Cena taniej żywności
Jedzenie wywiera na naszą kulturę ogromny wpływ. W ostatnich dekadach nasza relacja z żywnością uległa głębokim przemianom – i nie były to zmiany na lepsze. Jaka jest prawdziwa cena tych zmian i czy można je jeszcze odwrócić?
Wzburzenie, jakie wywołał jakiś czas temu skandal z końskim mięsem, przypomina, że żywność nie jest towarem jak każdy inny. Dla większości ludzi istnieje olbrzymia różnica między jedzeniem wołowiny a jedzeniem koniny – tak jak dla wielu innych samo jedzenie mięsa to poważna sprawa. Jest tak dlatego, że odżywianie się przynależy do esencji naszej kultury. Co i jak jemy, z kim, gdzie i kiedy to robimy, a także to, ile czasu poświęcamy na kupowanie, przygotowywanie i spożywanie jedzenia czyni nas tym, kim jesteśmy jako jednostki i jako społeczeństwo.
Niska cena, wysoki koszt
Jak wyjaśnia Carolyn Steel w książce The Hungry City, nasza relacja z żywnością ulega głębokim przeobrażeniom. Podobnie jak w innych dziedzinach, zaszły tu procesy uprzemysłowienia, któremu towarzyszyło wprowadzanie monokultur, produkcja na wielką skalę i globalizacja. Miejsce drobnego rolnika z pobliskiej wsi czy właściciela spożywczaka za rogiem zajęły ogólnoświatowe systemy dystrybucji produktów żywnościowych. Przemysł żywnościowy wywiera na nas osobliwy wpływ. Zalewając nas bezustannie tanią żywnością, przemysł ten zaspokaja nasze podstawowe potrzeby, tworząc przy tym wrażenie, że nie ma to żadnych negatywnych skutków.
W rzeczywistości jest dokładnie na odwrót: ceny żywności osiągnęły bezprecedensowo niski poziom i właśnie z tego powodu społeczne i ekologiczne koszty są gigantyczne. Żywność „montuje się” dziś z materiałów wytworzonych w dowolnym miejscu na świecie, gdzie koszt ich produkcji był najniższy. Rolnicy z całego świata są przyparci do muru, zmuszeni produkować coraz więcej po coraz niższej cenie. Amazońskie lasy deszczowe karczuje się, aby zrobić miejsce dla upraw soi i hodowli bydła. Rachunek za nasz dostęp do taniego mięsa płaci miejscowa populacja.
Większa część żywności, jaką dziś konsumujemy, składa się z produktów, które nierzadko przebyły tysiące mil, przemierzając lotniska i porty, magazyny i zakłady przetwórstwa. Kupując w supermarkecie danie gotowe do spożycia po podgrzaniu w mikrofalówce, czy masz świadomość, skąd pochodzą wszystkie jego składniki? Czy naprawdę uważasz, że tania pizza z supermarketu sporządzona jest z wysokiej jakości składników wytworzonych w społecznie i ekologicznie odpowiedzialny sposób? Prawda jest taka, że nie znamy odpowiedzi i raczej nie chcemy ich poznać – dopóki nie wybuchnie następny skandal żywnościowy.
Olbrzymi dystans między producentem a konsumentem sprawia, że jesteśmy jako obywatele i obywatelki bezsilni w obliczu systemów masowej dystrybucji żywności, w całości znajdujących się w prywatnych rękach. Przepełnione półki w supermarketach wytwarzają złudzenie, że mamy nieskończony wybór w kształtowaniu naszej diety, ale w rzeczywistości nie mamy nic do powiedzenia w kwestii opcji, które zostały wykluczone.
Tyrania zysku
Takie są dzisiejsze realia: nasz system dostarczania żywności funkcjonuje w oparciu o czysto kapitalistyczną logikę, w której naczelne miejsce zajmuje motyw zysku. Mimo szerokiego spektrum mechanizmów mających zapewnić bezpieczeństwo żywności nie sposób kontrolować wszystkiego. Jak to wyraził w wypowiedzi dla prasy pewien ekspert, „supermarkety wymuszają nadmiernie niskie ceny, a więc wpadki są nieuchronne”.
Podstawowe pytanie brzmi, czy to jest dobra rzecz, dla naszej kultury i dla świata, gdy postrzegamy żywność jak zwykły towar, który można traktować tak samo, jak np. proszek do prania.
Za dzisiejszy system żywnościowy płacimy bowiem wysoką cenę, i jest on tak czy owak na dłuższą metę nie do utrzymania. Zaopatrzenie w żywność odpowiada za ok. 30% śladu ekologicznego naszych miast, a dobrze wiadomo, że musimy go znacząco zmniejszyć. Monokultury na półkach supermarketów wiążą się bezpośrednio ze spadającą różnorodnością upraw. Możemy dziś jeść truskawki w zimie, ale latem nie mamy już tak szerokiego wyboru odmian, jak dawniej.
Odbudowując związki
Rozwiązaniem jest podnoszenie świadomości tego, czym jest żywność oraz demokratyczna kontrola całego łańcucha żywnościowego. Skrócenie drogi między polem a talerzem pozwoli znacznie zmniejszyć ekologiczne koszty transportu żywności. I jeśli tylko my, konsumenci, będziemy gotowi płacić słuszną cenę, organy odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności zaczną lepiej radzić sobie z tropieniem nadużyć.
Najważniejsze jest jednak to, abyśmy ponownie odnaleźli czas na świadome rozkoszowanie się tym, co jemy. Jak pisze Carolyn Steel, musimy na nowo przemyśleć całą naszą kulturę żywności. Odtworzyć naszą więź z kulturą żywności i rozwinąć nową świadomość tego, czym jest żywność. Innymi słowy, musimy być gotowi zaglądać w zęby darowanemu koniowi. Moim dzieciom opowiem, że za każdym smacznym posiłkiem kryje się jakaś historia. A kiedy poznamy lepiej tę historię, raz jeszcze odzyskamy władzę nad naszą wspólną przyszłością.
Artykuł Looking the gift horse in the mouth ukazał się w Green European Journal (Zielonym Magazynie Europejskim).
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.