Obywatele i żołnierze
„Nie zmienisz systemu od środka”, twierdzi izraelski rezerwista, który odmówił udziału w operacji Protective Edge. „Odmowa nie jest sposobem na to, by zmieniać politykę”, przekonuje inny. Jak izraelscy lewicowcy godzą role żołnierza i obywatela?
W sobotę 2 sierpnia w Tel Awiwie odbyła się kolejna demonstracja antywojenna. Kilka setek osób przemaszerowało ulicami miasta, skandując antywojenne okrzyki, w nadziei, że pogłoski o wycofywaniu się armii okażą się prawdziwe.
Przyciągając nielicznych uczestników i niewielką uwagę, demonstracje te nie mają też wielkiego wpływu. Wydaje się jednak, że przeciwnicy wojny niewiele więcej mogą zrobić.
Żołnierze i rezerwiści mają jednak jeszcze jedną możliwość: obywatelskie nieposłuszeństwo, odmowę uczestnictwa.
To wielkie tabu. Pomysł, że można odmówić służby w wojsku (IDF), jest dla tego społeczeństwa, zbudowanego na fundacyjnym micie ochrony przed totalnym zniszczeniem, herezją nawet w normalnych czasach. Podczas wojny odmowa służby jest praktycznie niewyobrażalna. Kiedy zamieściłam na portalu społecznościowym informację, że szukam kontaktu z refusenikami, pewien przyjaciel odparował: „A czemu ktokolwiek miałby odmawiać?”.
W 2005 r., kiedy grupa żołnierzy odmówiła służby, aby nie brać udziału w ewakuacji izraelskich osadników ze Strefy Gazy, zastanawiałam się nad tym, kiedy sprzeciw sumienia postrzegany jest jako prawomocny:
Aby odwołać się do potencjalnie wybuchowego narzędzia, jakim jest odmowa służby, w sposób skuteczny, a zarazem spowodować minimum szkód, trzeba spełnić określone warunki. Sprzeciw oznacza wyzwanie rzucone prawomocności demokratycznych instytucji. Refusenicy powinni zatem pokazać, że akceptują te instytucje we wszystkich innych sprawach, aby zachować ich prawomocność. Ponadto powinni wziąć pełną odpowiedzialność za swoje działania – proces podejmowania decyzji powinien być głęboko osobisty, tak wolny i niezależny, jak to tylko możliwe.
Powróciłam do tych refleksji, przysłuchując się temu, co powiedziało mi kilka osób, które odmówiły udziału w operacji Protective Edge. Chcieli pozostać anonimowi, więc nie ujawniam wielu szczegółów na ich temat. Ich imiona zostały zmienione.
Trzech refuseników
Tamir ma 28 lat. Służył w jednostce bojowej i jako rezerwista. Brał udział w poprzedniej wojnie w Strefie Gazy: operacji Filar Obrony w 2012 r. Ale wątpliwości zaczął żywić już podczas normalnej służby. „Przed poborem nie byłem politycznie zaangażowany. Uważałem, że okupacja to nic dobrego, ale musimy jakoś kontrolować Palestyńczyków, żeby nie wysadzali autobusów. Wojsko sprawiło, że stałem się polityczny, kiedy osobiście skonfrontowałem się z realiami okupacji Zachodniego Brzegi, a także gdy służyłem w Gazie i widziałem, co tam się działo”.
Służba w rezerwie była dla niego ważna, bo chciał zmieniać system od środka. „Pomału zdawałem sobie sprawę, że to nie ma znaczenia. Nie zmienisz systemu od środka, tylko z zewnątrz, przez udział w wyborach i demonstracje. A potem zrozumiałem, że to również nie działa”.
W takcie operacji Filar Obrony uświadomił sobie rosnącą przepaść między obrazem misji wojskowych a rzeczywistością. „To, co pokazywali w mediach, nie odzwierciedlało rzeczywistości. Co to jest «uzasadniony cel związany z Hamasem»? To może być cokolwiek, co armia postanowi zniszczyć: dom, ogród, skrzyżowanie. Mówili nam, zrzucimy ulotki na dzielnicę, tak byśmy mogli tam strzelać do wszystkiego, co się rusza, tak byśmy mogli zbombardować całe sąsiedztwo”.
Kiedy otrzymał wezwanie do wojska w związku z operacją Protective Edge, Tamir powiedział swoim oficerom, że odmawia, i dlaczego odmawia. Zapakował sobie rzeczy niezbędne do więzienia, ale po prostu dali mu spokój. Tamir zastanawia się, czy miało to jakiś związek z istotą sprawy. „Sami są pełni pytań. Jakie zadania czekają nas w Gazie? W ich DNA wpisane jest wykonywanie rozkazów, ale myślę, że rozumieją”. Mówi, że nie był jedynym refusenikiem, słyszał o czterech lub pięciu innych. Jeśli dodać do tego sprzeciw z prawej strony, można przyjąć, że jego przełożeni mieli okazję oswoić się z problemem.
Zeevowi nie poszło tak łatwo.
Ma 32 lata, jest rezerwistą. Obowiązkową służbę odbywał w szczytowym momencie Drugiej Intifady: „Mój oddział był w każdym zakamarku na Zachodnim Brzegu”. Służył też jako rezerwista, walcząc w operacji Płynny Ołów. W 2012 r. podczas operacji Filar Obrony był już zdecydowany odmówić poboru, ale nie otrzymał wezwania.
Odmowa służby jest dla niego osobistą deklaracją polityczną. Nie chodzi mu o tworzenie publicznego symbolu czy ruchu. „To jak bycie wegetarianinem. Wiesz, że to nie uratuje zwierząt, to po prostu deklaracja polityczna. Moje własne działanie niczego nie zmienia”.
Zeev odrzuca kontrargument wysuwany niekiedy przez lewicowców, że lepiej służyć w wojsku, bo dzięki temu Palestyńczycy na terytoriach okupowanych mają szansę napotkać bardziej humanitarne jednostki i lepsze traktowanie. „Koniec końców osobowość pojedynczego żołnierza jest bez znaczenia, liczy się cała sytuacja wokół niego”.
Mimo to Zeev wciąż jest rozdarty między publiczną deklaracją a całkowicie prywatnym wyborem. Chciał „czuć się lepiej ze sobą w przyszłości”. Wyjaśnia: „Podczas operacji Płynny Ołów miałem wiele wątpliwości, ale postanowiłem dać armii szansę. Dziś, gdy mówię ludziom, że brałem w tym udział, po prostu się wstydzę”.
Przełomowe znaczenie miał dla niego proces refleksji.
To odskocznia dla introspekcji. Uważam się za praworządnego obywatela. Udział obywateli w rządzeniu i tworzeniu prawa jest kluczowy. Mamy w końcu demokratycznie wybrany rząd, który odzwierciedla aktualny klimat polityczny w Izraelu i jako ktoś przywiązany do demokracji muszę to uszanować. Sam byłem zaskoczony własnym radykalizmem. Patrzyłem na siebie w lustrze i mówiłem: „Wow, ja to naprawdę zrobiłem”. To było sprzeczne z tym, jak mnie wychowano, i w co wierzyłem.
Zeev ma rodzinę i dwuletnie dziecko. Zdawał sobie sprawę, że armia może go albo zignorować, albo wsadzić do więzienia. Po pięciu dniach komunikacji z wojskiem przełożeni polecili mu w ciągu godziny stawić się w jednostce. Zamiast tego wyjechał do Europy. Kiedy armia przyszła do jego domu, już go nie było.
Z trzecim refusenikiem, Ronim, rozmawiam tuż po tym, jak został wypuszczony z więzienia, gdzie spędził niemal trzy tygodnie.
Roni ma 31 lat. Podczas obowiązkowej służby w wojsku był w jednostce bojowej. Z upływem lat uświadomił sobie, że nie chce być częścią systemu. Nie chodziło o reakcję na konkretny incydent czy o jakiś punkt zwrotny. „Cały ten system polega na arbitralnej przemocy, na pozbawionej sensu przemocy wobec ludności cywilnej”.
Osobiste przekonania wiążą się dla niego ze społeczną odpowiedzialnością.
Służyłem podczas Drugiej Intifady, przez cały czas na Zachodnim Brzegu jako oficer. Nikt mi nie wmówi, że to, co się tam dzieje, jest moralne czy uzasadnione z punktu widzenia bezpieczeństwa Izraelczyków. To nie jest moralne i to nie jest system kontroli. To nie jest coś, o czym mógłbym zapomnieć. Po prostu nie mogę. To coś więcej niż moja osobista odpowiedzialność. Jestem odpowiedzialny wobec mojego społeczeństwa. Palestyńczycy, Izraelczycy – musimy to w końcu przerwać.
Tak więc kiedy otrzymał wezwanie do udziału w operacji Protective Edge, powiedział po prostu, że odmawia poboru. Oficer powiedział mu: „«Jesteś tu, więc musisz iść». Powiedziałem, że nie pójdę. «Wiesz, co to oznacza», odparł”.
Roni został skazany na 20 dni. W więzieniu siedział razem z 15 żołnierzami, odbywającymi obowiązkową służbę wojskową, którzy znaleźli się tam z różnych powodów niezwiązanych z ideologią czy polityką.
Personel więzienia wiedział, z jakich powodów się tam znalazł, poza tym jednak Roni trzymał tę informację dla siebie. „Inni więźniowie nie wiedzieli, za co tam byłem. Od początku uznałem, że jeśli mam siedzieć z piętnastką żołnierzy służby obowiązkowej, nie będzie lekko… Nie wytrzymałbym tej całej militarystycznej gadki… Potrafili z pełnym przekonaniem głosić, że musimy zabijać kobiety i dzieci. Było jasne, że nie znajdziemy wspólnego gruntu”.
Obok doświadczeń uwięzienia, upokorzenia, braku wolności i czyszczenia toalet, Roniemu doskwierała taka mentalność.
To było dość depresyjne doświadczenie. Wszystko, co mieliśmy, to [rozdawany za darmo prawicowy dziennik] „Israel Ha-yom”. Ci żołnierze znali jedynie izraelski punkt widzenia. To była najbardziej militarystyczna, agresywna, rasistowska narracja, z jaką się kiedykolwiek spotkałem. Gdy czytam komentarze w internecie, na fejsbuku, i zastanawiamy się, czy odzwierciedlają one poglądy ludzi… Odkąd wyszedłem z więzienia bardzo, bardzo się martwię.
Roni brzmi smutniej niż dwójka pozostałych refuseników, gdy opisuje społeczną izolację związaną z odmową służby. W rodzinie ma mnóstwo mężczyzn, którzy z dumą służyli w jednostkach bojowych – od dziadka po brata. Potrafią zaakceptować wszystko, co myśli o polityce, prócz tej jednej rzeczy. Posprzeczał się o to ze starszym bratem. „Być dobrym Izraelczykiem to jedno, ale żeby być dobrym członkiem rodziny, trzeba iść walczyć. To kwestia najbardziej podstawowa”.
Legaliści
Innych lewicowców nie przekonują takie argumenty. Niektórzy z nich są krytyczni wobec polityki Izraela, a nawet aktywnie się jej sprzeciwiają, ale nie wierzą w odmowę służby w czasie wojny – i nie tylko. Nie mieli problemów, by wystąpić tu pod nazwiskiem.
Yariv Oppenheimer, dyrektor organizacji Pokój Teraz, lecz równocześnie żołnierz jednostki bojowej i rezerwista (choć tym razem go nie wezwano), wyjaśnił mi, że widzi wiele powodów, dla których obywatele krytyczni wobec Izraela powinni jednak służyć w wojsku. Główny powód jest taki – jak wskazywał zresztą Zeev – że w demokratycznym społeczeństwie ludzie muszą wypełniać swoje prawne obowiązki. Udział w operacjach wojskowych dodaje też wiarygodności oburzeniu lewicy na odmowę służby motywowaną względami prawicowymi.
„Rząd jest suwerenny. Musimy to robić, tak samo jak czasem wymagamy od żołnierzy, by brali udział w ewakuacji osadników z terytoriów okupowanych. Odmowa nie jest sposobem na to, by zmieniać politykę. W demokracji decyzje podejmują ci, którzy zostali wybrani”.
Oppenheimer wierzy, że krytycznie nastawione jednostki mogą służyć w wojsku jako system „hamulców i równowagi” w kwestii postępowania armii.
„Żołnierze mają do odegrania bardzo znaczącą rolę. Mogą zadawać pytania na temat rozkazów, mogą odmawiać wykonania tych rozkazów, które są nielegalne, mogą wpływać na to, jak rozkazy są przyjmowane. Jeśli uznamy, że to nam nie pasuje i zostawimy pole tym, którzy mają inne opinie, może będą chętniej pociągać za spust i popełniać gorsze zbrodnie”.
Poza tym Oppenheimer martwi się, że odmowa służby może nie tylko nie spowodować zmiany politycznej, lecz mieć zgoła przeciwny skutek. „Ostatecznie musimy sobie uświadomić, że ci, co odmawiają służby, nie spowodują zmiany prowadzonej polityki. Wręcz przeciwnie, mogą sprawić, że stanie się ona bezprzedmiotowa. Źródłem zmiany może być jedynie urna wyborcza i publiczna dyskusja o działaniach armii”.
Uri Zaki, 39 lat, jest od ponad dekady aktywnym działaczem lewicowej partii Merec. Poświęca swoje życie na działalność polityczną. Był liderem partyjnej młodzieżówki i kandydatem numer 10 na liście do Knesetu. Blisko 4 lata spędził w Waszyngtonie jako przedstawiciel izraelskiej organizacji praw człowieka B’Tselem. Zmaga się z tym, aby pogodzić świadomość okropieństwa wojny i głęboki problem, jaki ma z odmową służby.
Jestem bardzo, bardzo zaniepokojony i mam nadzieję, że Izrael przemyśli swoje postępowanie… cele, prywatne domy, ataki na szkoły i szpitale i kanały medialne. Z drugiej strony mówimy o ataku na Izrael, trudnym do zignorowania. Nie jestem przekonany, że Izrael mógłby zrezygnować z armii – jej aspektu „obronnego”. Nie można odmówić Izraelowi prawa do reakcji, gdy spadają na niego rakiety. Nie możemy po prostu nadstawiać drugiego policzka.
Ta wojna jest w jego oczach czymś odrębnym od trwającej okupacji. „Okupacja Zachodniego Brzegu nie ma na celu jedynie obrony, jakkolwiek próbują to tak sprzedać”, mówi. „Może do jakiegoś stopnia to jest obrona osiedli, i oczywiście [osadnicy] są obywatelami i zasługują na ochronę. Ale to rodzi z mojego punktu widzenia dużo więcej pytań o to, czy jest sens służyć w wojsku, podtrzymując zagrożenie numer jeden dla państwa Izrael”.
Zapewne najbardziej przekonującą częścią opowieści Uriego i jego osobistych zmagań jest to, jak obowiązkowa służba wojskowa wywołała w nim przemianę. Gdy poszedł do wojska, nie tylko miał prawicowe poglądy, lecz był młodym członkiem partii Likud. W wojsku „tak naprawdę służyłem okupacji”, mówi. Pracował w więzieniu, w którym trzymano Palestyńczyków skazanych za „wykroczenia przeciw bezpieczeństwu”, takie jak rzucanie kamieniami czy członkostwo w Hamasie. „Wtedy dotarło do mnie, że jesteśmy obcym okupantem, i że jestem częścią machiny, której całe zadanie sprowadza się do tłumienia uzasadnionych dążeń do wolności. Jako syjonista, wierzący w prawo do samostanowienia, uświadomiłem sobie, że jestem trybikiem w maszynie służącej codziennej narodowej opresji”.
Wątkiem wspólnym w doświadczeniu tych mężczyzn jest to, że służba w jednostkach bojowych przywiodła ich do krytycznych wniosków na temat polityki, która ich tam umieściła, choć ich odpowiedzi na pytanie, jak ową politykę zmienić, są już rozbieżne. Nie ma jednak prostego wniosku z tej obserwacji. Uri mówi:
Czy to znaczy, że trzeba osobiście poznać okupację, by zmienić polityczne barwy? Niekoniecznie. Znam takich, którzy stali się bardziej militarystyczni, początkowo byli lewicowi, a z czasem stali się bardziej sceptyczni, bardziej prawicowi. Gdyby wezwano mnie jako rezerwistę do służby na Zachodnim Brzegu, to podejrzewam, że bym tam poszedł, z poczucia osobistego obowiązku wobec systemu, ale nie jestem pewien. Musiałbym się nad tym długo i poważnie zastanowić. Nie potrafię przewidzieć, co bym zrobił. A normalnie jestem bardzo zdecydowaną osobą.
Anonimowy obywatel
Jedno jest jasne: liczba osób odmawiających udziału w operacji jest bardzo mała. Okazuje się, że izraelskich obywateli-żołnierzy dobre opisuje wiersz W. H. Audena „Do Anonimowego Obywatela”: „Kiedy był pokój, pragnął pokoju, gdy była wojna, poszedł do boju” (przeł. Maria Morawiecka). O tych, którzy nie poszli, słyszy się dużo mniej.
Reportaż Who are the Israelis refusing the call of Protective Edge? ukazał się na witrynie +972 Magazine 4 sierpnia 2014 r. Dziękujemy Autorce za zgodę na przedruk.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.