Galicyjskie mity
Wystawa „Mit Galicji” w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury próbuje zmierzyć się z wizją po trosze historycznej, po trosze wyobrażonej krainy. Na ile jej się to udaje?
W marcu tego roku minie sto lat od czasu, gdy w wyniku wielomiesięcznego oblężenia Twierdza Przemyśl poddana została wojskom carskim. O wydarzeniu tym pamięta się lokalnie, choć w polskiej historii najnowszej jest to doświadczenie wyjątkowe.
Wystarczy rzucić okiem na poświęcone mu publikacje, powstające w trakcie i wydane po odbiciu miasta przez wojska niemieckie i austro-węgierskie. Jedną z nich jest książka Wandy Zakrzewskiej „Oblężenie Przemyśla, rok 1914-1915. Z przeżytych dni”, wydana w roku 1916 we Lwowie. Autorka prezentuje doświadczenia pozostałych w mieście ludzi – rosnące problemy aprowizacyjne, nieznośne ataki artylerii czy samolotów bojowych, spadające morale.
Jednym z wątków jej raportu jest przywiązanie do CK Armii, trzymanie kciuków za jej starania o przerwanie pierścienia oblężenia, a w pewnym momencie – choćby za wysiłek zadania jak największych strat przeciwnikowi. Możemy uznać, że wydanie książki w samym środku Wielkiej Wojny warunkuje takie a nie inne emocje. Warto jednak zastanowić się, dlaczego ktoś mógł czuć się przywiązany do armii, którą dziś najczęściej określa się przymiotnikiem „zaborcza”.
Odcienie historii
Galicyjski mit poza granicami tej niegdysiejszej austriackiej prowincji nie jest rozumiany. Doświadczenia Kongresówki czy Poznańskiego z własnymi zaborcami z uzasadnionych powodów sprawiają, że trudno na jednego z innych spojrzeć z sympatią. Nie da się również ukryć, że życie w Galicji mlekiem i miodem nie płynęło. Emigracja setek tysięcy ludzi do Stanów Zjednoczonych czy Brazylii nie była kaprysem, a traktowanie prowincji przez Wiedeń po macoszemu – złośliwą interpretacją dziejów.
Zakończenie opisywania 150 lat dziejów tej prowincji na powyższych faktach byłoby jednak nieuczciwe. Krakowski MCK postanowił zaprezentować znacznie szerszą panoramę, próbując zarówno pokazać zróżnicowane perspektywy budzących się do życia narodów, jak i wątki, o których rzadko się pamięta.
Które z nich warto przy okazji omawiania tej wystawy szczególnie mocno zaprezentować? Na pewno warto wspomnieć o jej mocnym początku – zaprezentowaniu dokładnie tej samej historii, tyle że z zupełnie innych perspektyw. Galicja czym innym była bowiem dla tracących swe własne państwo Polaków (na dodatek spojrzenie to znacząco się zmieniało wraz z przekształceniami ustrojowymi monarchii habsburskiej), inne – dla rozbudzających swoje aspiracje Ukraińców, chroniących swą tożsamość Żydów czy traktujących region jako „pół-Azję” Austriaków.
Co więcej, pamiętając o galicyjskiej autonomii od drugiej połowy XIX wieku, zapominamy o nieco innych pomysłach na południe Polski i zachodu Ukrainy. MCK na szczęście je przypomina – przede wszystkim próbę wdrożenia modernizacyjnych pomysłów absolutyzmu oświeceniowego II połowy XVIII wieku. Pod tym hasłem kryją się tak różne zjawiska, jak przewodniki turystyczne po nowej, nieznanej prowincji, pomysły na jednolity wygląd nowych budynków publicznych czy ograniczone w skali projekty kolonizacji rejonu.
Między przeszłością a nowoczesnością
Innym ciekawym wątkiem jest próba odczytania zaprezentowanych na wystawie artefaktów z perspektywy zrozumienia, jakiego kraju częścią była Galicja.
Austro-Węgry z tej perspektywy jawią się jako przedziwny konglomerat. Z jednej strony coraz bardziej liberalna, burżuazyjna demokracja, której prawo potrafiło być nad wyraz nowoczesne jak na standardy II połowy XIX wieku. Z drugiej – długie trwanie starych hierarchii klasowych i imaginariów.
Szczególnie widoczne jest to w sali, w którEJ poznajemy „galicyjski Wiedeń”. Miasto, gdzie funkcjonowały kolonie polskie oraz żydowskie, kojarzymy głównie z nowoczesnym Ringiem, wokół którego stworzono monumentalne budowle, symbolizujące potęgę wielonarodowej monarchii.
Zderzmy to z tak znanymi z polskich miast pałacami arystokratycznych rodów, które okupowały przestrzeń habsburskiej stolicy, by dostrzec tę dwoistość. Dwoistość, którą drążą takie obrazy, jak wizja cesarza Franciszka Józefa w stroju sarmackim czy obraz krakowskiego Rynku, po którym tuż przed Wielką Wojną sunie automobil z jegomościem w kontuszu.
Początek dyskusji
A więc rabacja galicyjska i spajające prowincję z krajem i łączące ze światem koleje żelazne, trzecie najwyższe na świecie wydobycie ropy naftowej przed I wojną światową i napięcia narodowościowe, rozwój prasy i stowarzyszeń oraz trapiąca szerokie masy bieda. Galicyjski mit ani nie powinien koloryzować przeszłości, ani też wstydzić się tego, co było autentycznie cenne i z czego później korzystała II Rzeczpospolita – jak chociażby zasobu wykwalifikowanych kadr, które po 1918 r. odbudowywały naszą państwowość.
Galicja okazuje się zapomniana przez Austriaków i niedoceniana przez Polaków z innych rejonów kraju, podczas gdy dla Ukraińców pozostaje przestrzenią, łączącą kraj z zachodem Europy, a dla Żydów – jednym ze źródeł dzisiejszego państwa. Pracy nad jej przywracaniem do zbiorowej pamięci czeka nas jeszcze sporo, co widać i po wystawie.
Być może z powodu ograniczonej powierzchni MCK nie dało się powiedzieć wszystkiego, ale mimo to niektóre „skróty” wydają się nazbyt dojmujące. Jest tak chociażby w wypadku konfliktów narodowościowych (szczególnie między Polakami a Ukraińcami) czy wspominanych mimochodem kwestii fałszowania wyborów w prowincji. Szkoda zatem, że choć zaprezentowano tu zróżnicowane spojrzenia na dzieje regionu, trochę zabrakło interakcji między tymi spojrzeniami.
Mimo to wystawa, która po Krakowie trafić ma do Wiednia, to obowiązkowy punkt wizyty w Krakowie. Obowiązkowy, bo przypomina ona, że nie ma jednej, najczęściej zresztą warszawocentrycznej historii Polski. Obowiązkowy również dlatego, że powinna stać się inspiracją dla dalszych badań oraz wystaw, zgłębiających poruszone w „Micie Galicji” zagadnienia.
Mit Galicji, Międzynarodowe Centrum Kultury, Rynek Główny 25, Kraków, 10.10.2014-8.3.2015. MCK otwarty od wtorku do niedzieli w godz. 10.00-18.00.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.