Prawo do adopcji
W rozmowie o adopcji dzieci przez osoby i pary homoseksualne bardzo często pojawia się argument, polegający na tym, że prawom LGBT przeciwstawia się prawa dziecka. Albo – albo, powiada się. Musimy wybierać. Nawet jeśli lesbijki i geje mogą być prywatnie dobrymi rodzicami, to przecież ich dzieci będą na pewno wyśmiewane lub prześladowane w szkole czy na podwórku. Z jednej strony mamy abstrakcyjne prawa mniejszości, z drugiej – realne ludzkie cierpienie. Dopóki nie zmieni się mentalność, z rozmową o adopcji musimy poczekać. A mentalność nie zmienia się przecież tak prędko.
Prawa dziecka to bardzo poważna sprawa. Jeśli istnieje wątpliwość, czy umożliwienie adopcji parom tej samej płci jest korzystne z punktu widzenia dobra dziecka, to trzeba się temu bardzo uważnie przyjrzeć. Sceptycy uważają, że jeśli nie pozwolimy na adopcję dzieci przez pary jednopłciowe, to unikniemy sytuacji, w której dzieci te będą dręczone przez rówieśników. Innymi słowy, sposobem na zapobieganie dręczeniu dzieci przez rówieśników jest niedawanie pretekstu do dręczenia. Jak nie będzie dzieci par homoseksualnych, to nie będzie wyśmiewania dzieci z powodu seksualności rodziców. Proste?
Niby proste, ale przyjrzyjmy się, jak by to działało w innych przypadkach.
Mam przyjaciela, który był w podstawówce dręczony przez rówieśników jako Żyd. Nie, nie to, żeby jakoś wyróżniał się wyglądem. Po prostu jego rodzice byli Żydami. Co się jego kolegom nie podobało. Potrafię to sobie wyobrazić, bo sam chodziłem przez jakiś czas do jednej klasy z kolegą, który był Romem. „Chodziłem” to dużo powiedziane. Kolega pojawił się na zajęciach parę razy w ciągu roku. Nie był szczególnie lubiany: „To Cygan, a do szkoły chodzi w kratkę!”. Sam go zaakceptowałem dopiero kiedy ciocia wytłumaczyła mi, że bycie Cyganem to nic złego, a chodzenie do szkoły w kratkę to zapewne sprawka rodziców. Ale nie każdy ma mądrą ciocię, a zjawisko niechęci do Romów to niestety realny problem. Co by było, gdybyśmy spróbowali rozwiązać ten bolesny problem w podobny sposób, jak problem wyśmiewania dzieci par homoseksualnych? Czy należałoby zabronić mniejszościom narodowym i etnicznym posiadania dzieci, aby uchronić je przed dręczeniem w szkole? Czy i w takich przypadkach mamy do czynienia z konfliktem między prawami mniejszości a prawami dziecka? Brzmi drastycznie, ale jeśli chcemy rozumieć prawa dziecka w taki sposób, jak przeciwnicy prawa do adopcji przez osoby LGBT, to nie mamy innego wyjścia. Logika zobowiązuje.
To jednak nie wszystko. Miałem też w szkole kolegę, który był rudy. Oj, ten to nie miał życia. Po roku rodzice przenieśli go do innej szkoły, albo może wyjechali za granicę, nie pamiętam. Inny kolega był z kolei gruby. Ten miał łatwiej. Niektórzy się nawet z nim bawili. Fakt, że czasem zdarzało się, że pobiła go grupka szkolnych chuliganów, ale to nie zdarzało się tylko jemu. Właściwie każdy chłopiec, który słabiej sobie radził na wuefie, mógł się spodziewać, że prędzej czy później ktoś go trochę poturbuje. Najlepiej pod tym względem miały dzieci niepełnosprawne, bo w ogóle do szkoły nie chodziły, to i nikt ich nie bił. O tym, że istnieją, wiedziałem od zaprzyjaźnionych nauczycielek, które popołudniami udzielały im lekcji w domu. Wtedy myślałem, że to bardzo smutne. Dziś jednak – zwłaszcza, gdy czytam wypowiedzi przeciwników adopcji dzieci przez rodziny jednopłciowe, głęboko zatroskanych o los, jaki czekałby te dzieci w szkole i na podwórku – zastanawiam się, może to jest jakiś model… Gdyby tak dla rudych, otyłych, niepełnosprawnych i gorzej radzących sobie na wuefie stworzyć system nauczania domowego? Albo jako tańszą namiastkę chociaż osobne szkoły? Dzieci nie byłyby już w szkole dręczone, a wiadomo, że mentalność nie zmienia się z dnia na dzień. Może to brzmi drastycznie, ale jeśli chcemy rozumieć prawa dziecka w taki sposób, jak przeciwnicy prawa do adopcji przez osoby LGBT, to nie mamy innego wyjścia. Logika zobowiązuje…
Na szczęście możemy na kwestię praw dziecka spojrzeć w inny sposób. Nie musimy godzić się z mentalnością podwórka. Możemy zakwestionować codzienną przemoc, jaką wypełniony jest świat dzieciństwa: przemoc w rodzinie, w grupie rówieśniczej, czy pełną wzajemnej przemocy hierarchię w relacjach między nauczycielami a uczniami. Już dziś możemy wprowadzić do szkół edukację nastawioną na docenianie różnorodności, asertywność, współpracę, umiejętność komunikowania swoich emocji. Kierunek wskazują pilotażowe programy prowadzone przez niektóre NGO. Na przykład Feminoteka od kilku lat prowadzi szkolenia WenDo dla gimnazjalistek – wychodząc z założenia, że odpowiedzią na przemoc wobec dziewczynek nie jest ubieranie wszystkich w mundurki i instalowanie wszędzie kamer, lecz nauczenie dziewczynek, jak na agresję skutecznie odpowiadać. Podobnie Fundacja „Porozumienie Bez Przemocy” od lat przekazuje nauczycielom i nauczycielkom oraz uczniom i uczennicom umiejętności porozumiewania się w sposób wolny od słownej i emocjonalnej przemocy, budujący między ludźmi więzi zaufania i zrozumienia, a nie hierarchii. Gdyby szkolenia takie uczynić obowiązkowym elementem edukacji, jako coś w rodzaju szkolnego bhp, wówczas nie tylko nasze szkoły i podwórka, ale całe społeczeństwo wyglądałoby inaczej.
Rozmowa o prawie do adopcji musi być od początku powiązana z szerszym pytaniem o to, jaki świat chcemy dla dzieci – naszych i nienaszych – budować. Czy jesteśmy gotowi podjąć pracę nad tym, by był to świat przyjaźniejszy i mniej hierarchiczny? Uznanie prawa do adopcji przez osoby LGBT to także zobowiązanie do budowania społeczeństwa, w którym każde dziecko – żydowskie i romskie, rude i otyłe, niepełnosprawne i obdarzone bujną wyobraźnią – będzie się czuło bezpiecznie.
Nie musimy chować głowy w piasek. Mamy wybór. Możemy akceptować pełną przemocy realność szkoły i podwórka. Wtedy zarówno prawa osób LGBT, jak i prawo dziecka do bezpiecznego świata traktujemy jako kwestie, które „mogą poczekać”. Albo możemy już dziś działać na rzecz prawa osób LGBT do adopcji. W ten sposób dajemy sobie jeszcze jeden powód, by pracy nad stworzeniem dla dzieci lepszego świata nie odkładać na jutro.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.