Chrońmy pszczoły!
Pod hasłem „Żądłem w rząd” odbył się w marcu w Warszawie niecodzienny protest środowisk pszczelarskich, organizacji ekologicznych i zwykłych obywateli, którym zależy na losie polskich pszczół i przyrody. Nigdy dotąd polscy pszczelarze nie zdecydowali się na tak radykalne działania jak bezpośrednie wyjście na ulicę. Skandując „bez pszczoły puste stoły” i „bez pszczoły świat będzie goły”, przetoczył się przez stolicę duży kolorowy pochód, który zakończył się dramatycznym happeningiem pod Ministerstwem Rolnictwa, gdzie na symboliczne czaszki rozsypane zostały tysiące martwych pszczół. Miało to symbolizować miało tragedię, która dzieje się na naszych oczach i uświadomić, co stanie się, jeśli zabraknie owadów zapylających. Ich sytuacja zaczyna być dramatyczna ze względu na masowe ginięcie rodzin pszczelich na świecie, które nie ominęło i Polski.
Ponad 84% gatunków roślin i 76% żywności w Europie zależy od zapylania przez pszczoły, a więc bez ich udziału wiele podstawowych produktów nie znalazłoby się na naszych stołach. Eksperci szacują, że ta dziedzina gospodarki to ok. 15 mln euro, a powodem spadku populacji pszczół w UE jest stosowanie toksycznych typów pestycydów. Pszczoły wymierają zwłaszcza w regionach, gdzie prowadzone są intensywne wielkoobszarowe, jednorodne gatunkowo uprawy rolne.
Ponieważ wielu pszczelarzy zauważyło, że ginięcie pszczoły miodnej odbywa się z szczególnie dużym natężeniem w regionach, gdzie istnieje podejrzenie uprawy roślin transgenicznych, zatem problem samych upraw GMO był ważnym motywem protestu. Coraz więcej badań naukowych wskazuje, że transgeniczne rośliny z genami bakterii Bt (kukurydza, rzepak) wytwarzają toksyny, które zabijają szkodniki, ale i przyczyniają się do ginięcia także owadów pożytecznych, w tym pszczół i motyli. Pszczoły dłużej zbierają i przyswajają skażony syrop – zbierają mniej pyłku, co nie wystarcza na utrzymanie ula i ostatecznie przyczynia się do upadku roju. Pszczoły nie trawią również pyłku roślin GMO i upośledzeniu ulega ich zdolność orientacji oraz uczenia się (badania dra R. Ramireza-Ramirero), a to już oznacza poważne zagrożenie dla pszczelarstwa w wyniku kontaktu pszczół z uprawami m.in. kukurydzy MON810.
Uwolnienie genetycznie zmodyfikowanych organizmów do naturalnego środowiska jest procesem nieodwracalnym, a ich współistnienie z tradycyjnymi uprawami jest niemożliwe. Jeśli podejmiemy ryzyko dopuszczenia tego typu upraw, zagrozimy bezpieczeństwu żywnościowemu poprzez oddanie rolnictwa pod kontrolę wielkim korporacjom, które są właścicielami patentów na nasiona GMO. To wszystko jednak może okazać się tylko małym problemem przy zagrożeniu, jakie owa niezbadana jeszcze technologia niesie dla bioróżnorodności. Niestety pierwsze na linii ognia stanęły nasze pracowite pszczółki.
Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.