ISSN 2657-9596

Czy potrzebujemy migrantów bardziej niż migranci potrzebują nas?

Mirosław Kaznowski
19/08/2025

Podczas ostatniej rozmowy w Audycji Samorządowej na antenie Radia RDC część dyskusji poświęciliśmy zmianom demograficznym i ich konsekwencjom dla systemu oświaty. To temat, który brzmi technicznie, ale w rzeczywistości dotyczy przyszłości nas wszystkich.

Prognozy GUS są jednoznaczne: w perspektywie 25 lat populacja Polski zmniejszy się o około 7 milionów – do poziomu 30,9 mln mieszkańców. Dzietność na poziomie 1,16 plasuje nas na piątym miejscu od końca w całej Unii Europejskiej. W mediach pojawiają się nagłówki: „Demograficzna zapaść”, „Wyludnianie Europy”, „Klęska populacji”. I nie jest to przesada. To nie jest straszenie – to proces, który dzieje się tu i teraz.

Jak możemy na to reagować? Widzę trzy możliwe kierunki:

  1. Ekspresowe wsparcie rodzin – od popularyzacji in-vitro, przez nowe świadczenia, po systemowe wsparcie dla rodziców.

  2. Przygotowanie się na kurczenie gospodarki, akceptując rolę robotów i automatyzacji w zastępowaniu pracy ludzkiej.

  3. Otwarcie się na migrację i integrację cudzoziemców, którzy chcą na stałe związać swoje życie z Polską.

Na demografię wpływają również czynniki globalne: zmiany klimatu, które przesuwają populacje z południa na północ, oraz wojny, które zmuszają ludzi do ucieczki w poszukiwaniu bezpieczeństwa. Pojawia się więc pytanie moralne: gdy ci ludzie docierają do granic naszego państwa, co robimy? Odwracamy wzrok i budujemy kolejne płoty, podsycając konflikty? Czy też – ucząc się na błędach innych – szukamy metod kontrolowanej i bezpiecznej integracji, która przynosi stabilność i korzyści wszystkim stronom?

Przeciwnicy migracji często podnoszą argument, że „imigranci zabiorą nam miejsca pracy i obniżą płace.” Fakty pokazują coś innego – Polska już dziś cierpi na brak rąk do pracy. To nie spekulacja, tylko realny problem gospodarki. Wystarczy spojrzeć na przykład z Zachodu: Niemcy dzięki imigracji w dużej mierze utrzymali tempo wzrostu po kryzysie 2015 roku. Bez dopływu nowych pracowników nie byłoby ani stabilnej produkcji przemysłowej, ani usług publicznych.

Nieprzypadkowo Jacques Attali, francuski ekonomista i doradca François Mitterranda, na konferencji „Future of Europe” (Bruksela, 2016) podkreślał, że Europa potrzebuje imigrantów, aby utrzymać wzrost gospodarczy i stabilność systemów emerytalnych.

To stwierdzenie może być dla niektórych niewygodne, ale pokazuje brutalną prawdę: bez ludzi Polska się nie obroni – ani gospodarczo, ani kulturowo. Nie będzie miał kto realizować inwestycji, kto płacić składek emerytalnych, kto dbać o infrastrukturę, którą dziś z takim rozmachem projektujemy.

Weźmy Centralny Port Komunikacyjny – inwestycję szacowaną na ponad 130 miliardów złotych do 2032 roku. Dla porównania: dochody podatkowe budżetu całego państwa w 2024 r. wyniosły 555,9 mld zł. Skala imponująca. Tylko pojawia się fundamentalne pytanie: kto to zbuduje, jeśli nasz rynek pracy już dziś nie jest w stanie dostarczyć rąk do pracy?

Prawica lubi powtarzać, że „Polska musi najpierw zadbać o swoich obywateli, dopiero potem o obcych.” Tyle że jedno nie wyklucza drugiego. Migranci nie są wrogiem – są częścią rozwiązania. Wzmacniają system emerytalny, pobudzają konsumpcję, płacą podatki. Co więcej, badania pokazują, że dobrze zintegrowani imigranci w długim okresie zwiększają bogactwo kraju szybciej, niż kosztuje ich przyjęcie.

Warto wrócić do słów Jana Pawła II z orędzia na Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy w 2004 roku:

„Jeżeli stwarza się warunki sprzyjające stopniowej integracji wszystkich migrantów, respektując zarazem ich tożsamość i jednocześnie chroniąc kulturowe dziedzictwo społeczności, które ich przyjmują, zmniejsza się niebezpieczeństwo, że imigranci będą skupiać się we własnym środowisku, tworząc prawdziwe ‘getta’.”

Przeciwnicy otwartości straszą nas osiedlami zamkniętymi, gettami i „islamską Europą”. Jednak to właśnie brak integracji i lęk produkowany przez polityków prowadzi do izolacji. Tam, gdzie państwo prowadzi aktywną politykę – jak w Kanadzie czy Portugalii – migranci stają się aktywnymi obywatelami, a nie „problemem”.

Historia uczy nas, że strach to najgorszy doradca. Lęk prowadzi do nienawiści, a nienawiść do agresji. Mieszkańcy Mazowsza już nieraz pokazali, że potrafią reagować na kryzysy solidarnością i odpornością. To daje mi przekonanie, że sprostamy także wyzwaniom demograficznym i migracyjnym. Tym większą odporność wypracujemy dzisiaj na naturalne zmiany demograficzne, tym lepiej będziemy mogli sprostać wyzwaniom przyszłości.

Tym większą odporność wypracujemy dzisiaj na naturalne zmiany demograficzne, tym lepiej będziemy mogli sprostać wyzwaniom przyszłości.

Dziś, w Światowy Dzień Pomocy Humanitarnej, szczególnie mocno wybrzmiewają słowa: „Nie lękajmy się.” Bo każdy inny wybór to droga donikąd.

Felieton Mirosława Kaznowskiego, Zielonego Wiceburmistrza Milanówka

Jeśli nie zaznaczono inaczej, materiał nie może być powielany bez zgody redakcji.

Discover more from Zielone Wiadomości

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading