Nasiona – dobro wspólne czy własność korporacji
Obecnie 55% globalnego rynku nasion należy do zaledwie 10 przedsiębiorstw. Jak do tego doszło i jakie to ma konsekwencje?
Nasiona są źródłem życia i pierwszym ogniwem w naszym łańcuchu żywnościowym. Są dobrem wspólnym – darem natury i rezultatem stuleci ciężkiej pracy rolników, którzy je zbierali, chronili i selekcjonowali.
Regularna wymiana nasion pomiędzy społecznościami i rolnikami pozwoliła uprawom na adaptację do rozmaitych warunków, rodzajów klimatu i różnorakiej topografii. W rezultacie powstał niezmiernie różnorodny żywy bank nasion, który nieustannie przystosowuje się do zmian, dzięki czemu rośliny są odporne i zdolne do wytrzymywania niekorzystnych warunków środowiska, co ma szczególne znaczenie w kontekście zmieniającego się klimatu.
Jednak, jak pokazuje opublikowany niedawno raport organizacji Via Campesina i Grain, to „dobro wspólne”, jakim od wieków są nasiona, jest coraz bardziej zagrożone. Autorzy raportu ujawniają, w jaki sposób wielki przemysł, wspierany przez rządy i organizacje międzynarodowe, prowadzi zmasowaną globalną ofensywę prawną w celu przejęcia całkowitej kontroli nad nasionami. Używa do tego mieszaniny środków prawnych: od przepisów dotyczących własności intelektualnej i obrotu materiałem siewnym po prawa regulujące wymianę handlową.
Patenty na życie
W 1930 r. Kongres USA uchwalił Plant Patent Act (ustawę o patentach na rośliny), po raz pierwszy sankcjonując używanie patentów na żywe rośliny. Ustawa ta dotyczyła jednak jedynie roślin rozmnażających się bezpłciowo. W 1985 r. prawo to rozszerzono na wszystkie rośliny i objęto nim nie tylko całą roślinę i jej nasiona, lecz również komórki, geny i sekwencje DNA. Aby mieć dostęp do nasion, rolnicy muszą zapłacić właścicielowi patentu i zobowiązać się do bezwzględnego przestrzegania szeregu warunków: nie wolno im ponownie użyć nasion ze swoich zbiorów ani z nimi eksperymentować, nie mogą również ich sprzedać lub przekazać bezpłatnie komu innemu. Patenty są obecnie standardem dla upraw GMO.
Europejskim odpowiednikiem amerykańskiego systemu patentowego jest ochrona odmian roślin (Plant Variety Protection). W 1961 r. państwa europejskie utworzyły Związek Ochrony Nowych Odmian Roślin (Union for the Protection of New Plant Varieties – UPOV), który harmonizuje przepisy poprzez Konwencję UPOV. Nadaje ona hodowcom wyłączne prawo do odmian roślin i zabrania innym produkcji ich nasion dla celów komercyjnych.
Początkowo rolnicy mogli nadal bez ograniczeń zachowywać nasiona odmian chronionych i ponownie ich używać. Wraz z nowelizacją Konwencji UPOV w 1991 r. prawo ochrony odmian roślin rozszerzono o zakaz produkcji rolnej odmian chronionych. Zgodnie z nowymi przepisami rolnikom nie wolno ponownie używać nasion sprywatyzowanych odmian – poza rzadkimi wyjątkami i za pobraniem opłaty.
Do Konwencji UPOV 91 należą obecnie 72 państwa, w tym USA. Polska została członkiem UPOV w 1989 r., a do UPOV 91 przystąpiła w roku 2003. Na rządy wielu krajów rozwijających się wywierane są naciski, aby przystąpiły do UPOV. Służą temu m.in. wielostronne porozumienia handlowe (takie jak NAFTA), umowy dwustronne oraz tzw. kontrakty pomocowe. Umowy handlowe i inwestycyjne są wykorzystywane przez korporacje, jako narzędzie zmuszania rządów do przyjmowania strategii rozszerzających korporacyjne prawa do nasion. Np. prawie wszystkie państwa są obecnie członkami Światowej Organizacji Handlu (WTO), która zawiera Porozumienie w sprawie Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej (TRIPS), wymagające od wszystkich państw, pod groźbą sankcji, wprowadzenia jakiejś formy prawa ochrony odmian roślin.
Biopiractwo
Z prywatyzacją roślin i ich nasion łączy się zjawisko „biopiractwa”. Rolnicy z wielu krajów znajdują na półkach sklepowych nasiona swoich odmian rodzimych, oznaczone jako odmiany chronione. Czasami, aby ukryć kradzież, zmienia się ich nazwę, jednak bardzo często sprzedawcy, licząc na popularność tradycyjnych odmian, sprzedają nasiona pod starymi nazwami.
W niektórych przypadkach prawodawcy posuwają się jeszcze o krok dalej, tworząc przepisy otwarcie promujące biopiractwo. Tak jest np. w Ghanie, gdzie rząd, pod naciskiem korporacji, zaproponował bardzo restrykcyjną ustawę wzorowaną na UPOV 91, zwaną powszechnie „Ustawą Monsanto”. Stwierdzała ona, że „w przypadku braku dowodu przeciwnego, hodowcy mogą zostać uznani za właścicieli odmiany, o którą chodzi”. Wywołało to potężne protesty społeczne – w Ghanie nasiona mają duże znaczenie kulturowe – do protestujących rolników dołączyli studenci i związki zawodowe, i ustawę udało się na razie zatrzymać.
Objęcie prawami własności intelektualnej nasion nowych odmian również budzi poważne wątpliwości. „Nasiono przemysłowe” jest gruncie rzeczy nasionem rodzimym poddanym mniej lub bardziej głębokiej manipulacji. Każda innowacja przeprowadzana przez przemysł – czy to poprzez techniki klasycznej hodowli czy też za pomocą inżynierii genetycznej – zaczyna się od materiału zgromadzonego w wyniku tysięcy lat ewolucji w środowisku rolniczym. Tak więc intelektualna zawartość nasion reprezentuje nie tylko wiedzę indywidualną, lecz również kolektywną wiedzę i praktykę na przestrzeni lat i różnych lokalizacji geograficznych, poprzez które ziarno migrowało i było wymieniane. Natomiast prawo patentowe uznaje za ważne tylko wkład indywidualny i ostatnią zmianę genetyczną.
Regulacja obrotu
Przepisy dotyczące obrotu nasionami definiują kryteria, jakie muszą spełnić nasiona, aby mogły zostać dopuszczone na rynek. W założeniu mają na celu ochronę rolników – zapewnienie im dostępu do nasion dobrej jakości.
Ale jakie są te kryteria? W krajach, które przyjęły system „obowiązkowych katalogów”, nasiona są dopuszczane na rynek jedynie, gdy należą do odmiany spełniającej trzy zasadnicze wymagania: muszą być „odrębne”, „jednolite” i „stałe”(distinct, uniform, stable – kryteria DUS). Oznacza to, że wszystkie roślin wyhodowane z jednej partii nasion mają być takie same, a ich właściwości nie zmienią się z czasem.
Odmiany rodzime nie spełniają tych kryteriów, ponieważ są zróżnicowane i ewoluują. Tego rodzaju przepisy nie sprzyjają rolnictwu ekologicznemu, które z natury rzeczy wymaga nasion zróżnicowanych genetycznie, zdolnych do przystosowania do specyficznych lokalnych potrzeb społecznych i sieci interakcji z całym złożonym ekosystemem: glebą, insektami i inwentarzem żywym.
Innym problemem jest definicja „obrotu”. Prawa nasienne wielu krajów nie ograniczają definicji obrotu do samej sprzedaży za pieniądze. Może ona obejmować również darmową wymianę, barter, a nawet dawanie nasion w prezencie.
Nowe prawa nasienne odzwierciedlają rosnące wpływy przemysłu rolnego i spożywczego. Do lat 70. wytwarzaniem nowych odmian roślin i ich dystrybucją zajmowały się przedsiębiorstwa państwowe, małe centrale nasienne i państwowe stacje badawcze. Od tego czasu byliśmy świadkami masowego przejmowania mniejszych przedsiębiorstw przez wielkie korporacje i zastępowania programów publicznych projektami finansowanymi przez sektor prywatny. Obecnie 55% globalnego rynku nasion należy do zaledwie 10 przedsiębiorstw i siła lobbingowa tych gigantów – takich jak Monsanto, Dow czy Syngenta – jest ogromna. W rezultacie były one w stanie narzucić środki restrykcyjne zapewniające im pozycję monopolistyczną.
Ważnymi rzecznikami wymienionych powyżej praw są agencje ONZ, takie jak Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Żywności (FAO), Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju oraz Światowa Organizacja Własności Intelektualnej. Przygotowują one projekty modelowych przepisów i uczą rządy, jak je wdrażać.
Rozporządzenie w sprawie nasiennictwa
To, co do tej pory napisałem (może za wyjątkiem krótkiej wzmianki o sytuacji w odległej Ghanie), prawdopodobnie brzmi nieco abstrakcyjnie, więc aby zilustrować jak to działa w praktyce, posłużę się przykładem z naszego własnego europejskiego podwórka.
6 maja 2014 r. Komisja Europejska przedstawiła projekt nowego rozporządzenia w sprawie nasiennictwa. Jego cel na pierwszy rzut oka wyglądał niewinnie: „aktualizacja obecnie obowiązujących regulacji, zwiększenie przejrzystości przepisów i zamieszczenie ich w jednym akcie prawnym”.
Czytaj też: Dorota Metera – Czyje będą nasiona?
Po szczegółowym przyjrzeniu się rozporządzeniu okazuje się jednak, że po jego uchwaleniu, użycie, reprodukcja i sprzedaż jakichkolwiek nasion niezatwierdzonych przez specjalną nową agencję, stałyby się nielegalne. Nowe przepisy praktycznie zabroniłyby rolnikom, a nawet ogrodnikom-amatorom zachowywanie, sprzedaż i wymianę własnych nasion i sadzonek. Głównym lobbystą, stojącym za propozycją Komisji Europejskiej, było stowarzyszenie European Seed Association, reprezentujące interesy przemysłu nasiennego, do którego należą m.in. Monsanto Holland i Syngenta Seeds.
Propozycja Komisji wywołała falę protestów w wielu krajach. 800 tys. osób, w tym 400 tys. z Austrii, podpisało petycję „Wolność dla bioróżnorodności”, zainicjowaną przez austriackie organizacje GLOBAL 2000 i Arche Noah. Grupa Zielonych w Parlamencie Europejskim wraz z Navdanyą, organizacją indyjskiej aktywistki, Vandany Shivy, utworzyła Deklarację na rzecz wolności nasion i demokracji żywności i rozpoczęła kampanię w celu mobilizacji obywateli przeciwko nowemu ustawodawstwu. W ostatnim tygodniu przed głosowaniem europosłowie otrzymali od obywateli 50 000 maili z prośbą o odrzucenie proponowanego przez Komisję rozporządzenia. Ostatecznie 11 marca br. Parlament rozporządzenie odrzucił, ale, jak twierdzą osoby znające sposób działania Komisji Europejskiej, projekt może wkrótce powrócić w zmienionej formie.
Warto dodać, że nawet bez nowego rozporządzenia prawo nasienne Unii Europejskiej jest bardzo restrykcyjne, skutecznie utrudniając, a w wielu przypadkach uniemożliwiając rolnikom zachowywanie, używanie, sprzedaż i wymianę własnych nasion. W rezultacie następuje coraz większa koncentracja europejskiego rynku nasiennego, np. 95% sektora nasion warzyw kontrolowana jest przez zaledwie 5 przedsiębiorstw, w tym 26% należy do firmy Monsanto.
Czytaj też: Keith Taylor – Dlaczego bronimy nasion
Jednocześnie jesteśmy świadkami redukcji różnorodności upraw rolniczych i ogrodniczych. W skali globalnej, według Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), w ciągu XX w. różnorodność upraw zmniejszyła się o 75%, a jedna trzecia dzisiejszej różnorodności może zostać utracona do r. 2050.
Prawa nasienne pisane są przy użyciu niejasnych, niezrozumiałych i sprzecznych sformułowań, zostawiając wiele miejsca na interpretację (mogli się o tym przekonać ci z czytelników, którzy, zapewne przypłacając to bólem głowy, próbują śledzić burzliwe losy polskiej ustawy o nasiennictwie i jej kolejnych nowelizacji). Są one uchwalane po cichu, bez rozgłosu (polską ustawę o nasiennictwie z 2012 r. próbowano przepchnąć przez Sejm w czasie wakacji) lub za pomocą umów międzynarodowych, które nie mogą być konsultowane na szczeblu narodowym ani lokalnym.
Co możemy zrobić?
Raport Via Campesiny i Grain pokazuje jednak, że tej ofensywie przemysłu można się skutecznie przeciwstawić.
Większość ludzi odrzuca pomysł, że przedsiębiorstwa mogą być właścicielami odmian roślin i zabronić rolnikom ponownego użycia ich nasion. Ludzie także generalnie nie zgadzają na to, by praca wykonywana przez rolników, aby nakarmić świat, nagle została uznana za przestępstwo.
Kiedy dzięki kampaniom informacyjnym i mobilizacji ze strony organizacji społecznych ludzie uświadomią sobie prawdziwe intencje ustawodawców, nie chcą tych praw i wyrażają sprzeciw. Za każdym razem, gdy opór jest wystarczająco silny, udaje się je zatrzymać. Tak jak w przypadku „Ustawy Monsanto” w Ghanie i nowego prawa nasiennego w Europie. Autorzy raportu Via Campesiny i Grain dokumentują wiele innych przykładów podobnie skutecznych działań na całym świecie.
Jednakże korporacje i rządy nigdy nie dają za wygraną – po krótkiej przerwie wracają do boju. Ale doświadczenie pokazuje, ze przy odpowiedniej mobilizacji, możliwe jest odparcie również i tych ataków.
W konkluzji raportu jego autorzy stwierdzają również, że oprócz blokowania niewłaściwych praw i prób tworzenia nowych regulacji zapewniających rolnikom prawo do nasion, najlepszym sposobem obrony nasion jest ich zachowywanie, wysiewanie, dzielenie się nimi i podtrzymywanie tradycyjnych praktyk rolniczych. Różnorodność odmian roślin rozkwita, jeśli je uprawiamy i przygotowujemy z nich pożywienie, jeśli są obecne na naszych targach, festynach i na spotkaniach towarzyskich. Robią to niezliczone grupy, które organizują festiwale żywności, targi nasion i ich wymianę, a także grupy walczące o ochronę lub ponowne uruchomienie lokalnych rynków.
I daje to nadzieję. A stawka jest olbrzymia – zachowanie bioróżnorodności i nasze bezpieczeństwo żywnościowe.
Źródła:
- Seed laws that criminalise farmers: resistance and fightback
- How Seed Laws Make Farmers’ Seeds Illegal
- Concentration of Market Power in the EU Seed Market
Artykuł ukazał się w numerze 23 Zielonych Wiadomości z września 2015 roku, poświęconym wsi i rolnictwu – do pobrania w formacie pdf: https://zielonewiadomosci.pl/wp-content/uploads/023.pdf
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.