Prawo dla przyrody
Istniejące prawo można lepiej wykorzystywać, ale jeśli naprawdę ma być lepiej, to prawo musi się zmienić. O programach partii w dziedzinie ochrony przyrody Beata Nowak rozmawia z Krystyną Słodczyk.
Beata Nowak: Czy lektura programów wyborczych przynosi nadzieję na poprawę ochrony przyrody w naszym kraju?
Krystyna Słodczyk: Przestudiowałam programy partii mających obecnie przedstawicieli w parlamencie. Niestety, nie można liczyć na specjalną poprawę. Stan środowiska i polskiej przyrody nie budzi specjalnego zatroskania w partiach. Programy są bardzo ogólne i życzeniowe. Procedowanie w sprawie prawa ochrony jest wynikiem interesów partyjnych, a nie jest powodowane dobrem samej przyrody. Niepokojące są zapowiedzi manipulowania w sieci obszarów chronionych Natura 2000 przez PiS i SLD. Bardzo często parlamentarzyści zmieniają swoje poglądy na problemy przyrody, zachowując się jak chorągiewka na wietrze. Tak jest np. w kwestii upraw GMO, czyli organizmów genetycznie modyfikowanych, które zagrażają bioróżnorodności.
Ale końcówka kadencji charakteryzuje się wytężoną pracą sejmu…
O tak. To przypomina przyjmowanie nowych ustaw metodą „last minute”. W tych warunkach nie wszystkie ustawy są dobrze przygotowane. Proponowane są poprawki w ostatniej chwili, czasem przyjmowane są buble prawne, takie jak ustawa o nasiennictwie, która wprowadzała GMO „tylnymi drzwiami” do Polski. Wszystko to świadczy o niskiej odpowiedzialności parlamentarzystów za stan środowiska i przyrody polskiej. Ogólnie mówiąc, ochrona zwierząt czy roślin, parki narodowe i cała ochrona środowiska to sprawy bardzo upartyjnione.
Czy sugerujesz, że istniejące parki narodowe nie są dostatecznym sposobem na ochronę ekosystemów?
Polskie parki narodowe są miniaturami ekosystemów. Procesy ekologiczne, np. obieg materii i energii, nie są w nich chronione w wystarczającym zakresie. Ponadto parki są zagrożone przez partykularne interesy lokalnych społeczności. To samorządy mają decydujący głos przy powołaniu nowych parków i rozszerzaniu starych. A przecież park narodowy to, jak sama nazwa wskazuje, dobro ponadlokalne.
Obywatelski projekt ustawy o ochronie parków pt. „Oddajcie parki narodowi” nie doczekał się procedury sejmowej, a jest to projekt, który odbierałby samorządom ich swoiste „liberum veto”. Projekt ten likwiduje możliwość odwoływania dyrektorów parków narodowych przez ministra środowiska. Cisza Sejmu w sprawie projektu oznacza, że partia mająca w nazwie słowo „obywatelska” ma za nic starania 250 tys. obywateli, którzy zaangażowali się w sprawie parków. Może wynika to z obawy narażenia się samorządom przed wyborami. Ale dlatego obszar polskiej Puszczy Białowieskiej jest objęty zaledwie w 17% parkiem narodowym, a w pozostałej części wyrębuje się stare drzewostany w tempie 100-150 tys. metrów sześciennych rocznie?
Dlaczego mieszkańcy gmin obawiają się poszerzenia parków narodowych, a także obszarów Natura 2000, kolejnej formy ochrony siedlisk?
Między innymi dlatego, że nikt ich nie informował, jakie korzyści będą mieli z obecności obszaru chronionego na swoim terenie. Najczęściej ani przy wyznaczaniu obszarów sieci ani teraz, gdy rozpoczyna się tworzenie planów zadań ochronnych, nie było akcji informacyjnej. W większości przypadków przy powoływaniu obszarów chronionych zapomniano o konsultacjach społecznych. Nic więc dziwnego, że obecność obszarów Natura 2000 na terenie gminy uważana jest za problem i postrzegana jako bariera dla rozwoju. To błędny pogląd. Kto gospodaruje na obszarach Natura 2000, może korzystać choćby ze wsparcia finansowego. Ale rolnicy rzadko z tego korzystają.
A jakie korzystne zmiany wystąpiły w prawie ochronnym?
Nowelizacja ustawy ochronie zwierząt w sierpniu b.r. przyniosła poprawę ich traktowania. To bardzo ważne, aby społeczeństwo zrozumiało, że zwierzę nie jest rzeczą i wyzbyło się takiego traktowania zwierząt jak w przysłowiu „chłop żywemu nie przepuści”. Większe kary za znęcanie się nad zwierzętami, zakaz stałego trzymania psów na łańcuchu, odstrzeliwania błąkających się zwierząt domowych oraz przycinania psom ogonów i uszu, to efekty nowelizacji. Ale w dalszym ciągu brakuje kontroli nad hodowlami zwierząt, miejscami opieki nad nimi czy obiektami, gdzie zwierzęta używane są do zarobkowania. Bardzo ważne byłoby też prawo, które zapobiegałoby bezdomności zwierząt.
To znaczy, że przed polskim sejmem jest dużo pracy, aby usprawnić system ochrony. A czego życzyłabyś ludziom i przyrodzie w ramach istniejących możliwości prawnych?
Chciałabym, aby państwo równo traktowało wszystkich obywateli. Polska ma z tym poważny problem. Są przypadki, gdy uczciwi obywatele traktowani są z całą ostrością prawa, a inni, lepsi obywatele „mogą więcej” i chociaż dopuszczają się czynów zagrażających przyrodzie, traktuje się ich z pobłażliwością. Oto przykłady. Myśliwy zastrzelił żubra pozostającego pod ochroną gatunkową wartego ponad 50 tys. zł. Prokurator jednak uznał, że ustrzelenie żubra nie spowodowało istotnej szkody przyrodniczej i sprawę umorzono. Młody ornitolog był oskarżony o umyślne i złośliwe płoszenie zwierzyny w Puszczy Białowieskiej, bo przeprowadzał w lesie obserwacje. Zapadł wyrok uniewinniający, ale zestawiając oba te przypadki mamy wrażenie dysproporcji. Znana jest sprawa dwojga emerytów, którzy byli ścigani z pełną surowością prawa za wycięcie krzaków na swojej działce w obszarze, na którym nie było żadnej ochrony ekologicznej. Porównajmy to do casusu znanego biznesmena, który w drodze samowoli budowlanej wyrąbał drzewa, by postawić narciarski wyciąg w obszarze Natura 2000, pod czym zalegalizował inwestycję.
Istniejące prawo można lepiej wykorzystywać, ale jeśli naprawdę ma być lepiej, to prawo musi się zmienić.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.