W państwie zwycięskiego rewizjonizmu czarnobylskiego
Na Białorusi do słownika działaczy antyatomowych na stałe weszło po r. 2000 wyrażenie „czarnobylski rewizjonizm”. Ma to związek z podejmowanymi przez lobby atomowe próbami bagatelizacji skali nieszczęść spowodowanych katastrofą elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Coraz częściej przedstawiana jest ona jako typowa awaria techniczna, która już dłużej nie może negatywnie wpływać na ludzkie zdrowie. W pierwszej dekadzie XXI w. w państwowych dokumentach i w oficjalnych mediach na Białorusi stały się popularne takie terminy jak „radiofobia”, „postawa roszczeniowa”, „mentalność ofiary”. W ten sposób bagatelizowano skutki katastrofy i uzasadniano odbieranie pomocy ludziom, którzy w jej wyniku ucierpieli.
W słynnym raporcie Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP) „Skutki awarii jądrowej w Czarnobylu dla człowieka – strategia przywracania stanu sprzed awarii” z 2002 r. niemal otwarcie stwierdzono, że większość chorób mieszkańców ze skażonych obszarów jest powiązana ze stresem, a „przesadnie szczodry” system wsparcia socjalnego dla ofiar katastrofy tylko im szkodzi.
W kolejnych latach Bank Światowy, Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej i francuskie lobby atomowe na wiele sposobów umacniały nowe rozumienie czarnobylskich programów i aktywnie promowały odzyskiwanie skażonych obszarów dla celów gospodarczych. Białoruskie władze z radością korzystały z ideologicznych materiałów „przyjaciół” zza granicy, żeby zlikwidować czarnobylskie programy socjalne i mieć uzasadnienie dla powtórnego ekonomicznego zagospodarowania opuszczonych obszarów. Jak się okazało, walka z „radiofobią” toczyła się nie tylko w imię „racjonalnych wydatków” środków budżetowych, ale i po to, żeby przygotować społeczeństwo do budowy elektrowni jądrowej.
Zagospodarowanie obszarów skażonych
Fundamentalny dla zrozumienia działań białoruskiego rządu jest „Państwowy program przezwyciężania skutków katastrofy elektrowni jądrowej w Czarnobylu na lata 2011-2015 i na okres do 2020 r.”. Określa on główne kierunki czarnobylskiej polityki, ale też dość szczegółowo określa, na jakie działania powinny być przeznaczane środki. W ciągu 5 lat (2011–2015) na realizację tego programu zaplanowane są wydatki odpowiadające kwocie 2,3 mld dol. (powyżej 6830 mld rubli białoruskich w momencie zatwierdzenia programu). Przyjrzyjmy się, na co te miliardy mają być przeznaczone:
„Założeniem państwowej polityki odnośnie do przezwyciężania skutków katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu jest przejście od działań służących likwidacji bezpośrednich skutków awarii do odtworzenia i społeczno-gospodarczego rozwoju poszkodowanych obszarów, stworzenia na nich bardziej atrakcyjnych warunków dla funkcjonowania.
Efektywne wykorzystanie terytoriów zanieczyszczonych radionuklidami stanowi aktualne zadanie, wymagające rozwiązania za pomocą realizacji specjalnych innowacyjnych projektów, ukierunkowanych na rozwój poszkodowanych obszarów, stworzenia zakładów przemysłowych, służących rozbudowie produkcji”.
Białoruś to państwo ze stosunkowo niską gęstością zaludnienia. Dlatego możliwe jest osiedlenie ludzi na relatywnie czystych obszarach i zaprzestanie działalności gospodarczej w najbardziej skażonych. W taki sposób postępowano w latach 90. Można prowadzić spory na temat tego, czy liczba ofiar Czarnobyla powinna być liczona w dziesiątkach tysięcy, setkach tysięcy czy milionach. Całkowicie bezdyskusyjne jest to, że życie na obszarze, gdzie poziom zanieczyszczenia środowiska przekracza naturalny poziom radiacji dziesiątki bądź setki razy, jest szkodliwe dla zdrowia.
Autorzy programu uważają za konieczne „zapewnienie dalszego rozwoju przemysłu rolnego […] na obszarach zanieczyszczonych odpadami radioaktywnymi”. Całkowicie jasne jest, że to nie wsparcie dla mieszkańców tych terenów, a kampania propagandowa wspierana przez międzynarodowe lobby atomowe. Przekaz jest jasny: nawet na obszarach czarnobylskich można prowadzić działalność rolniczą. Owszem, można – ale z jakim skutkiem dla zdrowia i życia ludzi?
„Planowana jest aktywizacja zawodowa na przywróconej do użytku rolnego, wycofanej z obrotu po katastrofie ziemi”. Na próżno szukać racjonalnego wyjaśnienia, po co w państwie z dużą ilością zaniedbanej ziemi w stosunkowo czystych regionach zajmować się „brudną” ziemią. Rodzi się pytanie: dlaczego właśnie tu?
Za to rzucone zostaje światło na metody pracy: „W latach 2000-2010 powierzchnia skażonych Cezem-137 użytków rolnych zmniejszyła się o 21% (z 1297 tys. do 1021,2 tys. hektarów). Państwowy program przewiduje działania prowadzące do dalszego zmniejszenia powierzchni i poziomu zanieczyszczenia użytków rolnych”. Czas połowicznego rozpadu cezu-137 jest na tyle długi, że ten izotop nie może „wyparować” w ciągu dekady. Jedyny sposób na tak szybkie zmniejszenie ilości zanieczyszczonych obszarów, to metoda administracyjna. Pewnego dnia mieszkańcy Polesia obudzą się, a ich wieś dzięki staraniom urzędników w ciągu nocy „oczyści się” z promieniowania!
Niewykorzystane zasoby
W programie napisano, że trzeba „realizować uzupełniające działania w leśnictwie dla racjonalnego wykorzystania zasobów leśnych na zanieczyszczonym terytorium”. Planowany jest wyrąb lasu i ponowne jego sadzenie na najbardziej skażonych ziemiach (555 kBq/m kw. i więcej), rzekomo „dla zapobieżenia rozprzestrzeniania się radioaktywnych nuklidów”. Ale nie dajmy się oszukać. Kilka akapitów dalej napisano: „Żeby maksymalnie zmechanizować pracę w przy wyrębie w strefie największego skażenia 555 – 1480 kBq/m kw., planuje się wyposażyć przedsiębiorstwa produkcji leśnej w nowoczesne maszyny, zapewnić transport robotników, postawić domki, w których będą mogli się ogrzać i spożywać posiłki”.
Można powiedzieć, że las sadzony jest tylko po to, żeby za kilka dziesięcioleci wyrąbać wyrosłe drzewa i rozprzestrzenić radioaktywne drewno. Oczywiście są one wyrąbywane i sprzedawane także i teraz. W 2012 r. zakończyły się dostawy sprzętu dla Białorusi w ramach programu „Wsparcie przemysłu leśnego na obszarach narażonych na promieniowanie po awarii czarnobylskiej” Międzynarodowej Agencji Atomowej. Całkowita suma dostaw w ciągu kilkudziesięciu lat wyniesie około 260 tys. dol.
Stworzono odrębny spis „specjalnych innowacyjnych projektów ukierunkowanych na społeczno-ekonomiczny rozwój poszkodowanych obszarów”. Te projekty zostały stworzone w celu wyposażenia w nowe urządzenia istniejących przedsiębiorstw albo stworzenia nowych. Nie zapomniano o projektach wspierających gospodarkę rolną i rybną.
Po pierwsze, dzięki temu powinny powstać nowe miejsca pracy. Ale po co tworzyć nowe miejsca pracy na „skażonych” obszarach, jeśli w niezamożnym państwie jest wystarczająco dużo względnie „czystych” obszarów z wysokim bezrobociem?
Po drugie, w założeniu te projekty są związane z produkcją i przetwórstwem żywności na obszarach napromieniowanych. Oto jeden z najbardziej jaskrawych przykładów: „Wdrożenie innowacyjnej technologii i rozwój rasowej bazy hodowli bydła na mięso w przedsiębiorstwie rolniczym „Bractwo” z nabyciem 300 sztuk rasowych cieląt”. Projekt jest realizowany w rejonie narowelskim, jednym z trzech najbardziej zanieczyszczonych radionuklidami na Białorusi. Teoretycznie można trzymać cielaki w boksach, nie wypuszczać na radioaktywną łąkę i karmić przywożoną karmą, wtedy mięso będzie „normatywnie czyste”. Ale przecież taniej rozwijać hodowlę zwierząt na bardziej „czystych” obszarach i stosować miejscową nieskażoną karmę. Najprawdopodobniej w praktyce stado jest karmione miejscową trawą.
„Uspokójcie się, a problemy znikną”
Stosunkowo nieduże, ale stabilne finansowanie przeznaczane jest na działania propagandowe. „Doskonalenie form i metod informacyjno-ideologicznej pracy na poszkodowanych obszarach w celu pokonania społeczno-psychologicznych problemów – integralna część Państwowego Programu”. Tłumacząc z języka urzędniczej nowomowy: zamierzają opowiadać ludziom, że ich choroby i problemy nie są spowodowane skażenie radioaktywnym, a odpowiadają za nie rozstrojone nerwy. Przekaz jest jasny: „Uspokójcie się, a problemy znikną”.
Jednym z priorytetowych zadań „nowoczesnej polityki informacyjnej” jest „kształtowanie pozytywnego wizerunku obszarów zanieczyszczonych radioaktywnymi nuklidami”. Nie dąży się do rzeczywistego rozwiązania problemu, najważniejszym celem jest stworzenie jego pozytywnego wizerunku! Zamiast tworzyć przyjazne miejsca dla życia na czystych obszarach, państwowy program zakłada przyciągnięcie w najbardziej skażone obszary młodzieży, dla której buduje mieszkania. Skończy się tym samym instytucjonalne wsparcie dla ofiar katastrofy w przenoszeniu się na czyste tereny (budowa domów, środki finansowe na przeprowadzkę).
Oczywiście, program przewiduje również wydzielenie środków na naprawdę koniecznie działania: finansowanie ulg i odszkodowań (tych, które jeszcze nie zostały zlikwidowane), niektóre programy medyczne, kontrolę radiologiczną i monitoring poziomu skażenia. Jednak główny kierunek programu prowadzi w zupełnie inną stronę, nie do złagodzenia skutków katastrofy w Czarnobylu, ale do ich wzmocnienia i pogłębienia poprzez jeszcze szersze rozprzestrzenienie radionuklidów w żywności i drewnie, powtórne zaludnianie skażonych obszarów i zaprzeczanie niebezpiecznej radioaktywności.
W sytuacji, gdy światowe lobby atomowe, wszelkimi sposobami próbuje zwiększyć produkcję na skażonych obszarach, państwa bez atomu (również Polska) mogłyby odegrać rolę „whistleblowerów”, którzy wykrywają niebezpieczne produkty i wskazują ich pochodzenie. Oprócz tego, warto zastanowić się nad obostrzeniem norm dotyczących zawartości radionuklidów w żywności i innych artykułach, żeby zatrzymać rozprzestrzenianie się skażonych towarów.
Wszystkie cytaty pochodzą z wersji dokumentów dostępnych na stronie www.chernobyl.gov.by. Przeł. Ewa Psiurska.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.