Klimat zmian
Wyzwanie klimatyczne nie powinno być uznawane wyłącznie za problem ekologiczny. Należy je raczej uznać za kwestię społeczną.
Związki między stanem środowiska a stylami życia w XXI wieku w zdumiewająco konkretny sposób przedstawia raport Instytutu Zrównoważonego Rozwoju i Stosunków Międzynarodowych (IDDRI – Sciences Politiques Paris) pt. „Style życia i ślady węglowe”. Ta analiza stylów życia oraz ich śladów węglowych we Francji roku 2050 może odegrać istotną rolę w walce ze zmianami klimatu.
Raport próbuje przewidzieć, jak będzie wyglądało życie za 35 lat. Pokazuje jak bardzo zróżnicowany wpływ na klimat mają poszczególne style życia. Różnice te mogą wynikać z odmiennych wyborów politycznych, ale również – i przede wszystkim – z odmiennych procesów społecznych, które mogą kształtować najbliższe dziesięciolecia i które możemy przewidywać na bazie trendów widocznych już dziś. Raport ten opowiada o przyszłości i dobrze wpasowuje się w toczone w ruchu ekopolitycznym debaty. Ma on również potencjał dostarczenia nam narzędzi potrzebnych do budowy i poszerzania większości na rzecz zmian.
Poza ekologicznym światkiem
Od czasu, gdy w 1972 r. Klub Rzymski zostały ogłosił „Granice wzrostu”, przybywa raportów poświęconych głęboko niepokojącemu stanowi planetarnego ekosystemu. Wybuchy kolektywnej świadomości przyniosły skutki: demonstracje, pierwsze ekologiczne regulacje krajowe i międzynarodowe, powstawanie partii Zielonych…
Mimo to zbyt często wysiłki te wyglądają na „bańki”, które pękają równie szybko, jak się kształtują. Dobrym przykładem była szybka zmiana tonu dotyczącego kwestii klimatycznych wśród decydentów w momencie wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r. Jej skutki obserwujemy po dziś dzień – np. klapę szczytu w Kopenhadze.
Obniżenie ambicji ekologicznych usprawiedliwia się następująco: kryzys ekonomiczny uzasadnia czekanie z (ponoć kosztownymi) działaniami na rzecz rozwiązania kryzysu ekologicznego. Działania te nigdy nie są rozważane jako sposób na odbudowę gospodarki. Nie możemy jednak wykluczyć, że to właśnie sposób, w jaki kwestia klimatyczna przedstawiana jest przez Zielonych oraz ekologów, odpowiada za jej zepchnięcie na koniec listy politycznych priorytetów wśród liderów politycznych oraz obywatelek i obywateli, którzy wybierają ich na stanowiska.
Braki „modelu deficytowego”
By poradzić sobie z wyzwaniem klimatycznym, nie musimy wciąż podkreślania konieczności uniknięcia katastrofy. Robiliśmy to już przez 40 lat. Dziś przede wszystkim potrzeba nam zrozumienia tego, dlaczego napotykamy taki opór przy okazji wdrażania wielkoskalowych rozwiązań problemów. Ostatnimi czasy rosnące rzesze socjologów skupiają uwagę na tym, w jaki sposób prezentowane są kwestie klimatyczne czy też szerzej – ekologiczne.
Najmocniejsza krytyka dotyczy tego, że dyskurs w tych kwestiach obraca się nadal wokół „modelu deficytowego”. Model ten z kolei nadal za mocno tkwi w dość naiwnym przekonaniu, że udzielanie prawdziwych, dokładnych informacji opinii publicznej na temat konsekwencji utrzymywania status quo przyczyni się do zmiany w ich zachowaniu. Innymi słowy – jeśli wiesz (jak poważna jest sytuacja), to się zmieniasz (a dokładniej: zmieniasz swoje zachowanie).
Znaczna część historii ruchu ekopolitycznego stanowi dowód na klapę tego modelu, który znajdziemy w rozlicznych „planach uratowania planety nim będzie za późno” (takich jak te Klubu Rzymskiego, „Plan B” Lestera Browna czy pomysły Nicolasa Hulota). Fakt, że żaden z nich nie został wdrożony, wskazuje na fakt fundamentalnego niezrozumienia mechanizmów zmiany społecznej i politycznej. Na szczęście coraz więcej autorek i autorów, instytucji badawczych czy organizacji zaczyna zajmować się tą niezwykle istotną kwestią – i to z perspektywy znacznie szerszej niż tylko w kontekście myślenia o strategii marketingowej czy komunikacyjnej dla zrównoważonego rozwoju.
Socjologia, głupcze!
Nadszedł już czas, by w myślenie o środowisku wprowadzić więcej socjologii, stawiając ją na równi z badaniami na temat zielonych technologii, ekonomii ekologicznej, etyki środowiska czy instytucjami politycznymi. Musimy zadać sobie pytanie o to, w jaki sposób dynamika społeczna, którą możemy obserwować w naszych społeczeństwach, pozostaje odległa od tej, którą Zieloni chcieliby wdrożyć, by osiągnąć swoje cele. Pytanie to może brzmieć nazbyt teoretycznie, ale ma szereg bardzo ważnych skutków praktycznych i politycznych!
Raport IDDRI czerpie inspiracje m.in. z prac niemieckiej socjolożki Hartmut Rosy nt. wpływu przyspieszenia czasu na codzienne życie jednostek, działanie gospodarki czy polityki. Sugeruje, że nowe ruchy społeczne (np. na rzecz transformacji ekologicznej, lokalizacji, ochrony lokalnych społeczności czy wspólnych zakupów) są bardziej odpowiedzią na potrzebę oparcia się przyspieszeniu tempa życia, które odziera nasze życie codzienne z jakiegokolwiek ładu, niż działaniem na rzecz ochrony ekosystemów.
Innym przykładem na to, że logika społeczna może wyprzedzać ekonomiczną i polityczną, są działania deregulacyjne. Wynikają one bardziej z potrzeby dostosowania struktur gospodarczych i socjalnych do wspomnianego już przyspieszenia (biorącego się m.in. z wpływu nowych form technologii komunikacyjnych/informacyjnych na organizację pracy) niż z reakcji na neoliberalną potrzebę służenia interesom kapitalistycznym. Widzimy tu, jak kwestia ekologiczna otwiera dawną debatę między socjologią materialistyczną (w szczególności marksistowską) a postmaterialistami.
Modele transformacji ekologicznej
Raport IDDRI może być również wykorzystywany w debacie między osobami stojącymi po stronie potrzeby spadku gospodarczego a optującymi za zielonym wzrostem, jako że kwestionuje dotychczas przyjęte proporcje znaczenia innowacji społecznych oraz technologicznych w zmniejszaniu emisji gazów cieplarnianych.
Efekt odbicia, niwelujący korzyści osiągnięte dzięki poprawie efektywności energetycznej, zmusza nas do mocniejszego skupienia się na kwestii innowacji społecznych i tym samym zmianach w stylach życia, przyczyniających się do zmniejszenia śladu węglowego. Jeśli nie chcemy skupić się wyłącznie na zwiększaniu opodatkowania ekologicznego (którego poziom w Europie w ciągu ostatnich 10 lat… spadł!), zmiany technologiczne i społeczne mogą przyczynić się do powstania zupełnie innego typu społeczeństw, kierujących się odmiennymi wartościami i odmiennie zorganizowanych.
Jedną z najmocniejszych stron wspomnianego raportu jest naświetlenie właśnie tego wątku poprzez zaprezentowanie kilku scenariuszy rozwoju wypadków. Poniżej pokrótce przedstawię ich główne założenia. Pokazują one, że w roku 2050 nasze społeczeństwa mogą przyjąć różnorodny kształt, podobnie jak różny może być ich wpływ na poziom emisji gazów cieplarnianych.
Przyszłość – ćwiczenie, nie prognoza
Ciekawym pomysłem tego raportu jest to, że bierze on pod lubię przeszłe, teraźniejsze i przyszłe style życia Francuzek i Francuzów, po czym sprawdza je w celu stworzenia pewnej prognozy. Wedle słów Bertranda de Jouvenel nie jest on „tak bardzo przewidywaniem przyszłości, jak przygotowaniem do niej”. Czyni to, rozpatrując różne możliwe ścieżki, przy uwzględnieniu podjętych (lub zaniechanych) decyzji politycznych.
Przeszłość: Raport przedstawia imponujące podsumowanie zmian w stylu życia, jakie dało się zauważyć we Francji w latach 1960-2010 (w dziedzinach takich jak mieszkalnictwo, mobilność, zatrudnienie, konsumpcja czy wartości) oraz zmian w poziomach emisji gazów cieplarnianych.
Teraźniejszość: Zestaw „słabych sygnałów” oraz rozmaitych, niewielkich ruchów społecznych (np. na rzecz transformacji ekologicznej, wolniejszego życia i jedzenia, powrót lokalności itp.) pomagający w poszukiwaniach alternatyw dla konsumpcjonizmu oraz wspomnianego już przyspieszenia tempa życia we wspomnianych w poprzednim punkcie dziedzinach.
Przyszłość: Podsumowanie głównych, możliwych do zaobserwowania trendów, takich jak sukcesy info-nano-biotechnologii („w kierunku nadejścia posthumanizmu”) oraz przegląd głównych wątków współczesnej fantastyki naukowej: motywy cyborgiczne, posthumanistyczne katastrofy ekologicznej itp.
Pięć scenariuszy stylu życia w roku 2050
Najważniejszym elementem raportu jest fragment z pięcioma zaprezentowanymi w nim scenariuszami na rok 2050. Każdy z nich opiera się na pewnej kluczowej wizji, uwzględniającej założenie, że zmiana społeczna kieruje się własną dynamiką, nie wynika zaś wyłącznie z wyborów politycznych, technologicznych czy ekonomicznych, a nawet z kryzysu ekologicznego. Projekcje te są efektem dwóch lat pracy grupy badaczy z wielu dyscyplin naukowych (socjologii, geografii, inżynierii, ekonomii itp.).
W każdym z tych scenariuszy raport bada możliwe zmiany w organizacji politycznej, systemach produkcji, innowacjach technologicznych, modelach organizacji przestrzeni, mobilności, wartości czy wzorców konsumpcji.
Kwestie polityczne
Autorzy analizy przyznają, że wiele pytań co do metodologii czy wyliczania wpływu poszczególnych scenariuszy na emisje gazów cieplarnianych pozostaje otwartych. Rok 2050 wydaje się bardzo odległy! Pamiętajmy jednak, że analizy takie nie są przepowiedniami. Eksperyment ten ma w sobie coś z tworzenia utopii. Część z nich – dystopie – napawa nas przerażeniem. Ich wizja dla zdecydowanej większości ludzkości stanowi koszmar. Inne są bardziej optymistyczne, dając nadzieję zarówno na ocalenie klimatu, jak i poprawę naszego kolektywnego dobrostanu.
Celem takich scenariuszy nie jest powiedzenie nam, jak je osiągnąć. Mają nam raczej uzmysłowić, że poza opcją utrzymywania się status quo (scenariusz „zielonego konsumpcjonizmu” nie wydaje się idealny dla większości Zielonych) bardziej głęboka zmiana nie jest niemożliwa. Jedyną krytyczną uwagą, jaką można temu raportowi zarzucić, jest tworzenie wrażenia, że jedynym czynnikiem prowadzącym do zmian miałaby być jakaś forma kryzysu.
W co najmniej trzech z pięciu powyższych scenariuszy widać wpływ, jakie mają na nie istotne (mające się zdarzyć w okolicach 2030) zawirowania, do których społeczeństwo musi się dostosować dzięki różnorodnym dynamikom społecznym: poszukiwaniu większej autonomii, szczęścia oraz ucieczki przed presją czasu w scenariuszu „obywatelstwa ekologicznego”, pragnieniu dłuższego życia (wariant „cyborgiczny”) czy też zdobywaniu oraz wymianie wiedzy („społeczeństwo wiedzy”).
Utopia bez apokalipsy?
Pierwsze pytanie, na jakie Zieloni powinni sobie odpowiedzieć jest zawsze takie samo – w jaki sposób stać się większością? Chodzi nam nie tyle o uniknięcie katastrofy, co o zbudowanie bardziej trwałego, zrównoważonego społeczeństwa, szanującego zarówno człowieka, jak i przyrodę. Społeczeństwa, w którym dobrze jest żyć.
No, chyba że chcemy pogrążyć się w katastrofizmie – na poły infantylnej dysfunkcji ekologii politycznej – który będzie z nas robił czasem przydatnych, acz zawsze pozostających w mniejszości przepowiadaczy przyszłości. Taki scenariusz wskazywałby na (świadomą lub nie) chęć pozostania w intymnym kręgu „ocalonych”, którzy byli w stanie przewidzieć i dostosować się do „załamania środowiska” czy „ekologicznych bomb zegarowych”.
Jak zauważył Ulrich Beck, istnieje ryzyko, że zwracając uwagę na potrzebę życia w ramach określonych ograniczeń „nieliczni zdolni do przystosowania się” przyczyniają się do budowy zamkniętych i nieuchronnie brutalnych społeczeństw, dalekich od kosmopolitycznego ideału wolnego i sprawiedliwego świata.
Dochody, style życia i ślady węglowe
Drugie pytanie wydaje się równie przewidywalne, choć może nieco mniej polityczne. Jaki powinien być związek między poziomem dochodów, stylami życia oraz śladem węglowym?
Raport pokazuje, że wyższe dochody nie muszą koniecznie wiązać się z wyższym ich kosztem dla środowiska. W zależności od scenariusza znacząco różnią się emisje dwutlenku węgla w sektorach takich jak mieszkalnictwo, mobilność (związana z pracą i wypoczynkiem) czy żywność. W scenariuszu „obywatelstwa ekologicznego” wspólne życie jest istotnym elementem jakości życia, a przeciętny dochód rośnie czterokrotnie dzięki telepracy oraz współdzieleniu jak największej ilości przestrzeni przez inicjatywy społeczne, co przyczynia się z kolei do znaczącego zmniejszenia ilości podróży lotniczych. Z drugiej strony w scenariuszu „cyborgicznym” we wspomnianych sektorach – z powodu używania robotów – znacząco rośnie konsumpcja energii elektrycznej.
Czy możemy uniknąć gettoizacji?
Trzecie pytanie krąży wokół kwestii tego, czy grupy kierujące się tym czy innym stylem życia pozostaną odizolowane od siebie nawzajem czy też nie. Dla przykładu – czy dojdzie do silnego odizolowania od siebie przeciwników dalszych innowacji technologicznych oraz grup, które aktywnie ich poszukują? Oczywiście tyczy się to „bogatych”, mających do tych technologii dostęp – warto jednak wrócić do rozważań naukowców, którzy na początku lat 70. XX wieku wynajdywali ekologię polityczną, krytykując technokratyzm w imię wiedzy i humanizmu.
Część z nich protestowała przeciwko chimerze, jakim jest wiara w to, że polityka może sprawować kontrolę nad zmianą technologiczną. Część z nich uważała, że ludzkość ma nową odpowiedzialność wobec ekosystemu, który zaczęła przemieniać w „drugą przyrodę”.
Gwałtowne zjawiska pogodowe budzą w nas niepokój. Zmiany klimatu to przewidywalny scenariusz, coraz bardziej zresztą przerażający i niezmiennie poważny.
To jednak nie lęk powinien nas motywować. Jego miejsce powinna zająć nadzieja na kosmopolityczne, otwarte i tolerancyjne społeczeństwo w którym ludzie są wolni, współpracują ze sobą, troszczą się o środowisko. Taka wizja zagrzewa do działania. Wymagać to będzie nie tylko zmian politycznych, ale również zwrotu kulturowego.
Artykuł A Climate for Change ukazał się w „Green European Journal” (Zielonym Magazynie Europejskim). Przeł. Bartłomiej Kozek.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.