Premier kupczy naszą przyszłością
Jesteśmy w decydujących momentach dla polityki klimatycznej na najbliższe dziesięciolecia. Oczy całego świata zwrócone są na Madryt, gdzie od kilku dni trwa szczyt klimatyczny COP.
Już w czwartek 12 grudnia, w Brukseli, rozpocznie się grudniowy szczyt szefów państw i rządów Unii Europejskiej decydujący dla wysiłku wspólnoty na rzecz ochrony klimatu. Po raz kolejny miliony osób na całym świecie mają nadzieję, że przywódcy i liderzy państw wskażą nam drogę wyjścia z klimatycznego ślepego zaułka. Polacy i inni europejczycy domagają się dodatkowo od brukselskiego szczytu konkretnych rozwiązań dla naszego kontynentu. Na obu spotkaniach Polskę reprezentuje premier Mateusz Morawiecki i wbrew pro-ekologicznym opiniom Polaków staje się symbolem starego porządku.
Stanowisko Premiera Mateusza Morawieckiego na kończącym się właśnie szczycie klimatycznym w Madrycie jest reprezentatywne dla reakcjonizmu klimatycznego PiS. Gdyby wyrazić to podejście jednym cytatem brzmiałby on tak: “Zachód chce od nas ekologii to niech za to zapłaci, a my zrobimy tylko tyle ile podpisaliśmy (w Paryżu) i nic więcej – bo przecież nam było i jest tak trudno”.
Trudno rzeczywiście jest, ale raczej uwierzyć w to, że rząd PiS zdecydował się zmienić stosunek do porozumień międzynarodowych i w końcu je szanować. Tego chyba nikt już nie kupi. Pomijam też, że porozumienie paryskie jest niebyłe w swych mało ambitnych zobowiązaniach i że nauka od czasu jego podpisania dostarczyła dowodów na nowe cele. Nudzi u Premiera także ciągłe odwołanie do warunków historycznych jako wymówki dla obecnych jego zbrodni na środowisku. Pytanie jednak najważniejsze w tej nie-polityce klimatycznej PiS jest takie: a gdzie w tym wszystkim klimat? Nie ten wymyślony “pomysł zachodu” – ale ten tutaj, czyli rzeczywiste zmiany klimatyczne w Polsce, które dotykają Polki i Polaków, i którzy za nie płacą – zdrowiem i gotówką?
Słowa Premiera przed madryckim COP-em nie dziwią, bo już swoim exposé wystarczająco pokazał, że oprócz użycia modnych w wyszukiwarkach internetowych słów, za bardzo pomysłów w sprawie klimatu nie ma. Ale jak to bywa z wyszukiwaniem w internecie, po kliknięciu na link może się pod nim kryć coś zupełnie innego niż myśleliśmy, a czasem po prostu: nic. Tyle tylko, że w tym przypadku “nic” to zaniechanie ekologicznej transformacji kraju, a bez niej czeka nas w Polsce pół miliona przedwczesnych śmierci i straty dziesiątek miliardów euro. Powstały już także prognozy wskazujące, które części północnej Polski znajdą się (na pewno) pod wodą w 2050 roku[1].
Nikt nie ma już wątpliwości, że rujnowanie klimatu wynika z emisji gazów cieplarnianych przez człowieka i niszczy nasze biologiczne podstawy życiowe. Susze pustoszą rolnictwo, czyli nasze źródło jedzenia, brudne powietrze wywołuje astmę, a więc duszenie się dzieci, a śmieci i skażone odpady wywołują nowotwory. Udawanie, że sprawy na poziomie podstawowym są bardziej skomplikowane niż to, że degradacja klimatu zabija, może mieć na celu tylko jedno: uśpienie czujności, bo władza nie wie (i nie chce wiedzieć) jak zareagować na codziennie pogarszający się stan środowiska.
Tymczasem kryzys ekologiczny trwa i Polacy to wiedzą. Aż 68% wyborców PiS uznaje, że walka ze smogiem jest priorytetem[2]. Inne wskazują że 98%[3] społeczeństwa zgadza się ze stwierdzeniem, że zmiany klimatu wywołane są przez człowieka i prawie tyle samo chce robić więcej dla ekologii i aż 77%[4] uznaje katastrofę klimatyczną za największe obecnie zagrożenie. Wydmuszki w stylu bezkompetencyjnego “ministra od klimatu” bardzo szybko pękną pod tą wystarczającą już ekologiczną wiedzą jednych i mocnym już ekologicznym instynktem drugich.
Gdyby partia rządząca choć trochę chciała być przydatna, to z ust premiera padłaby propozycja zniesienia podatków i zobowiązań dla małych i średnich ekologicznych firm, które muszą być już teraz radykalnie wsparte po to, aby mogły unieść ciężar przyszłej i nieuniknionej transformacji ekologicznej Polski.
Zamiast opowiadania o tym, “ile razy można opleść Polskę torami kolejowymi” warto, aby Premier odpowiedział na pytanie: jak to się dzieje że zwiększa się popyt na podróże koleją, ale coraz trudniej jest kupić bilety na pociąg, a jakość podróży jest coraz gorsza, i że tory kolejowe, mimo tego, co jego partia mówiła w 2016 roku, nadal są demontowane? I dalej, dlaczego działki po zdemontowanych torach są sprzedawane w taki sposób, aby tzw.: “święte prawo własności” nie pozwoliło na odbudowanie ciągu kolejowego? Wobec tej polityki, kilka szybkich pociągów do politycznego pomnika prawicy, czyli Centralnego Portu Komunikacyjnego, to dekoracja. Sprawna kolej musi działać przede wszystkim pomiędzy miejscami, gdzie mieszkają ludzie dziś, a nie prowadzić do miejsca, które być może kiedyś powstanie, i z którego być może kiedyś latać będą samoloty.
Nie jest żadną tajemnicą, że rząd jest na usługach wydobywczego lobby. Świadczy o tym nie tylko miłość PiSu do spalania węgla, ale też brak porządnego rachunku ekonomicznego rządu. Same koszty zdrowotne i środowiskowe węgla w naszym kraju to 7,3 miliardów euro rocznie[5]. Premier Morawiecki poszedł jednak dalej i jako jeden z pomysłów przedstawił w swoim expose równie złą i najdroższą ze wszystkich źródeł – energię nuklearną. A ta pozostawiłaby Polskę na smyczy wysoce emisyjnych kopalń uranu i wzbogacających go państw. Przy naszym położeniu to de facto Rosja i Kazachstan. Żadna alternatywa. Co gorsza, blokując wspólne cele klimatyczne Unii, polski rząd działa właśnie na rzecz interesów państw trzecich.
Slogany Premiera pokazują jego brak ambicji i wizji w sprawie ochrony Polaków przed zmianami klimatu. Propozycje są dawno spóźnione i reakcyjne. Podczas posiedzeń Zielonych w Parlamencie Europejskim, jeden z szefów frakcji zwykł porządkować dyskusje strategiczne apelem abyśmy zdecydowali najpierw “czego chcemy, potem jak to zrobić, a dopiero na końcu możemy przemyśleć, czy to, czego chcemy, jest możliwe. I nigdy odwrotnie”. Transformacja ekologiczna Polski wymaga takiego właśnie ambitnego procesu planowania i wizji, a nie wrzucania słów-kluczy na “chybił-trafił”. Tym bardziej, że UE jest gotowa szczodrze pomóc w tej transformacji dostarczając środków i pomysłów. Taka nowa droga zielonego wzrostu ekonomicznego jest jedynym rozwiązaniem, aby obudzić energię, której Polska ekonomia nie widziała od czasu wejścia Polski do Unii.
W obliczu katastrof, tak ja ta klimatyczna, kłamstwo, że robi się coś, podczas gdy nie robi się nic, jest więcej niż “tylko” kłamstwem. I pomimo tego, że być może, Premier Morawiecki na zbliżającym się grudniowym szczycie UE w końcu przestanie blokować politykę klimatyczną UE, to jego exposé oraz stanowisko zajęte na COP w Madrycie zdają się mówić jasno: w sprawie ochrony klimatu są przed nami cztery, leniwe i pełne wymówek lata Premiera.
*Bartek Lech – współzałożyciel Partii Zieloni, pracował jako doradca grupy Zielonych w PE i szef międzynarodowej federacji młodzieżówek zielonych (FYEG) dzieląc czas pomiędzy europejskimi i polskimi zielonymi. Był kandydatem Zielonych do Sejmu RP w 2005 i do Rady Warszawy w 2006. W 2009 roku, jako pierwszy Polak wystartował do PE z belgijskiej listy Ecolo. Od 2010 roku pracuje jako konsultant w dziedzinie demokratycznych wyborów i praw człowieka pracując jako ekspert w ekipach zarządzających międzynarodowymi misjami obserwacji wyborów.
________________________________________
[2] Sadura/Sierakowski: “Polityczny cynizm polaków” https://poledialogu.org.pl/wp-content/uploads/2019/09/Polityczny-cynizm-Polakow_raport.pdf
[3] Kantar „Ziemianie atakują”
[4] European Council of Foreign Affairs
Zdjęcie: serwis Pixabay
Tytuł pochodzi od Redakcji
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.