ISSN 2657-9596

Pracować mniej, by żyć lepiej

Bartłomiej Kozek
03/02/2012

Czy możemy sobie wyobrazić świat, w którym pracuje się krócej, a przez to praca jest bardziej równo rozdysponowana w społeczeństwie? Bartłomiej Kozek omawia raport New Economics Foundation.

Czas nie jest z gumy – ta banalna prawda niestety nie zawsze znajduje potwierdzenie w społecznej rzeczywistości. By utrzymać się na powierzchni i zapewnić sobie jako takie warunki życia, coraz większa część z nas zmuszona jest do pracowania coraz dłużej. Powoli, ale konsekwentnie kształtuje się coraz bardziej nierówny podział czasu pracy w społeczeństwie. Obok rodzin, w których pracuje dwójka rodziców są też takie, gdzie nie pracuje nikt. Możliwość narzucania pracownikom nadgodzin sprawia, że pracodawcom nie opłaca się zatrudnianie nowych osób. Coraz bardziej powszechne stają się zjawisku chronicznego stresu i przemęczenia oraz zaburzenia równowagi między pracą a czasem wolnym.

A gdyby było inaczej? Czy możemy sobie wyobrazić świat, w którym pracuje się krócej, a przez to praca jest bardziej równo rozdysponowana w społeczeństwie? Keynes wyobrażał sobie, że pod koniec XX w. wzrost wydajności pracy sprawi, że tydzień pracy wynosić będzie 15 godzin. Przewidywania się nie sprawdziły, ale – jak uważają twórcy publikacji New Economics Foundation 21 hours. Why a shorter working week can help us all to flourish in the 21st century – realizacja tej idei staje się niezbędna w obliczu aktualnych kryzysów społecznych i ekologicznych. Co ciekawe, 15 godzin w tygodniu to mniej więcej tyle, ile przypada na przeciętnego mieszkańca Wysp Brytyjskich. Problem tkwi w dystrybucji owego czasu – obok osób niepracujących w ogóle są też takie, które spędzają w pracy długie nadgodziny.

Koncepcja jest zatem prosta: należy przyjąć plan stopniowego (rozciągniętego np. na 15 lat) przechodzenia do uśrednionego, 21-godzinnego tygodnia pracy. Uśrednionego, chodziłoby bowiem o przypisanie każdemu puli 1092 godzin pracy rocznie, które można by (wraz z ewentualnymi niewielkimi nadgodzinami) rozkładać sobie w zależności od potrzeb i chęci. Brzmi utopijnie? Cóż, na początku XIX w. utopijnie mógł brzmieć 8-godzinny dzień pracy… Doświadczenia rządów, które zdecydowały się na czasowe odchodzenie od modelu pracy „od ósmej do szesnastej” dowodzą, że to możliwe. Skrócenie czasu pracy do 35 godzin tygodniowo we Francji miało przynieść, wedle danych rządowych, 350 tys. nowych miejsc pracy i zwiększyć poziom zadowolenia pracowniczego, zaś przejście w stanie Utah 2 lata temu na model 4-dniowego tygodnia pracy (4x10h) przyniósł nie tylko redukcję emisji gazów cieplarnianych, ale także zmniejszył poziom nieobecności w pracy i podniósł jej produktywność. 82% osób objętych eksperymentem stwierdziło, że chciałoby kontynuować taką formę zatrudnienia.

Powyższe przykłady jednak nadal dość odległe od proponowanego standardu 21 godzin pracy w tygodniu. Ekipa NEF mówi wyraźnie – to nie cudowne panaceum, ale eksperyment myślowy, mający sprawdzić to, czy jesteśmy go sobie w stanie w ogóle wyobrazić. Sama zresztą pokazuje potencjalne ryzyko związane z jego wprowadzeniem. Największym wydaje się zmniejszenie płac, które szczególnie dotkliwie uderzyłoby w najsłabiej zarabiających. Jako remedium podaje się m.in. zwiększenie poziomu płacy minimalnej. Wskazuje się też, że taki krok zwiększyłby ilość osób pracujących w rodzinie, co mogłoby zamortyzować spadek zarobków. Dodatkowo podkreśla się bardzo wyraźnie, że zwiększeniu musiałaby ulec rola usług publicznych. Darmowy dostęp do przedszkoli czy do transportu zbiorowego zmniejszyłby znacząco nacisk na nasze portfele i kto wie, czy nie okazałoby się, że potrzebowalibyśmy do życia mniej, niż nam się wydaje. Ekologiczna reforma podatkowa i wsparcie dla przedsiębiorców ułatwiłyby im dostosowanie się do nowej sytuacji, a inwestycje w przekwalifikowanie się i naukę przez całe życie pomogłyby w zapewnieniu dopływu pracownic i pracowników do specjalistycznych zawodów.

W publikacji podkreśla się nadal dużą nierówność w podziale pracy między kobietami a mężczyznami. Kobiety (nie tylko w Wielkiej Brytanii) mają mniej czasu na odpoczynek i dużo częściej niż mężczyźni zajmują się niepłatną pracą domową. Zwiększenie ilości czasu wolnego pozwolić by miało na poprawę relacji między płciami, zaktywizowanie mężczyzn w rolach rodzicielskich i ogólny wzrost zaangażowania w sprawy społeczności lokalnych. Większy wpływ na współtworzenie lokalnych instytucji (od rad w szpitalach po spółdzielnie spożywców) może umożliwić nam wszystkim bardziej szczęśliwe i mające sens życie.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.