ISSN 2657-9596

Demokracja od nowa?

Bartłomiej Kozek
12/02/2016

Dotychczasowy model demokracji zdaje się przeżywać ciężkie chwile. Jak powinien wyglądać, by ożył na nowo?

Odpowiedzi na to pytanie poszukiwał podczas spotkania Zielonej Fundacji Europejskiej Philippe van Parijs – holenderski filozof, analizujący ideę demokracji oraz promujący pomysł dochodu podstawowego, wypłacanego bez żadnych warunków każdej i każdemu z nas.

Po co nam demos?

Spotkanie zaczął od mocnej tezy. Jego zdaniem nie powinniśmy stawiać na poszerzanie demokracji na szczeblu unijnym jako cel sam w sobie, ale na takie jej funkcjonowanie, by zapewniała jak największą sprawiedliwość. – Demokrację definiuję jako kolektywny system podejmowania decyzji, który musi być oparty na głosowaniu (wyborach bądź referendum), powszechnym prawie do niego oraz regule większościowej – mówił Parijs.

Dlaczego demokracja jest taka wartościowa? Po pierwsze zdobywanie poparcia dla swoich racji ma w niej charakter edukacyjny. Dlaczego antyczne Ateny ze swym chaotycznym systemem trwały w świecie autorytarnych despotii? – pytał filozof. – Bo musiały nieustannie słuchać ludu, gromadzić informacje, co przyczyniło się do lepszego, bardziej świadomego procesu decyzyjnego.

Po drugie – w innych systemach represje kończą się słabym przywiązaniem do władzy. W demokracji elektoralnej przestrzeganie reguł ma dobrowolny, a nie przymusowy charakter. Reguły wdrażane są przez ludzi, których wybraliśmy. Jeśli nie podobają się nam ich decyzje, mamy szanse zrzucić ich ze stołka przy następnym głosowaniu. W efekcie to nasz własny wybór nas dyscyplinuje.

Po trzecie istotną rolę odgrywa w niej… cywilizująca rola hipokryzji. Jeśli chce się wygrać głosowanie nie mówi się „głosuj na projekt X, bo jest dobry dla mnie czy dla moich sponsorów”. Argumentuje się, że są one dobre dla najsłabszych albo mają długofalowy charakter – tak po lewej, jak i prawej stronie politycznego spektrum. By bronić swoją pozycje zmuszonym się jest mówić o swoich postulatach innym charakterem, odwołującym się do wspólnego interesu.

Fundamenty demokracji doskonale opisał jeszcze w XIX Alexis de Tocqueville, widzący w obywatelach Stanów Zjednoczonych ludzi wolnych i równych. To ten fakt, podobnie jak wolność prasy, umożliwia nam dziś dyskutowanie i podejmowanie decyzji w sprawach takich jak choćby Podatek Tobina.

Europejski demos?

Jak do tych filarów ma się szczebel europejski? – Jest jasne, że potrzebujemy odzyskania kontroli nad rynkami. Wspólna waluta oraz globalizacja zmieniły pole gry. Kiedyś przestrzenią kontroli były państwa narodowe, w których zanurzone były rynki. Teraz to państwa są zanurzone w oceanie rynku. Schlebianie ich oczekiwaniom podważa fundamentalne dla Europy zasady i instytucje, takie jak sprawiedliwość, solidarność czy państwa dobrobytu – mówił Parijs.

Czego potrzebujemy na szczeblu unijnym? Połączenia idei demokratycznego, ponadnarodowego ludu z pamiętaniem o solidarności z państwami narodowymi. Parijs uważa, że takie reguły, jak obecność przedstawiciela każdego kraju członkowskiego w Komisji Europejskiej mają rację bytu.

Nie oznacza to jego zdaniem, że nie powinno się wspierać takich zmian, jak promowanie „kandydatów wiodących” w wyborach do Parlamentu Europejskiego czy przeznaczenie pewnej puli miejsc w Parlamencie Europejskim na „listę unijną”. Podobne rozwiązanie zaproponował zresztą… Belgii, które w tym przypadku również pozwoliłoby na stworzenie wspólnej sfery publicznej dla poszczególnych regionów kraju.

– Potrzebujemy nie tylko instytucji, ale i reguł. Europejską demokrację wzmocni przejrzystość – rozumiana przede wszystkim nie jako transmitowanie na żywo posiedzeń unijnych instytucji, ale przejrzystość postulatów i ich skutków. Nie uda się to bez ruchów społecznych, które działać będą na szczeblu ponadnarodowym – dodał Parijs.

Rezultaty, które można zaprezentować jako efekty integracji europejskiej są ważne – równie jednak ważne jest to, jak je definiujemy. Rezultatem zdaniem filozofa nie będzie np. podpisanie umowy handlowej ze Stanami Zjednoczonymi (TTIP) – prognozy o wzroście unijnej gospodarki rzędu 0,4% rocznie, ekonometrycznie nieistotne i potencjalnie nierównomiernie rozłożone nie skłaniają do uznania jej za porozumienie, które warto podpisać.

Kamienie filozoficzne?

Rozwiązaniem samym z siebie nie będzie z kolei proste zamienienie demokracji przedstawicielskiej w bezpośrednią, opartą na różnego rodzaju referendach. W Szwajcarii – ich ojczyźnie – frekwencja w wyborach parlamentarnych należy do dość niskich na tle innych państw Europy Zachodniej. Można jednak myśleć o eksperymentowaniu, na przykład z drugą izbą parlamentarną, złożoną z reprezentacji nie partii politycznych, ale organizacji społecznych.

Może zatem dochód podstawowy? Parijs zauważa, że Zieloni w porównaniu do innych grup politycznych są na ten pomysł bardziej otwarci. Problemem w jego promowaniu jest sceptycyzm, z jakim koncepcja ta spotyka się ze strony związków zawodowych. Nawet jednak w mniej przychylnych jej środowiskach – np. socjalistach w Belgii – pojawiają się głosy dostrzegające jej zalety.

Jednym z pomysłów na jego wdrożenie jest wprowadzenie Dywidendy Europejskiej, wynoszącej 200 euro i finansowanej z VAT-u. Pomogłoby to ustabilizować systemy zabezpieczeń społecznych państw członkowskich oraz mogłoby stać się dla Europy tym, czym pierwsze ubezpieczenia społeczne były dla Niemiec za Bismarcka – spoiwem trwałej integracji kontynentu.

Czy Unia Europejska – zanim zaproponuje nam nowe transfery pieniężne – przeżyje bez Wielkiej Brytanii? Zdaniem Parijsa tak, choć niewątpliwie osłabnie. Jego zdaniem negocjacje z Londynem nie mogą skończyć się związaniem UE rąk w fundamentalnych sprawach, umożliwiających jej sprawne funkcjonowanie oraz radzenie sobie ze stojącymi przed nią wyzwaniami.

Zielone głosy

Monica Frassoni, współprzewodnicząca Europejskiej Partii Zielonych, zaczęła swoją polemikę z gościem od podkreślenia roli wielojęzyczności w Unii Europejskiej. Fakt, że angielski jest językiem używanym najczęściej w praktyce (i że nie używamy neutralnego, wymagającego jednakowego wysiłku od wszystkich esperanto) nie oznacza, że nie powinniśmy dążyć do ideału wielojęzyczności.

Demokratyzacja Europy nie powinna być celem w samym sobie. Musi ona oznaczać instytucje ze ściśle określoną pozycją i funkcjami. Jej zdaniem działania, podejmowane przez negocjujących z Londynem (w tym Donalda Tuska), mogące np. ograniczyć prawa pracowników z innych państw Unii grożą poddaniem kontynentu konserwatywnym wartościom premiera Camerona.

Dirk Holemans zwrócił uwagę na pytanie o jakość naszej sceny publicznej – jej braku na szczeblu europejskim oraz uciekaniu płazem wypowiedziom polityków pokroju Donalda Trumpa. Brakuje nam większego projektu kulturowego, co wraz z płynnością generowaną przez nieokiełznane rynki kończy się naszą rosnącą niepewnością.

Widać ją dziś choćby w podejściu do uchodźców i lęku przed tym, że narzucą nam oni swoje przekonania. Stworzenie zrębów wspólnej polityki socjalnej zdaje mu się niezbędne – bez tego Unia Europejska nadal pozostanie domem bez dachu.

Czy uda się nam taki nowy, progresywny projekt kulturowy wypracować? To już pytanie na kolejną debatę.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.