Niewidzialna przemoc wobec kobiet
Przemoc wobec kobiet jest tak powszechna, że stała się zjawiskiem oczywistym. Traktujemy jako „normalne” zjawisko to, że w każdym większym bloku jest przynajmniej jedno mieszkanie, w którym kobieta jest bita lub poniżana przez męża lub partnera. Według badań prof. Beaty Gruszczyńskiej w Polsce co roku od 700 tysięcy do miliona kobiet pada ofiarą przemocy fizycznej lub seksualnej, 30 tysięcy kobiet staje się ofiarami gwałtu, a 150 kobiet ginie w wyniku tzw. nieporozumień rodzinnych.
W 2012 r. dyskusja o problemie przemocy wobec kobiet pojawiła się wreszcie w polskich mediach, głównie dzięki temu, że minister Gowin próbował zablokować podpisanie Konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. Po podpisaniu Konwencji pojawiły się ze strony rządu obietnice szybkiej ratyfikacji tej konwencji oraz wprowadzenia ścigania gwałtu z urzędu (dzisiaj gwałt jest ścigany na wniosek ofiary). A kilka tygodni temu w Walentynki w prawie w 30 miastach w Polsce zorganizowano taneczny protest „Nazywam się Miliard” w ramach akcji „One billion rising”. Tak więc coś zaczyna się zmieniać w naszym postrzeganiu przemocy wobec kobiet, a do rządzących Polską polityków dotarło wreszcie, że „coś z przemocą wobec kobiet trzeba zrobić”.
Jednak aby zmienić w sposób realny i trwały sytuację życiową kobiet doświadczających przemocy, trzeba dokonać wielu głębokich zmian w działaniach państwa oraz w postawach społecznych. Służby i instytucje, które codziennie spotykają się z ofiarami przemocy, muszą zacząć wreszcie traktować przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet i dzieci jako swój priorytet. Dziś kobiety doświadczające przemocy, a w szczególności ofiary gwałtu, spotykają się ze strony policji, prokuratury i sądów z lekceważącym traktowaniem, myśleniem stereotypowym („sama jest sobie winna”) oraz brakiem profesjonalizmu. Taki sposób traktowania ofiar przemocy jest możliwy, ponieważ kobiety doświadczające przemocy są w Polsce uznawane za nic nieznaczącą grupę społeczną. Kobiety, które doświadczyły przemocy, są społecznie niewidzialne. Nie wyjdą na ulice wielkich miast, aby blokować ruch i rzucać kamieniami w policję. Nie założą własnej partii politycznej ani związku zawodowego.
Walka o godne życie dla kobiet doświadczających przemocy spada więc na organizacje pozarządowe oraz „radykalne feministki”, które mają czelność przypominać, że 95% sprawców przemocy domowej w Polsce to mężczyźni. Aby w kwestii przemocy wobec kobiet nastąpiła realna zmiana społeczna, potrzebne są nie tylko sprawnie działające instytucje państwa, ale również zmiany w świadomości mężczyzn i kobiet.
Jak podkreśla Jackson Katz w wydanej również w Polsce książce „Paradoks macho”, aby skutecznie zapobiegać przemocy wobec kobiet, mężczyźni muszą zaangażować się w zmianę społeczną. My, mężczyźni musimy wreszcie odrzucić model męskości oparty na władzy, dominacji oraz poniżaniu kobiet. Musimy się nauczyć słuchać kobiet i traktować je jako równoprawne partnerki w przestrzeni publicznej, w domu i w mediach. Zmiana społeczna nie będzie możliwa, jeśli nie wyrugujemy z naszej kultury mizoginicznych i seksistowskich wzorców, według których gwałt to świetny temat do żartów, a kobiety są bite przez swoich partnerów, bo „widocznie to lubią”. Możemy oczywiście karać surowo gwałcicieli oraz sprawców przemocy domowej, ale jeśli będziemy wychowywać chłopców w kulturze, w której kobieta jest przedmiotem lub trofeum, to wyrosną nam kolejne pokolenia „mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”.
Droga do społeczeństwa, w którym przemoc wobec kobiet będzie zjawiskiem marginalnym, a kobiety doświadczające przemocy będą się spotykać z solidarnością społeczną i realną pomocą ze strony państwa, wiedzie właśnie przez równościową edukację. Edukację, w ramach której kobiety nie będą wychowywane na ofiary przemocy, a mężczyźni nie będą uczeni, że władza nad kobietami jest niezbędnym elementem męskości.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.