Bez współpracy ze społeczeństwem nie będzie zmian
Rolnictwo może i powinno odegrać kluczową rolę w powstrzymaniu zmian klimatu i wymierania gatunków. Jednak, by tak się stało, musi się ono zmienić. Tego domagali się w Berlinie aktywiści i obywatelki na 10. demonstracji „Wir haben es satt” („Mamy dość”). Polska delegacja spotkała się z niemieckimi rolnikami, by poznać ich doświadczenia.
Coroczna demonstracja w Berlinie jest wyrazem niezgody na zachodzące w rolnictwie procesy, które poważnie pogłębiają problemy, przed jakimi stoi dziś nasz świat. Ale jest też przestrzenią do wskazania wyraźnej alternatywy. Od kilkudziesięciu lat w Europie i na całym świecie następuje coraz większe uprzemysłowienie rolnictwa. Co to oznacza: przedsiębiorstwa rolne stają się coraz większe, a małe, rodzinne gospodarstwa wypadają z rynku i giną, ze szkodą dla społeczności lokalnych i dla przyrody. Wielkie gospodarstwa roślinne oparte są najczęściej na monokulturach i ogromnym zużyciu chemicznych środków ochrony roślin i nawozów. Z kolei gospodarstwa hodowlane to coraz większe „fabryki mięsa”, które wiążą się z niewyobrażalnym cierpieniem zwierząt, a także zanieczyszczeniem środowiska ich odchodami.
Dlatego organizacje pozarządowe, ale także organizacje samych rolników domagają się pilnych i głębokich zmian w polityce rolnej. Na berlińskiej manifestacji, a także podczas prac kampanijnych i rzeczniczych w ciągu roku współpracują ze sobą ruchy i platformy z kilkunastu europejskich krajów, m.in. Niemiec, Francji, Włoch, Hiszpanii, Austrii, a także – w coraz większym stopniu – z Polski i innych państw Europy środkowo-wschodniej.
Wszystkie te ruchy domagają się znacznego zwiększenia wsparcia dla rodzinnych gospodarstw rolnych i równocześnie poważnego ograniczenia dotacji dla wielkich gospodarstw, nastawionych jedynie na ciągły wzrost wydajności bez uwzględniania potrzeb środowiska, konsumentów i samych rolników. Podkreślają, że obecny system dopłat w ramach Wspólnej Polityki Rolnej jest korzystny przede wszystkim dla koncernów agrochemicznych, produkujących nawozy i pestycydy oraz dla wielkich firm, które koncentrują w swoich rękach coraz więcej ziemi.
Temat dostępu do ziemi wybrzmiał wyraźnie podczas spotkania naszej delegacji, złożonej z polskich rolników i przedstawicielek Koalicji Żywa Ziemia, z niemieckimi rolnikami. Dzień przed demonstracją spotkaliśmy się na farmie pod Berlinem, na której gromadzili się rolnicy z całych Niemiec, ze swoimi ciągnikami, by następnego dnia razem utworzyć na demonstracji kolumnę 120 traktorów.
Niemieccy rolnicy opowiadali nam o swoich problemach i o tym jak organizują się, by walczyć o swoje prawa. Dowiedzieliśmy się, że proces koncentracji ziemi może być znacznie dalej posunięty niż ma to obecnie miejsce w Polsce. O ile w Polsce za duże gospodarstwa uważa się już te o powierzchni około 500 hektarów i więcej, o tyle w Niemczech są gospodarstwa, które mają 10 tysięcy, a nawet 30 czy 40 tysięcy hektarów. Jeden z rolników ostrzegał: „To proces który nigdy się nie kończy. Próbuje się przekonywać społeczeństwo, że trzeba powiększać gospodarstwa, by były one bardziej wydajne. Ale nie można zwiększać wydajności w nieskończoność, bo powoduje to degradację gleb, zanieczyszczenie wód, cierpienie zwierząt i wzmaga zmiany klimatu, a równocześnie masę ludzi pozbawia pracy i własności”.
Dlatego „drobni” rolnicy organizują się, by bronić rodzinnych gospodarstw, czyli takich w których właściciele sami pracują na swojej ziemi, jest ona ich głównym źródłem utrzymania i gospodarują na niej z myślą o przekazaniu jej swoim dzieciom. Tylko tacy rolnicy, ich zdaniem, naprawdę dbają o to, by ziemia którą zarządzają mogła przez kolejne dziesiątki, a nawet setki lat rodzić zdrowe plony. Tymczasem dla wielkich korporacji ziemia jest często inwestycją jak każda inna i – kiedy okaże się że jest wyjałowiona – po prostu się jej pozbędą.
W Niemczech liderzy rolni współpracują z organizacjami ekologicznymi, a także ruchami konsumenckimi, jak kooperatywy i RWSy (Rolnictwo Wspierane przez Społeczność), by razem działać na rzecz zmiany polityki rolnej. Podkreślają że dla zmiany tej polityki potrzebna jest współpraca rolników z różnymi grupami społeczeństwa. Zdają sobie sprawę, że sami niczego nie wywalczą.
Ewa Jakubowska-Lorenz
źródło: Fundacja Heinricha Boella
Artykuł opublikowany na podstawie licencji Creative Commons: CC-BY-NC-ND 4.0.
Zdjęcia Ewa Jakubowska-Lorenz/Creative Commons: CC-BY-NC-ND 4.0.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.