Czas rozwalić energetyczny monopol! Obywatele kontra państwowe molochy
– Zamrażanie cen energii to jest jakaś bujda na resorach, żeby utrzymać tych monopolistów. My mamy mieć po prostu niskie ceny dzięki konkurencji i kontroli społecznej nad energetyką – mówi Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA. Punktem wyjściowym do rozmowy była trudna sytuacja energetyczna Polski, której brakuje jasnej wizji transformacji energetycznej.
Nad przebiegiem transformacji energetycznej i klimatycznej w Polsce i Unii Europejskiej debatowano podczas kolejnego okrągłego stołu energetyczno-klimatycznego pt. „Rola obywatelskich i odnawialnych społeczności energetycznych w obszarze zielonej transformacji energetycznej Polski”, które tym razem odbyło się w Gdańsku. Zorganizowały je Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA oraz Zielony Instytut. Patronat medialny nad wydarzeniem objął Odpowiedzialny Inwestor oraz Zielone Wiadomości.
Omówiono bieżący stan energetyki obywatelskiej w Polsce, unijne cele związane m.in. z podnoszeniem efektywności energetycznej, zwiększeniem udziału odnawialnych źródeł energii (OZE), a także demokratyzacją unijnej energetyki, w której centrum jest konsument energii.
„Byłam wyspą bez prądu”
– Gdańsk może się stać Obywatelską Społecznością Energetyczną, jeżeli będzie taka wola i takie zapotrzebowanie mieszkańców. Po co? Np. po to, żeby obniżyć te niewyobrażalne koszty, jakie na co dzień ponoszą mieszkańcy, czyli rachunki za energię – mówił Gawlik.
Przypomnijmy, że Obywatelska Społeczność Energetyczna (OSE) to koncepcja demokratyzacji, uspołeczniania i decentralizacji energii/usług energetycznych w UE.
Podkreślił, że nie ma na myśli zamrażania cen energii. – Bo zamrażanie cen energii to jest jakaś bujda na resorach, żeby utrzymać 4 monopolistów. My mamy mieć po prostu niskie ceny dzięki konkurencji i kontroli społecznej nad energetyką – dodał.
Agnieszka Olszewska, mieszkanka pomorskiej gminy Choczewo, inwestująca w odnawialne źródła energii, powiedziała, że boi się kanibalizacji, czyli pochłonięcia – wykluczenia z produkcji energii, przez posadowienie w okolicy dużych inwestycji energetycznych. Wskazała na plany budowy elektrowni atomowej w Choczewie: – Zainwestowaliśmy swoje pieniądze w OZE [tu w panele fotowoltaiczne – przyp. red.]. Jako społeczeństwo chcieliśmy to zrobić dla klimatu, naszych dzieci, wnuków i prawnuków. Wydaliśmy 30 tys. złotych na 10 kW, dostając 5 tys. złotych dotacji. Znowu państwo polskie robi wszystko, żebyśmy my byli stratni. To my będziemy najbardziej na tym cierpieć.
Dariusz Szwed z Zielonego Instytutu zauważył, że zaufanie do państwa zostało poważnie naruszone. – Jeżeli obywatele zainwestowali, dbając o bezpieczeństwo energetyczne, to z samego tego faktu należy im się szacunek państwa. Z dyrektywy dot. Europejskiego rynku energii elektrycznej IEMD należy się zaś dodatkowo niedyskryminacyjne traktowanie na rynku. Miliony prosumentów zapewniają bezpieczeństwo energetyczne i realizują cele polityki klimatycznej. – To są dziesiątki miliardów złotych zainwestowanych przez słonecznych obywateli w nowoczesny sektor energetyczny w Polsce. Rząd zamiast wspierać miliony obywateli i rynek energii elektrycznej, do dziś blokuje go z czterema regionalnymi monopolistami – państwowymi spółkami energetycznymi a Komisja Europejska prowadzi obecnie postępowanie tej w sprawie.
– Pamiętam, że cztery lata temu w gm. Choczewo niestety chodzono i straszono nas, że jak nie będziemy mieć elektrowni atomowej, to będziecie siedzieć przy świeczkach. Jak mówiłam, że można magazynować energię, to mnie wyśmiewali – wspomina Olszewska. A ja musiałam sobie kupić magazyn energii, ponieważ musiałam 16 miesięcy oczekiwać, żeby mnie podłączyli. Byłam tak jakby wyspą bez prądu. To, że nie można magazynować, było oczywiście nieprawdą. Teraz to się pięknie rozwija. I my działamy, choć dostajemy na to marne grosze i dostajemy za to po głowie.
Olszewska jest zwolenniczką zakładania OSE i wyraża nadzieje, że taka w jej okolicy powstanie.
Fotowoltaika jest tłamszona przez monopol
– Mamy pierwszą umowę prosumencką na Pomorzu. Musieliśmy walczyć dziewięć miesięcy o przyłączenie fotowoltaiki – mówił Karol Pruski, który od kilkunastu lat działa w branży odnawialnych źródeł energii.
Optował za reprywatyzacją energetyki, żeby walczyć z monopolem. – Teraz jest tak, że mamy fotowoltaikę i sprzedajemy [energię] za cenę giełdową, która kosztuje 12 groszy, a za parę lat będziemy do niej dopłacać, dlatego że mamy instalację fotowoltaiczną.
– Uważam, że trzeba to rozwalić i utworzyć spółdzielnię energetyczną w każdym możliwym miejscu.
Przedstawił przykład z Niemiec, gdzie jego firma już 22 lata temu utworzyła taką spółdzielnię, w której inwestorami mogli być mieszkańcy.
– Energia nie musi być droga, ale żyjemy w takich czasach, że nic już taniej nie będzie – dodał Pruski. Ustawę o OZE trzeba wyrzucić do kosza i napisać od nowa. Wystarczy 15 stron i zapis, że jeżeli wyłączy się odnawialne źródła energii, trzeba zapłacić karę.
Filip Dombrowski, który jest wspólnikiem Karola Pruskiego, opowiedział o coraz częściej pojawiającej się, złej narracji. – Która ma nieskończone źródła finansowania się . Mówi się, że fotowoltaika jest zła i się nie opłaca. Zniszczono to matematyką. W tej chwili cena odkupu energii przez koncerny energetyczne to jest 12-16 groszy. Jeżeli klient policzy, to przez pół roku klient jest w stanie zaoszczędzić, zbilansować to. Natomiast przez miesiące zimowe – nie jesteśmy w stanie być samowystarczalni. Niestety, sieci umniejszają prosumentom. Dopóki ten monopol się nie rozbije, my jako przedsiębiorcy zderzamy się ze ścianą.
Dystrybucja prądu. To na niej robi się pieniądze
Mariusz Sadłowski z Urzędu Miejskiego w Gdańsku powiedział: – Mam wrażenie, że rozmawiamy przez pryzmat taki, że chcielibyśmy mieć ciastko, wylizać śmietankę z góry, a ciastko zostawić operatorom do rozwiązania.
– Wie pan, gdzie jest w tej chwili śmietanka? Śmietanka jest w dystrybucji – odpowiedział Radosław Gawlik.
Na początku lat 2000 połączono produkcję energii z dystrybucją. –To jest absurdalne. Dr Biskupski powiedział nam, jak to wygląda w przypadku Tauronu. Węgiel jest oraz mniej opłacalny, wiatr i słońce go skutecznie wypierają, więc oni [koncerny] zarabiają na dystrybucji. Tam, gdzie jest możliwość sprzedaży prądu, są właśnie te pieniądze. Oni na tym zarabiają. Naszym obowiązkiem jest rozdzielenie wytwarzania od dystrybucji – wyjaśnił prezes EKO-UNII.
Sadłowski opowiedział też o problemie miasta wynikającym ze zbyt wysokich kosztów dystrybucji energii. – Ale jeżeli chodzi o lokalne bilansowanie, to nie skarżymy się: ty zły energooperatorze, ty nas karzesz. Staramy się zbudować własny kabel, połączyć ze sobą trzy obiekty na jednym liczniku. Wyzwaniem jest później to, kto usiądzie za tym licznikiem i powie, kto ma ile dopłacić. I to jest rozwiązanie dla lokalnych społeczności, a nie mówienie: tamci są źli.
– Chcemy pokazać, że prosumenci mogą się zrzeszyć, gospodarować energią a nawet dać ją sąsiadom. Namawiamy Was do udziału w przeciwstawieniu się korporacjom energetycznym i powiedzeniu, że my, jako obywatele, mamy swoje pomysły. Zmieńmy prawo, żeby obywatele mogli efektywnie zarządzać energią elektryczną – skonkludował Gawlik.
Źródło: EKO-UNIA. Artykuł ukazał się pierwotnie na stronie Eko-unia.org.pl 19.07.2025
Projekt realizowany w ramach Inwestycji G1.1.4 Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększenia Odporności: Wsparcie dla instytucji wdrażających reformy i inwestycje w ramach REPowerEU
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.