Od węgla do niezrównoważonego rozwoju
Są na mapie Polski miejsca, które spędzają sen z powiek. Swego czasu były chlubą regionu i kraju, dziś straszą skalą zaniedbań, bezrobociem, biedą, zanieczyszczeniem środowiska. Należy do nich 120-tysięczny Wałbrzych, zwany przez swych mieszkańców Mordorem, zapomnianą krainą ziejącą piekielnym ogniem i beznadzieją.
W latach 80. w wałbrzyskiej podstawówce, do której chodziłam, dzieci śpiewały co poniedziałek, że „Wałbrzych to miasto przyszłości, miasto kopalń i hut, tu roześmiane są dzieci, niepróżny ich ojców trud”. Patrząc na Wałbrzych dzisiaj, trzeba wykazać się niebanalnym optymizmem, aby nazwać Wałbrzych miastem przyszłości. W ciągu dwóch dekad ponad 20 tys. wałbrzyszan wyjechało z miasta, szukając lepszej przyszłości w Polsce i za granicą. Wałbrzych, który przez dziesiątki lat był największym ośrodkiem przemysłowym Dolnego Śląska i do którego w poszukiwaniu szczęścia przyjeżdżało wielu, dziś straszy widokiem ruin zamkniętych kopalń z martwymi szybami, gnijącymi budynkami komunalnymi, zaniedbanymi i zaśmieconymi parkami miejskimi i pogłębiającą się melancholią mieszkańców, którzy z jednej strony klną na to, co zostało z ich miasta, z drugiej wciąż żywią nadzieję, że pojawi się cudotwórca, który odwróci niełaskawy los.
W pracy i bez pracy
W latach przemysłowej prosperity było w Wałbrzychu pięć kopalń: wydobywano w nich węgiel kamienny, baryt i antracyt. Największa kopalnia, Wałbrzych, zatrudniała 6 tys. pracowników, kolejna, Victoria: 5,5 tys. pracowników, następnie był Thorez z 5 tysiącami zatrudnionych. Dwie pozostałe kopalnie zatrudniały grubo ponad tysiąc osób. W sumie w wałbrzyskich kopalniach pracowało ok. 22 tys. osób. Jeśli doliczyć pracowników niedołowych, czyli zatrudnionych w firmach związanych z górnictwem, można śmiało stwierdzić, że w wałbrzyskim górnictwie pracowało 44 tys. ludzi. Prawie 25 tys. z nich straciło zatrudnienie, gdy na początku lat 90. podjęto decyzję o likwidacji Dolnośląskiego Zagłębia Węglowego. Kopalniane bogactwo upadło, stopniowo rozkradane i sprzedawane na złom. Z czasem byli górnicy znaleźli zajęcie w biedaszybach, wszak żyć trzeba, a pomoc oferowana tym, którzy zasilili szeregi strukturalnie bezrobotnych, to wsparcie Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w postaci 3-miesięcznej zapomogi rodzinnej wynoszącej 70 zł. Trudno za taką sumę przeżyć, nie wspominając o godnym przeżywaniu…
Policzyć wałbrzyskich bezrobotnych nie było łatwo. Bez pracy przez długi czas pozostawało nieoficjalnie 50% mieszkańców miasta i całego regionu. Jeszcze w 2002 r. bezrobotni w Wałbrzychu stanowili prawie 30% ogółu społeczności. Sytuację poprawić miało utworzenie pod koniec lat 90. Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Strefa została uznana w 2010 r. przez „Financial Times” za trzecią najlepszą strefę ekonomiczną w Europie i siedemnastą na świecie. Daje zatrudnienie tysiącom wałbrzyszan i mieszkańcom czterdziestu podstref. A mimo to wałbrzyski Urząd Pracy zarejestrował w owym 2010 r. aż 14% bezrobotnych. Dziś zarejestrowanych jest prawie 7 tys. bezrobotnych. Urząd Pracy najczęściej oferuje zatrudnienie za 1500 zł brutto. Wynajem dwupokojowego mieszkania to min. tysiąc złotych, a dodać trzeba, że woda w Wałbrzychu należy do najdroższych w Polsce, przejazd komunikacją miejską to 2,60 zł za jeden kurs, a progi zasiłków z pomocy społecznej nie były waloryzowane od ponad czterech lat. Zatem jak żyć w Wałbrzychu?
Życie w Wałbrzychu nigdy nie było sielanką. W latach 20. XX w., gdy Wałbrzych był jeszcze Waldenburgiem, trudny los wałbrzyskich górników zainteresował amerykańskich dziennikarzy, którzy tematowi poświęcali swoje artykuły. Po II wojnie światowej, kiedy jak mawiano, z pracy wałbrzyskiego górnika żyła cała Polska, były pieniądze na szkoły, kulturę czy sport. Wraz z upadkiem zagłębia węglowego z mapy miasta zniknął działający przez wiele lat Górniczy Dom Kultury, w którym na fajfach bawiło się tysiące wałbrzyszan, a który dzisiaj straszy swoją podupadłą fasadą. Wyczyny wałbrzyskich sportowców zniknęły z pierwszych stron gazet, a miasto pojawia się w mediach najprędzej w kontekście korupcji wyborczej, kolejnego śmiertelnego wypadku w biedaszybach, wołającego o pomstę do nieba zanieczyszczenia powietrza czy dramatycznej sytuacji kobiet zamieszkujących pustostany. Z mapy miasta zniknęły też fabryki porcelany i ich sklepy firmowe oraz zakłady włókiennicze. W zasadzie z upadku zagłębia węglowego powinni cieszyć się ekolodzy, szczególnie ci pamiętający wiecznie unoszący się nad miastem smog i spowijające czarne chmury, które nie mogły wróżyć niczego dobrego dla zdrowia.
W ciągu kilkunastu lat ekosystem jako tako wrócił do równowagi, nie trwało to jednak długo, szybko bowiem pojawili się nowi truciciele, którzy traktowani jako zbawcy bezrobotnych dostali taryfę ulgową nie tylko w postaci obniżonych podatków. Czarę goryczy przepełniło pojawienie się składowiska odpadów niebezpiecznych i medycznych, zwożonych do Wałbrzycha z całej Polski i zza granicy. Składowisko, na które zwozi się m.in. azbest, ma tendencję do „samozapłonów”, jednak nikt nie dopatrzył się na tyle rażących zaniedbań i nieprawidłowości, aby firmie prowadzącej składowisko podziękować za wkład w rozwój gospodarczy miasta w takim właśnie stylu. Mimo licznych prób, mieszkańcy zmagający się z tą sprawą nie zdołali odnieść zwycięstwa w walce o zdrowe powietrze nad Wałbrzychem.
Pusta kiesa
Sytuacja Wałbrzycha jest dziś bardzo trudna. Nad miastem wiszą wielomilionowe długi, a nowe inwestycje budzą więcej wątpliwości niż entuzjazmu. Bo czy nowoczesny park wodny albo park wielokulturowy usytuowany w jednej z kopalń poprawią życie mieszkańców? Fatalny stan dróg jest już wałbrzyską „marką”. Miłośnicy dwuśladów zastanawiają się nad walorami turystycznymi okolic Wałbrzycha i snują wizje rozbudowy sieci kolejowej, która mogłaby zachęcić do odwiedzin bajecznych stron wałbrzyskich, bowiem Wałbrzych to jedno z najładniej położonych miast w Polsce.
Wiele nieremontowanych od wojny kamienic budzi grozę, a mieszkającym w nich ludziom często brakuje na czynsz. Miasto oferuje możliwość odpracowania długów, ostatnio nawet umorzenie 75% długu w zamian za spłatę 25% należności. Tych, którzy nie dostosują się do propozycji, miasto planuje przesiedlić do mających powstać w miejsce likwidowanych szkół domów opieki społecznej. Plany te budzą niezadowolenie działaczy ruchów lokatorskich, a także środowiska obrońców likwidowanych szkół. Rewitalizacja, której w ostatnich latach poddano wiele wałbrzyskich kamienic, ma charakter fasadowy, a klatki schodowe budynków o odnowionych elewacjach nadal cuchną.
Trudno mówić o gentryfikacji, choć nie wiadomo, jakie plany mają władze miasta wobec kamienic, z których w najbliższym czasie zamierzają eksmitować dłużników. Nie wiadomo, skąd w mieście miałaby się nagle pojawić kreatywna klasa nowobogackich, która zajmie i wyremontuje upadające nieruchomości, przyczyniając się jednocześnie do przekształcenia upadłego zagłębia węglowego w zagłębie kultury. Wałbrzyska kultura ma się paradoksalnie całkiem nieźle, Teatr Dramatyczny im. Szaniawskiego jest znany w całej Polsce, a wałbrzyskich filharmoników chcą słuchać i w Berlinie. W mieście pojawiło się ostatnio nawet multikino, dzięki czemu nie trzeba już jeździć do Wrocławia, aby być na bieżąco ze światową kinematografią. Miejsca te zapewniają mieszkańcom miejsca pracy, nikt jednak nie mówi o tym, że pracuje się w nich często na umowach śmieciowych i w warunkach zagrażających zdrowiu. Wałbrzyszanie coraz częściej podnoszą problem zaniedbania i niedoinwestowania części miasta zwanych Starym Wałbrzychem. Sam wałbrzyski rynek po godz. 18.00 świeci pustkami i nie oferuje żadnych atrakcji. Po pracy wraca się do swoich mieszkań w osiedlach zwanych sypialniami bądź do dzielnic, o których walorach można dziś przeczytać jedynie w książkach.
Miasto przyszłości
Monokulturę przemysłu węglowego, którego upadek spowodował tak wiele problemów, zastąpiła monokultura przemysłu samochodowego, który dominuje w wałbrzyskiej SSE. Coraz pilniejsza staje się refleksja nad tym co będzie, gdy WSEE zniknie z mapy miasta, podobnie jak niegdyś zniknęło górnicze zagłębie. Czy warto w ogóle zastanawiać się nad coraz częściej pojawiającymi się ideami reindustrializacji czy też rozwijać wizje tworzenia ośrodka turystycznego z zagłębiem wód mineralnych jako jedną z atrakcji regionu? Przecież takimi właśnie mirażami karmiono górników w latach 90. Autorzy Strategii Zrównoważonego Rozwoju Miasta Wałbrzycha do r. 2013 sugerowali, że w ramach budowania ładu środowiskowego, społecznego i ekonomicznego Wałbrzych powinien stać się miastem o spójnej koncepcji zagospodarowania przestrzennego, o sprawnym systemie gospodarki odpadami, o funkcjonalnej i przyjaznej dla środowiska komunikacji miejskiej, o uporządkowanej gospodarce wodno-ściekowej, o wysokim poziomie świadomości ekologicznej mieszkańców i z prężnie działającym ruchem ekologicznym. Miastem z aktywnym i otwartym na zmiany społeczeństwem obywatelskim, ze społeczeństwem dobrze wykształconym, zdrowym, bezpiecznym i sprawnie się komunikującym. Miastem z rozwiniętym sektorem usług, z klasą menedżerów zainteresowanych i zaangażowanych w problemy lokalnych społeczności, z perspektywami rozwojowymi dla młodych ludzi, umożliwiającym przekwalifikowanie i zdobywanie nowych kompetencji…
Dziś Wałbrzych jest przykładem rozwoju niezrównoważonego. A zatem jest miastem przyszłości – bo skala wyzwań przed nim stojąca jest zbyt wielka na tu i teraz.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.