Europejska Stolica Kominów
Miasto spotkań, jeden z gospodarzy Euro 2012, Europejska Stolica Kultury w 2016 r. i organizator World Games w 2017 r., czyli Wrocław. Wiele miast patrzy z zazdrością na aktywność dolnośląskiej stolicy na arenie ogólnopolskiej i europejskiej. Zazdrości często towarzyszy niedowierzanie, że miasto zmagające się m.in. z ogromnym zadłużeniem ukrywanym w miejskich spółkach, źle funkcjonującym transportem publicznym, rozpadającymi się kamienicami ulokowanymi już kilkadziesiąt metrów za pięknie wyremontowanym rynkiem, a także ogromnym zanieczyszczeniem powietrza, wydaje bajońskie sumy z miejskiej i państwowej kiesy na prestiżowe i mniej prestiżowe imprezy.
Miano Europejskiej Stolicy Kultury brzmi dumnie i istnieje jeszcze szansa na odpowiednie przeznaczenie środków na wsparcie lokalnych kulturotwórczych inicjatyw i zaangażowanie mieszkańców w celebrowanie wydarzenia. Władze miejskie nie mogą się jednak skupiać tylko na imprezach, nie zauważając obniżającego się poziomu życia mieszkańców wskutek zanieczyszczenia powietrza. Konieczna jest walka z zapadającym na miasto wraz z nadejściem okresu grzewczego smogiem.
Niesławna czołówka
Niska emisja, czyli emisja z lokalnych kotłowni i pieców, w większości z domów indywidualnych i kamienic, oraz transportu samochodowego, jest najważniejszą przyczyną złej jakości powietrza. Główne zanieczyszczenia to benzo[a]piren i pyły zawieszone PM10.
Polska przoduje wśród miast europejskich, jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza. NIK zaprezentował niedawno badania przeprowadzone przez Europejską Agencję Środowiska, która podaje, że aż 6 polskich miast znajduje się wśród 10 miast w Europie z największą liczbą dni w roku z przekroczonymi dobowymi dopuszczalnymi stężeniami pyłu PM10. Według francuskiego dziennika „Le Monde” aż 3 polskie miasta znajdują się w pierwszej dziesiątce najbardziej zanieczyszczonych przez smog aglomeracji: Kraków, Warszawa i Wrocław. W każdym z tych miast problem wydają się najbardziej zauważać mieszkańcy skupieni wokół alarmów smogowych. Najaktywniej i z dużym powodzeniem działa Krakowski Alarm Smogowy, który przeprowadził szeroko zakrojoną akcję informacyjną o stanie powietrza i wymusił na władzach miejskich przeznaczenie środków budżetowych na walkę ze smogiem.
Z krakowskich doświadczeń czerpie działający od kilku miesięcy Dolnośląski Alarm Smogowy. Swoją działalność prowadzi nie tylko we Wrocławiu, lecz też w innych dolnośląskich miastach, w tym uzdrowiskach. Wokół DAS skupieni są zaniepokojeni stanem powietrza mieszkańcy, przedstawiciele organizacji pozarządowych, nauki, biznesu oraz eksperci energetyczni. Nie brakuje tam także Zielonych.
Skąd ten smog?
Na gruncie wrocławskim głównymi winowajcami zanieczyszczenia powietrza są piece z domów indywidualnych i kamienic. To z nich pochodzi ponad 95% zanieczyszczenia benzo[a]pirenem oraz 70% zanieczyszczenia pyłami zawieszonymi.
Mieszkańcy często palą nie tylko niskiej jakości węglem – w tym „ekogroszkiem”, który być może jest ekonomiczny, lecz w żadnym względzie ekologiczny – a także odpadami, co przekłada się na ogromne zanieczyszczenie powietrza, bezpośrednio wpływające na zdrowie osób, które nim oddychają. Przeciętny wrocławianin czy wrocławianka, oddychając, przyjmuje rocznie tyle szkodliwego benzo[a]pirenu, jakby wypalał tysiąc papierosów. Czyli 3 papierosy dziennie. Niezależnie od tego, czy ma 5, 30 czy 70 lat.
Trujące substancje zabierają mieszkańcom stolicy Dolnego Śląska ok. 28 miesięcy życia. A w międzyczasie są przyczyną wielu niedogodności związanych z przebywaniem na „nieświeżym” powietrzu: ataków astmatycznych, łzawienia oczu, bólów głowy czy chronicznego zmęczenia. A to i tak jeszcze nic w porównaniu z chorobami nowotworowymi, zawałami serca czy udarami mózgu, których jedną z przyczyn są tzw. „kulki”, czyli pyły zawieszone powstające ze spalania węgla, a także drewna, w domowych piecach w niższej niż 100 stopni temperaturze. Takie „kulki” wchłaniamy do organizmu wraz z wdychanym powietrzem. Niektóre z nich wędrują do naszych płuc, a te mniejsze od razu do krwiobiegu, wyrządzając ogromne szkody w całym organizmie.
Wrocławskie smogowe opary dominują na Starym Mieście i w Śródmieściu, gdzie większość budynków stanowią kamienice, niepodłączone do sieci ciepłowniczej, ogrzewane ze względu na najniższe koszty głównie węglem. Nie lepiej jest jednak na obrzeżach lub w skupiskach domków jednorodzinnych. Tam poziom zanieczyszczenia powietrza także często przekracza dopuszczalne przez unijne prawo normy. Według tych norm dopuszczalne roczne przekroczenie stężenia PM10 w powietrzu nie może występować dłużej niż 35 dni w roku. W 2012 r. we Wrocławiu normy te były przekroczone przez około 70 dni. Nie lepiej jest w przypadku zanieczyszczenia benzo[a]pirenem: w 2012 r. roczna norma stężenia została przekroczona o 430%.
Rozwiązania
Są wyniki pomiarów, działa Dolnośląski Alarm Smogowy, nagłaśniający problem zanieczyszczonego powietrza i jego negatywny wpływ na zdrowie i jakość życia mieszkańców. A co na to wrocławianie?
Z badań przeprowadzonych na zlecenie DAS wynika, że nie czują się dobrze poinformowani o problemie i jego przyczynach. Tylko co piąty mieszkaniec ma wiedzę o jakości powietrza we Wrocławiu, przy czym ponad 60% deklaruje, że chciałoby mieć informacje o bieżącym stanie powietrza. Prawie połowa mieszkańców źle ocenia jakość powietrza w mieście, wyraźnie odczuwając jego pogorszenie w okresie jesienno-zimowym, lecz tylko 7% z nich identyfikuje jako przyczynę spalanie węgla w gospodarstwach domowych. Najważniejsze dane pokazują jednak, że osoby, które wiedzą lub zostały poinformowanie o problemie zanieczyszczonego powietrza, są mocno zaniepokojone i deklarują chęć podjęcia działań na rzecz poprawy jakości powietrza. Oczekują także takich działań od władz miejskich.
A na te niestety liczyć nie można. Pomimo apelu DAS o zwiększenie środków w budżecie miejskim na walkę ze smogiem miasto przeznaczyło na ten cel w 2015 r. jedynie 4 mln zł (3,6 mln ze źródeł zewnętrznych, a tylko 400 tys. zł z budżetu miejskiego). Dla porównania Kraków, który od lat prowadzi intensywną walkę ze smogiem, przeznaczył na ten cel w 2015 r. 64 mln zł.
Ratunkiem dla zadymionych dzielnic Wrocławia jest dofinansowanie przez miasto podpięcia kamienic do sieci ciepłowniczej, czego koszt szacowany jest na 65 tys. zł na budynek i znacznie przekracza możliwości wspólnot mieszkaniowych. Lub wspieranie wymiany pieców węglowych na gazowe. Wydatki na poprawę jakości powietrza we Wrocławiu uwzględnione w miejskim budżecie wykluczają możliwość przyłączania budynków do sieci ciepłowniczej. Nakłady nie wystarczą nawet na wymianę ogrzewania na gazowe w ramach programu KAWKA w istniejących 40-50 tysiącach mieszkań ogrzewanych tylko węglem. Jak obliczyli aktywiści DAS, w takim tempie finansowania wymiana pieców węglowych zajmie miastu 150 lat! A nie uwzględniono tu nawet termomodernizacji zabytkowych budynków, koniecznej do zwiększenia efektywności energetycznej i zapobiegającej powrotowi mniej zamożnych mieszkańców do palenia węglem.
Najważniejszym zadaniem, przed jakim stoją aktywiści społeczni skupieni w Dolnośląskim Alarmie Smogowym, jest kampania społeczna uświadamiająca zagrożenia wynikające z oddychania powietrzem pełnym benzo[a]pirenu oraz pyłów zawieszonych. Kolejnym krokiem będzie, wspólnie z poinformowanymi wrocławianami i wrocławiankami, uświadomienie wagi problemu władzom miejskim i wymuszenie na nich podjęcia stosownych działań w celu zapewnienia odpowiedniej jakości powietrza. Działać trzeba szybko, tak aby w 2016 r. Wrocław przestał być Europejską Stolicą Kominów, a faktycznie stał się przyjazną mieszkańcom i turystom Europejską Stolicą Kultury.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.