USA: atom nadal nierentowny
Po 50 latach energetyka jądrowa w USA wciąż nie jest rentowna i nie może obyć się bez publicznych subsydiów – czytamy we wnioskach z najnowszego Raportu UCS. – Dofinansowanie często przekracza całą wartość wyprodukowanej energii jądrowej; administracja Obamy planuje niemal trzykrotne zwiększenie gwarancji kredytowych dla energetyki jądrowej. To kolejne przesunięcie ryzyka i kosztów na podatników.
WASZYNGTON (23 lutego 2011) – Już od narodzin energetyki jądrowej 50 lat temu była ona beneficjentem hojnej rządowej pomocy, przeznaczonej zarówno na jej rozwój jak i bieżące funkcjonowanie. Pomimo publicznego wsparcia, ta gałąź przemysłu wciąż nie jest jednak rentowna – taką konkluzję przynosi raport opublikowany przez amerykański Związek Zaangażowanych Naukowców (UCS). W dokumencie opublikowanym pod tytułem „Nuclear Power: Still Not Viable Without Subsidies” wymieniono ponad 30 źródeł dofinansowywania pełnego cyklu życia paliwa jądrowego (od wydobycia rudy uranu po długoterminowe składowanie odpadów). Pomoc ta w wielu przypadkach przewyższa średnią rynkową cenę wyprodukowanej energii.
„Pomimo trwającego od kilku dziesięcioleci publicznego wsparcia dla energetyki jądrowej sama technologia wciąż pozostaje nieekonomiczna a przemysł domaga się od rządu angażowania coraz większych środków” mówi Ellen Vancko, prowadząca w ramach UCS projekt „Energia jądrowa w kontekście zmian klimatycznych”. „Koszty tej technologii nieustannie rosną mimo konsekwentnego wpompowywania miliardów dolarów w budowę nowych instalacji. Tworzy się w ten sposób sztucznie uprzywilejowaną pozycję energetyki jądrowej na rynku zamiast skupić się na o wiele efektywniejszych źródłach energii, które umożliwiałyby szybszą i obciążoną mniejszym ryzykiem redukcję emisji CO2”.
Zarówno już uruchomione jak i planowane dofinansowanie nowych instalacji jądrowych oznacza dla podatników większe koszty i wzięcie na siebie ryzyka związanego z funkcjonowaniem tej formy energetyki. Warto przypomnieć, że administracja prezydenta Obamy przygotowała projekt budżetu zakładający wyasygnowanie 36 miliardów dolarów w formie federalnych gwarancji bankowych na potrzeby budowy nowych elektrowni jądrowych. Po zsumowaniu z udzieloną wcześniej pomocą daje to zawrotną kwotę 58,5 miliarda dolarów. Oczywistym jest, że jeśli objęte gwarancjami przedsięwzięcia staną się niewypłacalne wierzyciele natychmiast sięgną wprost do kieszeni podatników.
Kluczowe formy wsparcia energetyki jądrowej niekoniecznie obejmują transfery żywej gotówki – czytamy w raporcie. Ryzyka związane z budową i eksploatacją (z uwzględnieniem niedoszacowania kosztów, nieterminową spłatą kredytów, skutkami awarii oraz składowaniem odpadów) przestają być zmartwieniem akcjonariuszy a stają się problemem podatników. Takie ukryte finansowanie wypacza mechanizmy funkcjonowania wolnego rynku, który w innych warunkach preferowałby rozwiązania obarczone mniejszym ryzykiem.
Najistotniejsze formy wsparcia energetyki jądrowej wskazane w Raporcie to: zmniejszenie kosztów kapitału, siły roboczej oraz działek budowlanych na drodze ustanowienia gwarancji kredytowych i ulg podatkowych; ukrycie prawdziwych kosztów produkcji energii jądrowej poprzez dofinansowywanie wydobycia uranu i korzystania z zasobów wodnych; przejęcie przez państwo zadań związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa elektrowni jądrowych i usuwaniem skutków ich awarii (zgodnie z ustawą Price-Anderson’a z 1957 roku); przejęcie przez państwo długoterminowego ryzyka związanego z działalnością branży takiego jak chociażby składowanie odpadów radioaktywnych.
Raport poddaje ocenie zarówno dawne formy wsparcia, które pozwoliły na położenie podwalin pod energetykę jądrową, bieżącą pomoc jak i planowane zaangażowanie publicznych środków w zupełnie nowych projektach. Autorzy raportu obliczają, że wielkość dawnego wsparcia przekraczała 7 centów na kilowatogodzinę, co stanowiło całkowitą cenę energii elektrycznej w latach 1960-2008. W rezultacie dotacje były większe aniżeli łączna cena energii wyprodukowanej w elektrowniach jądrowych w tamtym okresie.
„Bez tak hojnego wsparcia energetyka jądrowa miałaby zgoła inną pozycję na rynku” stwierdza Doug Koplow, jeden z autorów raportu i jednocześnie dyrektor firmy konsultingowej Earth Track. „Wielu ze istniejących 104 reaktorów jądrowych w ogóle by nie zbudowano, a koszty kredytowania pozostałych inwestycji byłyby bez wątpienia znacznie wyższe”.
Energetyka jądrowa wciąż korzysta z płynącej szerokim strumieniem publicznej pomocy, zmniejszającej koszty funkcjonowania branży. Dofinansowaniem objęte jest wydobycie i obróbka uranu, chłodzenie wody, ubezpieczenie od odpowiedzialności za awarie, przechowywanie odpadów oraz zamykanie starych elektrowni. Nawiasem mówiąc, bardzo ciężko jest oszacować łączną wartość zaangażowanych w tym celu środków. Autorzy raportu podają, że publiczna pomoc stanowi od 13 do 98 procent wartości wyprodukowanej energii. Nawet jeśli dotacje stanowią małą część końcowego kosztu energii jądrowej to i tak zapewniają jej uprzywilejowaną pozycję względem konkurencji.
Wartość dotacji do nowych instalacji może znacząco przekroczyć wielkość środków przeznaczonych na istniejące już urządzenia. Jakby tego było mało, ustawa Energy Policy Act z 2005 roku rozszerza jeszcze bardziej zakres publicznej pomocy dla energetyki jądrowej. Autorzy raport szacują, że dotacje mogą mieć wielkość od 4,2 do 11,4 centa za kilowatogodzinę lub inaczej rzecz ujmując miałyby osiągnąć poziom dwa razy większy niż przewidywana cena energii elektrycznej po oddaniu nowych inwestycji.
„Każda niskowęglowa technologia mogłaby skutecznie konkurować na rynku energii gdyby rząd zajął w tej dziedzinie neutralne stanowisko wprowadzając jednocześnie opłaty za emisję węgla – twierdzi Vancko. – Inwestowanie w energię jądrową niesie ze sobą ryzyko związane ze składowaniem odpadów radioaktywnych, wypadkami oraz rozpowszechnieniem broni jądrowej. Ponadto, ryzyko to nie znajduje na dzień dzisiejszy odzwierciedlenia w rzeczywistej cenie energii pochodzącej z elektrowni jądrowych”.
Raport zawiera szereg rekomendacji wynikających z przytoczonych ustaleń. Autorzy zalecają rządowi federalnemu redukcję dotacji przeznaczonych dla energetyki jądrowej. Jeśli zachodzi potrzeba wyasygnowania pomocy, jej wielkość powinna być szacowana w sposób umożliwiający konkurowanie między sobą wszystkim technologiom efektywnie zmniejszającym emisję węgla. W raporcie znajdujemy również sugestię unowocześnienia rozwiązań dotyczących odpowiedzialności za instalacje jądrowe, stworzenie regulacji i systemu finansowania wydobycia i obróbki uranu, składowania odpadów oraz wykorzystania zasobów wodnych – wszystko to sposób odzwierciadlający rzeczywiste koszty i ryzyko związane z technologią.
„Po 50 latach – mówi Koplow – energetyka jądrowa musi wreszcie uciec spod rządowego parasola ochronnego i ewoluować w kierunku samodzielnego utrzymania się na rynku. Znaczące ryzyko związane z budową nowych i funkcjonowaniem istniejących instalacji powinno znaleźć odzwierciedlenie w cenie dostarczanej energii a nie stanowić obciążenie dla podatników”.
Źródło: http://www.ucsusa.org/nuclear_power/
Tłumaczenie dla „Zielonych Wiadomości”: Jan Waszkiewicz; DZIĘKUJEMY!
*****
Więcej informacji o ostatnich propozycjach Kongresu USA dotyczących zwiększenia dotacji dla energetyki jądrowej znajduje się w krótkim dokumencie UCS z 2010 r.: „Billions of Dollars in Subsidies for the Nuclear Power Industry Will Shift Financial Risks to Taxpayers” (Miliardy dolarów subwencji dla energetyki jądrowej przesuną ryzyko finansowe na podatników). Więcej informacji na temat dotowania energii jądrowej – patrz raport UCS z 2009 r.: „Nuclear Loan Guarantees: Another Taxpayer Bailout Ahead?” (Jądrowe gwarancje kredytowe: przed nami kolejne obciążenie podatnika?). Informacje o tym, jak Agencja Informacji Energetycznej systematycznie zaniża dane o dotacjach dla wielu gałęzi przemysłu energii, patrz: analiza Doug’a Koplowa z 2010 r na temat sprawozdania Agencji za 2008 r. z federalnych dotacji do narodowego sektora energetycznego.
Czytaj także:
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.