Jak z konserwatysty zrobić ekologa?
Postawa proekologiczna oraz działania mające chronić środowisko naturalne zazwyczaj są kojarzone z ruchami i partiami lewicowym. Badania pokazują, że osoby o poglądach lewicowych mają bardziej proekologiczne podejście w porównaniu do osób o poglądach konserwatywnych. Istnieje nawet złośliwe powiedzenie, że „ekolog jest jak arbuz: z wierzchu zielony, w środku czerwony”.
W Polsce sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Jak pokazują m.in. wyniki badań Adriana Wójcika i Janiny Pietrzak z Uniwersytetu Warszawskiego, nie ma prostego związku pomiędzy poglądami lewicowymi a postawą proekologiczną. Jednak taki związek zaczyna się pojawiać wśród młodych ludzi. Być może dzieje się tak, ponieważ kwestie ekologiczne w polskiej debacie publicznej wciąż zajmują niewiele miejsca.
Konserwatysta rzadziej wybiera rower
Z czego wynikają związki pomiędzy ekologią a lewicą? Dlaczego fakt, że ktoś akceptuje np. legalizację związków jednopłciowych miałby mieć jakikolwiek związek z jego stosunkiem do globalnego ocieplenia bądź segregowania śmieci? Dlaczego komunikaty, które próbują przekonać nas, jak poważne są zagrożenia ekologiczne, a jednocześnie do tego byśmy zmienili swoje zachowania i nawyki, w większym stopniu trafiają do osób o poglądach lewicowych? Dlaczego przeciętna osoba o poglądach konserwatywnych jest bardziej podatna na sceptycyzm w kwestii globalnego ocieplenia i mniej skłonna jest korzystać z roweru lub transportu publicznego?
Zdaniem Matthew Feinberga z Rotman School of Management i Robba Willera z Uniwersytetu Stanforda jednym z powodów jest sposób, w jaki prezentowane są zagrożenia ekologiczne.
Kiedy ktoś próbuje zwrócić naszą uwagę na problemy ekologiczne i namówić nas np. do segregowania śmieci, najczęściej odwołuje się do argumentów moralnych. A dokładnie próbuje przekonać swoich odbiorców, jak dużą krzywdę wyrządzamy naturze. I trudno się dziwić. Argumentacja odwołująca się do naszej moralności często jest skuteczna. Kto chciałby myśleć o sobie, że nie postępuje moralnie?
Wspomniani wyżej badacze przebadali 51 profesjonalnych filmów z You Tube (wybrano filmy, które miały minimum 10 tysięcy wyświetleń) i 232 artykuły prasowe promujące postawę proekologiczną. W obu przypadkach dominowały argumenty bazujące na kodzie moralnym „troski/krzywdy”, który generalnie za niemoralne uważa wyrządzanie krzywdy innym ludziom lub zwierzętom. Taki kod jest ważniejszy dla osób o poglądach lewicowych. Nic więc dziwnego, że nawoływania do tego, by wreszcie przejąć się stanem środowiska naturalnego i ograniczyć nasze samolubstwo w imię jego ochrony, bardziej do nich trafiają.
Powstaje jednak pytanie, jak trafić z przekazem proekologcznym do osób o poglądach konserwatywnych. Do jakiego rodzaju moralności się odwołać?
Pięć kodów moralności
Tu konieczna jest mała dygresja dotycząca tego, co dla różnych ludzi jest moralne lub niemoralne. Badania zespołu pod kierunkiem prof. Jonathana Haidta sugerują, że nie ma jednej, uniwersalnej reguły moralnej. Haidt wraz z współpracownikami wyróżnił pięć kodów moralnych, mających źródła w naszej ewolucji, które są ogólnymi kryteriami uznania danego zachowania za moralne lub nie. Problem w tym, że dla poszczególnych osób różne kody mogą mieć różną wagę. To, co niemoralne dla liberała, niekoniecznie jest niemoralne dla konserwatysty. I odwrotnie.
W tym miejscu możemy wrócić do naszego pytania: jak przekonać konserwatystę do segregowania śmieci? Wspomniani badacze: Feinberg i Willer, przeprowadzili jeszcze jedno badanie – tym razem eksperyment. Każda osoba badana była na początku pytana o orientację polityczną (lewicowa-prawicowa), a później losowo przydzielona do jednej z trzech grup. W każdej grupie osoby badane były poproszone o przeczytanie odpowiednio spreparowanego artykułu prasowego. Tekst, z którym zetknęła się grupa pierwsza, promował postawy proekologiczne odwołując się do kodu moralnego „troski/krzywdy”, tak jak to się dzieje w większości tego typu artykułów. Nacisk położony był na to, jak bardzo ludzie niszczą środowisko naturalne, jak wielką krzywdę wyrządzają naturze, a przy okazji sobie; oraz jak ważne jest to, by ludzie zaczęli o nią dbać i ją chronić. Drugi artykuł również zwracał uwagę na zagrożenia ekologiczne i nawoływał do zmiany swoich zachowań. Jednak odwoływał się do innego kodu moralnego – kodu „czystości”. Taki efekt osiągnięto dzięki koncentracji na tym, jak zanieczyszczona i skażona jest nasza przyroda, a tym samym i ludzie. Oraz jak ważne jest, by ludzie przywrócili naturze jej dawną, nieskazitelną czystość. By wzmocnić przekaz, do obu artykułów dodano odpowiednie dobrane zdjęcia (przykładowe zdjęcia na rysunku).
Warto zwrócić uwagę, że oba te komunikaty miały podobne przesłanie – wskazywały na zagrożenia dla środowiska naturalnego oraz konieczność działań prokekologicznych, takich jak recykling czy rzadsze używania samochodu. Różniły się jedynie argumentacją, odwołując się do różnych emocji i intuicji moralnych.
Trzecia grupa miała do czynienia z neutralnym i apolitycznym artykułem opisujący historię krawata. Po przeczytaniu odpowiedniego artykułu osoby badane odpowiadały na kilkanaście pytań dotyczących ich postawy wobec działań służących ochronie środowiska oraz tego, w jakim stopniu traktują globalne ocieplenie jako rezultat ludzkiej działalności.
Oczywiście celem eksperymentu było sprawdzenie, jak różne sposoby perswazji proekologicznej wpłyną na osoby o lewicowych bądź prawicowych poglądach. W przypadku artykułu odwołującego się do kodu „troski/krzywdy” nie było niespodzianek – po jego przeczytaniu osoby o poglądach lewicowych deklarowały wyższy poziom postawy prokoekologicznej niż osoby o bardziej konserwatywnych poglądach. To sytuacja, którą widzimy na co dzień. Komunikaty usiłujące nakłonić nas do bardziej proekologicznych zachowań wywołują przynajmniej chęć działania u osób o lewicowych poglądach i zazwyczaj trafiają w próżnię w przypadku osób o poglądach konserwatywnych.
Jednak w przypadku artykułu odwołującego się do kodu „czystości” wyniki były inne. Liberałowie i konserwatyści w równym stopniu deklarowali postawę proekologiczną. Osoby o prawicowych poglądach po przeczytaniu artykułu kładącego nacisk na to, jak bardzo skażone jest nasze środowisko, były zdecydowanie bardziej proekologiczne. A nawet bardziej były skłonne uznawać, że globalne ocieplenie jest skutkiem działań człowieka w porównaniu do swoich konserwatywnych kolegów i koleżanek, którzy czytali artykuł koncentrujący się na krzywdach, jakie wyrządziliśmy naturze (kod „troski/krzywdy”). To zaś sugeruje, że konserwatyści również mogą być ekologami, jednak z innych powodów. Dla nich troska o środowisko to walka o przywrócenie nieskazitelności otaczającej nas natury.
Z ostrożnym optymizmem
Oczywiście trzeba przy tego rodzaju badaniach zachować ostrożność. Po pierwsze, to jak na razie tylko jedno badanie. Po drugie, przeprowadzono je na Amerykanach, którzy mogą się różnić od Polaków. Wreszcie, artykuły perswazyjne wpłynęły na to, co osoby badane deklarują. Nie wiemy, jak wyglądałaby sprawa, gdyby przyszło do konkretnych działań.
Jednak moim zdaniem wskazuje na bardzo istotną rzecz. Przesłanie proekologiczne może być skuteczniejsze, jeśli dostosujemy je do odbiorcy. Wyniki badań Feinberga i Willera sugerują, jaki rodzaj komunikatu może być skuteczny, jeśli chcemy przekonać do dbania o środowisko również osoby o bardziej konserwatywnych poglądach. Tym samym możemy uczynić troskę o stan naszego środowiska kwestią ogólnospołeczną, podzielaną przez wszystkie strony sceny politycznej. A na tym powinno zależeć nam wszystkim.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.