ISSN 2657-9596

Dziennikarzu, uważaj! – czyli wybory małe i duże

Łukasz Nowak
02/10/2018

Żyjemy w czasach wszechobecnej propagandy sukcesu. Jestem oczywiście świadom, że nie jest to stwierdzenie ani nowe, ani odkrywcze. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że zazwyczaj nie zwracamy uwagi na to jak silnie, powszechnie przyjęte normy społeczne, kreują nasze postawy i codzienne zachowania. Wiem również jak łatwo, za sprawą odpowiedniej informacji, która wprowadzi w nas dysonans poznawczy, niespodziewanie utracić, tak pieczołowicie pielęgnowany pewny grunt pod nogami.

 

CZĘŚĆ I. – dokąd to wszystko zmierza
CZĘŚĆ II. – źródło i przekaz informacji
CZĘŚĆ III. – granice manipulacji rzeczywistością
CZĘŚĆ IV. – świadczenie prawdy

 

CZĘŚĆ I.

Wstęp, czyli okrutny test z rzeczywistości

Powszechnie postrzegane trudności, z którymi spotykamy się na co dzień, a z którymi przychodzi się nam mierzyć, jako globalna społeczność wydają się na naszych oczach urastać do nierozwiązywalnych węzłów gordyjskich. Na co dzień są pomijane, minimalizowane, a odpowiedzialność za nie jest powszechnie przesuwana tam, gdzie nikt po nią nie sięga, bądź służy jako pretekst do obrzucania się winą. Gdzie schowana prawda jest w tym procesie odzierana z istnienia.

Już na pierwszy rzut oka jest tu widoczne powszechne, a więc nasze milczące przyzwolenie, na pomijanie tematów trudnych – są one przecież niepopularne i z łatwością psują pieczołowicie wybudowany wizerunek. Co więcej, my sami, dajemy się równocześnie tej propagandzie porwać nie potrafiąc, nawet przed samymi sobą, przyznać, że coś jednak jest nie tak, że nie jest tak dobrze, jak mogłoby się wydawać, jak mówią, a co gorsza nie jest tak, jak my sami potwierdzamy przed innymi, że jest grając na co dzień w grę zwaną życiem.

Wykraczanie poza społeczne normy ma daleko idące skutki i gdy raz wkroczy się na tę drogę, nie ma już z niej powrotu. Smutne jest to jak niewielu decyduje się na ten krok, aby wziąć sprawy we własne ręce i nie czekać dłużej na…

Pułapki suwerenności

We współczesności, z braku wspólnych wszystkim wartości, kreowany przez media, ale i przez nas, obraz rzeczywistości ulega mitologizacji – niestety rodem z amerykańskich opowieści o superbohaterach – znacząco odbiegając od realiów codziennego życia. Zamiast pól wspólnych coraz częściej mówimy, że najważniejsze są te indywidualne i zawsze zróżnicowane punkty widzenia, które, jak wiemy, zależą przecież bezpośrednio od punktu siedzenia. Zamiast dobra wspólnego, zgadzamy się na grodzenie. Zamiast dobra ogółu, czy dobra w ogóle, na zysk niewielu i brak odpowiedzialności.

W tym procesie indywidualizacji media, oczywiście z naszą aktywną pomocą, stają się najlepszym narzędziem kreującym i wspomagającym powszechnie toczące się choroby naszego świata – konsumpcjonizm z nadprodukcją, gospodarkę rabunkową z odpadami, a więc degradację środowiska naturalnego. W efekcie tworzące choroby cywilizacyjne wszystkich nas – stres, samotność, depresję. Skoro bowiem z taką łatwością niszczymy życie, to przecież za jednym zamachem, rezygnujemy ze wszystkich jego przejawów.

I tak, w tej postępującej degradacji, otrzymujemy w zamian pozorne bezpieczeństwo bycia częścią czegoś większego, jednego procesu, jednego społeczeństwa, globalnej wioski. Powiedzmy sobie wprost – dogłębną iluzję jednolitości. 

Społeczna nieświadomość

Tak zwane wolne media, prezentujące odmienne od ogólnego stanowiska, naświetlające różne punkty widzenia, uświadamiające ciemne strony, zajmujące się porażkami – są jednocześnie coraz rzadsze. Gdzieś między bajki można włożyć naszą dziennikarską, ale niestety i naszą, zwykłą ludzką, odwagę.

Często, w swojej bezsilności, dajemy się jednocześnie ponieść emocjom i lękowi; przekrzykując się wzajemnie jedynie wzmagamy informacyjny chaos i niemożność dojścia do źródeł problemów. Ten proceder braku zaufania, oparty na przesunięciu uwagi z wewnątrz na zewnątrz – z naszego pobliża i tego na co mamy wpływ, na przestrzeń ogólnie społeczną, na którą najczęściej, nasze działania, nie mają bezpośredniego przełożenia – jest dodatkowo wzmacniany wzrastającą skutecznością szeroko pojętego technologicznego marketingu. Z każdym dniem, i z każdą nowo wdrażaną technologią, zyskują one znacząco na sile sięgając po kontrolę nad naszymi nieświadomymi zachowaniami.

Oświata

W tym całym zamieszaniu również rola edukacji została nadszarpnięta zarówno niskim jej poziomem, nieprzystawaniem do obowiązujących trendów i potrzeb, jak i samą jej upaństwowioną formą zbudowaną na wzór pruski, tak by odpowiadała na potrzebę wychowania pułku wojska, a nie grup niezależnie myślących istot. Dodatkowo upadek większości powszechnych autorytetów pogłębił jeszcze problem, a czasem i wybawił, od silnego przywiązania do wartości. Skutkiem tych procesów jest postępująca, niczym nieopanowana indywidualizacja oparta na braku zaufania i, niestety bardzo często, całkowitej ignorancji.

Początek końca

Co nam zatem pozostaje?

Powszechnie wydaje się, że wielu z nas widzi dwie drogi: albo rozwój technologii nagle poradzi sobie ze wszystkimi bolączkami cywilizacyjnymi i, również i ten sukces, wpisze się w ogólną, naturalną tendencję głupi zawsze ma szczęście, która nie została jeszcze zauważona i opisana w opasłych tomach filozofii. W tym wątku wystarczy oczywiście poczekać na zmianę, a ona dokona się niejako sama przez się.

W drugim wypadku nawet nie zauważymy katastrofy pukającej do naszych drzwi, która, w krótkim czasie, wstawi obecną cywilizację w karty historii.

Powyższego dylematu oczywiście nie sposób tu rozwiązać więc pozostawmy ją metafizycznym rozważaniom lub futurystycznemu modelowaniu prawdopodobnych wersji rzeczywistości przez szybko rozwijające się sztuczne inteligencje.

Osobiście uważam, że oba te nurty spotkają się w jednej katastroficzno-technologicznej przyszłości, do której jednak, zamiast biernie czekać lub krzyczeć coraz głośniej, możemy się przygotować.

Działanie

W sposób pełen prostej, ludzkiej i jednocześnie głębokiej wartości – godności istnienia wspartej na szacunku do drugiego człowieka, czy po prostu życia, możemy dokonać daleko idącej zmiany naszego stosunku do otaczającej nas rzeczywistości. Ze środowiska od nas niezależnego, wrogiego i obcego, przyprawiającego o ból głowy, depresję, odrzucenie, czy wręcz wstręt przebudować swoje ego w kierunku odzyskania poczucia sprawczości. W trakcie tego procesu naturalnie przestajemy się lękać nieprzewidywalnego, poznajemy lepiej siebie i innych w naszym pobliżu. Ujawniamy to, co wcześniej uciekało naszej świadomości udzielając się w różnych ruchach oddolnych na rzecz zmiany.

Należy jednoznacznie stwierdzić, że dzięki postępującej indywidualizacji mamy bezpośredni, niemal niczym nieograniczony wybór na kształtowanie siebie i naszego najbliższego otoczenia – taka, czy taka szkoła, taki, czy taki nauczyciel, edukacja powszechna, a może domowa, specjalistyczna, czy ogólna, w wieku młodym, dziecięcym, a może senioralnym, a może przez internet?

Żyjemy w czasach wyboru a dzięki niemu eksplozji kreatywności. Bierzmy więc sprawy, z początku choćby te najmniejsze, we własne ręce, odbudowując naszą szeroko pojętą strefę komfortu, aby dzięki jej dobremu rozpoznaniu śmiało wykraczać dalej. Skupiając się na najbliższym otoczeniu szybko bowiem trafiamy na innych, z którymi możemy dzielić nasze podstawowe pragnienia: spokoju, porządku i czystości. Budując te wartości wpływamy na losy wszystkich, również tych, których nie raz agresywne zachowania wynikają często z niemocy, bezsilności i braku poznaniu własnych horyzontów możliwości, a nie raz również nawet nieuświadomienia sobie własnych potrzeb.

 

Wszystko jest proste, ale nie jest łatwe

Każdy z nas będąc w nieustannym procesie poszukiwania, zmiany i nauki, w oparciu o wspólne doświadczenia budowane podczas wchodzenia w relacje zmienia oblicze rzeczywistości w kierunku jakiego pragnie, aby spełniała ona jak najlepiej jego oczekiwania. W ten sposób wg. piramidy potrzeb jesteśmy w stanie zaopiekować się sobą na różnych poziomach i nigdy nie jesteśmy w tym dążeniu osamotnieni.

Jako, że człowiek jest zwierzęciem społecznym spełniając swoje pragnienia, w tym samym czasie pomagamy lub przeszkadzamy innym w podobnym pragnieniu. I robimy dzięki każdemu podejmowanemu przez nas działaniu – choćby w sklepie wybierając produkt A lub produkt B. Znacznie częściej jednak wybierając sklep X, czy sklep Y, a może osiedlową panią Gosię, bądź Zenka rolnika.

Gdy więc działamy w naturalnej zgodzie ze sobą, piszemy, mówimy, jest to zdecydowanie silniejsze i dla nas zdrowsze, niż gdy zachowujemy się wbrew sobie, spełniając czyjeś oczekiwania i potrzeby. Oczywistym więc powinno się każdemu z nas wydać, że szczerość i zgodność ze sobą jest naszym największym orężem zmiany. A dzięki nim pojawia się również wrażliwość i empatia na potrzeby drugiego. W takim procesie konflikt schodzi na daleki plan.

Skoro jest tak pięknie…

Niestety w pogoni za łatwym życiem przestało być dla nas naturalnym spoglądanie pod podszewkę rzeczywistości. Skoro bowiem uznaliśmy, że nie mamy na nią wpływu, a jednocześnie nie posiadamy, a nader często nawet nie znamy sposobów w jaki możemy nad nią zapanować, oddaliśmy odpowiedzialność w ręce innych, w ręce kogoś tam, w ręce nieświadomości właśnie.

Koszty takiego ruchu ponosimy my wszyscy i na dodatek nie są one widoczne na pierwszy rzut oka. Często wręcz pilnowane by nie wychodziły z cienia.

Warto się jednak nad nimi pochylić. Nie jest przecież tak, że wspomniana propaganda skutecznie nas usypia! To tylko fasada, która potrafi być wygodna, za którą, możemy wybrać, by się schować, ukryć, nawet przed sobą prawdę o tym kim jesteśmy i czego pragniemy. Możemy wybrać, aby nie mówić głośno o problemach; możemy wybrać, aby w cierpieć w cichości; możemy wybrać, aby nie mieć wyboru, aby ktoś inny stanowił za nas.

Nikt za nas również nie wybierze inaczej!

CZĘŚĆ II.

Odpowiedzialność za przekaz

Nadrzędną rolą mediów, wielokrotnie obwieszczanych jako czwarta władza, jest pomoc w odkłamywaniu prawdy. Samoświadomość bycia publicznym stróżem, i tej wiedzy, tej pewności szerzenie w społeczeństwie. Stanie na straży, nie tylko patrząc szeroko rozumianej władzy na ręce, ale nade wszystko dbanie o siebie, o rzetelność swojego przekazu, o najwyższe wartości godności kierując się, w każdej chwili, z każdym słowem mówionym i pisanym szacunkiem wobec czytelnika.

Głównym narzędziem weryfikacji informacji jest nasza własna wiedza i rozsądek. Jedną z powszechnie znanych i naczelnych zasad dziennikarzy AFP jest check & re-check – sprawdzaj i sprawdzaj jeszcze raz – zyskaj pewność, czy to o czym inni przeczytają będzie zgodna z rzeczywistością, zastanów się, czy to o czym piszesz pomoże komuś lepiej zrozumieć mechanizmy rzeczywistości.

Niestety, nawet źródła uchodzące za wiarygodne, coraz częściej popełniają błędy wynikające z pośpiechu, niedoinformowania, bezmyślnego przeklejania informacji, ale nade wszystko informacyjnej subiektywności, która wydaje się powszechnym symptomem naszych czasów. Wszystko wskazuje na to, że stare, rzetelne dziennikarstwo odeszło wraz z dobą społeczności internetowych i przyzwyczajeniem, że każda podawana informacja jest zabarwiona osądem, zestawem przekonań, punktem widzenia. Często jest ona zresztą elementarną częścią celowego kreowania wizerunku, a więc celowo spreparowanym komunikatem mającym cel odmienny od samego jej przekazania.

Duży problem leży w tym, że PAP, Reuters czy inne Wielkie Agencje Informacyjne powinny trzymać poziom, a tak niestety nie jest. Wszelkie informacje oznaczane jako oficjalne mogą takie nie być. Wszelkie źródła osobowe, mogą być w rzeczywistości nieprawdziwe. W czasach bowiem zaawansowanej technologii wizerunek – zdjęcie, a nawet video, logo agencji, czy jeszcze inny sposób oznaczenia pochodzenia informacji to bowiem tylko marka, znaczek, to tylko #hashtag, to tylko #zaufaneźródło podpisane Zaufane Źródło. Rzadkością jest niestety sytuacja w której, dla przykładu Spiegiel posiada 60ściu ekspertów z różnych dziedzin. W Polsce ten temat jest nadzwyczaj często całkowicie pomijany.

A więc bądźmy świadomi, że nawet w pełni oficjalne dane państwowe, bywają pełne uogólnień, błędów i przemilczeń tworzonych na każdym szczeblu ich opracowywania z zupełnie różnych przyczyn. Takie strefy jak demografia, ekonomia, czy choćby przepisy prawa pełne są luk i uogólnień, koncepcji, które nie zawsze odpowiadają rzeczywistości, a co więcej, jakże często po zagłębieniu się w najdrobniejsze szczegóły, wykluczają duże obszary – raz to z wygody obliczeniowej, raz to z uogólnień, raz to z marginalizacji, czy po prostu ludzkiego błędu opartego na wycinkowym postrzeganiu rzeczywistości w oparciu o przekonania, a czasem z pełną premedytacją.

Zawężony obraz

Pamiętajmy też o własnych ograniczeniach. Docierający do nas obraz rzeczywistości pełen jest przecież filtrów opartych na przekonaniach, schematach jakimi myślimy, które wynikają z naszego wychowania, edukacji, kultury i kultur poznanych w czasie podróży, czyli ogólnie świadomości samego siebie w świecie.

Ostatecznie wybieramy bowiem to, co znamy, nie zauważając tego, co wykracza poza nasz paradygmat postrzegania. I nawet algorytmy współczesnych przeglądarek zaczynają ten schemat powielać z braku możliwości uwzględniania przypadkowości. To bowiem jaka informacja do nas dociera zależy bezpośrednio od towarzystwa w jakim przebywamy, mediów jakie przyzwyczailiśmy się oglądać, czy stron jakie najczęściej przeszukujemy – to one bowiem pojawiają się najczęściej w pierwszych wynikach naszych poszukiwań.

Taki dobór wydaje się być zupełnie naturalny. I taki jest, tyle, że w naturalnym środowisku w którym istnieje wielka różnorodność i zmienność. W dobie natomiast samotnego przebywania przed ekranem, zastępowania dużej ilości bodźców poprzez filtry elektronicznych sprzętów zaczyna dochodzić do radykalizacji poglądów. W moim prywatnym świecie, cały świat tak właśnie postrzega problem jak ja! – wybieramy przecież reklamy jakie się nam wyświetlają, znajomych jakich chcemy oglądać na swoim #wallu, czy wiadomości jakie czytamy w swoich #feednewsach. W świecie technologicznym istnieje tylko pozorna różnorodność. Jest ona, pod postacią celowości, wpisana aż po najmniejszą linijkę kodu. Może ona być sprzymierzeńcem, bądź największym wrogiem. Ważne, abyśmy zdawali sobie sprawę z jej możliwości i ograniczeń oraz tego jaki ma na nas wpływ.

Więcej tu: Algorytmy zmieniają rzeczywistość – Forbes – https://www.forbes.pl/technologie/algorytmy-zmieniaja-rzeczywisty-swiat/z77b5ev

Weryfikacja

Nic zatem nie powinno zastąpić źródła opartego na relacji z drugim człowiekiem. Własnego sprawdzenia – danej informacji poprzez kontakt z jej autorem – telefonu, rozmowy, potwierdzającego maila. Kontakt bezpośredni jest więc jedynym sposobem upewnienia się, czy stanowione przez nas poglądy są zgodne z rzeczywistością. A jeśli tak, jest to najważniejszym staje się wejście w prawdziwą relację (i tu nie obawiam się użyć tego przymiotnika) wraz z jej budowaniem i podtrzymaniem na przyszłość. I tylko tak ujęte, odpowiedzialne człowieczeństwo można nas uratować w zalewie #fakenewsów i powszedniego braku zaufania w epoce #postprawdy.

Wspominam o tym dlatego, że zarówno na polu dziennikarstwa, ale i w codzienności, gdy za mediami, czy innymi autorytetami powtarzamy jakieś informacje w czasie zwyczajowej rozmowy, która dalej może zamienić się w plotkę, wspieramy powyższe schematy utwierdzając siebie i innych w błędzie. Przysłowie mówi, że opinie ma każdy. Co jednak jeśli każdy ma rację? i nie jest ona wcale podparta dowodami.

Dowody

Poszukiwanie i powoływanie się na autorytety, podobnie jak z Agencjami ma bardzo krótkie nogi. Podobnie z badaniami naukowymi i ich finansowaniem oraz pochodzeniem danego zlecenia, jak z budżetem, czy wyliczaniem PKB – każdy ma na to swój pomysł. Wielu zgadza się umownie, że coś jest, a czegoś nie ma. Natomiast nie oznacza to, że za jedną z tych opcji musimy się koniecznie opowiedzieć i traktować ją jako aksjomat. Należy przyjrzeć się każdej informacji, a w miarę możliwości sprawdzić ją doświadczalnie obserwując jej skutki.

Uwiarygodnienie prawdziwości przekazu i danego źródła, czyli człowieka wraz z jego motywacjami np. w rozmowie telefonicznej może być trudne, ale często wystarczy poprosić o pokazanie miejscowej gazety, programu telewizyjnego ect. Sprawdzenie najbardziej prozaicznej kwestii upewniając się, z innego źródła, czy jest ona prawdą.

To samo dotyczy np. #fakekont – weryfikacja kont społecznościowych jest trudna… ale nie niemożliwe – czy dane konto wygląda na prawdziwe? skąd bierze się dana informacja?, czy link profilu zgadza się z jego nazwą? kiedy została założona? czy dana treść jest sponsorowana? W tej kwestii kluczowa jest wzmożona uważność w przyglądaniu się materiałom pod każdym kątem. Warto poświęcić na to czas i zagłębić się dalej niż tylko na kilka ostatnich postów. Warto pytać zamiast błądzić w zalewie nieprawdy i półprawdy.

Sprawdzaj zatem fakty, daty, miejsca, imiona i nazwiska oraz nazwy, funkcje i stanowiska, pomyłki w cytatach, źródła i ich zgodność z najnowszymi tekstami, ich kontekst, liczby, ekspertów i ich osiągnięcia oraz kompetencje, a ponad wszystko czy materiały nie są przypadkiem stworzone celowo pod promocję. Szukaj źródeł i informatorów. Wykorzystuj wszelkie dostępne narzędzia i porównuj je z innymi. Ujawniaj dlaczego komuś może na tym zależeć jednocześnie opiekując się opinią innych jaką ta informacja wywoła – nie odnoś się bezpośrednio, a zwracaj uwagę, zachowaj neutralność.

Sprawdzaj człowieka poznając przy okazji samego siebie, dbając o należyty dystans w ogniu działania. 

CZĘŚĆ III.

Nie mogę uwierzyć własnym oczom!

Pewności jednak z kim się kontaktujemy, nie możemy mieć nigdy. Wizerunek w dobie obecnej technologii jest przejmowany często i chętnie wykorzystywany do przeróżnych celów. Wszelkie audiowizualne materiały powinny być traktowane z przymrużeniem oka. Sprawdzajmy je dokładnie nie tylko pod względem autorstwa, daty, sprzętu jakim zostało zrobione (czyli tzw. METADANYCH), bądź zastanówmy się dlaczego zostały usunięte albo usuńmy je sami jeśli zależy nam na anonimowości (media społecznościowe często usuwają je automatycznie)).

Programy zmieniające twarze, nakładki w mediach społecznościowych – wszelkie narzędzia pomocne w takich modyfikacjach mają bardzo określony cel – uczą się nas. Analizują nasze zachowania aby w najbliższej przyszłości móc je naśladowania. SnapChat uczy się rozpoznawania emocji i twarzy aby wprowadzić automatycznych, opartych na sztucznej inteligencji personalnych doradców, Uber uczy się algorytmiki decyzji i tras, aby wprowadzić automatyczne samochody. Przykłady można mnożyć.

Ochrona wizerunku czyli elektroniczna higiena

To ważne zagadnienie, którego zakres każdy musi określić sam. Z jednej strony duże firmy budują pełne profile osobowe, aby lepiej dobierać reklamy, lepiej projektować nasze wybory, lepiej przewidywać przyszłość. W tym celu gromadzą nieograniczone ilości danych, które są obrabiane przez zaawansowane algorytmy tworzące nasze profile osobowościowe. Z drugiej strony zaś, w lesie nikt nie będzie miał możliwości nas usłyszeć. Możemy również wybrać drogę elektronicznych wysp poza prawem z których nadają badacze teorii spiskowych.

Wszystko i tu zatem zależy od naszego wyboru. Opierajmy się więc na własnym rozsądku. Pilnujmy haseł, dostępu do telefonu i danych wrażliwych mając jednak świadomość, że jakoś ktoś będzie ich bardzo pragnął z pewnością znajdzie się sposób. Nie zapomnijmy również zadać sobie pytania: dlaczego i po co ten właśnie materiał do nas dotarł? Może jest podstawiony, abyśmy to właśnie my rozesłali go dalej…

Więcej tu: Odzyskaj kontrolę nad informacją – Fundacja PANOPTYKON – https://panoptykon.org/samouczek-dla-dziennikarzy

i tu: Rozmowa z Katarzyną Szymielewicz z Fundacji PANOPTYKON – Jesteśmy non stop podsłuchiwani i podglądani. Jak tego uniknąć? https://www.youtube.com/watch?v=mqrm3yvWaEo

oraz tu: Monolog Algorytmu, czyli jak Facebook przerabia dane użytkowników na swój zysk
https://vimeo.com/248278877

 

Propaganda sprzedaje się najlepiej

Co może nam sugerować, że mamy do czynienia z #fejkiem? co może obniżać naszą własną wiarygodność? co może powodować, że owszem, gazeta czy artykuł się sprzeda, ale my nie będziemy mieli ochoty dłużej podpisywać się pod taką linią działania; nie będziemy mogli spać spokojnie. To, wbrew pozorom nie tylko kłamstwo, ale przede wszystkim brak rzetelności.

Sen z oczu, nie tylko nam, ale i innym, wrażliwym zdejmują:

  • sensacyjne, krzykliwe tytuły,
  • dziwne adresy url i nazwy,
  • nierówne formatowanie tekstu,
  • wykrzykniki,
  • błędy ortograficzne,
  • kalki językowe,
  • zła odmiana słów,
  • przeklejki,
  • emocjonalny język i przesadzone zdjęcia,
  • brak źródeł,
  • brak cytatów,
  • brak autora i informacji „o mnie/ o nas”,
  • brak jakichkolwiek innych źródeł podnoszących temat oraz
  • duża ilość dziwnych reklam.

Wszystko ujawnia brak szacunku dla odbiorcy. A zatem, nie boję się określić tego jednoznacznie, brak szacunku do samego siebie – twórcy takiego komunikatu!

Wiarygodność

Skoro wiemy już czego należy unikać skupmy się nad tym co możemy zrobić. Prawo prasowe i etyka dziennikarska są wyznacznikami wiarygodności. A przynajmniej kiedyś były. Gdzieś tam dźwięczy jeszcze sumienie, natomiast, aby nie moralizować, należy jednoznacznie stwierdzić, że w obecnej rzeczywistości, gdy zaczęły się zacierać granice pomiędzy blogerami, naocznymi świadkami udzielającymi się w mediach społecznościowych, a dziennikarzami, szczególnie wśród młodszych użytkowników, wszelkie granice się zatarły. Trzeba więc zrobić coś więcej, aby się wyróżnić. 48% ufa ogólnie znanym mediom, ale to poparcie gwałtownie spada.

Zachowanie neutralności, wiarygodności, szczerości oraz bycie rozpoznawalnym to doskonała baza na manifest zwracający uwagę, że możemy być godni zaufania. W tym najważniejsze to pamiętać, że każdą informację jaką przekazujemy, jakakolwiek by ona nie była – czy to polityczny artykuł, czy wskazanie drogi zagubionemu przechodniowi – świadczymy ją samymi sobą, swoim wizerunkiem wzbogacając ją o tę właśnie dodatkową wartość.

Coraz częściej mamy do czynienia z wyznacznikami zaufania, które mogą być pomocne w zwiększaniu wiarygodności, proponuję więc zacząć z nich korzystać:

  • oznaczać rodzaje treści odpowiednimi #tagami– takimi jak np.: jak fakty, opinie, ogłoszenia i treści sponsorowane,
  • oznaczać poprawki, zmiany, aktualizacje zawierając ich godzinę i datę,
  • dbać o informacje dotyczące redakcji – właścicieli, sposobów finansowania, linii programowej, wizji, misji, historii i doświadczenia,
  • zadbać o informacje o autorach, dziennikarzach – bio, zdjęciach, odnośnikach do innych tekstów, ekspertyzach w danym temacie (ewentualnie pamiętając prawie anonimatu)
  • zawrzeć fiszkę ogólną, kontekst powstania artykułu – z kim rozmawiał autor, z jakich źródeł korzystał, kiedy i w jakich warunkach powstawał artykuł oraz zwracanie uwagi na ewentualny konflikt interesów.
  • posiadać w widocznym miejscu politykę redakcji dotyczącą sprostowań, moderowania komentarzy  – dbając o transparentność naszych działań,
  • oraz mieć formularz do zgłaszania błędów przez odbiorców oraz wszelkie inne informacje o możliwościach skontaktowania się z twórcą, działem i redakcją dbając o komunikację dwustronną w dobie #web2.0.

Dzięki temu wszystkiemu, już w pierwszym rzucie oka, nawiązujemy maksymalnie bliski kontakt z czytelnikiem. Ma on mieć poczucie, że nas zna, że może na nas polegać, że może się również z nami skontaktować – nie tylko za pomocą komentarzy, ale i w sposób bezpośredni. Często warto nagrać choćby krótki filmik. Ostatecznie bowiem twarz mówi znacznie więcej niż słowo pisane.

Więcej tu: TRUST PROJECT: https://thetrustproject.org/ (przykład – thenewsbeat.org)

CZĘŚĆ VI.

Czego się bać świadcząc prawdę

Zagrożenia jakie na nas czekają są nieograniczone:

  • #smearcampaigns (kampanie ocenne, podważające wiarygodność, dyskredytujące),
  • #hejt,
  • #doxing (ujawnianie informacji prywatnych z życia),
  • #cyberprzemoc,
  • groźby konsekwencji prawnych – posądzenia bazujące na prywatnych koneksjach i innych działań nieoficjalnych,
  • odmowa dostępu do informacji – sprawianie problemów w otrzymywaniu informacji,
  • konsekwencje finansowe – pozbawienie publikacji ogłoszeń urzędowych,
  • presja na lokalnych przedsiębiorców, aby np. nie zamieszczali swoich reklam w określonym medium,
  • przejmowanie, wykorzystywanie i kasowanie kont internetowych,
  • ataki hakerskie,
  • kradzież tożsamości.

Czy wymieniłem wszystkie? Nie. Przyznam, że spoglądając na tę listę i mając w świadomości, że jest ona niepełna chyba po prostu lepiej zamilknąć.

Każde z nich ogranicza naszą wolność, a niektóre prowadzą do bezpośredniego zagrożenia. Zresztą nawet, już tak obecny w internecie, że często marginalizowany #hejt ma przecież bezpośrednie konsekwencje w życiu – poziom psychologiczny, wpływ na karierę i wiele, wiele innych.

Atakujący dążą do tego, aby uciszyć dane osoby, zamknąć usta osobom, dla których internet jest jednym z podstawowych narzędzi komunikacji. Uderza to w wolność słowa dziennikarskiego, blogerskiego, każdego w ogólności. Jest to więc pośrednio, a czasem nawet bezpośrednio łamanie praw człowieka.

Ta #cyberprzemoc przy wykorzystywaniem komunikacji internetowi może zadziać się na wiele różnych sposobów jak komentarze, fotomontaże, memy, fałszywe profile, strony i prowadzić do wywołania bezpośredniej szkody.

Niestety jest tak, że często to kobiety i mniejszości seksualne są bardziej poszkodowane takimi działaniami.

Jak zatem się bronić

Jedną z form obrony jest ujawnienie danej groźby – do danych służb, czasem nawet jeszcze przed wystąpieniem danego zdarzeniem. Ujawnia to szybko rzeczywiste możliwości zarówno atakującego, jak i broniącego, wymaga natomiast ogromnej odwagi.

Działania prawne jakie mogą tu być pomocne to m.in.:

  • zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na policji, czy w prokuraturze;
  • powództwo o ochronę dóbr osobistych;
  • oczekiwanie wsparcia prawnego bezpośrednio od prawników obsługujących daną redakcję, HFPC, Panoptykon i inne).

Organy ścigania mają odpowiednie narzędzia – Paragraf 220 – mowa nienawiści, wulgaryzmy, zniewaga internetowa ect. Niestety brakuje aktu prawnego karzącego wypuszczanie #fakenews. W Polsce dotyczą one tylko konkretnych typów informacji.

W mediach społecznych również są odpowiednie narzędzia do zgłaszania postów. A na portalach, zajmują się tym administratorzy.

Korzystajmy z tego co nam przysługuje. Wymagajmy od innych tego samego co od siebie. 

Wybory

Co 4 lata, a od niedawna co 5 w niektórych przypadkach, wydarza się zupełnie wyjątkowa sytuacja. Na tę okazję mamy specjalny – Kodeks Wyborczy, gdzie w Art. 111 ma on zwalczać agitację pozytywną i negatywną zawierającą informacje nieprawdziwe. Można się na niego powołać tylko jeśli dana osoba kandyduje. Może ona domagać się wyjaśnienia i zasądzenia w trybie wyborczym (24h na rozpoznanie i zasądzenie oraz są apelacyjny kolejne 24h – czyli 2 lata w standardowym trybie tu w 48h). Natomiast stronnicy wyrażając swoją opinię mogą dostawać wówczas rykoszetem. Większość sądów II instancji uważa, że kandydat może pozwać gazetę podającą o nim nieprawdziwe informacje.

Poza procesem wyborczym sprostowania dobrze, aby pojawiały się w ciągu 2 miesięcy, a więc powinny być rozwiązywane w trybie przyspieszonym

Więcej w: Przewodniku dla dziennikarzy. Media w okresie wyborczym. – Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: http://beta.hfhr.pl/wp-content/uploads/2014/10/HFPC_media_w_okresie_wyborczym.pdf

Zabezpieczenie dowodów

W powyższych sytuacjach jest dokumentowanie wszelkich materiałów za pomocą zrzutów ekranu, kopii stron, czy waybackmachine.com która to może utworzyć niezależną kopię wskazanego adresu internetowego.

Pomóc może również tworzenie katalogu #pierwszychpodejrzanych oby nigdy nie było potrzebne!  #dziennikhejtu nie jest przyjemny, ale może służyć również autoterapii. Zawsze możemy takie działanie komuś podzlecić. Często, taki proceder dodatkowo uwiarygodni zaistniałą sytuację.

Blokowanie hejterów, zgłaszanie ich do administratorów, również w formie zgłoszeń grupowych jest również  skuteczne w takich sytuacjach.

Warto pamiętać, że odpowiedzialność za komentarze rozkłada się na autora i zarządcę serwisu. Za to co jest napisane odpowiada komentujący, natomiast administrator może ponosić odpowiedzialność warunkową – nie odpowiada za komentarze jeśli nie ma pozytywnej wiedzy na ten temat. Jeśli ma, musi niezwłocznie ją zablokować. Jeśli bowiem miał okazję się z nią zapoznać i jej nie usunął – podjął w związku z nią określone działanie już na własną odpowiedzialność.

Co ważne nie potrzeba, z uwagi na ciszę wyborczą, wyłączać komentarzy.

 

Przeciwdziałanie

Dla poszkodowanych zawsze jest ważne, aby dana informacja zniknęła jak najszybciej z sieci i są specjalne zespoły, które się tym zajmują. Zdarza się jednak tak, że dana informacja jest już rozpropagowana w zbyt wielu miejscach. Co wtedy?

Z pewnością nie ma sensu go usuwać – chyba, że ktoś dysponuje wręcz nieograniczonymi środkami. Należy ją natomiast wykorzystać na swoją korzyść.

Takie #odkłamywanie rzeczywistości nie jest jednak proste. Rzadko kiedy jest sens pisać artykuł. Nie ma sensu również prostować, komentować i odpowiadać wikłając się w dyskusje. Należy wykorzystać natomiast własną siłę i wpływ w danym medium – sporządzić mem, nagrać video, napisać krótką, jasną informację – najlepiej śmieszną i zapadającą w pamięć. Na dane zdjęcie można również nanieść informację – nie tylko tekstowo ją opisać prostując, ale nade wszystko ją po prostu zmodyfikować, czymś wyróżnić, aby ludzie pomogli nam ją rozprzestrzenić. #reclaiminghashtag  (#przejmowaniehastaga) w formie #wirala (#kampaniiwirusowej) może zawładnąć daną treść i wypromować tą właściwą, na której nam zależy.

– Bo w grupie czuję się pewnie…

Warto budować własną grupę wsparcia, aby móc szczerze informować o tym, że właśnie jest prowadzony na mnie #atak, #mobing, #doxing, #hejt, czy… Przecież na co dzień dzielimy się informacjami o wirusach, pseudo kontach i ciekawostkach, dzielmy się również własnymi niepokojami i stresami. Bądźmy szczerzy nie tylko z sobą, z bliskimi, ale po prostu z każdym.

A jako organizacja, redakcja, zespół, czy społeczność opracujmy strategię zawierając w niej również kwestie związane z pomocą psychologiczną. I edukujmy jak można sobie radzić w trudnych sytuacjach zarówno tych najmłodszych, tych najstarszych jak i tych najbardziej na zagrożenie narażonych – czyli nas wszystkich obcujących w internetowym środowisku na co dzień.

 

Kilka słów na koniec

Jest zatem tak, że żyjąc w przestrzeni społecznej, która nie akceptuje negatywnych informacji – są one wypierane, usuwane, nie sprzedają się – koloryzujemy życie. Niestety kolory te należą do skali barw pochodzenia chemicznego, nie mającego nic wspólnego naturalnością. 

Jest jednak na to rozwiązanie! Po prostu przestań! Przestańmy się oszukiwać. Na powrót stań się człowiekiem z krwi i kości. Dbaj o szacunek do siebie, o szczerość w relacjach i Twoją prawdę – jakakolwiek by ona nie była. Dbaj o to, aby wybierać właściwie i nie wahaj się go zmienić!

Bądź sobą w każdej relacji. Bądź autentyczny. 

Autor: Łukasz Nowak

Artykuł inspirowany warsztatami Wybory bez dezinformacji Fundacji Panoptykon.

Photo by Nathan Dumlao from Unsplash.

 

Jeśli podoba Ci się to, co robimy, prosimy, rozważ możliwość wsparcia Zielonych Wiadomości. Tylko dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie nadal prowadzić stronę i wydawać papierową wersję naszego pisma.
Jeżeli /chciałabyś/chciałbyś nam pomóc, kliknij tutaj: Chcę wesprzeć Zielone Wiadomości.

 

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.