Kto wygra batalię o młodych?
Zbliżają się wybory, co oznacza, że partie polityczne przypominają sobie o tym, że ich potencjalni wyborcy mają jakieś potrzeby i interesy. Ponieważ bardzo możliwe, że skład kolejnego parlamentu zależeć będzie od mobilizacji młodych wyborców, polityczni gracze przygotowali adresowane do nich dokumenty programowe.
Stracone pokolenie
Liczby nie pozostawiają miejsca na przesadny optymizm. Dyplom nawet najbardziej renomowanej rodzimej uczelni nie gwarantuje zdobycia pracy – co czwarta osoba kończąca studia jej nie ma. Nie jest to może ponad 40% jak w Hiszpanii, w której możemy obserwować bunt młodego pokolenia, coraz częściej nazywanego nawet w oficjalnych raportach „straconym”, nadal jest to jednak wskaźnik wyraźnie wyższy niż ogólny wskaźnik bezrobocia. Umowy pozakodeksowe mają nad Wisłą najwyższy, zbliżający się do 30%, udział w rynku pracy spośród wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej. Pod tym względem jesteśmy już „lepsi” niż Hiszpania. Jeśli chodzi o osoby do 25. roku życia, czasowe umowy o pracę ma 62% zatrudnionych. Nie pozostaje to bez wpływu na możliwości godzenia ze sobą pracy i nauki. Jak niedawno doniosła „Rzeczpospolita”, powołując się na badania Eurostatu, polskie studentki i studenci spędzają więcej czasu na pracy (od 19 do 35 godzin tygodniowo, w zależności od poziomu studiów), niż na samodzielnej nauce (10–11 godzin) – ten ostatni wskaźnik należy do najniższych na całym kontynencie. A dzięki reformom minister Barbary Kudryckiej motywacja do nauki będzie teraz znacznie niższa. Zmniejszające nieco przymus pracy stypendium naukowe odchodzi w przeszłość – automatyczne wypłaty za osiągnięcie określonej średniej zastąpione zostaną od nowego roku akademickiego przez stypendia rektorskie, przyznawane 10% najlepszych z każdego kierunku. Do kolejnego fragmentu systemu akademickiego wprowadzony zostaje element wyścigu szczurów – nie wystarczy już bowiem być „tylko” dobrym, teraz musi się być lepszym niż inni.
Ta krótka wyliczanka pokazuje skalę problemów, przed którymi stają młodzi ludzie. W żadnym wypadku nie jest ona kompletna – dość wspomnieć daleki od zaspokajania potrzeb rozwój budownictwa mieszkaniowego czy niedostateczną sieć opieki żłobkowej i przedszkolnej, nie tylko na obszarach wiejskich, ale także w szybko rozbudowujących się dzielnicach rodzimych metropolii. Bez zwrócenia uwagi na te kwestie trudno liczyć na to, że propozycje programowe tej czy innej partii odpowiadać będą na społeczne zapotrzebowanie. Na szczęście dla polskiej debaty publicznej zarówno dokument „Bez obaw w dorosłość”, przygotowany na potrzeby SLD przez wrocławski Ośrodek Myśli Społecznej im. Lassalle’a, jak i program „Szansa dla młodych” zaprezentowany niedawno przez PiS ze starcia z rzeczywistością wychodzą zasadniczo zwycięsko. Inne są w nich akcenty, których rozłożenie odróżnia wizję socjaldemokratyczną od konserwatywnej, pojawia się jednak kilka punktów wspólnych, a większość zawartych w nich postulatów momentami zdaje się tak oczywista, że pozostaje zastanawiać się, czemu jeszcze nie są realizowane. Być może dlatego, że w głównym dokumencie prezentującym wizję idealnej Polski według Platformy Obywatelskiej, „Polsce 2030”, obowiązuje sceptycyzm wobec działań prorozwojowych takich jak zwiększanie inwestycji w naukę czy podwyższanie wysokości świadczeń społecznych.
Lewica kładzie nacisk na rodzinę…
„Socjaldemokratyczny program dla młodego pokolenia” pod redakcją Michała Syski zdominowany jest objętościowo przez tekst Rafała Bakalarczyka, poświęcony polityce rodzinnej. Autor zaczyna od deklaracji, że nie zamierza trzymać się założenia, jakoby istniał jakiś jedynie słuszny model rodziny, wskazując na rosnącą ilość rodzin z jednym rodzicem czy też postępującą emancypację par jednopłciowych. Rozprawia się także z naiwnym przekonaniem, że politykę instytucji publicznych da się sprowadzić do stymulowania prokreacji. Wyższe wskaźniki dzietności znajdujemy nie w krajach, które „chronią rodzinę”, ograniczając dostęp do antykoncepcji, edukacji seksualnej i aborcji, lecz tam, gdzie zapewnia się możliwości godzenia życia zawodowego i osobistego, wyrównuje szanse kobiet na rynku pracy czy dba o dostępność infrastruktury opieki nad dziećmi.
Katalog przewin polskiego systemu zabezpieczeń socjalnych jest spory. Mało w nim świadczeń uniwersalnych, a kiedy już występują – jak w wypadku becikowego – budzą spore kontrowersje co do zasadności ich wprowadzenia. Progi dochodowe uprawniające do otrzymania i tak dość niewielkiej pomocy finansowej (rzędu 68–98 zł w wypadku zasiłku rodzinnego) są zbyt niskie, a na dodatek pozostają zamrożone, co skutkuje wypadaniem z sieci zabezpieczeń społecznych coraz większej liczby osób potrzebujących. Udział wydatków na rodzinę w PKB, który w 2008 r. wyniósł 0,73%, pozostaje najniższy w Europie. Szukając ostatnio źródeł finansowania rosnących deficytów, władze samorządowe często sięgają do kieszeni rodziców, podwyższając opłaty za pozostające poza dofinansowaniem z subwencji oświatowej żłobki i przedszkola. Nic zatem dziwnego, że w tak zarysowanej rzeczywistości na dzieci decyduje się znacznie mniej osób, niż chciałoby je mieć.
…a prawica na edukację
O ile w wypadku dokumentu pod redakcją Syski jego kręgosłupem jest polityka rodzinna, o tyle jeśli chodzi o PiS-owską „szansę dla młodych” jego trzonem jest edukacja. Część z postulatów ogranicza się do obrony status quo lub do wstrzymania reform minister Kudryckiej (np. pozostawienie 51% ulgi na przejazdy PKP i PKS czy przywrócenie prawa do bezpłatnego studiowania drugiego kierunku studiów), część zdradza jednak szersze ambicje. Tak jest w przypadku postulatu maksymalnej wysokości opłat za studia wieczorowe i zaoczne – tak, by czesne odzwierciedlało ich koszty, a nie stawało się źródłem utrzymania uczelni, w szczególności publicznych. Język dokumentu zdradza konserwatywne dążenie do budowania wspólnoty opartej na kryterium narodu i jego dziedzictwa, stąd chociażby postulat większej ilości zajęć z historii w liceach. Groźnie brzmią zapowiedzi dotyczące zapewniania bezpieczeństwa w placówkach edukacyjnych za pomocą powrotu programu „zero tolerancji”.
Są tu też jednak fragmenty, których po Prawie i Sprawiedliwości, szczególnie po odejściu Joanny Kluzik-Rostkowskiej, trudno było się spodziewać. Tak jest w wypadku haseł zwiększania dostępności do opieki żłobkowej i przedszkolnej, zilustrowanych wypowiedzią chcącej wrócić do pracy młodej kobiety. Nowym pomysłem są „stypendia kopernikańskie”. Chodzi o wysoką pomoc finansową dla najzdolniejszych studentek i studentów, wypłacana na potrzeby ich studiowania za granicą w uczelniach z pierwszej setki światowych rankingów uniwersyteckich. W zamian za owo stypendium osoby je otrzymujące zobowiązałyby się do pracy w Polsce przez dwukrotność okresu jego pobierania, w przeciwnym wypadku byłyby zobowiązane do jego oddania. Ma to zdaniem PiS zapobiec niekorzystnym zjawiskom w rodzaju drenażu czy wręcz marnowania mózgów poprzez podejmowanie pracy za granicą, często poniżej kwalifikacji.
Nie pracować za darmo
Widać wyraźnie, że dokumenty te na swój celownik biorą osoby studiujące, stąd ważne miejsce zajmują w nich kwestie mieszkaniowe czy związane z rynkiem pracy. W obu pojawia się postulat płacenia za praktyki studenckie, które dla wielu instytucji stanowią źródło darmowej siły roboczej. Postulat ten popiera Europejskie Forum Młodych – instytucja parasolowa dla wielu innych, zajmujących się polityką wobec osób młodych. Jeśli pod postulatem tym podpisuje się NGO, którego członkiem jest młodzieżówka europejskich liberałów, to doprawdy daleki jest on od radykalizmu i dziw bierze, że jeszcze nie został wprowadzony w życie. Jak to zrobić, pokazuje Michał Syska w artykule napisanym wraz z Marcinem Rzepeckim, szczegółowo opisując działania niezbędne dla poprawy sytuacji osób młodych na rynku pracy, takie jak zwiększenie dostępności umów na czas nieokreślony czy też wzmocnienie uprawnień Państwowej Inspekcji Pracy.
W obu dokumentach brak pewnych tematów, które z punktu widzenia zielonej polityki pozostają ważne. Nie dziwi, że w dokumencie PiS nie ma żadnych wzmianek o potrzebie nowoczesnej, wolnej od stereotypów edukacji seksualnej – nie mieści się ona bowiem w serwowanej przez to ugrupowanie narodowotwórczej narracji i polityce demograficznej. Brak postulatu zajęć wychowania obywatelskiego, które pomogłoby w tworzeniu świadomych obywatelek i obywateli. Mimo to dokumenty te wysoko ustawiają poprzeczkę dla politycznej konkurencji. Szkoda, że jak dotąd żadna z partii koalicji rządzącej – ani PO, ani PSL – nie podjęła tego wyzwania.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.