Dlaczego pójdę blokować marsz nacjonalistów?
Jedenastego listopada zamierzam stanąć na drodze marszu nacjonalistów i nie przepuścić go. Ponieważ nigdy nie ukrywałem, że wolność zgromadzeń jest dla mnie drogą wartością, wyjaśniam publicznie, dlaczego będę blokował ten marsz.
Po pierwsze: uważam że prawo do manifestowania jest ważne i powinno być chronione bardzo szeroko. Prawo to kończy się dopiero tam, gdzie ktoś zaczyna nawoływać do… odebrania prawa do manifestacji innym. Właśnie faszyzm i stalinizm okazały się w historii ideologiami, które rodziły się i umacniały między innymi poprzez uliczne marsze, lecz gdy tylko przejęły władzę, natychmiast zakazały obywatelom manifestacji i zajęły przestrzeń publiczną na oficjalne defilady – pokazy siły swej władzy. Ludzkość zapłaciła dziesiątkami milionów ofiar za odzyskanie przestrzeni wolności i praw obywatelskich. Właśnie dlatego totalitarne ideologie nie mają dziś prawa do marszów w przestrzeni publicznej. Ponieważ krwawo nadużyły tego prawa i wiemy, że są gotowe powtórzyć to.
Ale – muszę to jasno powiedzieć – nie oznacza to, że można zakazywać marszów ugrupowaniom skrajnym, tylko za to, że są skrajne. Za każdym razem trzeba dokonać starannego namysłu, czy ten konkretny marsz tych konkretnych organizacji jest (choćby i sprytnie ukrytą) manifestacją poparcia dla totalitaryzmu. Osobiście uważam że tym razem tak właśnie jest i dlatego idę zablokować ten marsz. Jeśli ktoś inny uważa, że tym razem mamy do czynienia tylko z dozwoloną manifestacją uczuć patriotycznych – jego prawo. Ale ja nie zgadzam się, aby manifestowali neofaszyści, nawet jeśli obiecają, że będą skandować wyłącznie patriotyczne hasła.
Dlaczego więc nie idę drogą prawną, czemu nie zgłosiłem doniesienia do prokuratury, tylko idę stanąć w poprzek legalnej w końcu manifestacji? Bo tak właśnie powinno się to odbywać w demokratycznym państwie. Państwo nie ma prawa domyślać się intencji obywateli i prewencyjnie zakazywać im marszu, bo „mogliby wznosić okrzyki nawołujące do faszyzmu”. To byłby totalitaryzm. Jeśli ONR-owcy składają wniosek jako nieszkodliwi patrioci – państwo powinno im ufać i władza nie może im zakazać marszu. Ale ONR-owcom nie muszą ufać obywatele. Oni mają prawo okazać swoją nieufność i oburzenie wobec oszukańczej przebieranki neofaszystów w patriotyczny kostium. Administracja Warszawy musi przyjąć za dobrą monetę, że pogrobowcy Dmowskiego chcą nagle uczcić Piłsudskiego – swego śmiertelnego wroga. Ale my, obywatele, mamy prawo nie dać się nabrać na ten kit.
Manifestacja neofaszystów zamaskowana oszukańczym makijażem jest – niestety – LEGALNA. Ale przez to nie przestaje być oburzająca i groźna. Więc to nie sądy czy administracja mogą jej zakazać; to my, obywatele powinniśmy ją odważnie uniemożliwić, okazując skalę naszego oburzenia. Faszyzm nie przejdzie, bo na jego drodze staną LUDZIE. A wśród nich – ja.
Na koniec osobista refleksja: policja na takiej manifestacji ma prawo i nawet obowiązek chronić oficjalnie zarejestrowany marsz. Policjant nie jest od tego, żeby oceniać, czy ten marsz się mu podoba, czy nie. On ma bronić porządku prawnego. A my mamy prawo okazać obywatelskie nieposłuszeństwo w sytuacji, gdy ustawy okazały się niemądre i nieskuteczne. Mamy prawo wyjść na ulicę. Ale NIE przeciw policji, tylko przeciw neofaszystom. Więc proszę moich przyjaciół-współmanifestantów: żadnego głupawego atakowania policjantów, żadnych chamskich okrzyków w stylu „gestapo” itd. Chłopaki robią, co muszą, to będzie dla nich i tak ciężki dzień. Więc nie zachowajmy się tak, by zapamiętali nas gorzej, niż neofaszystów.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.