ISSN 2657-9596

Zielone prawybory europejskie – próba podsumowania

Christian Beck , Joan Groizard , Guillaume Sellier
19/01/2015

Zielone prawybory były eksperymentem bez precedensu na szczeblu europejskim. Pozwoliły zielonym wyborczyniom i wyborcom z całego kontynentu na udział w procesie wyłaniania twarzy kampanii europarlamentarnej Europejskiej Partii Zielonych w roku 2014. Jak wyglądało to wydarzenie z perspektywy Francji, Niemiec i Hiszpanii?

„Tym razem jest inaczej”

„Tym razem jest inaczej” – to slogan, za pomocą którego Parlament Europejski wspierał ideę wiodących kandydatów, będących twarzami poszczególnych frakcji w eurowyborach. Kiedy już Jean-Claude Juncker wyminął ostatnie przeszkody, okazało się, że istotnie wygraliśmy małą, demokratyczną rewolucję. Za pięć lat, kiedy już elektorat będzie bardziej świadom władzy, jaką zyskał, paneuropejskie formacje będą musiały ponownie przedstawić swoich „szpickandydatów”. Tak wygląda budowanie instytucji w praktyce.

Większość obywatelek i obywateli UE nie jest jednak przekonanych do tego procesu – rezygnuje z głosowania albo powierza swój głos rosnącej rzeszy populistów. Niektóre partie polityczne nie przejmowały się kwestiami europejskimi i zajęły się mówieniem niemal wyłącznie z perspektywy narodowej. Bez zaprzężenia europejskich ugrupowań w proces budowy odpowiedzi na wyzwania stojące przed kontynentem pozostanie on podzielony na wierzycieli i dłużników, północ i południe, zwycięzców i przegranych globalizacji oraz wspólnego rynku.

Kolejnym krokiem w procesie budowy europejskich instytucji powinny być ponadnarodowe listy wyborcze. Raport europosła Duffa w minionej kadencji proponował, aby obok mandatów przypadających poszczególnym państwom członkowskim, wprowadzić również 25-osobową listę ogólnoeuropejską, na którą mogłyby głosować wszystkie obywatelki i obywatele Unii. Jej celem było zaproszenie wyborców i wyborczynie z całej Europy do utożsamienia się ze wspólnym projektem integracji, zamiast wykorzystywania narodowych delegacji wyłącznie do reprezentowania partykularnych interesów poszczególnych państw. Mieliśmy nadzieję, że rozwiązanie to wejdzie w życie już w wyborach w roku 2014, jednak po dziś dzień brak konsensusu w kwestii dodania tak niewielkiej liczby mandatów do PE.

Gdyby można było głosować zarówno na partie narodowe, jak i na listy europejskie, punkt ciężkości zacząłby się przenosić na ugrupowania paneuropejskie, ich oferty programowe, propozycje oraz dotychczasowe osiągnięcia. Uczynilibyśmy pierwszy krok do zmiany narracji z haseł w rodzaju „mój kraj musi dostawać od Unii więcej, niż jej daje” na to, „jakiej Europy chcemy”. Populistyczny dyskurs wiąże się z tożsamością narodową – bez przekonujących, europejskich programów tworzonych wewnątrz paneuropejskich ugrupowań nie będzie on miał naprzeciwko siebie wiarygodnej alternatywy.

Zielone prawybory w perspektywie

Pomysł na współpracę ludzi z różnych krajów, zbierających się, by działać na rzecz wspólnego celu, nie jest niczym nowym. Dowodem na możliwość jednoczesnej mobilizacji ponad granicami są ruchy antyatomowe i pacyfistyczne, europejskie inicjatywy obywatelskie takie jak „right2water” czy kampanie międzynarodowych organizacji pozarządowych. Zielone prawybory były jednak bez precedensu. Choć były projektem ponadnarodowym, kształtowany był on na różne sposoby przez kontekst i perspektywy poszczególnych krajów.

  • Niemcy
  • Niemiecki elektorat nie ma bogatego doświadczenia prawyborczego. Niemieccy Zieloni wybrali czołowe twarze swojej kampanii parlamentarnej w roku 2013 w głosowaniu wszystkich członkiń i członków ugrupowania. Frekwencja była jednak umiarkowana, a partia nie powstrzymała Merkel przed objęciem władzy na kolejną kadencję. Europejskie prawybory przytrafiły się partii wtedy, gdy bardzo poważnie zastanawiała się nad swoim kierunkiem.

    Patrząc na liczby bezwzględne, to właśnie z Niemiec nadeszło najwięcej głosów w prawyborach. Wiąże się to rzecz jasna ze stosunkowo dużą ludnością oraz liczebnością niemieckich Zielonych. Biorąc pod uwagę te uwarunkowania, inne partie należące do EPZ mogły pochwalić się lepszymi osiągnięciami. Grupy robocze ds. europejskich rozpoczęły kampanie profrekwencyjne, np. pokazując w lokalnych kołach, w jaki sposób można wziąć udział w głosowaniu.

    Dyskusje na temat korzyści z udziału w tym procesie zaczęły się jednak za późno. Brakowało komunikacji między radą EPZ, która w kwietniu 2013 r. postanowiła o przeprowadzeniu zielonych prawyborów, delegatkami i delegatami, a szeregowymi członkiniami i członkami. Choć było to cenne (i pierwsze!) doświadczenie, widać po nim wyraźnie, że następnym razem procedury dotyczące kampanii i głosowania będą musiały być opracowane wcześniej, a kwestie techniczne – uproszczone, jeśli chcemy w ten proces zaangażować więcej osób.

  • Francja
  • Również dla francuskiego elektoratu idea prawyborów jest dość nowa. Tradycyjne partie polityczne zawsze nominowały swoich kandydatów za pomocą wewnętrznych, mało przejrzystych procedur. Zmianę przyniosły wybory prezydenckie w roku 2012. Partia Europa Ekologia – Zieloni (EELV) zorganizowała głosowanie, mające na celu wybór swojego kandydata, otwarte również dla osób nienależących do partii. Okazało się ono całkiem udane – zarejestrowało się do niego 35 tysięcy osób (z czego do partii należało ok. 15 tysięcy). Wyboru dokonywano spośród czwórki kandydatów, z czego połowa nie należała do ugrupowania.

    Prawybory na kandydata na prezydenta zorganizowane jesienią 2011 r. przez Partię Socjalistyczną były całkowicie otwarte dla osób spoza tej formacji. Frekwencja była imponująca – 2.661.231 osób w pierwszej i 2.860.157 w drugiej turze – dając spore wsparcie dla kandydatury François Hollande’a. Były one uważnie śledzone przez media, towarzyszyły im debaty telewizyjne, stanowiły również istotną inspirację dla europejskich zielonych prawyborów. Uważa się, że nawet francuska prawica – UMP – zdecyduje się na podobny krok przed wyborami prezydenckimi w roku 2017.

    Zielone prawybory europejskie odbywały się tu zatem w kontekście rosnącej popularności tej idei. Choć zainteresowanie medialne było umiarkowane, to jednak towarzyszyły im raczej pozytywne komentarze – prawdopodobnie z powodu popularności jednego z kandydatów, zielonego europosła José Bové. Główną trudnością był fakt, że toczyły się tu w trakcie kampanii przed wyborami lokalnymi, które odwracały uwagę i przyczyniły się do rozczarowującej frekwencji.

  • Hiszpania
  • Prawybory to popularne słowo na hiszpańskiej scenie politycznej. Uważane są za narzędzie promowania transformacji tutejszej polityki, zapobiegające skostnieniu lokalnych elit partyjnych. Większość z założonych niedawno partii politycznych w Hiszpanii (liberalna UPyD, zielona EQUO i lewicowa Podemos) od samego początku zdecydowały się na prawybory jako sposób na wybór osób kandydujących, tworząc presję na starsze partie lewicowe (socjalistów oraz Zjednoczoną Lewicę) na obranie podobnego kierunku. Popularność prawyborów w tym kraju może tłumaczyć względnie wysoki udział głosów z niego w zielonych prawyborach (trzeci pod względem wielkości) – pomimo faktu, że tutejsza partia ekopolityczna jest niewielka, a obecność tematyki europejskiej w kampanii do PE była śladowa.

    Rzecz jasna prawybory nie dają żadnej gwarancji sukcesu. EQUO organizuje je – wraz z innymi metodami wykorzystania demokracji bezpośredniej – od swojego powstania 3 lata temu. Mimo to osiągnęła znacząco mniej sukcesów niż Podemos, gdzie od początku wiadomo było, kto je wygra. Prawybory w tej partii zainteresowały 30 tysięcy osób (w majowych wyborach zdobyła ponad milion głosów), podczas gdy w Zielonych – 3 tysiące.

    Czego nas nauczyły zielone prawybory?

    Dobrym pomysłem okazało się zaprezentowanie zielonej inicjatywy jako eksperymentu wewnątrzpartyjnej demokracji na szczeblu europejskim. Próba zaangażowania ludzi w wybór wiodących twarzy kampanii, które nie były im znajome, okazała się nie lada wyzwaniem. Ewaluacja tego procesu może być jednak cennym ćwiczeniem. Możemy spojrzeć na te prawybory jako na rozpoczęcie procesu budowy rzeczywiście ponadnarodowych struktur partyjnych, które przydadzą się nam w wypadku zaistnienia list ogólnoeuropejskich, które być może w całości będą wybierane w ten sposób.

    Zauważyliśmy szereg pozytywnych elementów tego doświadczenia, które mogą być przydatne w przyszłości:

  • Udowodniło ono, że młodzieżówka EPZ – Federacja Młodych Europejskich Zielonych (FYEG) ma solidną, wydajną strukturę kampanijną, co poświadcza wynik Ska Keller.
  • Wiele partii członkowskich ma już europejskie grupy robocze. Grupy te, np. w belgijskiej partii Ecolo, holenderskiej Zielonej Lewicy oraz niemieckiego landu Nadrenia Północna-Westfalia, już organizują wspólne wydarzenia, korzystając z geograficznej bliskości.
  • Co kilka lat EPZ powinna zwoływać kongres, na którym wybierałaby prawdziwie ponadnarodową listę kandydacką. Wiązałoby się to z szeregiem wyzwań, jak np. kwestiami finansowymi czy brakiem doświadczenia w organizacji podobnych przedsięwzięć. Aktualnie delegatki i delegaci odgrywają rolę dopiero tuż przed kongresem – musimy im dać narzędzia internetowe do tego, by działali również między zgromadzeniami. Ich doświadczenie może okazać się niezwykle cenne dla funkcjonowania partii.
  • Zielone prawybory, symbolizujące otwarcie polityki dla każdej i każdego, pokazały również skalę wyzwań związanych z harmonizowaniem bardzo różnorodnych procedur oraz struktur członkowskich w poszczególnych partiach. Widać wyraźnie, że będzie to długofalowa inwestycja, która pochłonie sporo czasu, energii i innych zasobów. Jego pomyślne rozwikłanie zależy od tego, jak bardzo szczerze zależy nam na budowie prawdziwie europejskiego ruchu politycznego.

    Artykuł The Next Democratic Revolution: From the Green Primary to European Lists ukazał się w „Green European Journal” (Zielonym Magazynie Europejskim). Przeł. Bartłomiej Kozek.

    Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.