Gminy mówią NIE gazowi łupkowemu
Oficjalny hurraoptymizm naszych władz w sprawie gazu łupkowego to za mało dla wielu Polaków, by na trzeźwo ocenić wady i zalety wydobycia tego gazu w naszym kraju.
Czy miliony litrów toksycznej mieszanki wtłaczanej do odwiertów nie zatruje naszej ziemi? Jak zmieni się nasze środowisko, gdy w pasie od Kaszub po Zamojszczyznę pojawi się las gazowych szybów, pajęczyna gazowych rurociągów i tysiące ciężarówek z wodą i łupkowymi ściekami? Jak rozwój tego przemysłu wpłynie na nasze zasoby wodne? Te i inne pytania nurtują mieszkańców kilkudziesięciu gmin, w których poszukuje się gazu łupkowego.
Co zaskakujące, podobny problem mają nawet mieszkańcy polskich uzdrowisk, których miejsca pracy są uzależnione od pieniędzy pochodzących od tysięcy kuracjuszy. Dlatego od kilku lat wiele kontrowersji wywołują plany utworzenia „terenów górniczych” gazu konwencjonalnego i łupkowego wokół niektórych uzdrowisk. Plany te w słynnych polskich uzdrowiskach – Krynicy, Muszynie czy Piwnicznej, wzbudziły wielką konsternację.
– Sprawa jest dla mnie niejasna, ponieważ od początku starań o koncesję pominięto nas jako stronę w postępowaniu – powiedział „Gazecie Krakowskiej” burmistrz Muszyny Zdrój. – Nie wiemy nawet, kto jest inwestorem, ani jaki przewiduje zakres prac. Jedno jest tylko pewne – na prace wydobywcze, które wiążą się z ryzykiem uruchomienia osuwisk i zniszczenia źródeł wód mineralnych, nie wyrazimy absolutnie zgody. Mamy takie prawo.
Gmina zdaniem burmistrza Golby może zawetować eksploatację złóż, sprawą otwartą pozostaje jednak problem samych poszukiwań. – W tym przypadku mamy tylko głos opiniodawczy, ale o tę opinię nikt nas dotąd nie pytał, choć same poszukiwania też mogą mieć zgubne skutki – dodaje.
To zaskakujące, że do tej pory niejasna jest przyszłość takich uzdrowisk jak: Gołdap, Horyniec Zdrój czy nawet Kudowa Zdrój (w pobliżu tego uzdrowiska wydobywać gaz łupkowy mają Czesi). Bo czy da się pogodzić ich funkcję uzdrowiskową z wyziewami toksycznych gazów i dewastacją krajobrazu, nieuniknioną na terenach górniczych?
W sąsiadującym z Kudową mieście Nachod od kilku lat trwają protesty (także z udziałem władz miejskich Kudowy) przeciwko poszukiwaniu gazu łupkowego, a także samemu jego wydobyciu w przyszłości na tych szczególnie cennych terenach uzdrowiskowych. Odwierty te zdaniem ekspertów zagrożą bogatym zasobom wód mineralnych w okolicach Nachodu oraz perły polskich uzdrowisk – Kudowy Zdroju. W graniczących z Polską czeskich powiatach Nachod i Trutnov (odpowiednio w województwach hradeckim i libereckim), amerykańsko-australijska spółka BasGas planuje intensywne poszukiwania gazu łupkowego w ciągu następnych 5 lat.
W ostatnich miesiącach mieszkańcy wielu polskich gmin zmieniają swój stosunek do gazu łupkowego. Nie chcą już być pomijani przy podejmowaniu decyzji o przyszłości swej Małej Ojczyzny, nie chcą katastrofy ekologicznej w swojej okolicy – zatrutej wody czy rozjeżdżonych dróg lokalnych.
Pierwszy ponadregionalny protest przeciwko gazowi łupkowemu w Polsce zorganizowali 30 marca 2012 r. mieszkańcy Kaszub. Odbył się on w samym sercu malowniczego Pojezierza Kaszubskiego, w Klukowej Hucie w gminie Stężyca. Poszukujący tu gazu łupkowego amerykański koncern BNK może nie wiedzieć, że dla tysięcy mieszkańców Trójmiasta Kaszuby to ulubione miejsce weekendowego odpoczynku. W marszu i demonstracji przeciwko odwiertom łupkowym w tym regionie uczestniczyło kilkaset osób nie tylko z woj. pomorskiego, ale także z warmińsko-mazurskiego i kujawsko-pomorskiego.
– Mieszkańcom zabrania się używania wody do mycia samochodów i podlewania ogródków latem, a zachodnim koncernom zezwala się na zużycie milionów litrów wody, która po wydobyciu będzie bezpowrotnie stracona – powiedział „Dziennikowi Bałtyckiemu” uczestnik demonstracji, Andrzej Przybycień z Przywidza. – Pomija się prawa do wypowiadania się społeczności lokalnej, a to my poniesiemy konsekwencje wydobycia.
Gaz łupkowy wydobywa się kontrowersyjną metodą tzw. szczelinowania hydraulicznego: pod ogromnym ciśnieniem pompuje się pod powierzchnię ziemi tysiące ton wody z domieszką substancji chemicznych, by rozsadzić podziemne skały i uwolnić gaz. Według władz Niemiec, Francji, Bułgarii, Nowego Jorku czy Los Angeles w Kalifornii, taka metoda jest szkodliwa dla środowiska, bo prowadzi do trzęsień ziemi i skażenia wód gruntowych na ogromną skalę. Burmistrz Nowego Jorku nie ukrywa, że absolutnie nie może ryzykować sytuacji, w której ujęcia wody 8 milionów nowojorczyków ulegną zatruciu. Protestuje przeciwko tej metodzie wydobycia gazu łupkowego nawet Rex Tillerson – prezes firmy Exxon- Mobil, największego koncernu paliwowego na świecie, który poparł protest mieszkańców Dallas w Teksasie, walczących o wstrzymanie wydobycia gazu łupkowego w swoim sąsiedztwie.
Po okresie bezkrytycznego zachłyśnięcia się łupkową euforią ze skali zagrożeń zdali sobie w końcu sprawę sami Amerykanie – wprowadzone w Pensylwanii w lutym 2012 r. nowe regulacje prawne nakładają na firmę wydobywczą obowiązek płacenia mieszkańcom wysokich odszkodowań, jeśli wywiercony otwór poszukiwawczy, wydobywczy czy magazynowy znajduje się w promieniu 1 km od zbiornika wody pitnej albo studni głębinowej, która uległa w czasie eksploatacji gazu skażeniu toksycznymi środkami chemicznymi. Co najważniejsze, ciężar dowodu, że źródłem zatrucia nie jest tu metoda szczelinowania hydraulicznego, spoczywa właśnie na firmie odpowiedzialnej za odwiert, a nie na mieszkańcach.
Wielomiesięczne protesty mieszkańców Lubelszczyzny przyniosły pewien wymierny skutek. Jak poinformował media Grzegorz Zygan z Ministerstwa Środowiska, amerykański gigant paliwowy Chevron został ostatnio bezwzględnie zobowiązany do przestrzegania zakazu wykonywania otworów wiertniczych o głębokości większej niż 1000 m w strefach ochrony ujęć wody i na obszarach zbiorników wód śródlądowych.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.