ISSN 2657-9596

My tu mieszkamy

Irena Kołodziej
29/10/2010

Od 25 lat mieszkam na Muranowie. To dzielnica z klimatem i niezwykłą historią. Kocham ją i chcę, aby się tu dobrze i ciekawie żyło.

Latem zatrzymała mnie na podwórku sąsiadka, starsza pani. Jest samotna. Chciałaby czasem wyjść na powietrze, posiedzieć wśród zieleni, popatrzeć na ludzi, porozmawiać z sąsiadami. W okolicy są aż dwa parki: Krasińskich i Saski, ale dla kogoś, kto – jak pani Jadzia – ma problemy z chodzeniem, ten dystans jest nie do pokonania.

Przed domem, pod drzewami, stały niegdyś dwie ławki. Kilka lat temu zieleń osiedlową ogrodzono płotkiem, a ławki usunięto. Skwer służy teraz wyłącznie do podziwiania. Doceniam dbałość miasta o estetykę osiedla, a jednak w samym założeniu tkwi błąd: grodzenie to wykluczenie ludzi ze wspólnej sąsiedzkiej przestrzeni. – Tu nie ma dla nas miejsca. A przecież my tu mieszkamy! – mówi z żalem pani Jadzia.

Chodzi nie tylko o starszych. Jedyna rozrywka, dostępna dzisiaj dzieciom z mojego podwórka, to bieganie po dojazdowych uliczkach. Na trawnik wejść im nie wolno. A przecież rodzice nie zawsze mają czas, aby pójść z nimi do parku. Czy nie powinny móc bezpiecznie i ciekawie bawić się u siebie?

A kiedy dzieci dorastają – zaczynają okupować z piwem pozostałe jeszcze ławki, schodki i bramy. Ulubione miejsce to schody prowadzące do liceum u zbiegu Nowolipia i Karmelickiej. Można się na to oburzać. Ale młodzież ma naturalną potrzebę bycia razem, a w okolicy nie ma dla nich innej oferty.

A przecież mamy znakomite tradycje! Kiedy za czasów złego socjalizmu planowano osiedle Muranów, przewidziano tu boiska do siatkówki, stoliki szachowe, stoły do ping-ponga, piaskownice. W Pałacu Działyńskich był dom kultury, a na terenie policji – piękny plac zabaw dla dzieci. Dziś, w czasach dobrego kapitalizmu, pałac wynajmuje firma komputerowa, „policyjny” plac zabaw dawno zlikwidowano, a w miejscu boiska stoi hala sportowa. Tak, można do niej wejść, ale za pieniądze… Stoły się rozpadły, piaskownice nie istnieją.

Chcemy decydować o miejscu, w którym mieszkamy! Osiedlowa zieleń ma być dla ludzi. 2-3 ławki dla osób starszych i młodych matek, ogrodzona piaskownica dla dzieci – taki powinien być podwórkowy standard. Potrzebne jest także w okolicy centrum dla seniorów, gdzie mogliby się spotkać, pograć w brydża czy szachy, ale też nauczyć obsługi internetu. A dla młodzieży – placyk sportów miejskich, tak by mogła się wyszaleć, zamiast pić. Nie ma miejsca? Jeśli zechcemy, na pewno się znajdzie.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.