Przynieś, wynieś, pozamiataj…
Nie wiadomo, kto w pradawnych czasach wypowiedział je pierwszy, ale faktem jest, że zaklęcie działa: przynosimy, wynosimy, zamiatamy i robimy to, do czego niechętnie schylają się mężczyźni. Wywalczyłyśmy początki równości w sprawach wielkich, ale w tych małych nadal to my zakasujemy rękawy. Niech no się tylko coś rozsypie – już biegnę z mokrą ścierką. I nie ma co zganiać wyłącznie na facetów: kobiety w sferze prania i sprzątania świetnie pilnują się nawzajem. Niektóre nawet niepilnowane, będą cały czas nerwowo ścierać do połysku, oglądać szklanki pod światło, prasować ręczniki, żeby równiej leżały w szafie. Mają na to szereg dobrych wyjaśnień: po prostu lubię jak jest czysto, on zawsze nie domyje, muszę sama…
Skoro na razie musimy, skoro nie jest łatwo wyzwolić się spod zaklęcia i stuletnich nawyków, to może warto spojrzeć na naszą rolę „sprzątaczki” bardziej twórczo? Czy nie pora pozamiatać czegoś w polityce? Czy nie przydałoby się przynieść kilku dobrych pomysłów do strategii rozwoju kraju, pustej jak lodówka przed pierwszym? Czy nie warto byłoby wynieść paru starych gratów z teorii ekonomii? Pracowite panie: tam prawdopodobnie trzeba zrobić generalne porządki! Kogo ręce świerzbią do ścierki i miotły, niech – zamiast skromnie skrywać swe zamiłowanie do porządku we własnym domu, gdzie i tak jest czyściutko – zechce realizować je w sferze publicznej. Tu jest prawdziwy bałagan!
I w końcu – nie z czyjegokolwiek nakazu, tylko z naszej własnej potrzeby ładu – szklany sufi t trzeba umyć także od góry.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.