Nie stać nas na krok w tył
Prawicowy rząd Australii zniósł podatek węglowy. Liderka Australijskich Zielonych Christine Milne komentuje zmiany w polityce klimatycznej kraju.
Nie stać nas na to, by po dwóch krokach naprzód robić krok w tył, jeśli chodzi o walkę ze zmianami klimatu. Historyczne osiągnięcie, jakim było wprowadzenie podatku węglowego, oznaczało, że zanieczyszczający mieli płacić za swoją działalność. Nie możemy ustawać w wysiłkach, aby tak było.
Dlaczego Australijki i Australijczycy, pomimo życia w jednym z najbardziej słonecznych i wietrznych zakątków planety, nadal czerpią większość energii z brudnego, czarnego surowca wydobywanego z ziemi? Dlaczego narażamy na szwank nasze cenne grunty uprawne i zasoby wodne?
Typowa odpowiedź brzmi następująco: bo paliwa kopalne są tanie. Prawda jest taka, że wcale nie są. Szczególnie, jeśli do kosztów ich wydobycia dołożymy rządowe subsydia oraz koszty, które ponosić będą przyszłe pokolenia – zwiększone ryzyko susz, powodzi i innych gwałtownych zjawisk pogodowych.
Prawidłową odpowiedź na to pytanie znajdziemy gdzieś w zawiłej sieci powiązań między światem polityki a biznesu węglowego, chcącego zachować swoje gigantyczne zyski. W ostatniej kadencji parlamentu w końcu rozpoczęliśmy niewdzięczną pracę rozcinania tego węzła.
Wprowadzenie przez Australię podatku węglowego oraz inwestowanie pozyskanych dzięki niemu środków w rozwój energetyki odnawialnej było wydarzeniem o historycznym znaczeniu. Zaczęliśmy w końcu zmieniać kurs.
Na dachach w całym kraju zaczęły wyrastać panele fotowoltaiczne. Ludzie zaczęli wykorzystywać energię słoneczną do ogrzewania i chłodzenia swoich domów. Gospodarstwa rolne, fabryki i domostwa zaczęły poprawiać swoją efektywność energetyczną.
Udało nam się rozpocząć zbyt już długo odkładany proces odchodzenia od paliw kopalnych w stronę energetyki słonecznej i wiatrowej. Wystarczył rok, by widać było pierwsze efekty. Poziom zanieczyszczeń wytwarzanych przez sektor energetyczny obniżył się o 6%. Zwiększyło się zatrudnienie w sektorze zielonej gospodarki. Postawa naszego kraju zaczęła skłaniać inne państwa do bardziej ambitnych działań.
Temu wielkiemu skokowi naprzód zagrażają dziś działania premiera Tony’ego Abbotta. Wygląda na to, że jego rząd żyje na innej planecie niż my. Czołowi naukowcy światowej sławy są jak nigdy dotąd pewni co do zmian klimatu i ich przyczyn. Związek między wytwarzanym przez człowieka zanieczyszczeniem a zmianami klimatu jest niemniej pewny , niż związek między paleniem papierosów a ryzykiem raka.
Wystarczyły jednak pierwsze miesiące nowego rządu, by zdążył on wymusić na Nowej Południowej Walii, by zniosła restrykcje dotyczące wydobywania metanu ze złóż węglowych, zawarł z premierem stanu Queensland, Campbellem Newmanem układ, w efekcie którego przyspieszono wydawanie zgód na nowe kopalnie i porty przeładunkowe dla tamtejszego węgla, zwolnił z pracy naszych najlepszych klimatologów i niemal obwołał zwycięstwo w walce z opodatkowaniem zanieczyszczeń.
Rękawicę podjęli Zieloni. Gdyby nie my, Australia nie realizowałaby żadnej znaczącej polityki klimatycznej. W ostatnim czasie musieliśmy bronić jej osiągnięć.
Prawda jest okrutna – jeśli chodzi o zmiany klimatu, zwyczajnie nie stać nas na ciągłe zmiany kursu. Jeśli z niego zboczymy, powrót na dobre tory i odzyskiwanie utraconych korzyści może zająć nam dziesięciolecia.
Politycy Partii Pracy zajęci są głównie sobą. Będziemy pilnować ich obietnicy bycia prawdziwą opozycją wobec rządowych planów zmiękczania naszych ambicji klimatycznych. Dzięki temu, że rząd Abbotta nie ma większości w Senacie, opór ten będzie miał jeszcze większe znaczenie.
Zieloni będą sprzeciwiać się nieodpowiedzialnej rezygnacji z polityki klimatycznej. Nie będziemy się cofać.
Artykuł We Can’t Afford ‘Two Steps Forward, One Step Back’ on Global Warming ukazał się w australijskim „Green Magazine”. Przeł. Bartłomiej Kozek.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.