacje w dziedzinie sanitarnej i fitosanitarnej powinny szanować prawo obu stron do zarządzania ryzykiem na poziomie, który każda z nich uzna za stosowne”. Wszystko to pomimo faktu, że negocjacje w tym obszarze budzą ogromny sprzeciw społeczny, m.in. w związku z obawami przed amerykańską wołowiną szprycowaną hormonami czy zalewem chlorowanych kurczaków. W dokumencie nie ma jednak żadnych warunków brzegowych w tej kwestii.
Autor dokumentu wydaje się zupełnie nie przejmować negatywnymi skutkami (w wymiarze finansowym, zdrowotnym czy ekologicznym) presji na tworzenie spójności między dwoma tak różnymi reżimami regulacji. Z punktu widzenia Zielonych, podobnie jak całej rzeszy organizacji i grup społeczeństwa obywatelskiego, spójność regulacyjna jest największym z wpisanych w TTIP zagrożeń.
Na co trzeba uważać…
Uderzające, że chociaż celem dokumentu roboczego jest „ocena głównych wyników negocjacji po ok. półtora roku dyskusji”, nie dostrzega się w nim faktu, że w tym czasie obu stronom nie udało się osiągnąć porozumienia nawet na minimalnym poziomie, który pozwalałby mówić o „ambitnej, całościowej” umowie. Brak gotowości do krytycznej oceny postępu w rozmowach każe uważnie śledzić pracę Komisji Handlu Międzynarodowego w kolejnych miesiącach.
Co z kwestią praw własności intelektualnej? Dokument roboczy domaga się ambitnego porozumienia, uwzględniającego „najbardziej ambitne klauzule w tym obszarze zapisane w istniejących porozumieniach handlowych zawartych przez UE i USA”. Zważywszy na to, że Stany Zjednoczone uzyskały sporo w tej dziedzinie w innych porozumieniach handlowych, może oznaczać to że po prostu powinniśmy zaakceptować żądania Amerykanów.
Co z kwestią przejrzystości? To kolejna dziedzina, w której warto zachować czujność. W dokumencie zaproponowanym przez Langego uderza brak jakichkolwiek postulatów zwiększenia przez Komisję przejrzystości negocjacji. Nie ma mowy ani o poprawie dostępu do testów negocjacyjnych, ani o innych krokach, mogących zwiększyć transparencję rozmów i zaangażowanie społeczeństwa obywatelskiego.
Jest to tym bardziej uderzające, że nawet niektórzy członkowie Rady krytykują praktykę udostępniania dokumentów w „zamkniętych czytelniach”, a zwłaszcza przyjęcie tego jako stałego rozwiązania.
Tymczasem dokument roboczy Langego chwali Komisję za inicjatywę zwiększenia przejrzystości i „wyraża nadzieję, że [w przyszłości] upublicznionych będzie jeszcze więcej dokumentów”, co tak czy inaczej Komisja już zapowiedziała.
…a co można pochwalić
Są też jednak i dobre strony. Dobrym początkiem jest dodatkowy rozdział zatytułowany „kwestie niepodlegające negocjacji”. W dziedzinie wyłączenia usług audiowizualnych dokument idzie dalej niż mandat negocjacyjny Rady, domagając się, aby „obecne i przyszłe przepisy wspierające sektor kulturalny, zwłaszcza w środowisku cyfrowym, pozostały poza obszarem negocjacji”.
W podobnie mocnych słowach wyrażone jest stanowisko odnośnie do usług publicznych: „niedopuszczalne są jakiekolwiek zapisy, które uniemożliwiły władzom publicznym tworzenie regulacji w interesie publicznym bądź dostarczanie usług”. Dokument wzywa negocjatorów z obu stron do wydania wspólnego oświadczenia z „jasnym zobowiązaniem do wyłączenia tych sektorów”.
Debata pod kontrolą?
Na koniec warto wspomnieć o atmosferze w Komisji Handlu Międzynarodowego. Stronnictwo zwolenników TTIP, do którego Lange i jego koledzy z grupy Socjalistów i Demokratów wciąż się zaliczają, pozostaje pod wrażeniem, że debata w Europie „wymknęła się spod kontroli”, i że potrzebny jest wysiłek, by ponownie ją opanować. Częścią tej strategii są planowane rezolucje w sprawie arbitrażu (ISDS) i w sprawie TTIP. Wielu europosłów ochoczo odgrywa w tym swoją rolę.
Ilustrują to zdumiewające wystąpienia dwójki europosłów, Christofera Fjellnera z Europejskiej Partii Ludowej i Emmy McClarkin z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Oboje zakwestionowali wiarygodność obywatele i obywateli biorących udział w publicznych konsultacjach w kwestii klauzuli ISDS. Zdaniem Fjellnera za wartościowe odpowiedzi powinno się uznawać jedynie głos tych, którzy mają doświadczenie zawodowe w arbitrażu inwestycyjnym.
Artykuł pochodzi ze strony ttip2014.eu.
Obywatelski protest przeciwko porozumieniom TTIP i CETA można podpisać na stronie Stop TTIP.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.