ISSN 2657-9596
Gmina Kisielice: farma turbin wiatrowych

Niemcy grają w zielone

Bärbel Höhn , Bartłomiej Kozek
15/05/2015

Zielona posłanka z Niemiec Bärbel Höhn opowiada o źródłach sukcesu i wyzwaniach związanych z niemiecką transformacją energetyczną w rozmowie z Bartłomiejem Kozkiem.

Bartłomiej Kozek: Kierowała pani ministerstwem środowiska i rolnictwa w landzie Nadrenia Połnocna-Westfalia w latach 1995-2005. Jak zmieniało się oblicze regionu w ostatnich dziesięcioleciach?

Bärbel Höhn: Nadrenia Północna-Westfalia zawiera w sobie Zagłębie Ruhry z jego kopalniami węgla kamiennego, elektrowniami oraz przemysłem stalowym. W latach 60. i na początku lat 70. XX wieku z wydobyciem węgla związanych tu było 600 tysięcy miejsc pracy. Obecnie już tylko 15 tysięcy w sektorze węgla kamiennego i kolejne 22 tysiące – brunatnego. Transformacja tego regionu zaczęła się zatem długo przed niemiecką transformacją energetyczną. Dziś Energiewende jest tu źródłem nowych miejsc pracy, a firmy, które niegdyś wytwarzały sprzęt dla elektrowni węglowych tworzą komponenty turbin wiatrowych.

BK: Czy po latach realizowania przez Niemcy transformacji energetycznej przemysł dał się przekonać do tej idei czy też nadal pozostaje sceptyczny i chce spowolnienia jej wdrażania?

BH: Znajdziemy na rynku firmy takie jak RWE, które nie są zbyt entuzjastycznie nastawione do rozwoju energetyki odnawialnej. Nie da się ukryć, że firmy te mają również wpływ na polityków. Społeczeństwo widzi jednak pozytywny wpływ zielonej energii, szczególnie na rozwój obszarów wiejskich i lokalnych społeczności. To one są największymi zwycięzcami tego procesu.

BK: Polski parlament przyjął niedawno ustawę o odnawialnych źródłach energii, w której znalazły się gwarantowane ceny skupu energii ze źródeł odnawialnych, korzystne dla niewielkich prosumentów. Jak ocenia pani wpływ wyboru przez Niemcy polityki, opierającej się na taryfach gwarantowanych – czy pomogła ona w przyspieszeniu procesu transformacji energetycznej?

BH: Niemieccy Zieloni wspierają taryfy gwarantowane dla prosumentów. Dzięki nim proces transformacji przybrał sporą dynamikę – każdy mógł bowiem zostać wciągnięty w produkcję energetyki odnawialnej.

Jak pan zapewne wie, w Niemczech obowiązuje Ustawa o Energetyce Odnawialnej (EEG), gwarantująca pełną rekompensatę za koszty technologiczne związane z OZE. Stała się ona sławna na całym świecie i była wielokrotnie kopiowana w innych krajach. Wydaje się ona potwierdzać tezę, że taryfy gwarantowane, będące fundamentem niemieckiego prawodawstwa wspierającego energetykę odnawialną i jej rozwój, przyczyniają się do istotnego wsparcia oraz przyspieszenia procesu.

BK: Aktualnie kieruje pani komisją parlamentarną, zajmującą się w Bundestagu kwestiami środowiskowymi. Zieloni dość mocno krytykują zmiany, jakie we wspomnianej przez Panią polityce energetycznej forsuje „wielka koalicja” CDU/CSU i SPD. Które z nich uważa pani za najbardziej szkodliwe – i właściwie dlaczego?

BH: Chcemy stuprocentowego udziału energii ze źródeł odnawialnych. Oznacza to odejście od węgla, uranu i ropy. Niemcy zdecydowały się odejść od energetyki jądrowej – jednocześnie jednak zaczęły w ostatnich latach powstawać nowe elektrownie węglowe. Koncerny już wkrótce przekonają się, że będą one nieopłacalne w porównaniu do energetyki wiatrowej.

„Wielka koalicja” czasem spowalnia proces rozwoju energetyki odnawialnej. SPD wraz z CDU/CSU przyjęły prawo, przez które samorządom trudniej będzie inwestować w fotowoltaikę. Mimo tych przeszkód obserwujemy, że proces zmian trwa. Niedawno po raz pierwszy, dzięki naciskowi ze strony Zielonych, władze jednego z landów zdecydowały się na ograniczenie działania kopalni odkrywkowej węgla brunatnego.

BK: Co może pani powiedzieć na temat zaangażowania sektora publicznego w niemiecką transformację energetyczną – zarówno w kwestii przyjmowania odpowiedniego prawodawstwa jak i tworzenia długofalowych strategii wsparcia dla OZE? Uważa pani, że spójna polityka publiczna jest bardziej efektywna niż czekanie na to, by rynek sam się zazielenił?

BH: Zielony rynek właśnie się tworzy. Wsparcie dla fotowoltaiki w ciągu 10 lat udało się zmniejszyć o ponad 80%. Nowe instalacje OZE nie są drogie. Dziś ponosimy głównie koszty droższych inwestycji fotowoltaicznych z lat 2011-2013. Inne kraje mogą dziś korzystać z efektów rozpoczętej przez nas pracy i budować farmy wiatrowe czy inwestować w fotowoltaikę za mniejsze pieniądze, niż byłyby potrzebne kiedyś. Nadal jednak uważam że potrzebne są publiczne bodźce, wspierające inwestycje w energetykę odnawialną oraz efektywność energetyczną.

BK: Unijny system handlu emisjami (EU ETS) miał pomóc naszemu kontynentowi w przejściu na odnawialne źródła energii. Widać jednak, że nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Czy można go jeszcze naprawić, czy może powinniśmy zacząć się już skupiać na poszukiwaniu alternatyw – a jeśli tak to jakich?

BH: Potrzebujemy strukturalnej reformy ETS, dużo głębszej niż jedynie łatanie dziur. Propozycja dotycząca rezerwy stabilności rynkowej powinna w ciągu najbliższych 2 lat zostać zaprezentowana przez Komisję Europejską. I to jednak nie wystarczy – potrzeba nam bardziej ambitnych celów redukcyjnych na rok 2030, aby zmniejszyć nadwyżkę dostępnych na rynku certyfikatów, uprawniających do emisji CO2. Dziś jest ich tam o 2 miliardy za dużo. Efektem jest niska cena emisji, która dziś wynosi jedynie 7 euro za ich tonę. Potrzebujemy stabilnej, wyższej ceny która będzie odpowiednio silnym bodźcem rynkowym. Jeśli to się nie uda, w celu ratowania klimatu będziemy musieli wrócić do polityki opartej na regulacjach.

BK: Na koniec chciałbym zapytać, jak do zmian tego typu przekonuje się ludzi? W Polsce możemy zaobserwować np. wysyp protestów związanych z inwestycjami w energetykę wiatrową, ale również sceptycyzm wobec energetyki odnawialnej w regionach, które przez dziesięciolecia opierały się na węglu. Wiem, że były to kwestie z którymi mierzyła się również Nadrenia Północna-Westfalia…

BH: Nie da się ukryć, że niemieckie społeczeństwo miało pewne wątpliwości co do procesu ekologicznej transformacji energetycznej. Dziś badania opinii publicznej wskazują jednak że 70-80% pytanych na ulicy o tę kwestię wspiera Energiewende i byłaby nawet skłonna płacić nieco więcej niż dziś za energię. Inną ważną kwestią jest fakt, że w efekcie tego procesu powstają nowe miejsca pracy, i że jest ich więcej niż w energetyce kopalnej czy jądrowej. W sektorach powiązanych z OZE zatrudnionych jest dziś 10 razy więcej ludzi niż łącznie w pozostałych sektorach energetyki. 1,3 miliona ludzi w Niemczech to prosumenci – osoby, które nie tylko konsumują, ale również wytwarzają własną energię. Oto wolność, o którą walczę – niezależność energetyczna.

Wywiad powstał dzięki wsparciu warszawskiego biura Fundacji im. Heinricha Bölla.

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.