Wędrujemy po lesie
Monika Kostera i Julia Witeńska: Dwugłos o wędrowaniu.
J: W miejscu, w którym dorastałam widziałam z okna las. Mieszkałam przy samym końcu miasta, daleko od centrum i na najbardziej zalesionym osiedlu. Często chodziliśmy tam na spacery, a zimą na sanki. Potem, kiedy już byłam starsza razem z ekipą jeździłam leśnymi dróżkami nad jezioro, albo zupełnie bez celu. Teraz też czasami wyrywam się z Warszawy na kąpiel leśną i spacer z przystankiem na leżenie na trawie, albo na piasku nad rzeką. Bywają dni, kiedy siedzę przy biurku i myślę o tym, że powinnam być gdzieś indziej – najpewniej właśnie tam.
A czy Ty lubisz las?
M: Uwielbiam. Las za rogiem to jest coś w rodzaju Narnii w szafie – czysta żywa magia. Miałam tak kiedy mieszkaliśmy w Växjö w Szwecji. Małe miasteczko w zasadzie w środku lasu i nasze osiedle wtedy tak jak Twoje, było gdzieś na skraju. Teraz się rozbudowało i z okien nie widzielibyśmy już ani jeziora, ani lasu. Ale wtedy było tak, że o ile w dzień mogliśmy udawać, że rządzi miasto, jego autobusy, dostawy do sklepu osiedlowego, to po zapadnięciu zmroku wracał na swoje prawowite stanowisko las. Leśne sprawy rozpływały się po okolicy: ptaki wylatywały najpierw nad jezioro, potem bezstresowo nad osiedle. Na parkingu rezydowały lisy. Jesienią grzyby wyskakiwały na pielęgnowanych przez osiedlowych ogrodników skwerach. Teraz mieszkamy nad rzeką a wielki las jest po drugiej stronie, ale raczej w domyśle, bo sporo przestrzeni zajmuje sąsiednie miasteczko, właściwie jego podmiasteczkowe krańce z małymi domkami i ogródkami. Ale lubię patrzeć w tę stronę, gdzie wiem, że jest las. Kiedy się mocno zagapię, las przychodzi do mnie w przestrzeni snu. Ja sama zaczynam mieć w sobie las. Takie momenty mają fatalne skutki dla mojej produktywności.
J: Anty-produktywność to jedna ze wspanialszych rzeczy, które można znaleźć w lesie (a zarazem i w sobie). Myślę, że można tam też znaleźć coś równie ważnego – ciekawość. Kiedy byłam dzieckiem byłam żywo zainteresowana życiem leśnym; uczyłam się o tym dużo w podstawówce, a potem na spacerach rozpoznawałam gatunki drzew, rośliny i przede wszystkim nasłuchiwałam z dziadkiem śpiewu ptaków. To nie było zwykłe hobby; kiedy nie byliśmy w lesie, to i tak mieszkaliśmy tak blisko, że mogłam obserwować ptasią społeczność przez lornetkę stojąc na balkonie. Miałam też epizody wywieszania karmników za okno i budowania szałasów. Kiedyś to było, wiadomo. No i cóż, niedługo potem nadszedł okres osobliwego buntu i skupiłam się raczej na graniu na konsoli i kolekcjonowaniu płyt CD. Teraz jeżdżę do lasu samochodem, albo pociągiem, coś chyba poszło nie tak.
M: A kiedy już chodzisz po lesie, to czy masz jakieś ulubione typy lasu, takie sprzyjające Ci ekosystemy? Ja lubię las mieszany, najlepiej współgra z moją energią. W lesie mieszanym zawsze się coś dzieje i lubię próbować się wczuwać w różne leśne istoty. Najbardziej lubię się wczuwać w grzyby. Skoro zajmują się komunikowaniem drzew, to mogą przecież, do cholery, też troszkę skomunikować mnie. Albo vice versa. Zdarza mi się stawać przy takim typku i gadać do niego, tak jak się gada do komórki – z tym, że wtedy do drzew. Mówię im, że są wspaniałe i że okropnie je lubię. Leśny grzybofon. Niezła rzecz. W ogóle las mieszany jest – z definicji – bardziej otwarty na różne istoty do wymieszania, na przykład na ludzi. Nie mam tego wrażenia w lasach iglastych, takich jak w Skandynawii bywają sobie chętnie. One są bardziej serio i można się tam zgubić. Zdarzyło mi się kilka razy, nie polecam. A w mieszanym – nie, nigdy.
J: Najbliższy chyba jest mi mimo wszystko iglasty, bo kiedy myślę o lesie widzę głównie świerki i sosny, a na ziemi dużo patyków i i szyszki. Iglaste rzeczywiście czasami wieją grozą i bywa tam strasznie, nawet za dnia. Z drugiej strony są też lasy pełne chudziutkich drzew; one mnie nawet bawią i rozczulają. Nie przypominam sobie, żebym zgubiła się kiedyś w głuszy najdłużej, ale bywało, że biwakowałam pod gołym niebem. Wolność i łączność glebą, ale też było przerażająco i strasznie – od masy niezidentyfikowanych dźwięków na wyobrażeniach o tym, że dziki okupują namiot kończąc. Nigdzie nie jest tak ciemno, jak w nocy w lesie, ale zdecydowanie warto to przeżyć, bo ciężko przyrównać do czegoś innego radość takiego poranka i wdzięczność za to, że już świeci słońce i po prostu jest okej. Wstajesz, przytulasz drzewo, pijesz herbatę i już. Taki #morningroutine.
Spałaś kiedyś w lesie czy raczej zwiedzasz?
M: Biwakowanie w lesie – oczywiście! Ale w moim przypadku w namiocie a nie jak Arthur Rimbaud w gospodzie Pod Wielką Niedźwiedzicą. Moja najlepsza przyjaciółka – owszem, gustowała w spaniu „na glebie”. Podobno dziki mają więcej szacunku dla żywych istot niż przeciętny przedstawiciel klasy średniej. Ale jednak wolę przytulić rano drzewo, niż dzika. I zgadzam się z Tobą, że w lesie strasznie dobrze się czuje wdzięczność – jakby ten rodzaj wrażeń był tutaj tak blisko, że dosłownie skrapla się na skórze. I pełno tu Muz, jak dziki przewalają się przez lasy. Często przychodzą mi wiersze, kiedy chodzę po lesie. Malarzom z Barbizon przychodziły przecudne obrazy w lesie Fontainbleau, do tego stopnia, że jeden z nich, Théodore Rousseau, nauczył się słuchać drzew i rozumieć je. Nauczył się mówić w ich języku, przy czym mówić nie znaczyło koniecznie wydawania z siebie dźwięku, bo brzmienie tylko częściowo jest tym językiem. Niestety nie znam języka drzew, dlatego muszę się posługiwać grzybofonem.
A Ty, masz swoją ulubioną sztukę leśną?
J: Śpiew ptaków oczywiście! Ostatnio byłam w lesie, w którym kompletnie nie byłam w stanie usłyszeć ćwierkania i bardzo mi tego brakowało. To jest zestaw dźwięków, który niesamowicie masuje mózg i odpowiednio słuchany potrafi wprowadzić w stan błogości. Mam dużo wspomnień z przechadzek po lesie, podczas których nasłuchiwaliśmy ptaków – szliśmy, szliśmy, żeby nagle się zatrzymać, zastygnąć w ciszy i zrobić sobie przerwę na słuchanie. Poza tym w lesie rzadko spogląda się w górę, w niebo, a tam też można znaleźć wspaniałe kompozycje koron drzew, nieba i chmur. Koniec końców cały las po prostu mnie rozczula.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.