Społeczeństwo obywatelskie na Białorusi to wciąż realna siła
O sytuacji na Białorusi przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi i represjach, jakim poddawane jest białoruskie społeczeństwo, w rozmowie z Marcinem Wrzosem opowiada przewodniczący Fundacji Dom Białoruski w Warszawie Aleś Zarembiuk.
Marcin Wrzos: Wybory prezydenckie odbędą się na Białorusi 9 sierpnia 2020 roku. Siarhiej Cihanouski i Wiktar Babaryka, którzy mogli zagrozić Aleksandrowi Łukaszence w wyborze na następną kadencję, zostali aresztowani. Trwają protesty, które są brutalnie tłumione. Można by odnieść wrażenie, że taki scenariusz powtarza się cyklicznie. Eksperci mówią jednak co innego. Dlaczego to, co się teraz dzieje na Białorusi, ma wyjątkowy charakter?
Aleś Zarembiuk: Społeczeństwo białoruskie jeszcze nigdy nie było tak zmęczone Aleksandrem Łukaszenką, który rządzi nieprzerwanie od 1994 roku. Przez ten czas warunki życia na Białorusi nie zmieniły się wcale. Jest czysto i mamy dobrze utrzymane drogi, ale to nie przesłania ogromu zaniedbań i gospodarki w fatalnym stanie.
W 2006 i 2010 roku aresztowania miały miejsce tylko w trakcie pokojowych akcji protestu przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów, bo zawsze były one fałszowane na dużą skalę. Teraz represje zaczęły się dużo wcześniej, już na etapie zbiórki podpisów przez kandydatów, i mają charakter prewencyjny. Od maja, kiedy ruszyła machina wyborcza, codziennie mają miejsce aresztowania i zatrzymania. Ważną datą jest 14 lipca, kiedy mija termin rejestracji kandydatów. Oczywiście nikt nie wierzy, że poprzez wybory można zmienić władzę, bo wolnych wyborów nie było na Białorusi od ponad 20 lat i teraz również nie będzie. Jeśli ktoś wiąże jakieś nadzieje na zmiany, to tylko z pokojowym protestem i – nie bójmy się tego słowa – z rewolucją. Niestety nie ma innej drogi na zmianę władzy na Białorusi. Władze tego się obawiają najbardziej. Represje zaczęły się tak wcześnie, żeby zbić tę rosnącą falę protestów na samym początku.
MW: Czy ta strategia przynosi efekty?
AZ: Można powiedzieć, że reżim osiągnął już swoje cele i protesty słabną. Na przełomie maja i czerwca miały miejsce większe akcje i protesty, nie tylko w Mińsku czy miastach obwodowych, ale również w miastach 20-30-tysięcznych. Wszędzie tam ustawiały się długie kolejki, żeby złożyć podpisy pod listami kandydatów opozycyjnych. Powtarza się trochę sytuacja z 1994 roku. Wtedy mówiło się, że ktokolwiek, byle nie Wiaczasłau Kiebicz, teraz mówi się: ktokolwiek, byle nie Aleksander Łukaszenka. Wtedy jednak mieliśmy jeszcze prawdziwe demokratyczne wybory, teraz jest inaczej.
Reżim boi się płoszczy (płoszcza – w j. białoruskim plac, określenie masowych protestów przeciwko fałszowaniu wyborów – przyp. red.), dlatego stosuje politykę represji, która dotąd zawsze się sprawdzała. Chce zastraszyć ludzi na wczesnym etapie, by nie dopuścić do masowych zgromadzeń. Gdyby na Plac Niepodległości w Mińsku wyszło kilkaset tysięcy ludzi, sytuacja mogłaby być nie do opanowania.
MW: Jak zareaguje Aleksander Łukaszenka, jeśli protesty będą narastać?
AZ: Obawiam się najgorszego scenariusza. Aleksander Łukaszenka już zapowiedział, że nie cofnie się przed użyciem wojska. Nie chcemy w naszym kraju przelewu krwi, ale nie chcemy też fałszywych rządów, które trwają dzięki aparatowi przemocy, a nie poparciu obywateli.
Represje będą się nasilać zależnie od rozwoju sytuacji. Mówi się, że organy ścigania zaczęły obserwację i gromadzenie materiałów na kolejnego pretendenta do kandydatury na prezydenta – podpisy poparcia, które nie zostały uznane przez centralną komisję wyborczą. Walery Capkała, który w latach 1997 – 2002 był ambasadorem Białorusi w Stanach Zjednoczonych, uznawany jest też za twórcę Białoruskiego Parku Wysokich Technologii. W przeszłości kojarzony był z obozem władzy.
MW: Czy wiemy, jaka jest skala represji na Białorusi?
AZ: Skala zatrzymań jest bardzo duża, możemy już mówić o setkach osób. Według danych Centrum Obrony Praw Człowieka „Viasna” oficjalnie na dziś* na Białorusi jest 25 więźniów politycznych. Ich „wyjątkowość” wynika z tego, że wszczęto przeciwko nim sprawy karne. Od początku kampanii prezydenckiej zatrzymano ponad 700 osób, z których 129 odbywa areszty administracyjne, a 252 otrzymało karę grzywny. W zależności od sytuacji może być to 15, 30, 45, 60, a czasem nawet ponad 100 dni aresztu.
Wśród więźniów politycznych są vlogerzy: Zmicier Kazlou, Ihar Losik, Uladzimir Cyhanovicz, Aleksander Kabanau, Siargiej Piatruhin, Uladzimir Niaronski, Siarhiej Cihanouski. Jako ostatni za więźniów politycznych zostali uznani Pavel Sieviaryniec, Siarhiej Sparysz, wcześniej Mikałaj Statkiewicz, kontrkandydat Aleksandra Łukaszenki w wyborach z 2010 roku. Wtedy jako jedyny po wyborach nie podpisał „lojalki” i z tego powodu spędził w więzieniu prawie 5 lat. Został uwolniony na kilka miesięcy przed końcem wyroku, ponieważ w 2015 roku Białoruś chciała zbliżenia z UE, a wypuszczenie więźniów politycznych było warunkiem rozpoczęcia rozmów. Teraz ponownie został aresztowany, kiedy jechał z żoną na akcję zbierania podpisów.
Kilku vlogerów i polityków opuściło swoje miejsca zamieszkania i ukrywa się, ponieważ dostali kary aresztów administracyjnych. Zwykle trafia się do aresztu na 15 dni, ale potem przedłuża się go o następne 15 dni itd. Jeśli ktoś teraz trafi do aresztu, to jestem pewny na 99%, że nie wyjdzie przed 10 sierpnia, o ile po wyborach nie dojdzie do jakiś większych protestów. W praktyce będzie siedział tak długo, aż sytuacja się uspokoi.
MW: Chciałbym nawiązać do haseł pojawiających się na Marszu Solidarności z Białorusią, który odbył się w Warszawie 27 czerwca. Wskazywały one, że według sondaży Aleksander Łukaszenka cieszy się poparciem tylko 3% społeczeństwa.
AZ: Na Białorusi sondaże zakazane są od lat. Niezależnych ośrodków badania opinii społecznej od kilku lat po prostu nie ma. Niezależny Ośrodek Badań Społeczno-Ekonomicznych i Politycznych założony przez prof. Aleha Manajeua z Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego działał na Białorusi do 2015 roku, ale przez ostatnie około 10 lat zarejestrowany był w Wilnie. Dysponował siecią ankieterów i pracowników w całym kraju. W 2015 roku jeden z pracowników został zatrzymany przez KGB i zmuszony do współpracy, a cały zespół został ujawniony. Prof. Manajeu dowiedział się o tym, kiedy był na konferencji w Stanach Zjednoczonych, i postanowił nie wracać na Białoruś. Niedawno udzielił wywiadu, w którym zapowiada, że pozostanie na emigracji tak długo, aż zmieni się władza.
Mówiąc o 3% procent poparcia, ludzie odwołują się do ankiet, które pojawiały się na stronach internetowych. Moim zdaniem nie ma żadnych twardych danych i nie wiadomo, jakie poparcie Aleksander Łukaszenka ma w tej chwili. Oczywiste jest jednak, że nie może liczyć na 50% plus jeden głos. Władze mają tego świadomość i dlatego ostatnio zakazały publikowania na stronie ankiet, które dotyczyłyby wyborów. Dlatego, podobnie jak w Polsce, w czasie ciszy wyborczej pojawiły się pytania o ceny na politycznym bazarku, w których nazwy produktów nawiązywały do poszczególnych kandydatów. Władze nieoficjalnie zakazały i tego, ponieważ boją się jakichkolwiek danych. Media, które się nie podporządkują, stracą rejestrację, a odpowiedzialni za umieszczenie takich ankiet w Internecie trafią do więzienia.
MW: Nie sposób tego zweryfikować, ale często pojawiały się opinie, że dotąd Aleksander Łukaszenka i bez fałszowania wyborów miałby szansę na wygrywanie wyborów. Teraz wydaje się to całkowicie niemożliwe. Dlaczego pozycja Aleksandra Łukaszenki tak bardzo osłabła?
AZ: Pierwszym powodem, o czym już wspominałem, jest zmęczenie społeczeństwa jego rządami. Drugi powód to trwający od kilku lat kryzys gospodarczy. Wcześniej kryzysy trwały 1-1,5 roku, po czym sytuacja ulegała poprawie. Ludzie wierzyli, że wystarczy zacisnąć zęby i wkrótce będzie lepiej. Teraz już takiej wiary nie ma. Przez ostatnie cztery lata poziom życia przeciętnego Białorusina się nie poprawił. Emigracja zarobkowa oraz czterokrotne zwiększenie w ciągu ostatnich 8 lat liczby białoruskich studentów w Polsce wskazuje na to, że niewielu wierzy w zmiany, które mogłyby zapoczątkować wybory. Jeśli nie można niczego zmienić, pozostaje to zaakceptować albo wyjechać. Sytuacja zmieniła się tak drastycznie w ciągu ostatnich trzech lat. Na emigrację decydują się nawet ludzie, którzy już dawno ukończyli 50 lat. W samej Warszawie w tej chwili pracuje kilkadziesiąt tysięcy Białorusinów. Duża diaspora białoruska jest również w Białymstoku, Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu.
Drugą grupą emigrantów są młodzi Białorusini, którzy widzą, jak żyją ich rodzice w wieku 40 lat, i zdają sobie sprawę, że nie ma perspektyw na to, by żyło się im lepiej. Studia w Polsce stają się coraz atrakcyjniejszą opcją. Zajęcia z języka polskiego oraz z kultury i historii Polski stały się bardzo intratnym interesem na Białorusi. Rodzice chcą, aby ich dzieci studiowały za zachodnią granicą. Można z pewnej perspektywy uznać to za coś pozytywnego. Od zawsze było takie przeświadczenie, że jeśli ktoś chciał lepszego losu, to jechał na studia do Moskwy lub Sankt Petersburga. Nadal liczba białoruskich studentów w Rosji jest większa niż w Polsce, ale trend już uległ zmianie. Liczba Białorusinów studiujących w Polsce się zwiększa, a w Rosji – maleje. To też wskazuje na przyczyny, dlaczego ludzie chcą zmian. Przecież większość nie może wyjechać.
MW: Czy przyjazd do Polski przełamuje blokadę informacyjną? Coraz większa grupa obywateli może skonfrontować informacje o świecie przekazywane przez media państwowe z rzeczywistością.
AZ: Tak, oczywiście. Chociaż generalnie to młodzi ludzie nie oglądają mediów państwowych. Białoruska młodzież niczym się nie różni od polskiej. Komunikuje się w mediach społecznościowych, ma smartfony, jeździ po świecie. Mamy oczywiście swoje problemy, np. na Białorusi nie ma tanich linii lotniczych i dlatego Białorusini latają z Litwy i Polski. W Mińsku są dwa lotniska Mińsk-1 i Mińsk-2. Potocznie o lotniskach w Wilnie i Warszawie mówi się Mińsk-3 i Mińsk-4. Liczba wiz wydawanych przez Polskę Białorusinom jest bardzo duża. Bardzo dobrą wiadomością dla nas jest wchodząca od 1 lipca umowa między Białorusią a Unią Europejską o ułatwieniach wizowych. Cena wizy do strefy Schengen została obniżona z 80 do 35 euro.
Niektórzy politycy europejscy uważają, że wprowadzenie ułatwień wizowych w momencie, kiedy narasta fala represji, jest złym pomysłem. Nie zgadzam się z nimi. Im więcej będzie kontaktów między Białorusinami a obywatelami UE, tym lepiej dla nas, ponieważ tym szybciej uda się nam oderwać od postradzieckiej przeszłości.
MW: Aleksander Łukaszenka bardzo długo bagatelizował znaczenie pandemii Covid-19. Czy mogło to mieć wpływ na spadek poparcia dla jego rządów?
AZ: W ostatnim czasie prezydent Łukaszenka zmienia swoją retorykę. Mówi, że rozumie powagę zagrożenia, ale jego zdaniem dobrze się stało, że nie został ogłoszony lockdown. W warunkach głębokiego kryzysu zamrożenie gospodarki mogłoby doprowadzić do jej upadku. Jego zdaniem wszystko było „zasiane na czas”, gdyby został wprowadzony lockdown, jak to miało chociażby miejsce w Polsce, to według Łukaszenki Białorusinom groziłby głód. Symbolem zmiany opinii władz mogą być maseczki, których potrzebę noszenia zaczyna prezydent Łukaszenka doceniać.
MW: Jak wygląda sytuacja epidemiologiczna na Białorusi?
AZ: Oficjalne statystyki nie oddają prawdziwej skali zachorowań. Według oficjalnych danych z Ministerstwa Zdrowia na Białorusi zachorowało ponad 65 tys. osób. W szczycie pandemii codziennie odnotowywano 1000 zachorowań. W tej chwili liczba ta spadła do 200. Są to oficjalne dane, do których nie mam zaufania. Jest bardzo dużo sygnałów, że ofiary Covid-19 jako przyczynę zgonu mają wpisywane inne choroby i nie są uwzględniane w statystykach. Ciężko jest z testami, nawet za pieniądze nie można ich zrobić. Ludzie nie mogą sprawdzić, czy już chorowali. To wszystko oczywiście powoduje spadek zaufania do rządu i Aleksandra Łukaszenki.
Sytuacja na Białorusi jest dramatyczna, nawet w mniejszych miejscowościach. Ponad miesiąc temu na przejściu granicznym w Kuźnicy Białostockiej doszło do zarażenia 35 strażników i celników z Polski. To niemal pewne, że wirus dotarł tam ze strony białoruskiej. Z kilkoma wyjątkami przekroczenie granicy pomiędzy Polską a Białorusią wiąże się z 14-dniową kwarantanną. Niestety jest to całkowicie zrozumiałe, ponieważ sytuacja epidemiologiczna jest u nas najgorsza w porównaniu ze wszystkimi naszymi sąsiadami, z wyłączeniem Rosji oczywiście. Jesteśmy w pierwszej dziesiątce państw według kryterium liczby zakażeń na Covid-19 na milion mieszkańców. Sytuacja jest dramatyczna.
MW: W państwie autorytarnym nie ma miejsca na konkurentów politycznych. Jak w takiej sytuacji wygląda białoruskie społeczeństwo obywatelskie? Czy tutaj ingerencja władz jest mniejsza?
AZ: W ostatnich pięciu latach mamy wysyp tzw. państwowych NGO-sów. Udają one prawdziwe organizacje pozarządowe, ale są kierowane przez ludzi związanych z reżimem i blisko z nim współpracują. Ich celem jest uzyskanie funduszy z UE na swoje działania i wsparcie polityki rządu. Jest to nowe zjawisko, wcześniej nieobecne.
Niezależne organizacje pozarządowe istnieją na Białorusi od lat 90-tych. Pracują tam bardzo odważni ludzie, bo prowadzić działalność społeczną jest bardzo trudno. Mimo że w ostatnich latach władze pozwalały na trochę więcej, to teraz pokazały, że każdą organizację mogą natychmiast zamknąć. Doskonale ilustruje to przykład sklepu symbal.by, który sprzedaje koszulki i różne gadżety z narodową białoruską (ale nie państwową) symboliką. Można tam było kupić kubki, biało-czerwono-białe flagi, koszulki i inne gadżety nawiązujące do naszej tożsamości i kultury. Sklep został zamknięty i zaczęły się kontrole sanitarne, skarbowe, przeciwpożarowe itp. Peweł Belavus, założyciel i właściciel sklepu, wiedział, że nie da się go już otworzyć i postanowił zrobić wyprzedaż. Ustawiła się długa kolejka chętnych, ale natychmiast zjawiła się milicja i zaczęły się zatrzymania. Odpowiedzią była akcja obywatelska dzwonienia na milicję z pytaniem, jak dojechać na uczelnię, którędy pójść na zakupy itp., tak by nie narazić się na zatrzymanie.
Społeczeństwo obywatelskie istnieje, mimo 26 lat represji. Niektórzy, tak jak my, zostali zmuszeni do opuszczenia Białorusi, ale kontynuujemy naszą działalność na rzecz wzmacniania społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi z Polski. Mimo niesprzyjających warunków, mimo że w ostatnich latach pomoc finansowa Zachodu bardzo się zmniejszyła, nie spowodowało to zmniejszenia się aktywności białoruskiego społeczeństwa. Coraz chętniej Białorusini przekazują darowizny na rzecz organizacji pozarządowych. Społeczeństwo obywatelskie się rozwija i wciąż stanowi realną siłę na Białorusi.
MW: Działalność polityczna może się zakończyć prześladowaniami ze strony władz. Czy w takiej sytuacji obywatele nie szukają innej formy aktywności, która przybliżałaby ich do urzeczywistnienia wizji demokratycznej Białorusi?
AZ: Istnieją niezależne wydawnictwa, które starają się odpowiadać na pytania, których istnienia rządzący nie są nawet świadomi. Ciekawym przykładem jest magazyn „Arche”, który stawia sobie za zadanie wypełnianie białych plam w białoruskiej historii.
Ludzie zaczynają się zajmować ważnymi dla społeczeństwa, dla narodu sprawami: wzmacnianiem tożsamości i niepodległości. Odkrywają przed społeczeństwem białoruskim prawdę o naszej historii, o istnieniu Księstwa Połockiego, o naszej roli w Wielkim Księstwie Litewskim, o współtworzeniu przez nas Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Coraz więcej Białorusinów ma tego świadomość.
W czasach Związku Radzieckiego skrupulatnie czyszczono ślady naszej historii. Nawet architektura przypominała władzy radzieckiej o naszej przynależności i była niszczona. Dużo miast na Białorusi było lokowanych na prawie magdeburskim, z charakterystycznym ratuszem pośrodku rynku i europejskim układem ulic. Nie tak, jak to było w Imperium Rosyjskim. W mojej szkole w latach 90. już o tym mówiono. W poprzednich pokoleniach uczono, że Białoruś miała swój początek w 1919 roku. Wciąż dużo ludzi myśli o swoim kraju w sposób, jaki przedstawiała go radziecka propaganda. Dlatego trzeba nad tym pracować. Musimy głośno mówić o tym, że zawsze należeliśmy do Europy i byliśmy częścią Zachodu, a nie Wschodu.
MW: Jak działa prasa na Białorusi? Czy istnieje drugi obieg?
AZ: Władza nie pozwala na wydawanie niezależnych czasopism. Wolne słowo jest raczej w Internecie. Takie prawdziwe wolne media są na youtube’ie, a nie na oficjalnych białoruskich domenach (.by). Redakcje zarejestrowane w Ministerstwie Informacji Białorusi mają jednak autocenzurę. Wielu osobom się nie spodoba taka cena, ale niestety taka jest rzeczywistość. Dziennikarze zdają sobie sprawę, że jeśli nie będzie tej autocenzury, to będą konsekwencje ze strony reżimu.
Sciapan Putsila (NEXTA), jeden z najbardziej znanych społecznych vlogerów na Białorusi, który ma ponad 420 tys. subskrybentów na youtube’ie oraz około 300 tys. odbiorców na kanale w Telegramie, mieszka w Warszawie. Polski naród jest narodem solidarności, a Polska krajem solidarności. Odczuwamy to, polskie władze pozwalają nam działać bez cenzury.
MW: Podczas Marszu Solidarności z Białorusią powiedział Pan, że celem Białorusi powinno być przystąpienie do Unii Europejskiej. W wywiadzie dla Rzeczpospolitej Wiktar Babaryka, zapytany o Związek Białorusi i Rosji, wskazał na potrzebę przyjrzenia się na nowo tej umowie. Nie odrzucił jej i nie poparł, tylko enigmatycznie oznajmił, że społeczeństwo białoruskie powinno zdecydować. Czy w kraju, w którym istnieje bardzo dużo różnych ugrupowań politycznych, istnieje jakieś minimum programowe, które by było popierane przez wszystkich? Czy istnieje pomiędzy nimi współpraca?
AZ: Środowiska opozycyjne są również infiltrowane przez służby i jest to jeden z powodów, dla których takiej współpracy praktycznie nie ma. Poparcie dla demokratycznych ugrupowań opozycyjnych w społeczeństwie białoruskim na dzień dzisiejszy jest na poziomie ponad 30%. Są to szacunki bardzo optymistyczne i nie sposób ich zweryfikować. Prozachodnia opozycja jest obecnie w bardzo trudnej sytuacji. Nie zdołała zorganizować kongresu i wybrać własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Część polityków, którzy starali się o nominację, siedzi już w więzieniach.
Na Białorusi zawsze będą ludzie popierający integrację z Rosją. Nawet na Ukrainie, w demokratycznym państwie po dwóch rewolucjach i po de facto aneksji dużej części terytorium, prorosyjskie ugrupowanie jest znaczącą siłą w parlamencie. Nie należy się jednak zniechęcać. Ja, podobnie jak młode pokolenie Białorusinów, uważam, że nasze miejsce jest w Europie. Należy głośno o tym mówić, że dla dzisiejszych dwudziestolatków i trzydziestolatków celem jest wejście do Unii Europejskiej. Czekają tam na nas Litwini, Polacy, czyli narody, z którymi dzieliliśmy naszą historię przez wieki. Zdaję sobie sprawę, że nie da się tego osiągnąć z dnia na dzień. Dlatego tym mocniej musimy zabiegać o jak najbliższe kontakty z Unią Europejską.
MW: Białoruś czeka wkrótce kolejna runda trudnych negocjacji dotyczących dalszej integracji w ramach Związku Białorusi i Rosji. Czy Pana zdaniem dojdzie do jej pogłębienia?
AZ: Wszystkie decyzje, które zapadły po 1996 roku, czyli po referendum, które nie zostało uznane przez OBWE za legalne, nie mogą być uznawane przez społeczność międzynarodową. Umowy dotyczące integracji, które dotąd zostały podpisane między Białorusią a Rosją, będą w przyszłości anulowane przez demokratycznie wybrany rząd. Decyzja o powołaniu państwa związkowego nie była suwerenną decyzją narodu białoruskiego, ponieważ wszystkie rządy po 1996 roku nie mają legitymizacji. De iure integracja nie ma miejsca.
MW: Rosja jest państwem, które odnosi duże sukcesy w wojnie informacyjnej. Czy znajduje to również potwierdzenie w przypadku Białorusi?
AZ: Ostatnio nawet prezydent Łukaszenka powiedział, że protesty są inspirowane z Warszawy. Oczywiście jest to nieprawda. Rosja zawsze obawia się polepszenia stosunków nawet reżimowej Białorusi z Unią Europejską. Ostatnio bardzo jej się nie spodobało wprowadzenie dywersyfikacji dostaw ropy. Wygodnie dla Rosji byłoby, gdyby nasze relacje z Zachodem uległy zamrożeniu, tak jak po roku 2010. Pracują ciężko, żeby do tego doprowadzić, nie tylko farmy trolli. Od 2015 roku wzmocnieniu na Białorusi uległa również pozycja rosyjskich mediów. Poprzez Fundację Gorczakowa, która jest bezpośrednio powiązana z rządem rosyjskim, finansowane są różne spotkania i wydarzenia. Mają strategię 2050, która jest skierowana do młodzieży, szczególnie tej mieszkającej we wschodnich obwodach Białorusi. Przewiduje ona nawiązywanie jak najlepszych relacji poprzez wspólne obozy integracyjne białorusko-rosyjskie, finansowanie projektów białorusko-rosyjskich na terenie Białorusi, wspólne obozy kozacko-prawosławne, wymiany młodzieżowe. Programy skierowane są szczególnie do młodych ludzi, którzy zaczynają dopiero karierę w urzędach i organach państwowych oraz należą do organizacji prorządowych. Zamysł jest taki, żeby nawiązać już teraz przyjacielskie relacje z dwudziestolatkami, którzy za 30 lat będą podejmować decyzje na różnym szczeblu władzy na Białorusi. Rosja wkłada dużo wysiłku w to, aby elity białoruskie były jej przychylne, również w przyszłości.
Ze strony UE brak jest podobnych inicjatyw. Wyjątkiem jest program Erasmus+, którym została objęta również białoruska młodzież. Uważam, że powinny powstawać w Polsce odrębne programy dotyczące edukacji obywatelskiej, wymiany między uniwersytetami i szkołami, integracji między młodzieżą białoruską i polską. Nawiązywanie wspólnych relacji teraz będzie miało pozytywny wpływ na rozwój kontaktów między naszymi krajami w przyszłości.
MW: Wspomniał Pan o dywersyfikacji źródeł energii. Jak ma się do tego wybudowana w Ostrowcu elektrownia jądrowa? Czy wzmacnia ona niezależność energetyczną Białorusi, czy wręcz przeciwnie?
AZ: Przyszłość należy do odnawialnych źródeł energii. Widzimy to już w Polsce i w całej Unii Europejskiej. Elektrownia jądrowa w Ostrowcu, wybudowana za rosyjskie pieniądze, stanowi dla nas duży problem, ponieważ uzależnia nas od Rosji jeszcze bardziej. Generalnie jestem przeciwko energetyce jądrowej, ponieważ jesteśmy krajem najbardziej poszkodowanym w wyniku katastrofy w Czarnobylu. Skutki tego obserwujemy do dziś. We wschodnich obwodach panuje podwyższona zachorowalność i umieralność na nowotwory, choć stanowi to problem również w reszcie kraju.
Elektrownia w Ostrowcu pogłębia nasze uzależnienie od surowców z Rosji. Decyzja o budowie elektrowni jądrowej była bardzo zła również z innego powodu. Została podjęta w czasie, kiedy Niemcy ogłosiły rezygnację z energetyki jądrowej, a cała Unia Europejska zaczęła pracować nad wdrażanym obecnie Europejskim Zielonym Ładem. Za decyzją białoruskich władz stoi myślenie z XX wieku. Mogliśmy rozwijać współpracę w zakresie źródeł odnawialnych z Unią Europejską. Uzyskalibyśmy pewnie wsparcie w tym zakresie, ponieważ globalne ocieplenie stanowi wyzwanie dla nas wszystkich. Zamiast tego pozwoliliśmy Rosji wybudować u siebie elektrownię jądrową…
MW: Rozmawiamy w Białoruskim Domu w Warszawie. Jakie cele sobie stawiacie w swojej działalności?
AZ: Białoruski Dom powstał po wydarzeniach z 2010 roku, kiedy do Polski wyemigrowała z powodów politycznych duża grupa Białorusinów. Podczas tamtych wydarzeń do aresztów trafiło ponad 2 tys. osób. Zaczęliśmy budować tutaj środowisko białoruskie, które ma na celu wsparcie społeczeństwa obywatelskiego w naszym kraju oraz rozwój relacji białorusko-polskich. Zajmujemy się edukacją obywatelską, walczymy z rosyjską dezinformacją na Białorusi, organizujemy wymianę młodzieżową, staramy się przekazać doświadczenia polskiej transformacji. Organizujemy warsztaty, by pokazać polskie reformy po 1989 roku, te, które się udały, i te zakończone fiaskiem. Staramy się wyciągać z nich wnioski, tak by wykorzystać zdobyte doświadczenie w naszym kraju.
W ostatnich latach rozszerzamy naszą działalność. Do Polski przyjechała duża grupa studentów i emigrantów zarobkowych. Wspieramy prawnie Białorusinów, pomagamy w legalizacji pobytu. Oprócz tego organizujemy imprezy kulturalne, wystawy, prezentacje. Zrobiliśmy wystawę zewnętrzną „Obywatelska Białoruś” w warszawskim metrze, a potem w Sejmie RP. Odbywają się u nas debaty eksperckie, historyczne i kulturalne. Organizujemy wydarzenia integracyjne dla diaspory białoruskiej w Warszawie i Białymstoku. Nawiązujemy też współpracę z mniejszością białoruską, która żyje w Polsce.
MW: Czy działacie również na terytorium Białorusi?
AZ: W tym roku postanowiliśmy zorganizować akademię liderów regionalnych. Na Białorusi widać brak struktur, szczególnie w miastach powiatowych brakuje społeczników, którzy potrafiliby zmieniać rzeczywistość wokół siebie. Chcielibyśmy ich przeszkolić, a potem przywieźć do Polski i pokazać, jak się Polska zmieniała w ciągu ostatnich 30 lat, również na szczeblu gminy czy powiatu.
Jednym z priorytetów jest udzielanie wsparcia blogerom i vlogerom, prowadzimy dla nich warsztaty i szkolimy ich. To bardzo ważny aspekt naszej działalności, ponieważ chcemy przełamywać potężną rosyjską dezinformację na Białorusi. Staramy się również być przedstawicielem białoruskich organizacji pozarządowych w Polsce.
MW: Jak wybory prezydenckie na Białorusi wpłynęły na waszą codzienną pracę?
AZ: Obecnie najwięcej naszej energii idzie na pomoc osobom represjonowanym. Bardzo ważne jest zwrócenie uwagi świata na to, co się aktualnie dzieje na Białorusi. Politycy, aktywiści, pracownicy organizacji pozarządowych rzucili wyzwanie reżimowi i nie możemy pozwolić, aby zostali sami. Ich sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Cierpią nie tylko represjonowani, ale również ich rodziny. Trwa zbiórka pieniędzy na pomoc dla nich.
https://www.facebook.com/BelaruskiDom/
Aby przekazać darowiznę, wystarczy wejść pod ten link. Naszą pomoc kierujemy do zwykłych działaczy w regionach. Rodziny kandydatów na prezydenta mają za co żyć, zapłacenie grzywny również nie jest dla nich dużym problemem.
Organizujemy również maraton pisania pocztówek. Można przyjść do nas i wziąć pocztówkę albo wydrukować ją sobie i nam przesłać, a my dostarczymy ją na Białoruś. Takie wsparcie psychologiczne też jest szalenie ważne. Polacy wykazują się wielką solidarnością. Polska to jest kraj solidarności. To nie jest slogan, tylko rzeczywistość. Naprawdę czujemy wasze wsparcie. Marsze i wiece solidarnościowe z Białorusią będą się odbywały w wielu miejscach w Polsce. Zapraszamy do udziału.
*Wszystkie dane statystyczne odnoszą się do daty 13.07.2020.
—–
Red. Irena Kołodziej
Fot. Marcin Wrzos
Jeśli podoba Ci się to, co robimy, prosimy, rozważ możliwość wsparcia Zielonych Wiadomości. Tylko dzięki Twojej pomocy będziemy w stanie nadal prowadzić stronę i wydawać papierową wersję naszego pisma.
Jeżeli /chciałabyś/chciałbyś nam pomóc, kliknij tutaj: Chcę wesprzeć Zielone Wiadomości.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.